Zatem
możemy przejść do kwestii zasadniczej. Czy można i czy warto
ćwiczyć z DOMS-ami? Jak zawsze odpowiedź nie będzie do końca
jednoznaczna. Najpierw przeanalizujmy argumenty przemawiające
przeciw treningowi w tym stanie. Spróbuję też od razu odnieść
się do tych argumentów.
Regeneracja
mięśni a regeneracja układu nerwowego
Wiadomo,
że ból mięśni lub jego brak, to nie jedyne wyznaczniki poziomu
zmęczenia, czy też ciężkości pracy, jakim dany organizm został
poddany. O wiele szybciej i mocniej męczy się centralny układ
nerwowy. To dlatego osoby posiadające zdolności pobudzania silnych
i szybkich impulsów nerwowych są uprzywilejowane pod względem
zdobywania siły i masy mięśniowej. Przy czym nie należy tej
zdolności mylić ze zdolnościami intelektualnymi. Wprawdzie i jedno
i drugie jest mocno powiązane z mózgiem i jego funkcjonowaniem, ale
nie jest tożsame. Można być bardzo inteligentnym i jednocześnie
słabym fizycznie, można też być silnym i mało rozgarniętym.
Przy czym przeciwstawianie tych cech jest również błędne. Można
być silnym i inteligentnym, a wreszcie można być i słabym i nie
nazbyt bystrym. Tak to wygląda w dość dużym uproszczeniu i wbrew
powielanym stereotypom.
Dla
omawianego tematu ważny jest fakt, że układ nerwowy męczy się
zwykle szybciej niż mięśnie. Im bardziej ciężki ruch angażujący
większe grupy mięśni, tym szybciej nastąpi zmęczenie układu
nerwowego. Z silnymi DOMS-ami można nieraz nawet bić życiowe
rekordy, ale z przemęczonym układem nerwowym to się na pewno nie
uda. Jeśli już mówi się o przetrenowaniu, to właśnie w
kontekście układu nerwowego. Gdy rano wstajesz z łóżka to nie
ból mięśni może świadczyć o przetrenowaniu, ale ogólne
samopoczucie. Silna awersja do treningu, poczucie przygnębienia i
apatii, drżenie rąk i inne podobne symptomy psychosomatyczne - to
ewidentny wskaźnik przetrenowania i konieczności dłuższego
wypoczynku. Chyba, że dzień wcześniej byłeś na ostrej popijawie,
albo właśnie rzuciła cię kobieta (facet)! Wówczas nie są to
objawy przetrenowania...
Dla
zwolenników ograniczenia treningów na skutek DOMS-ów
powyższy wywód stanowi dobry argument, za tym, by nie kontynuować
treningu z obolałymi mięśniami. Skoro bowiem mięśnie bolą, to
pewnie niebawem także układ nerwowy siądzie. Wprawdzie każdy ból,
nie tylko ten mięśniowy, jest stanem powodującym psychiczny
dyskomfort i utrudniającym życie, to jednak nie oznacza wcale, że
jeśli masz DOMSy to niebawem nastąpi przetrenowanie. Można czasem
chodzić z DOMS-ami przez wiele miesięcy i odnotowywać znaczne
postępy.
Zaburzenia
techniki
Często
podnoszonym argumentem na rzecz niepodejmowania treningów z DOMS-ami
jest ryzyko zaburzeń techniki ruchu. Innymi słowy, jeśli człowiek
jest obolały to łatwiej i częściej może dojść do wypaczenia
wzorców ruchowym i w rezultacie kontuzji. Jest to na pewno ważny
argument, który trzeba brać pod uwagę. Jednak doświadczenie,
odpowiednie skupienie, a wreszcie dobrze przeprowadzona rozgrzewka,
mogą znacznie zminimalizować to ryzyko.
Częstotliwość
treningu a DOMSy
Wbrew
temu co mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka i w
korespondencji z wyżej przedstawionym argumentem ryzyka wypaczenia
techniki, wcale nie jest tak, że większa częstotliwość zwiększa
także odczuwanie DOMS-ów. Najczęściej jest wręcz odwrotnie. Im
większa częstotliwość, tym ból mniejszy. Choć rzecz jasna tak
nie dzieje się zawsze i nawet codzienne treningi mogą w pewnych
okresach wywoływać DOMSy.
Nie
do końca wiadomo, dlaczego większa częstotliwość zmniejsza
często występowanie DOMS-ów. Nie chodzi tu o "przyzwyczajanie",
bo istotą dobrego planu treningowego jest raczej unikanie
przyzwyczajania organizmu, które ostatecznie prowadzi do stagnacji.
Prawdopodobnie lepsze ukrwienie spowodowane kolejną sesją
treningowe pozwala szybciej usunąć metabolity z mięśni. Może też
chodzić o pobudzenie innych niż nocyceptory receptorów nerwowych,
a tym samym zmniejszenie siły przekazu impulsów pomiędzy tymi
pierwszymi a mózgiem. Ważne, by treningi o większej częstotliwości
były dobrze zaplanowane, do czego jeszcze powrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz