Czy te dzbanki filtrujące z wymiennymi wkładami rzeczywiście mają jakiś sens? Mieszkam w Warszawie i zastanawiam się nad używaniem takiego dzbanka do wody z kranu.
Nie wiem na ile i co dokładnie filtrują poszczególne dzbanki. Zapewne coś dają. Zależy od modelu. Niektóre osoby źle reagują np. na twardą wodę. Na pewno podstawą jest przegotowanie wody bez przykrycia. Czasem wystarczy, a czasem nie.
Ja piję od lat z kranu, też mieszkam w Warszawie. Żyję ;) miałem filtr na kran przez jakiś czas, ale nie było różnicy. Mam doświadczenia z firmy, gdzie są poidła dla pracowników, że bakterie mogą się namnażać w takich filtrach. Bezpośrednia woda z kranu w Wawie jest ok.
Jeśli chodzi o bakterie, to teraz już w większości polskich miast woda jest jak najbardziej zdatna do picia. Znaczy to tyle, że pijąc kranówkę (przynajmniej w miastach wojewódzkich) najprawdopodobniej niczym się nie zatrujesz. Natomiast, czy to znaczy, że jest to woda dobra, to już kwestia sporna. Z reguły jest dość twarda, a w smaku zwyczajnie nieprzyjemna. Tak więc, jeśli chodzi o filtry, to właśnie usunięcie kamienia jest ich najważniejszą funkcją i w tym się rzeczywiście sprawdzają.
Na pewno u mnie też woda jest bardzo twarda. Jednak podejrzewam, że nie tylko to, bo ogólnie jest paskudna. Nawet czasem powoduje problemy z jelitami mimo przegotowania. Nie tylko u mnie. Dlatego sam szukam jakiegoś dobrego filtra, ale jak pisałem wyżej - nie mam rozeznania w temacie. Sporo jest obecnie rzeczy bezwartościowych. Jeśli ktoś ma jakieś doświadczenia i może coś polecić - będę wdzięczny :)
Brita z największym dostępnym dzbankiem (wygoda) robi robotę. Sprawdzałem kiedyś zasadność korzystania Ec-metrem. Po miesiącu trzeba zmienić wkład(filtr) bo przestaje być efektywny. Dafi jest nieco tańsze, jednak szybciej przestaje zdawać egzamin.
Niestety tak, bo przez uszkodzony bark nie mogę robić "przeprostów" czyli obciążać ręki za linią pleców. Maksymalnie skupiam się na unoszeniu ciężaru tylko mięśniami pleców, bez napinania barków (da się, przy małym ciężarze). Kiedyś robiłem uszosząc stangę z ziemi zza głowy, ale ostatnio robiłem to 10kg ciężarkiem i startowałem z nad głowy i opuszczając nie dotykałem ziemi, aby na chwile zatrzymać ruch i napiąć maksymalnie plecy. Fajnie wchodziło, nawet na małym ciężarze. Na duże się nie porywam, rok 2019 cały spisany na straty, powoli startuję od 0 dopiero. Nie wiem jak jest lepiej, może Stefan się wypowie, czy ma być tam martwy punkt czy nie.
Nie wiem. To zależy, ale gdzieś celowałbym w 0,8 białka i tłuszczu na kg masy ciała. Natomiast ww w okolicach 60-70. Przy czym zmiany należy wprowadzać powoli i ostrożnie monitorując stan organizmu i samopoczucie.
Anonimowy, który pisał w sprawie kolan. Dopiero teraz miałem czas spojrzeć na zdjęcia. Wielkiego dysbalansu tam nie widzę, więc raczej nie to jest przyczyną. Należałoby sprawdzić technikę jako i zająć się tym BF. Robisz przysiady, czy tylko wykroki?
Tak naprawdę to do tej pory robiłem prawie zawsze przysiady i nie miałem żadnych dolegliwości w kolanach. Kluby pozamykane więc staram się ćwiczyć w domu. Mam tylko hantle i dlatego mój ,,trening,, nóg opierał się o wykroku. BF nigdy nie miałem niski ale w czasie pandemi mi znacznie wzrósł. Na szczęście powoli spada i wraca do normy. Kolana mniej bolą i chyba jest coraz lepiej . Dziękuję za zainteresowanie moim problemem i za ten blog . Pozdrawiam
Tak więc problem zapewne dotyczy techniki wykroków. Trudno coś wyrokować nie widząc wykonania, ale proponuję spróbować stawiać stopę bardziej w przód w nodze wykrocznej.
Czy ten cytrynian może być odpowiedni do spożycia? https://sklep.stanlab.eu/pl/odczynniki-chemiczne/274-dicytrynian-trimagnezu-bezwodny-czda-250g-.html Rozumiem, że nie ma przeciwwskazań, aby rozpuścić sobie w gorącym płynie?
Choć w sumie ten co wcześniej na blogu się przewijał wychodzi lepiej. Również polska firma. https://allegro.pl/oferta/cytrynian-magnezu-100-magnez-w-proszku-1000g-vege-8331006235?fromVariant=8331007886 Chciałem spróbować tego suplementu, bo trochę za wcześnie się wybudzam, może coś tu pomoże.
Panowie, moja kobieta ciągle używa tabletek z linku poniżej argumentujac, że pomagają jej na włosy. https://www.aptekagemini.pl/biotyna-gold-max-30-tabletek.html Czy mogę zaproponować jej coś innego, naturalnego? Czy te tabletki są OK?
Niespecjalnie mi się ten suplement podoba. Witaminy B pozyskiwane najniższym kosztem. Suplementacja selenem - o czym niedawno pisałem - nie jest wskazana. Najważniejsza sprawa to odpowiednie żywienie. Bez właściwej podaży białka nic nie dają jakieś cudowne suplementy na włosy. To samo poniekąd z tłuszczem. Generalnie zawsze lepiej, jeśli już trzeba, kupować poszczególne witaminy czy minerały pojedynczo a nie jakichś kombinacjach, bo takie suple nie są zbyt wiele warte.
Zależy jaka forma tego magnezu. Ile masz w normalny pożywieniu. Waga ciała. Tryb życia itd. Różne osoby lepiej lub gorzej przyswajają poszczególne formy. Spróbuj brać 500mg przez jakiś czas i zobaczysz, czy wystarczy.
Nie wiem. Jeśli nie będziesz czuł się nadmiernie senny w ciągu dnia, a w nocy będziesz spał dobrze, to bierz na okrągło. Jak będziesz robił się senny w ciągu dnia, to odstaw na jakiś czas, a potem bierz mniejsze dawki.
Cześć, wie ktoś jak podejść do problem dny moczanowej, z tego co wiem wynika ona z zakwaszenia organizmu. Czy witamina C może mieć wpływ na zakwaszenie organizmu? Jeśli ma ktoś jakieś pomocne informacje będę wdzięczny.
Zakwaszenie organizmu to kolejna propagowana bzdura. Zakwaszenie organizmu jest związane z problemami oddechowymi - niewłaściwą proporcją tlenu i dwutlenku węgla. Natomiast nie ma związku z tym co się je czy pije. Ph poszczególnych narządów musi być różne. Np. ph żołądka powinno być znacznie niższe. Nieco wyższe, ale też niskie będzie np. w pochwie kobiety itd. Dna moczanowa to osoby problem. Wynika z zaburzeń metabolicznych Nadmierna produkcja kwasu moczowego i problemy z jego usuwaniem. Tu faktycznie trzeba modyfikować żywienie, ale nie ma to nić wspólnego z owym bzdurnym zakwaszeniem organizmu. Trzeba ograniczyć białko i tłuszcz i wszystkie te warzywa, które zawierają dużo puryn. Jednak jeszcze ważniejsza jest eliminacja fruktozy i ogólnie przetworzonych węglowodanów. Trzeba ograniczyć ww. Należy odstawić całkowicie napoje typu cola, jak i alkohol. Tyle mogę stwierdzić. Nigdy się tym dokładniej nie zajmowałem. Może ktoś tu będzie miał więcej doświadczenia w walce z tą chorobą.
Dziękuję za informację, jeszcze jedno pytanie, witamina C i Adek raczej nie ma przeciwwskazań w tym wypadku. Będę szukał dalej informacji o tym, lekarz dał torbę leków i to wszystko radz sobie sam z przyczyną.
Witaminę C można spokojnie pić. ADEK też można przyjmować, ale raczej nie razem z C. Do przyswojenia ADEK potrzebna jest choć mała ilość tłuszczu, szczególnie w przypadku, gdy tabletki go nie zawierają.
Nie twierdzę, że mięso odpada. Po prostu musisz ogólnie jeść mniej. Szczególnie węglowodanów. Raczej wybierać chudsze mięso. Mogą też być jajka. Poszukaj sobie listy warzyw zawierających dużo puryn i takich nie jedz.
Czy w tej sytuacji można wprowadzić nabiał, chodz już od dawna nie jest stosowany. Jest możliwość mieć nabiał prosto od krówki, czy może lepiej zamiast krowiego kozi. Bo juz nie wiem co tu jeść .
Szukam odpowiedzi wszędzie, na paleosamk dostałem odpowiedz, żeby jednak jeść głównie tłuszcze w tej sytuacji i unikać cukru, zborza a także nabiału. Już z tym zgłupiałem:)
Bo sprawa nie jest prosta. Różne osoby będą różnie reagować. Napisałem Ci jak ja to widzę. Oczywiście, że masz jeść też tłuszcz, ale bez przesady. Ludzie z kręgów tzw. paleo myślą często, że tłuszcz rozwiąże wszystkie problemy, ale tak nie jest. Na pewno też cukru i zbóż powinieneś unikać, jako głównych markerów zapalnych. Natomiast nabiał, być może w niewielkich ilościach będzie dobrze tolerowany, choć nie wiem czy w Twoim wypadku na pewno tak będzie.
Źródło węgli w tym wypadku, bataty, buraki czerwone, kasza gryczana, trochę cytrusów, i wiśnie? Myślę że to co wymieniłem w tym wypadku będzie odpowiednie
Warzywa: bakłażany, papryka, cykoria, kapusta, roszponka, ogórki, marchew, kalarepa, sałata, rzodkiewki, buraki, ziemniaki, pomidory, cukinia, seler, szparagi, cebula. Owoce: jabłka, gruszki, wiśnie, ananas, kiwi, czereśnie, śliwki, truskawki, pomarańcze, banany, owoce jagodowe. Kasza gryczana też może być. Wybierz sobie z tego to co najlepiej Ci służy i smakuje.
Co nie tak z tą papryką? Jestem uzależniony od kapsaicyny;-) Z botanicznego punktu widzenia ogórasy, pomidory i papryka to owoce. Bez jedzenia wiadrami chyba nie zaszkodzą?
Tak to owoce, ale wyjątkowo niespecjalnie tuczące. W normalnych warunkach nie powinny szkodzić. Powyższe uwagi dotyczyły sytuacji chorego z dną moczanową.
Dziękuję za odpowiedź. Reda kiedyś coś o tych psiankowatych chyba wspominał, ale on pewne kwestie nieco demonizował. Dlatego puściłem to mimo uszu, a raczej oczu:-)
Tam jest też potas wiec nie ma co przesadzać. Sam biorę jedną tabletkę na kilka dni. Jednak jem sporo orzechów. Normalnie spróbowałbym od 2-3 dziennie i zobaczysz, jak będziesz się czuł.
Endometrioza - czy ktoś z was miał styczność z tą chorobą, najpewniej u kobiet z rodziny? Czy, oprócz leków (Orlifique) i usunięcia polipów, można w jakiś sposób dietą bądź suplementacją wspomóc w leczeniu?
Dzięki, zupełnie zapomniałem o tej skarbnicy wiedzy. Polecasz od razu dorzucenie suplementacji, czy raczej zacząć od fundamentalnych zmian w żywieniu? Wiadomo, witamina C, ADEK muszą być.
A tak z ciekawości: można suplementować witaminę A u kobiet planujących ciążę? Leki, w tym nawet maści z retinoidami są zabronione ze względu na teratogenne działanie. Dawki w suplach są bezpieczne? I jak się ma kwestia jodu, przydałoby się zwiększyć dawkę w ciąży, czy dla bezpieczeństwa nic nie kombinować, albo nawet odstawić?
Na pewno ciąża to nie jest dobry czas na eksperymenty. Najlepiej nie przyjmować niczego czego wcześniej się nie wypróbowywało. Myślę, że bezpieczną formą w tym wypadku będzie beta-caroten. Z nim trudno przesadzić, choć tu też lepiej zachować ostrożność i nie przesadzać z dawkami. Dobrze też uzupełniać pozostałymi wit. rozpuszczalnymi w tłuszczach. To samo jod - lepiej nie zwiększać dawki w tym czasie.
Stefanie, zostając już przy temacie ciąży, może poświęciłbyś kiedyś chwilę na artykuł dot. żywienia i suplementacji zarówno kobiety w ciąży i, potem, samego dziecka?
Przede wszystkim buty bez wysokich obcasów. Do tego potrzebna jest ukierunkowana rehabilitacja. Nie sądzę, by taki czy inny żel mógł w tym wypadku dużo pomóc.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego i już dawno takie obuwie nie gości na jej nogach. Co do rehabilitacji lekarz zaleca operację ale wiemy jak jest, pracując (mama) na wsi taka operacja to duża przeszkodą. Pytam dlatego właśnie o usniezenie bólu i ewentualne zastopowanie haluksa.
Niespecjalnie jestem zwolennikiem takich operacji. Dają tylko chwilową poprawę, a nawet i nie to, bo często później pacjent ma jeszcze więcej problemów z chodzeniem. Potrzebna jest rehabilitacja z dobrym fachowcem. Tego się nie da zrobić przez net. Tu masz próbkę tego, o co chodzi: https://www.praktycznafizjoterapia.pl/artykul/hallux-valgus-postepowanie-fizjoterapeutyczne Przy czym dodatkowo przyda się praca nad kolanami. Szczególnie nad vastus medialis.
Są różne rodzaje łupieżu. Może wynikać z namnożenia grzybów, z zapalenia skóry, a nawet z alergii. Do tego często chodzi o niedobór mikroelementów. Witamin z grupy B, wit. A i E. Magnezu i potasu, a szczególnie cynku. Nie siedzisz przypadkiem godzinami pod klimatyzacją?
Pierwsze pytanie, jaki się nasuwa, dlaczego tylko pompki. Jedno ćwiczenie nie zapewni równomiernego rozwoju, a tym samym musi szybko doprowadzić do stagnacji. Za mało też wiem o ogólnych możliwościach, by coś doradzić. No i ile czasu może przeznaczyć na treningi. Na pewno od 2 do 15 droga daleka i trzeba sporo wytrwałości. To co mogę wstępnie napisać to propozycja smarowania gwintów. Przez pierwszy tydzień robić kilka razy dziennie po jednej. W kolejnym tygodniu tak samo po 2. Potem zależy już od postępów.
Wg mnie podejście na zasadzie "mam zrobić 15 pompek, więc ćwiczę tylko pompki" to prosta droga do słabych lub żadnych efektów. Tu by się przydała solidna praca nad całym ciałem, nogami, rdzeniem i ramionami. Nie mówię o pełnym treningu siłowym, ale raczej o takiej ogólnorozwojówce, do której smarowanie gwintów w pompkach byłoby dodatkiem. W pracy w służbach ogólna sprawność też na pewno nie zawadzi (wręcz czułbym się spokojniej, gdyby przyszli policjanci podchodziliby do tefmgo w ten sposób). A co rozumiem przez ogólnorozwojówkę? Przysiady,naukę podciągania i pracę nad mobilnością i stabilizacją centralną. Wszystko to bardzo pomoże również w pompkach.
Jak wisieć na drążku w celu dekompresji kręgosłupa? Aktywnie - ze spiętymi łopatkami, czy jednak w pełnym rozciągnięciu (jak szmata) Nie mogę się doszukać nigdzie rzetelnej odpowiedzi
Panowie, poszukuję klimatyzatora do mieszkania/pokoju. Piszę mieszkania/pokoju, bo głównie ma służyć do przystosowania sypialni do spania. Szukam czegoś przenośnego, bo mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu. Może mielibyście coś do polecenia?
Wg mnie klimatyzacja w domu to proszenie się o problemy z układem oddechowym, więc niczego nie polecę, natomiast myślę, że dobrą alternatywą są oczyszczacze powietrza. Niektóre mają dodatkowo funkcję nawilżania i jonizacji powietrza. Dzięki temu nawet w upał lepiej się oddycha :) Oczywiście nie zastąpi to przyjemnego chłodu klimatyzacji, ale niestety nie da się mieć wszystkiego.
Też tak uważam. Klimatyzacja przyczynia się do wielu problemów, które pozornie nie są z nią związane. Jak np. bóle stawów, problemy z zatokami, a nawet w pewnym stopniu astma.
Pytanie tylko czy używanie klimatyzacji z głową tzn. ustawianie jej na sensowny zakres temperatur, a nie mrożenie i regularny serwis czyli czyszczenie, odgrzybianie poprawi sytuację? Osobiście w domu nie mam, ale w pracy tak. Nastawiona na 24 stopnie, regularny serwis i czyszczenie, nie zauważam negatywnych skutków.
To jest tak, jak np. ze złą techniką ćwiczeń. Nie każdy od razu musi odnieść kontuzję. Czasem jest ok przez lata nim coś się stanie. Inny przykład z różnymi dodatkami do żywności. Długo długo nic, a potem nie wiadomo czemu nagle zdrowie zaczyna szwankować. Odporność na poszczególne czynniki u poszczególnych ludzi, bywa różna.
Na pewno dobry serwis, dobra jakość sprzętu i rozsądne użytkowanie zmniejsza ryzyko negatywnych skutków. Natomiast nie wydaje mi się, żeby mogło je całkiem niwelować.
Niby tak, ale z drugiej strony myślę o tym, co napisał Kraken. Negatywnych skutków klimy doświadczają głównie osoby pracujące w biurach i ludzie, którzy jej sporo nadużywają. Możliwe, że gdyby np. włączać klimatyzator przed wyjściem z domu i wyłączać go po powrocie (tak, żeby nie działał w obecności użytkownika, bo jednym z czynników ryzyka dla klimatyzacji jest najzwyczajniesze ciągłe życie w przeciągu) to skutków negatywnych nie byłoby wcale. Tylko to wymaga stosunkowo dobrej izolacji cieplnej budynku. W biurach, gdzie 1/3 ścian to okna by się to na pewno nie sprawdziło.
Chcesz rzetelnej wiedzy - sięgnij po książki. Informacje w necie siłą rzeczy są powierzchowne. Czasem można coś sprawdzić na szybko, ale tylko tyle. Na początek "Kręgosłup w stresie" Rakowskiego. Potem masz książki Starretta, sporo już nawet przetłumaczone oraz np. Lisowski, Hagner "Terapeutyczna moc rozciągania mięśni". Jest też mnóstwo innych pozycji.
Mój tata - 57 lat, ma problemy z ciśnieniem. Lekarz raz po raz przepisuje mu leki. Chciałbym namówić go w pierwszej kolejności na badania pod kątem braku witamin. Jakie witaminy polecacie zbadać i co w dalszej kolejności?
Tutaj jest dość ciekawa dyskusja na ten temat - http://www.dobradieta.pl/forum/viewtopic.php?t=24260 Warto zacząć od zapoznania się z nią. Lekarze błędnie zalecają ograniczenie soli, a tym czasem dość często - choć nie zawsze - to nadmiar węglowodanów odpowiada za nadciśnienie.
Istotną rolę odgrywa witamina C i witamina D3. Przy czym ta ostatnia musi być podawana razem z K2 - inaczej może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Tak więc nawet badanie metabolitów 25(OH) nie da rzetelnej odpowiedzi. Jeszcze raz powtarzam - podstawa to ograniczenie węglowodanów. Już sam fakt nadmiernej konsumpcji ww mocno ograbia organizm z witamin i minerałów.
Dzięki Stefanie, przejrzałem podany przez Ciebie link i jest tam niewiele informacji. Czy masz może jeszcze jakieś źródło, by poczytać o walce z nadciśnieniem?
Więcej nic nie znajdziesz. Obecnie lekarze udają, że coś wiedzą, ale tak naprawdę etiologia nadciśnienia nie jest do końca zanana. Ładuje się w ludzi diuretyki i tym samym skraca im życie. To co już pisałem to podstawa - ograniczenie węglowodanów. Nic więcej w temacie nie da się na dzień dzisiejszy dodać.
Też się nad tym ostatnio zastanawiałem. Pracując nad zniwelowaniem przodopochylenia miednicy zwróciłem uwagę, że do utrzymania prawidłowej postawy technicznej ani mięśnie pośladkowe ani proste brzucha nie są zasadniczo konieczne. Te mięśnie napinają się i mocno pracują w trakcie ćwiczeń, ale faktem jest, że najważniejsza praca w utrzymaniu postawy wykonywana jest właśnie przez mięśnie toniczne. Jeśli chodzi o ustawienie miednicy, spotkałem się z mało subtelnym, ale bardzo sugestywnym porównaniem do karła, który stara się nasikać do pisuaru (myślę, że dałoby się to zastosować w jakiś sposób do pań, ale może pozostawmy to wyobraźni zainteresowanych) :) Do czego zmierzam, to właśnie ten ruch pokazany na filmiku, który aktywuje i napina m.in. mięśnie dna miednicy i sprawia, że sylwetka przybiera właściwe kształty. Z drugiej strony nie zgadzam się do końca ze stwierdzeniem, że w ogóle nie należy pośladków czy mm. brzucha napinać. Czym innym jest silny skurcz tych mięśni, a zupełnie czym innym lekkie napięcie, które sprawia, że uruchamiają się one w przysiadzie czy MC. Podsumowując, nieporozumienie wynika według mnie z mylenia postawy technicznej (od której zaczynamy przysiad, MC czy inne ćwiczenia) z ogólnie rozumianą prawidłową postawą (np. w czasie stania). Ta druga jest mniej złożona i stanowi podstawę do drugiej, w której aktywują się pozostałe mięśnie strukturalne, w tym (na pierwszym miejscu) pośladki i prosty brzucha).
To podobnie jest tutaj z mięśniami brzucha, też jest film o tym, że nie powinno się go napinać choćby w małym stopniu i też pan argumentuje to sensownie. https://www.youtube.com/watch?v=15TidCZlZJc
Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. W tym drugim filmie facet nie rozróżnia nawet wciągania od napinania brzucha. Wciąganie, jak to było powiedziane w pierwszym filmie, aktywuje mięsień poprzeczny. Wracając do pierwszego filmu. Nieporozumienie polega na uznaniu, że skoro ma być napięcie, to musi być maksymalne. Tymczasem powinno być dostosowane do potrzeb i obciążeń w danym momencie - jak zauważył Marek. Przyjęcie na siebie ciężaru rzędu 200 kg i przysiad z wciągniętym brzuchem naprawdę może się źle skończyć. To właśnie odpowiednio napięte m. proste i pośladki dają pewny gorset dla kręgosłupa. Tam nawet widać na dole, jak gość schodzi z samym gryfem, że kręgosłup traci krzywiznę. Wolałbym nie oglądać tego co się stanie, gdy na tej sztandze będzie znacznie więcej. Właśnie po to zaczyna się uczyć napinania od początku przy małych ciężarach, by wzmocnić te mięśnie. Jak są już odpowiednio silne, to wtedy nawet przy odpowiednim napięciu na dużych ciężarach zachowają pewną rezerwę siłową.
Tak, to jest naturalny stan, od którego odzwyczailiśmy się poprzez siedzenie. Jednak chodzi o lekkie napięcie m. prostego a nie poprzecznego. Co oznacza, że nie chodzi o to, by brzuch cały czas wciągać.
No właśnie tutaj jest zamieszanie bo spotkałem się z jednym i drugim. Starrett chyba zalecał lekkie wciągnięcie brzucha, w którejś ze swoich książek co właśnie aktywuje poprzeczny brzucha.
Stefanie, co sądzisz o opinii Słodkiewicza, że floor press ze sztangielkami może być pomocny w budowie klaty i angażuje ją bardziej, niż klasyczne wyciskanie na ławeczce?
Stefanie, WHO podaje pewne granice (wyrażone w kcal) poniżej których dietę można określić jako głodówkę, np. dla mężczyzn 2400 kcal. Często spotykam się z informacjami, że zejście poniżej pewnej podaży energetycznej powoduje spowolnienie metabolizmu, przejście organizmu w pewnego rodzaju tryb głodowania, gdzie za wszelką cenę organizm nie chce pozbyć się BF. I tutaj trochę mi to się nie klei - po co organizm magazynuje BF, żeby później nie chcieć go spożytkować w celach energetycznych? Czy te "spowolnienie metabolizmu" faktycznie istnieje? Co je wywołuje? Przecież możemy mieć dietę niskoenergetyczną, ale za to wysokobiałkową, bogatą w mikroelementy, zakładając, że jemy sporo orzechów i pestek etc. Zgaduję, że podobne pytania już się przewijały, pewnie sam gdzieś o to już pytałem, ale nadal nie rozumiem tego mechanizmu, bo jednak gazetkowe 1000 kcal na warzywach i owocach, na których jechały kiedyś moje znajome to co innego, niż np. 1500 kcal dla faceta na mięsie, a jedno i drugie nadal jest postrzegane jako głodowa dieta. Wybacz za kcal, ale to dobrze obrazuje energetyczność i objętość posiłku, a jednak energia to też element diety.
Właśnie dlatego się nie klei, że odwołujesz się do WHO - organizacji, która już nie raz się ośmieszyła bzdurnymi twierdzeniami. Już nawet nie chcę się czepiać tych kalorii, ale jak rozumiem tyle samo to głodówka dla faceta ważącego 60kgg i 120? Oczywiście, że organizm będzie wykorzystywał te zapasy tłuszczu, ale jeśli stworzysz mu do tego odpowiednie warunki: - przestawienie się na beta-oksydację jako główny szlak metaboliczny; - ograniczenie podaży jedzenia, szczególnie ww, ale nie tylko; - ciężka praca fizyczna np. treningi ale nie tylko. Bez tego będziesz tracił mięśnie a nie tłuszcz. Spowolnienie metabolizmu nastąpi wtedy, gdy będziesz mało się ruszał. To jest podstawa. Musisz też ograniczać jedzenie stopniowo, by nie mieć napadów głodu i szybko się zniechęcić. Jeśli najpierw nie przestawisz się na beta-oksydację, to też nic z tego nie wyjdzie. Temat jest obszerny i nie na krótki komentarz. Tu pewne rzeczy sygnalizuję, o których już nie raz szerzej pisałem.
Też mnie to zawsze zastanawiało czemu tak wielu ludzi głodząc się, pozbywa się z organizmu wszystkiego za wyjątkiem tłuszczu. Przykład mojej mamy, która pół życia spędziła na głodówkach i guzik jej to pomogło. Dopiero niedawno jakiemuś znajomemu udało się ją namówić, żeby jadła więcej i waga poleciała w dół. O spowolnieniu metabolizmu trudno mówić w jej przypadku, bo zawsze była bardzo aktywna (rower, pływanie, jakieś aerobiki w wodzie, nie mówiąc już o pracy zawodowej). Fakt, że u kogoś takiego organizm dalej nie chce spalać tłuszczu mimo głodowej diety (często wyglądało to tak, że na śniadanie piła kawę, potem sałata z plastrem chudego mięsa wołowego i na kolację jajko) sugeruje poważne zaburzenia metaboliczne. Wszelka logika wskazuje, że to nie jest naturalny stan. Skoro organizm magazynuje tłuszcz jako zapas energetyczny, powinien przecież z niego korzystać przy takiej diecie i takim trybie życia.
Coś w tym jest, pamiętam moje koleżanki które przechodziły na dietę 1000 kcal wege, były coraz chudsze, a cellulit coraz większy. Nie mówiąc o szarej skórze i zapadniętych oczodołach, straszne.
U mnie niestety jest dziwna sprawa, bo pomimo nieprzejadania się wpadłem w jakiś "wir" łapania BF w okolicy boczków. Najlepsze jest to, że treningi w tygodniu cztery, dość wyczerpujące, do tego 2-3 razy rower w ciągu tygodnia, chociaż tempo raczej rekreacyjne - tak czy owak, mam bardziej aktywny tryb życia niż 3/4 moich znajomych a robię się od nich coraz grubszy :-) Od ludzi którzy żywią się kanapkami i makaronem. Fakt, trochę rozpędziłem się z węglami, dieta z LCHF bardziej pod mieszaną się momentami robiła (chociaż głownie były to "zdrowe" węgle), mimo wszystko nie przekraczałem nigdy granic tycia nawet w kaloriach - jestem ciekaw co taki typowy dietetyk by mi powiedział, kiedy teoria kaloryczna by się absolutnie nie sprawdzała :-) Teraz tnę węgle, podbijam białko, dodaję cynamon (jak skończy się zwykły to kupię korę), do tego zdecydowanie więcej witaminy C i to często od samego rana. Doszedł mi jeszcze tenis 2-3 razy w tygodniu, zobaczymy co będzie się działo.
Cynamon kora czy nie, tylko cejloński. Mi na diecie semiwegetarjańskiej czyli; jajka, masło, sery, soczewica, warzywa (z wykluczeniem samej padliny i mąki) spadł i tłuszcz i masa mięśniowa (nie ćwiczyłem). Jednak cerę miałem jak niemowlę karmione piersią, pot nie śmierdział. Nawet komary jakoś mniej cięły:-) Zastanawiam się czy to czasem nie jest dla mnie najlepsze rozwiązanie połączone z treningiem. Jednak kosztuje to mnie masę wyrzeczeń. Po prostu bardzo lubię karczek, golonkę itp. tak jak dzieci czekoladę. Do tego te produkty są ciągle w lodówce, bo cała rodzina tak je.
Trafiłem dziś na film z dr Czerniakiem https://www.youtube.com/watch?v=rkf6ONzm-Js Przymierzam się do zakupów na podkowie (ostatnio odpuściłem i kupiłem wit. od Zięby) Kusi mnie by sięgnąć po wyższe dawki D3 i zobaczyć efekt. Próbował ktoś z was podbić grubo D3 i proporcjonalnie K2Mk7? Tak jak to robimy z wit C?
Ja biore 10tys iu codziennie + k2 mk4 przez kilka lat juz ale podobno sweet spot to okolo 4-5tys iu dla wit d3 zalezy w sumie gdzie sie zyje ile tego slonca jest w ciagu roku.
Porównywać margarynę do szczepionek jest wysoce nietaktowne, margaryna nie uratowała nikogo, a szczepionki miliony istnień ludzkich, nawet, jeśli część z nich spowodowała powikłania.
Jeśli chodzi o szczepionki to sprawa nie jest tak jednoznaczna. Na pewno te podstawowe na kilka groźnych chorób, miały sens. Natomiast obecne praktyki wstrzykiwaniu dziecku kilkunastu albo i więcej, albo idiotyczna szczepionka na grypę, która i tak ciągle mutuje, to już tylko pogoń za zyskiem kosztem ludzkiego zdrowia.
Szczepionka na grypę to w ogóle ewenement, bo zazwyczaj ta mutacja przebiega na tyle szybko, że szczepimy się na grypę zeszłoroczną :) Tak to już jest w dyskusji społecznej, że najłatwiej znaleźć głosy skrajne, albo za albo przeciw, natomiast ze świecą szukać podejścia wyważonego, które przedstawił wyżej Stefan. Zarówno demonizowanie szczepionek, organizowanie "ospa party" czy inne przejawy ruchu antyszczepionkowców, jak i ślepa wiara, że szczepić trzeba na wszystko to przykłady takich skrajnych opinii. Ale cóż pordadzić, skoro żyjemy w epoce memów, gdy w debacie biorą najczęściej ludzie, którzy słyszą tylko hasła, a krytyczne myślenie to wręcz powód do stygmatyzacji. Przed erą internetu, żeby wypowiadać się publicznie, trzeba było cokolwiek sobą reprezentować. Cokolwiek. Nie twierdzę, że nie brakowało wówczas ludzi głupich czy oszustów, ale żeby się przebić, człowiek musiał w jakikolwiek sposób się wyróżniać. Obecnie wystarczy wpisać komentarz pod artykułem albo wręcz uciec nawet od tego i po prostu wkleić mema.
Ruch antyszczpionkowców? Raczej chodzi o to, że każdy powinien mieć wybór skoro pojawia się ryzyko. Szczepienie na grypę to jedno. Szczepienie przeciw tężcowi pacjentów hurtem (rtęć). Przy każdej ranie, nie ważne w jakim środowisku doszło do urazu. (Miałem poważne spjęcie z panią dr, gdy odmówiłem). Szczepienie dzieci na ospę wietrzną, albo dziewczynek na różyczkę i wiele innych... to tworzenie przyszłego rynku zbytu. Do tego nie ma wiarygodnych badań (można spekulować), że szczepionki kogoś uratowały. Chyba, że sponsorowane:-) "Kame jem i serce mam jak dzwon" :-D Rozpieprza się dziś ludziom florę jelitową produktami udawającymi jedzenie i wciska kit o tym jak potrzebne są szczepionki by być odpornym. Taki KK np. sprzeciwia się aborcji, a propaguje wstrzykiwanie aluminium dzieciom w dawce kilkaset przewyższającą dopuszczalne normy dla dorosłych... "Życie to teatrzyk, nikt się nie ogląda, każdy patrzy...":-)
Stefanie, jak powinna wyglądać rozgrzewka ale w sportach, gdzie ramiona wykonują ruchy obrotowe i zamaszyste, typu siatkówka czy tenis? Na siłowni odradzałeś wszelkie krążenia ramion, a co, jeśli dany sport w zasadzie bazuje na takich krążeniach?
Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie podobne pytanie, które już kiedyś padło, ale nie padła na nie niestety odpowiedź. Mianowicie, jak teoria o szkodliwości wykonywania krążeń ramionami ma się do różnych stylów pływackich. Fakt, że u pływaków występuje sporo kontuzji w obrębie barków sam w sobie mnie nie przekonuje, bo może wynikać po prostu z wysokiej eksploatacji tego obszaru. Ludzie pływający dużo nie wyczynowo nie mają podobnych problemów. Poza tym argumentując za szkodliwością krążeń pisałeś zawsze, że przede wszystkim chodzi o to, że destabilizują one stawy barkowe. Idąc tym tropem należałoby stwierdzić, że ktoś pływający, dajmy na to kraulem albo motylkiem, powinien mieć je permanentnie zdestabilizowane. Potencjał do kontuzji barków w tych sportach to jedno, ale twierdzenie, że wszyscy pływacy mają cały czas zdestabilizowane barki byłoby szaleństwem :) Czy jest jakaś zasadnicza różnica między ruchem krążenia znanym ze szkolnych rozgrzewek, a krążeniami wykonywanymi podczas pływania?
Trzeba tu rozróżnić dwie sprawy. Chodzi głównie o destabilizację przed treningiem siłowym - takim z dużymi ciężarami. Tu nie powinno nigdy być takiej rozgrzewki. Natomiast samo krążenie też nie jest zbyt dobre dla obręczy barkowej, ale u osób dbających o odpowiednią profilaktykę i takich co nie mają pewnych wrodzonych predyspozycji do łapania kontuzji w tym obszarze - nie jest to tak groźne. Dużo zależy od budowy stawów barkowych i balansu mięśniowego. Tu dochodzimy do pytania Kamila o rozgrzewkę w wymienionych sportach. Nim w ogóle dojdzie do takiej rozgrzewki trzeba zadbać o odpowiednią elastyczność mięśni. Muszą bezboleśnie pracować w zakresach anatomicznych. Druga sprawa to wzmocnienie siłowe obręczy barkowej, szczególnie rotatorów, ale nie tylko. Dopiero potem można mówić o uprawianiu danej dyscypliny i rozgrzewce. Tu faktycznie wprowadza się krążenia. Najpierw wolne o małej amplitudzie, a z czasem szybsze i o większej amplitudzie. Oczywiście takie krążenia to tylko część rozgrzewki.
A co byś Stefanie jeszcze polecał dorzucić oprócz krążenia? Myślałem o rozciąganiu dynamicznym, wszelkich biegach - do przodu i do tyłu, przeplatanka. Nie wiem co poradzić na okolice kostek, często po treningu odczuwam delikatny ból/naciągnięcie na łączeniu stopy z piszczelem.
Mniej więcej tak to wygląda jak napisałeś. Możesz sobie poszukać szczegółów na jakimś forum związanym z tymi sportami. Ja ich nie uprawiam więc tylko bym teoretyzował. Natomiast kostkę trzeba zbadać, bo czasem problem jest objawem czegoś w zupełnie innym obszarze, np. w tym wypadku kolanie. Może źle spadasz na stopę przy bieganiu albo jeszcze coś innego.
Stefanie, czy dla osoby ćwiczącej w domu posiadającej tylko skręcane sztangielki dobrą metodą może być drabina we wszystkich ćwiczeniach? Oczywiście rozpiska podstawowa złote ćwiczenia + rotatory, przenoszenie i uginanie.
Jak wtedy dopasować szczeble i liczbę drabin? Dodam, że dobrze wpływa na mnie spory ciężar. Dlatego też dokupiłem trochę obciążenia żeby móc dołożyć na sztangielki kosztem iłości powtórzeń.
A czy mógłbyś tutaj napisać jak ćwiczysz obecnie? Pytam ponieważ mam ten sam problem a właściwie nie problem tylko skromny zestaw do ćwiczeń czyli: obciążenia 50 kg, sztangielki, gryf i drążek do podciągania.
Wcześniej ćwiczyłem Girondę 7x7 z racji, że jest tam stałe obciążenie i nie trzeba jak np. w rampie co serię rozkręcać i skręcać sztangielek, co (zwłaszcza w małym mieszkaniu) byłoby frustrujące. Dodatkowo sesja była krótka, co stanowiło kolejny plus. Lecz mimo wszystko zauważyłem, że potrzeba mi tego większego ciężaru jako bodźca.
A na sztangielki mając odpowiednio obciążenia można w sumie sporo naładować, w dodatku ciężej się nimi operuje niż sztangą.
I tak pomyślałem właśnie o drabinie, bo i ciężar stały (nie wiem, czy ew. jakąś jedną serię rozgrzewkową mniejszym ciężarem na początku zrobić) i jest stopniowo tak jak w przypadku rampy z każdym kolejnym szczeblem rozgrzanie CUN i mięśni.
Jeśli na Ciebie dobrze działa drabina to możesz tak ćwiczyć. Na mnie np. niespecjalnie, ale wiele osób sobie chwali tę metodę. Dużo zależy od ciężaru, jakim dysponujesz. Najlepiej byłoby nie przekraczać 10 powtórzeń/szczebli. Co oznacza, że np. robisz: 1 3 5 7 10; 1 3 5 7 10. Oczywiście jeśli masz odpowiednio duże obciążenia to możesz nawet kończyć na 5-6. Wtedy robisz 1 2 3 4 5; 1 2 3 4 5. Po prostu dopasuj ilość szczebli do ciężaru, byle nie był to maraton, czyli nie było tych szczebli za dużo. Zawsze starasz się zrobić - podobnie jak w rampie - do pierwszego nieudanego szczebla.
Stafanie, czy kojarzysz jakieś badania albo opracowania tematu bieżni mechanicznych i ich wpływu na stawy? Znajomy mnie o to zagadnął i nie mogę niczego znaleźć. Może być po angielsku :)
Niestety, sam też nie mogę niczego znaleźć obecnie. Wszystkie dostępne badania mówią o tym, że taka bieżnia jest zdrowsza dla stawów niż normalnie bieganie w terenie. Nie zawsze napisano, kto badania sponsorował :) Jak się pogada z bardziej kumatymi fizjoterapeutami o klientach do nich trafiających, to wyłania się zupełnie inny obraz sytuacji.
Z badaniami nawet rozumiem, bo w końcu kto by jeszcze robił porządne długofalowe badania w dzisiejszych czasach, zwłaszcza kiedy zachodzi konieczność użycia dosyć drogiego sprzętu. Miałem nadzieję, że podsuniesz jakieś opracowanie od strony biomechanicznej. Kojarzę, że był gdzieś artykuł z rozrysowanymi wektorami ruchu itd.
Miałem kiedyś, chyba już sporo ponad kilkanaście lat temu, konkretne materiały z opisem i rysunkami od strony biomechanicznej. Niestety awaria dysku i sporo materiałów przepadło. Nie wszystko udało się odzyskać - w tym i to. Potem już nie mogłem tego odnaleźć, a nie wszystkie dane bibliograficzne jestem w stanie przytoczyć z pamięci :)
Stafanie, ciekaw jestem Twojej opinii na pewien temat. Możliwe, że kiedyś nawet o tym wspominałem, ale chyba nie wywiązała się szersza dyskusja. Chodzi mi mianowicie o książkę Shauna Ellisa pt. Żyjący z wilkami. Sam Ellis to co prawda szaleniec (w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu), ale we wspomnianej książce opisał bardzo ciekawe spostrzeżenia dotyczące żywienia psów i wilków. Zastanawiam się na ile podobne metody mogłyby mieć zastosowanie u ludzi. Upraszczając, chodziło o dwa aspekty: 1) charakter i pozycja w stadzie psa czy wilka wynika z tego co i w jakiej kolejności je, kiedy stado się pożywia. Typ temperamentu kształtuje się jeszcze w czasie karmienia szczeniaków mlekiem przez matkę. Czysty przypadek, jakieś niekoniecznie celowe działania matki i siła szczeniaków tuż po urodzeniu de facto decydują o przyszłym charakterze psa czy wilka i jego pozycji w stadzie, czy będzie łagodny czy raczej agresywny i dominujący itd. 2) w warunkach hodowli da się psa (a prawdopodobnie też wilka) pod tym względem "reedukować". Ellis odkrył metodę pracy nad psami, które na przykład dominują swoich właścicieli albo mają ugruntowany typ osobnika beta, który warczy na każdego, kto zrobi coś w przekonaniu psa niedozwolonego. "Reedukacja" polega na czasowej deprywacji psa pod względem pokarmowym (czyli krótka głodówka), a następnie na odwzorowaniu pokarmu, który młody szczeniak otrzymywał od matki, a także sposobu jego podawania. Jeśli nie ma do dyspozycji odpowiedniego mleka (a raczej nie hoduje się psów i wilków na mleko), wprowadza się drugi etap karmienia. Otóż w naturze matka sama przeżuwa, połyka, częściowo trawi, a następnie wypluwa jedzenie i taką papką karmi szczeniaka. Nie pamiętam już dokładnie sposobu, w jaki Ellis to odwzorowywał, ale chyba metoda była podobna ale bez przełykania i wymiotowania, a następnie podawał jedzenie psu bezpośrednio z ust do pyska (jak już mówiłem, szaleniec). A teraz najlepsze, po kilku tygodniach takiej procedury kompletnie zmieniało się zachowanie psa. Zaczynał zachowywać się pod wieloma względami jak szczeniak - bawił się w charakterystyczny sposób, podgryzał i sam z siebie zaczynał być bardziej uległy. Kolejny etap polegał na syopniowym przechodzeniu do normalnego żywienia (normalnym w rozumieniu Ellisa ma się rozumieć), czyli połączeniu surowego mięsa i rozdrobnionych warzyw (odpowiadających treści pokarmowej ofiary, którą w naturze wilii wyjadają razem z brzuchem zdobyczy). Ukształtowanie nowego charakteru psa jest możliwe dlatego, że w naturze zwierzęta o różnych pozycjach mają możliwość dobrania się do różnych części upolowanej zdobyczy, a tym samym odżywiają się różnymi proporcjami białka, tłuszczu i wspomnianej treści pokarmowrej. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba osobnik alfa wyjada najlepsze kąski z brzucha ofiary, beta zjada udźce itd. W każdym razie odwzorowując te proporcje w diecie psa (np. karmiąc go wyłącznie chudym mięsem albo mieszanką podrobów, warzyw i tłuszczu) można uzyskać różne efekty pod względem charakteru psa. Oczywiście podobną procedurę można stosować również na szczeniakach i od razu je odpowiednio "ustawić" w zależności od potrzeb (inny charakter musi mieć pies policyjny, inny obronny itd.).
I teraz pytanie, czy takie procesy mają zastosowanie u ludzi? Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby kogokolwiek "reedukować", ale czy na przykład dałoby się poprzez dietę eliminacyjną wpływać na nasze predyspozycje? Czy zmiana diety może bezpośrednio wpływać na charakter i temperament danej osoby? Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczywiście wracał do odżywiania się mlekiem matki, ale czy nie byłoby ciekawym pomysłem stworzenie diety eliminacyjnej, której pierwszym etapem byłoby żywienie się właśnie taką papką ze zmielonego mięsa i warzyw? Rzecz jasna podawaną normalnie za pomocą łyżeczki, nie z ust dietetyka :)
Może się pogłębiać, a może przejść. Dużo tu zależy od podjętej profilaktyki. Często też zachodzi reakcja krzyżowa z dietą czy np. kosmetykami. Dany pokarm nie uczula, ale gdy działają jednocześnie pyłki - powoduje reakcje alergiczne. Na pewno trzeba zadbać o to, by poziom histaminy nie był wysoki. Niekoniecznie za pomocą leków antyhistaminowych. Odpowiednia kompozycja diety może pomóc. Zwykle unikać trzeba pokarmów fermentowanych, czyli kiszonek czy serów pleśniowych, jak i piwa. Na pewno też zbóż glutenowych. Dobrze jest brać więcej witaminy C. Można też kurkumę, jeśli nie masz z nią problemów. Podobno pomaga kwercetyna. Jeśli chodzi o resztę diety, to drogą prób warto wyeliminować to co nasila objawy.
W testach wynik histaminy wyszedł mi 6/10. Na szczęście alergie mam tylko od marca do maja, potem ustępuje. Za rok będę na sobie eksperymentować, a lekarza na razie sobie odpuszczę. Nie specjalnie do mnie przemawia to odczulanie.
Jakie źródła potasu, oprócz bananów i kiwi, polecacie? Takie bardziej niskowęglowodanowe :-) Lubię pomidory, ale żeby zaspokoić nimi zapotrzebowanie na potas to musiałbym z pół kilo dziennie jeść.
Moja kobieta ma taki problem, że zaczęło Ją uczulać dużo produktów żywieniowych. Są to m.in jajka, nabiał, banany, pszenica.. Zrobiła testy, ale co więcej? Trzeba te produkty wyeliminować z diety. Pytanie jak sobie bez nich poradzić? Zwłaszcza w kwestii śniadań. Mięso jest na obiad dzień w dzień, przydałoby się coś innego na śniadania i kolacje. Ryb lepiej nie nadużywać.. Mielibyście jakieś rady, pomysły?
Niewiele się da zrobić poza wyłączeniem tych pokarmów. Czasami po latach mija, ale trzeba dbać o odpowiednią podaż mikroskładników, o zakwaszenie żołądka i stan jelit. Dieta nigdy nie może być monotonna. Przeczytaj też to http://www.tlustezycie.pl/2013/04/alergia-pokarmowa-vs-nietolerancja.html
Stefanie, kilka pytań mi się zebrało, zapytam tutaj :-)
1. Czy kilkudziesięcioletnia suplementacja witaminą C, ADEK i jodem w wartościach oscylujących wokół rekomendowanych (oprócz witaminy C) nie będzie niosła ze sobą negatywnych konsekwencji? Braki są złe, ale czy nadwyżka też nie obróci się przeciwko nam? Dieta LCHF sama w sobie powoduje mniejsze straty w witaminach i minerałach, a do tego jeszcze branie po 2000 IU witaminy D codziennie nie jest już przesadą, która może negatywnie odbić się na zdrowiu?
2. Co sądzisz o mniejszej różnorodności ćwiczeń na rzecz skupienia się na jednym, za to z większą intensywnością i objętością? Załóżmy, że na treningu robimy dipsy i wyciskanie sztangielek na poziomej - w dipsach rampa, a w wyciskaniu np. 4x8. Czy nie lepiej byłoby wykonać dipsy na zasadzie rampy, a po rampie dorzucić te 4x8 w dipsach? Pytam się, bo ostatnio oglądałem filmik z Benem Pakulskim i stwierdził, że lepiej skupić się porządnie na jednym ćwiczeniu i dać więcej serii, aniżeli skakać z jednego na drugie. Jestem ciekaw twojego zdania.
1. Tak naprawdę 2000 IU witaminy D to wcale nie jest dużo. Masz rację, że nadmiar szkodzi. Pytanie tylko co dla kogo będzie nadmiarem. Dla jednego te 2k to będzie górna granica, a komuś innemu trzeba znacznie więcej. Tak jak w filmie - ważne jest, by brać wszystkie witaminy rozpuszczalne w tłuszczach. One się wzajemnie uzupełniają i dzięki temu chronią przed toksycznością. Jakby nie było zawsze lepiej brać trochę za mało niż za dużo. Jednak przy stanie współczesnej żywności i trybie życia biorąc rozsądne ilości nie ma szans by sobie zaszkodzić. Te rozsądne ilości to 2-5k wit. D i odpowiednio proporcjonalnie resztę.
Wszystko się rozbija o to indywidualne predyspozycje. Jeden lepiej metabolizuje taką witaminę, a inną np. gorzej i potrzebuje większe dawki. Kto inny ma odwrotnie. Dlatego też sztywne ustalanie dawek, czy proporcji nie ma tak do końca sensu.
RZG, ponoć... Dla mnie Pan Czerniak idzie w ślady Pana Zięby, wszędzie spisek. Tymczasem badania pokazują, że suplementacja witaminą D pomaga tym, którzy mają jej za mało, a zbyt duże dawki powodują choroby - https://youtu.be/t6dPgWg38CY
Nie wiem skąd ostatnio ta moda na radykalizacje w tak wielu płaszczyznach - szczepionki, polityka, religia, medycyna. Albo nie bierzemy witamin wcale albo wlewamy w siebie fiolkę ADEK na raz. Największą ujmą byłaby przeciętność, więc ludzie popadają w paranoję w nadziei, że to ich uczyni kimś lepszym od innych.
Nie podoba mi się bardzo jakiego rodzaju "klientelę" ściąga do siebie Pan Czerniak i Zięba, czytając komentarze pod ich filmikami mam nieraz niezły ubaw, bo to nie są normalni ludzie ;)
2. Dlatego właśnie robię obecnie tylko 4-6 ćwiczeń na jednej sesji. Uważam, że 10 czy więcej ćwiczeń na jednej sesji to przerost formy nad treścią. Nie da się porządnie zrobić wszystkich. Od początku człowiek przechodzi na lżejszy bieg, jak wie, że ma jeszcze tak dużo przed sobą. Dlatego masz rację lepiej skupić się na kilku i robić je dobrze. Pokombinować z ciężarem i powtórzeniami niż przechodzić od razu na kolejne. Jest w tym jednak haczyk. Jak masz już za sobą kilka lat porządnych treningów dobrze jest przeplatać ćwiczenia. Możesz już trenować z większą intensywnością niż początkujący więc i obciążenie CUN jest większe. Dlatego np. raz robisz dipsy a raz wyciskanie sztangielek leżąc, a jeszcze innym razem wyciskanie wąskim chwytem. Potem znowu dipsy itd. W ten sposób możesz częściej trenować dane grupy mięśni i to ciężko, a mniej obciążasz układ nerwowy.
Mam takie dwie zagwozdki. 1.Czy są jakieś witaminy, które wzajemnie się kłócą ze sobą? Tzn takie, których razem nie wolno przyjmować? 2.Jak podchodzicie do tematu Covid19? Ogrom dezinformacji, nie wiadomo komu i w co wierzyć. Część źródeł twierdzi, że jest to wszystko wyssane z palca, a znowu inne mówią o poważnych powikłaniach uderzających w mięsień sercowy i płuca. Wyraźcie proszę swoją opinię.
Kolega miał covida, przeszedł dosyć ciężko - utrudnione oddychanie. Po 2 miesiącach nadal twierdzi, że jest jakiś słaby i podatny na inne infekcje. Niby zdrowy 36 letni chłop... Zatem prawda pewnie leży gdzieś po środku.
1. Nie bierze się witaminy C z jodem. Cynku z wapniem lub z magnezem. 2. W sumie zgadzam się z Tazim przy czym poziom zachorowalności i umieralności jest znacznie mniejszy niż co roku na grypę. Dlatego cały cyrk z pandemią to przesada.
Mathew - tym bardziej musisz ćwiczyć, by ograniczyć szkody zdrowotne. Tyle tylko, że z dość ograniczoną intensywnością. Trzeba też robić dłuższe przerwy pomiędzy seriami czy ćwiczeniami. Nie możesz dopuścić do sytuacji ciężkiego łapania oddechu i musisz uważać na serce. Duże dawki witaminy C to podstawa. Jak nie pomogą bezpośrednio, to przynajmniej uchronią przed dodatkowymi infekcjami.
ZMA to jeden z najbardziej przereklamowanych suplementów. Jest drogi i nieefektywny. Wiem, że pojawią się głosy, że badania itd. Tymczasem badania właśnie wykazały - prócz tych sponsorowanych lub zmyślonych - że suplement nic nie daje. Lepiej przyjmować cynk i magnez osobno, jeśli ktoś ma niedobory.
A co się dzieje przy jednoczesnym przyjmowaniu cynku i magnezu? Pierwszy raz spotykam się z informacją, że nie należy ich łączyć i do tej pory łykałem je zwykle naraz. Nie powodowało to żadnych negatywnych skutków. Czy chodzi o pogorszone wchłanianie? Inne doświadczenia miałem z wit. C i jodem. Dawno temu, nie zdając sobie sprawy, że nie wolno ich łączyć, zrobiłem sobie "zdrowy" napój z 1.5 litra wody, 5g wit. C i 10 kropel jodu. Efekty były takie, że nawet bez dalszej edukacji w tym temacie zrozumiałem, że lepiej te dwie substancje przyjmować osobno :)
Hah a wlasnie myślałem, że powinienem biegać i doprowadzać do ciężkiego oddechu żeby zwiększyć wydolność i sobie pomoc.. Człowiek to jest głupi. Czyli bieganie i pływanie na top speed odpada w przypadku moich płuc?
Połączenie cynku i magnezu jakichś wielkich negatywnych skutków nie przyniesie, ale właśnie pogarsza wchłanianie. Mniej każdego z nich organizm przyswoi.
Mathew - niestety. Musisz mocno ograniczać intensywność. Może z czasem będziesz mógł ją nieco zwiększyć, ale wszystko trzeba robić bardzo ostrożnie.
Czy możecie polecić jakieś sposoby na żylaki, jak im przeciwdziałać, co zrobic gdy już się je ma, czym smarować? Danej osobie mdleją też w nocy nogi, jak pomóc?
Za bardzo nie chcę się wypowiadać, bo nie mam z tym doświadczenia. Suplementacji wit. rozpuszczalnymi w tłuszczach i dobrej jakości najlepiej metylowanych z grupy B. Podobno pomaga trochę imbir. Nie wolno za długo siedzieć bez ruchu ani stać. Więcej to już dobry lekarz o ile się taki trafi.
Ostatnio rozmawiałem ze Stefanem o zmianie wyciskania sztangielek leżąc vs klasyczne WL sztangi. Znalazłem niesamowicie dający do myślenia artykuł o aktywacji mięśni klatki w średnim zakresie ruchu i przy spięciu: https://www.t-nation.com/training/inside-the-muscles-best-chest-and-triceps-exercises
Badanie jasno wskazuje dlaczego sztangielki > sztanga :) Warto zwrócić uwagę na dipsy, ale największym złotem i tak jest... Wyciskanie gilotynowe szeroko! Tego się nie spodziewałem.
Co myślicie o takim oczyszczaniu wątroby? http://www.recepta24.eu/artykuly/oczyszczanie-watroby-sokiem-jablkowym-dzialanie-efekty#:~:text=W%C5%82a%C5%9Bciwe%20oczyszczanie%20w%C4%85troby%20sokiem%20jab%C5%82kowym,%C5%BC%C3%B3%C5%82ciowe%20i
Dużo jest teraz takich patentów na oczyszczania, ale faktycznie większość tych przepisów do niczego się nie nadaje. Stefan to może być kolejna seria jak dbać o poszczególne organy.
Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak czyszczenie wątroby. Może dojść do jej uszkodzenia pod wpływem np. nadmiaru alkoholu lub niektórych leków. Jednak wątroba neutralizuje toksyny, a nie magazynuje. Kamienie żółciowe to najczęściej skutek niedobory tłuszczu w diecie.
Witam, chciałbym wiedzieć jakie macie zdanie na temat wioślarza, chciałbym zakupić go do domowego użytku, krótka sesja rano i sesja rozgrzewkowa przed treningiem siłowym wieczorem, myślałem również aby poprawić swoją wydolność tlenową.
Szkoda pieniędzy, szkoda czasu i szkoda energii. Takie coś ma się tak do porządnego wiosłowania sztangą jak zdezelowana opona z trabanta do wozu wyścigowego.
Nie warto. Dla poprawy wyników tlenowych równie dobrze można wziąć gryf i robić normalne wiosłowania w wersji aerobowej, czyli np. po 100 powtórzeń. Efekt zawsze będzie znacznie znacznie lepszy. Już choćby dlatego, że będziesz stał a nie siedział.
Panowie co sądzicie o suplementacji kolagenem? Z tego co czytałem to doustnie się nie wchłania, ale czy inne substancje jak glukozamina czy msm są warte uwagi?
Z tm wchłanianiem po podaniu doustnym zdania są podzielone :) Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że MSM działa całkiem dobrze. Szczególnie w synergii z wit. C. Za pierwszym razem całkiem zlikwidowało u mnie odczuwanie DOMSów. Potem już nie było aż tak dobrze, ale i tak przyspiesza regenerację. Nawet po kontuzjach. Więc warto brać z dwa razy do roku przez 4-6 tygodni. Tylko nie można przesadzać z dawkami, bo może nadmiernie podbić ciśnienie.
Akurat wypowiadał się jakiś doktor, że kolagen jest białkiem i jak białko jest trawiony na aminokwasy więc nie działa jak powinien w przypadku podania doustnego. Dzięki za info. MSM mam więc co jakiś czas stosuje :)
Niemniej są to aminokwasy z których składa się kolagen, więc nawet jeśli organizm nie działa pod tym względem zbyt ekonomicznie i najpierw rozkłada kolagen na aminokwasy by później znowu je syntetyzować, to i tak dostarczamy w ten sposób wartościowego pokarmu. Pytanie czy rzeczywiście się tak dzieje. Stąd dwa szczegółowe pytania do Stefana: 1. Czy jest możliwe wchłonięcie całej cząsteczki kolagenu bezpośrednio z przewodu pokarmowego i przetransportowanie jej do tkanek? 2. Czy w ogóle kolagen jest transportowany przez układ krwionośny? A może jego synteza przebiega bezpośrednio w tkankach, w których jest akurat potrzebny?
Jest w zasadzie tak jak napisałeś. Kolagen jest rozbijany na aminokwasy. Całe cząsteczki się nie przedostają. Tworzy się na nowo lokalnie w konkretnych miejscach z aminokwasów ze szczególnym udziałem m.in. witaminy C. Dlatego kupowanie drogich preparatów kolagenowych raczej nie ma sensu. Natomiast na pewno nie zaszkodzi spożycie żelatyny. Sam dodaję ją często do sosów z mięsem. Warto pamiętać, że nasi przodkowie jedli nie tylko samo mięso, ale też wszystkie chrzęści i szpik na tyle na ile się dało. Dlatego dodana żelatyna niejako "naturalizuje" posiłek, że tak to ujmę :)
Pisząc powyżej o podzielonych zdaniach na temat wchłaniania wyraziłem się może mało precyzyjnie. Chodzi o to, że spożycie kolagenu może w jakimś stopniu poprawić jego syntezę po przeróbce poprzez dostarczenie odpowiedniej puli aminokwasów. Może tak jest, a może pochodzenie i rodzaj aminokwasów - pod warunkiem w miarę pełnego aminogramu - nie ma aż takiego znaczenia.
A czy żelatyna nie byłaby ciekawym źródłem białka, na podobnej zasadzie co hemoglobina stosowana przez Haroldka? Na 100g żelatyny ponad 80% to białko. Czy w takim razie galaretki nie byłyby prostym sposobem uzupełniania białka w diecie? Pomysł ciekawy głównie dlatego, że żelatyna pozwala się jeść w nieco apetyczniejszych formach niż krew zwierzęca :)
Według mnie ogólnie panuje tendencja do diagnozowania wszystkiego, co tylko możliwe. W swoim czasie zajmowali się tym psychiatrzy, "produkujący" wręcz kolejne schorzenia i zaburzenia psychiczne, ale obecnie medycyna się już na szczęście z tego trochę otrząsnęła, a pałeczkę przejęło użalające się nad sobą społeczeństwo, które każdy swój niedostatek najchętniej przypisałoby czynnikom zewnętrznym, byleby samemu nie ponosić odpowiedzialności za własne niedostatki. Osobliwa nadwrażliwość dotyczy dzieci. Poniekąd jest to naturalne, bo instynkt rodzicielski każe nam być na ich punkcie wyczulonym. Problem pojawia się wtedy, gdy naturalne tendencje stykają się ze współczesnością. Media rozwodzące się do bólu nad każdym porwaniem czy zabójstwem dotyczącym dzieci sprawiają, że rodzice boją się wypuszczać je z domu, telewizja i internet dostarczają fałszywych wzorców tego, jak powinno wyglądać dzieciństwo i w efekcie we wszystkim doszukujemy się problemów. Dawniej, w rodzinach wielokpokoleniowych, dziecko wychowywała cała masa osób, babć, ciotek, wujków i innych dzieci. Teraz cała odpowiedzialność spada na rodziców, którzy mają szczęście, jeśli od czasu do czasu ktoś im w tym pomaga. Efektem jest nie tylko przemęczenie i nadwrażliwość, ale też szukanie wiedzy i odpowiedzi na różne dylematy (czy moje dziecko się prawidłowo rozwija?) nie u innych ludzi, którzy już tego wcześniej doświadczali, tylko tam gdzie najłatwiej. A najłatwiej oczywiście w internecie, który aż kipi od różnych bzdur i dezinformacji. Najgorsze jest to, że googlując odpowiedzi na różne dylematy, bardzo łatwo (jeśli nie najłatwiej) trafić na opisy dziesiątków najróżniejszych schorzeń, a wtedy już prosta droga, żeby zacząć je sobie dopasowywać do tego, jak zachowuje się dziecko. Jeszcze 20-30 lat temu, babcia uspokoiła by matkę mówiąc "daj spokój, to normalne, dziecko musi się wyszaleć". Dzisiaj natomiast zamiast pogadać z babcią, mama zacznie googlować symptomy ADHD. Oliwy do ognia dolewają lekarze, z przyczyn zawodowych, skupiający się na doszukiwaniu się patologii i odstępstw od normy. Końcowy efekt jest taki, że zamiast małego odsetka dzieci, które rzeczywiści ich potrzebuje, leki otrzymują wszystkie, które nie umieją usiedzieć w ławce w szkole. Na marginesie, nie jest tajemnicą, że współczesne dzieci znacznie mniej się ruszają niż starsze pokolenia. Tym samym rozkręca się na naszych oczach diabelska karuzela, bo te ruszające się więcej automatycznie będą postrzegane, jako coraz bardziej odstające od normy.
Stefanie, pytanie odnośnie techniki wykonania pompek na poręczach. W poniższym filmiku wskazane jest, że: - łokcie nie powinny się rozchodzić na boki, - schodzimy do kąta 90st. Ty natomiast rekomendujesz odchylenie łokci nawet do 45st i zejście najniżej jak się da. Natomiast ten kolega uważa, że zejście poniżej kąta 90st grozi kontuzją barków, a kierowanie łokci na zewnątrz kontuzją łokcia. Proszę o komentarz z Twojej strony. https://youtu.be/7nBwM5wnBVE?t=180
Sam mówi o wyginaniu się czy szarpaniu, czego nie polecam. Natomiast tak naprawdę dużo zależy od budowy stawów barkowych, jak i od zbudowania odpowiednio silnych rotatorów. To zwykle brak dbałości o rotatory jest przyczyną kontuzji. Natomiast przy niektórych układach kości i stawów, jak i jeśli już ktoś miał poważną kontuzję w tym obszarze, to taka forma jaką poleca może być koniecznością. Jednak nie uważam, że dla wszystkich.
Tak, generalnie to co przekazuje jest w dużym stopniu zbieżne z tym co Ty polecasz i te poradniki mają sporą wartość. W celu wyjaśnienia rozbieżności wskazałem tylko różnice. W tych drążkowych nie zauważyłem jakichś szczególnych różnic. Dzięki. Pozdrawiam.
Zbliża się lato A siłownie nadal zamknięte..
OdpowiedzUsuńJak sobie z tym radzicie?
Czy te dzbanki filtrujące z wymiennymi wkładami rzeczywiście mają jakiś sens? Mieszkam w Warszawie i zastanawiam się nad używaniem takiego dzbanka do wody z kranu.
OdpowiedzUsuńNie wiem na ile i co dokładnie filtrują poszczególne dzbanki. Zapewne coś dają. Zależy od modelu. Niektóre osoby źle reagują np. na twardą wodę.
OdpowiedzUsuńNa pewno podstawą jest przegotowanie wody bez przykrycia. Czasem wystarczy, a czasem nie.
Kurcze, z tym przegotowywaniem to też jest trochę problematyczne. Zwłaszcza, że nie wiadomo czy wystarcza.
UsuńJa piję od lat z kranu, też mieszkam w Warszawie. Żyję ;) miałem filtr na kran przez jakiś czas, ale nie było różnicy. Mam doświadczenia z firmy, gdzie są poidła dla pracowników, że bakterie mogą się namnażać w takich filtrach. Bezpośrednia woda z kranu w Wawie jest ok.
UsuńJeśli chodzi o bakterie, to teraz już w większości polskich miast woda jest jak najbardziej zdatna do picia. Znaczy to tyle, że pijąc kranówkę (przynajmniej w miastach wojewódzkich) najprawdopodobniej niczym się nie zatrujesz. Natomiast, czy to znaczy, że jest to woda dobra, to już kwestia sporna. Z reguły jest dość twarda, a w smaku zwyczajnie nieprzyjemna.
UsuńTak więc, jeśli chodzi o filtry, to właśnie usunięcie kamienia jest ich najważniejszą funkcją i w tym się rzeczywiście sprawdzają.
Na pewno u mnie też woda jest bardzo twarda. Jednak podejrzewam, że nie tylko to, bo ogólnie jest paskudna. Nawet czasem powoduje problemy z jelitami mimo przegotowania. Nie tylko u mnie. Dlatego sam szukam jakiegoś dobrego filtra, ale jak pisałem wyżej - nie mam rozeznania w temacie. Sporo jest obecnie rzeczy bezwartościowych. Jeśli ktoś ma jakieś doświadczenia i może coś polecić - będę wdzięczny :)
UsuńBrita z największym dostępnym dzbankiem (wygoda) robi robotę. Sprawdzałem kiedyś zasadność korzystania Ec-metrem. Po miesiącu trzeba zmienić wkład(filtr) bo przestaje być efektywny. Dafi jest nieco tańsze, jednak szybciej przestaje zdawać egzamin.
UsuńUsik, skoro już Cię tu widzę, mam pytanie.
OdpowiedzUsuńCzy Ty robisz przenoszenie grzbietowe na podłodze?
Jak to teraz u Ciebie wygląda?
Niestety tak, bo przez uszkodzony bark nie mogę robić "przeprostów" czyli obciążać ręki za linią pleców. Maksymalnie skupiam się na unoszeniu ciężaru tylko mięśniami pleców, bez napinania barków (da się, przy małym ciężarze). Kiedyś robiłem uszosząc stangę z ziemi zza głowy, ale ostatnio robiłem to 10kg ciężarkiem i startowałem z nad głowy i opuszczając nie dotykałem ziemi, aby na chwile zatrzymać ruch i napiąć maksymalnie plecy. Fajnie wchodziło, nawet na małym ciężarze. Na duże się nie porywam, rok 2019 cały spisany na straty, powoli startuję od 0 dopiero. Nie wiem jak jest lepiej, może Stefan się wypowie, czy ma być tam martwy punkt czy nie.
UsuńW normalnych warunkach, jeśli nie ma problemów z barkami, to spokojnie można robić z podłogi z martwym startem.
UsuńJak się ma dieta bogata w tłuszcz do problemów z trzustką?
OdpowiedzUsuńZależy jakie problemy, ale na pewno wtedy nie można przesadzać z tłuszczem. Zresztą z innymi makro też nie.
OdpowiedzUsuńJakie ilości makro polecałbyś dla kogoś kto ma otłuszczoną wątrobę i problemy z trzustką - spora nadwaga?
UsuńNie wiem. To zależy, ale gdzieś celowałbym w 0,8 białka i tłuszczu na kg masy ciała. Natomiast ww w okolicach 60-70. Przy czym zmiany należy wprowadzać powoli i ostrożnie monitorując stan organizmu i samopoczucie.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, który pisał w sprawie kolan. Dopiero teraz miałem czas spojrzeć na zdjęcia. Wielkiego dysbalansu tam nie widzę, więc raczej nie to jest przyczyną. Należałoby sprawdzić technikę jako i zająć się tym BF. Robisz przysiady, czy tylko wykroki?
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to do tej pory robiłem prawie zawsze przysiady i nie miałem żadnych dolegliwości w kolanach. Kluby pozamykane więc staram się ćwiczyć w domu. Mam tylko hantle i dlatego mój ,,trening,, nóg opierał się o wykroku. BF nigdy nie miałem niski ale w czasie pandemi mi znacznie wzrósł. Na szczęście powoli spada i wraca do normy. Kolana mniej bolą i chyba jest coraz lepiej . Dziękuję za zainteresowanie moim problemem i za ten blog . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak więc problem zapewne dotyczy techniki wykroków. Trudno coś wyrokować nie widząc wykonania, ale proponuję spróbować stawiać stopę bardziej w przód w nodze wykrocznej.
OdpowiedzUsuńCzy ten cytrynian może być odpowiedni do spożycia? https://sklep.stanlab.eu/pl/odczynniki-chemiczne/274-dicytrynian-trimagnezu-bezwodny-czda-250g-.html
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie ma przeciwwskazań, aby rozpuścić sobie w gorącym płynie?
Choć w sumie ten co wcześniej na blogu się przewijał wychodzi lepiej. Również polska firma. https://allegro.pl/oferta/cytrynian-magnezu-100-magnez-w-proszku-1000g-vege-8331006235?fromVariant=8331007886
UsuńChciałem spróbować tego suplementu, bo trochę za wcześnie się wybudzam, może coś tu pomoże.
Ja również chyba muszę spróbować.
UsuńJak z dawkowaniem takiego suplementu?
Nie brałem tego, ale powinno być ok. Magnez akurat można przyjmować w ciepłej wodzie.
OdpowiedzUsuńPanowie, moja kobieta ciągle używa tabletek z linku poniżej argumentujac, że pomagają jej na włosy.
OdpowiedzUsuńhttps://www.aptekagemini.pl/biotyna-gold-max-30-tabletek.html
Czy mogę zaproponować jej coś innego, naturalnego?
Czy te tabletki są OK?
Niespecjalnie mi się ten suplement podoba. Witaminy B pozyskiwane najniższym kosztem. Suplementacja selenem - o czym niedawno pisałem - nie jest wskazana.
OdpowiedzUsuńNajważniejsza sprawa to odpowiednie żywienie. Bez właściwej podaży białka nic nie dają jakieś cudowne suplementy na włosy. To samo poniekąd z tłuszczem. Generalnie zawsze lepiej, jeśli już trzeba, kupować poszczególne witaminy czy minerały pojedynczo a nie jakichś kombinacjach, bo takie suple nie są zbyt wiele warte.
Usik i Stefanie, jakie dawki dziennie magnezu zalecacie?
OdpowiedzUsuńZależy jaka forma tego magnezu. Ile masz w normalny pożywieniu. Waga ciała. Tryb życia itd. Różne osoby lepiej lub gorzej przyswajają poszczególne formy. Spróbuj brać 500mg przez jakiś czas i zobaczysz, czy wystarczy.
OdpowiedzUsuń500mg przez ile dni aby nie przesadzić?
UsuńNie wiem. Jeśli nie będziesz czuł się nadmiernie senny w ciągu dnia, a w nocy będziesz spał dobrze, to bierz na okrągło. Jak będziesz robił się senny w ciągu dnia, to odstaw na jakiś czas, a potem bierz mniejsze dawki.
UsuńCześć, wie ktoś jak podejść do problem dny moczanowej, z tego co wiem wynika ona z zakwaszenia organizmu. Czy witamina C może mieć wpływ na zakwaszenie organizmu? Jeśli ma ktoś jakieś pomocne informacje będę wdzięczny.
OdpowiedzUsuńZakwaszenie organizmu to kolejna propagowana bzdura. Zakwaszenie organizmu jest związane z problemami oddechowymi - niewłaściwą proporcją tlenu i dwutlenku węgla. Natomiast nie ma związku z tym co się je czy pije.
OdpowiedzUsuńPh poszczególnych narządów musi być różne. Np. ph żołądka powinno być znacznie niższe. Nieco wyższe, ale też niskie będzie np. w pochwie kobiety itd.
Dna moczanowa to osoby problem. Wynika z zaburzeń metabolicznych Nadmierna produkcja kwasu moczowego i problemy z jego usuwaniem. Tu faktycznie trzeba modyfikować żywienie, ale nie ma to nić wspólnego z owym bzdurnym zakwaszeniem organizmu. Trzeba ograniczyć białko i tłuszcz i wszystkie te warzywa, które zawierają dużo puryn. Jednak jeszcze ważniejsza jest eliminacja fruktozy i ogólnie przetworzonych węglowodanów. Trzeba ograniczyć ww. Należy odstawić całkowicie napoje typu cola, jak i alkohol.
Tyle mogę stwierdzić. Nigdy się tym dokładniej nie zajmowałem. Może ktoś tu będzie miał więcej doświadczenia w walce z tą chorobą.
Dziękuję za informację, jeszcze jedno pytanie, witamina C i Adek raczej nie ma przeciwwskazań w tym wypadku. Będę szukał dalej informacji o tym, lekarz dał torbę leków i to wszystko radz sobie sam z przyczyną.
UsuńWitaminę C można spokojnie pić. ADEK też można przyjmować, ale raczej nie razem z C. Do przyswojenia ADEK potrzebna jest choć mała ilość tłuszczu, szczególnie w przypadku, gdy tabletki go nie zawierają.
UsuńA jeszcze taka podpowiedź więc, co jeść mięso odpada. Owoce też. Do tego jeszcze jest astma.
UsuńMyśle też nad wzmocnieniem wątroby ornityna będzie ok.
UsuńNie twierdzę, że mięso odpada. Po prostu musisz ogólnie jeść mniej. Szczególnie węglowodanów. Raczej wybierać chudsze mięso. Mogą też być jajka. Poszukaj sobie listy warzyw zawierających dużo puryn i takich nie jedz.
UsuńCzy w tej sytuacji można wprowadzić nabiał, chodz już od dawna nie jest stosowany. Jest możliwość mieć nabiał prosto od krówki, czy może lepiej zamiast krowiego kozi. Bo juz nie wiem co tu jeść .
UsuńMożesz spróbować, byle nie za dużo. Kozi jednym służy lepiej, ale to nie reguła. Niektóre osoby źle tolerują właśnie kozi.
UsuńSzukam odpowiedzi wszędzie, na paleosamk dostałem odpowiedz, żeby jednak jeść głównie tłuszcze w tej sytuacji i unikać cukru, zborza a także nabiału. Już z tym zgłupiałem:)
UsuńBo sprawa nie jest prosta. Różne osoby będą różnie reagować. Napisałem Ci jak ja to widzę. Oczywiście, że masz jeść też tłuszcz, ale bez przesady. Ludzie z kręgów tzw. paleo myślą często, że tłuszcz rozwiąże wszystkie problemy, ale tak nie jest. Na pewno też cukru i zbóż powinieneś unikać, jako głównych markerów zapalnych. Natomiast nabiał, być może w niewielkich ilościach będzie dobrze tolerowany, choć nie wiem czy w Twoim wypadku na pewno tak będzie.
UsuńŹródło węgli w tym wypadku, bataty, buraki czerwone, kasza gryczana, trochę cytrusów, i wiśnie? Myślę że to co wymieniłem w tym wypadku będzie odpowiednie
UsuńWarzywa: bakłażany, papryka, cykoria, kapusta, roszponka, ogórki, marchew, kalarepa, sałata, rzodkiewki, buraki, ziemniaki, pomidory, cukinia, seler, szparagi, cebula.
UsuńOwoce: jabłka, gruszki, wiśnie, ananas, kiwi, czereśnie, śliwki, truskawki, pomarańcze, banany, owoce jagodowe.
Kasza gryczana też może być. Wybierz sobie z tego to co najlepiej Ci służy i smakuje.
Na psionkowate też bym uważał. W szczególności wszelkie rodzaje papryk.
UsuńA jak masz nadwagę, to zaczął bym od zrzucenia zbędnego balastu.
Co nie tak z tą papryką? Jestem uzależniony od kapsaicyny;-)
UsuńZ botanicznego punktu widzenia ogórasy, pomidory i papryka to owoce. Bez jedzenia wiadrami chyba nie zaszkodzą?
Tak to owoce, ale wyjątkowo niespecjalnie tuczące. W normalnych warunkach nie powinny szkodzić. Powyższe uwagi dotyczyły sytuacji chorego z dną moczanową.
UsuńDziękuję za odpowiedź.
UsuńReda kiedyś coś o tych psiankowatych chyba wspominał, ale on pewne kwestie nieco demonizował. Dlatego puściłem to mimo uszu, a raczej oczu:-)
Czy chlorek magnezu sześciowodny czda można przyjmować doustnie?
OdpowiedzUsuńTeoretycznie można, ale można też w ten sposób roztroić sobie układ pokarmowy, więc to nie jest najlepszy sposób.
OdpowiedzUsuńJaki rodzaj magnezu polecasz do picia, żeby nie narażać układu pokarmowego?
UsuńMnie osobiście najlepiej przyjmuje się aspargin. To są tabletki z magnezem i potasem.
OdpowiedzUsuńTaki zwykły z apteki?
UsuńTak.
UsuńW jakiej dawce Stefanie? Sugerowana max. dawka Asparginu 6 tabletek jest optymalna, czy za mała?
UsuńTam jest też potas wiec nie ma co przesadzać. Sam biorę jedną tabletkę na kilka dni. Jednak jem sporo orzechów. Normalnie spróbowałbym od 2-3 dziennie i zobaczysz, jak będziesz się czuł.
UsuńCo myślicie o witaminie B z firmy formeds. Sporo dobrych opini o nich jest.
OdpowiedzUsuńEndometrioza - czy ktoś z was miał styczność z tą chorobą, najpewniej u kobiet z rodziny? Czy, oprócz leków (Orlifique) i usunięcia polipów, można w jakiś sposób dietą bądź suplementacją wspomóc w leczeniu?
OdpowiedzUsuńhttp://www.tlustezycie.pl/2014/01/endometrioza-alternatywnie.html
OdpowiedzUsuńDzięki, zupełnie zapomniałem o tej skarbnicy wiedzy. Polecasz od razu dorzucenie suplementacji, czy raczej zacząć od fundamentalnych zmian w żywieniu? Wiadomo, witamina C, ADEK muszą być.
UsuńZawsze najlepiej wprowadzać wszelkie zmiany stopniowo i obserwować reakcje organizmu.
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości: można suplementować witaminę A u kobiet planujących ciążę? Leki, w tym nawet maści z retinoidami są zabronione ze względu na teratogenne działanie. Dawki w suplach są bezpieczne?
UsuńI jak się ma kwestia jodu, przydałoby się zwiększyć dawkę w ciąży, czy dla bezpieczeństwa nic nie kombinować, albo nawet odstawić?
Na pewno ciąża to nie jest dobry czas na eksperymenty. Najlepiej nie przyjmować niczego czego wcześniej się nie wypróbowywało. Myślę, że bezpieczną formą w tym wypadku będzie beta-caroten. Z nim trudno przesadzić, choć tu też lepiej zachować ostrożność i nie przesadzać z dawkami. Dobrze też uzupełniać pozostałymi wit. rozpuszczalnymi w tłuszczach. To samo jod - lepiej nie zwiększać dawki w tym czasie.
UsuńStefanie, zostając już przy temacie ciąży, może poświęciłbyś kiedyś chwilę na artykuł dot. żywienia i suplementacji zarówno kobiety w ciąży i, potem, samego dziecka?
UsuńTakie tematy wolę zostawić tym, którzy lepiej się na tym znają. Np. Monice z Tłustego Życia :)
UsuńMusze zrobic badania na nietolerancje pokarmowe. Czy ktos z Was robil? Czy mieliscie z tym stycznosc? Jakie badania wybrac?
OdpowiedzUsuńNajpierw sobie poczytaj http://www.tlustezycie.pl/2017/02/testy-na-nietolerancje-pokarmowa.html
OdpowiedzUsuńMoja mama ma haluksy. Strasznie ją bolą. Nie może przez to spać. Jak mogę jej pomóc? Czy żel Biszolin może pomóc?
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim buty bez wysokich obcasów. Do tego potrzebna jest ukierunkowana rehabilitacja. Nie sądzę, by taki czy inny żel mógł w tym wypadku dużo pomóc.
OdpowiedzUsuńOczywiście zdaję sobie sprawę z tego i już dawno takie obuwie nie gości na jej nogach. Co do rehabilitacji lekarz zaleca operację ale wiemy jak jest, pracując (mama) na wsi taka operacja to duża przeszkodą. Pytam dlatego właśnie o usniezenie bólu i ewentualne zastopowanie haluksa.
UsuńNiespecjalnie jestem zwolennikiem takich operacji. Dają tylko chwilową poprawę, a nawet i nie to, bo często później pacjent ma jeszcze więcej problemów z chodzeniem. Potrzebna jest rehabilitacja z dobrym fachowcem. Tego się nie da zrobić przez net. Tu masz próbkę tego, o co chodzi:
Usuńhttps://www.praktycznafizjoterapia.pl/artykul/hallux-valgus-postepowanie-fizjoterapeutyczne
Przy czym dodatkowo przyda się praca nad kolanami. Szczególnie nad vastus medialis.
Moglibyscie cos polecic na łupież? Nie wiem dlaczego mi sie zrobil. Kosmetyki te same, dieta bogata w tłuszcz i znikąd łupież.
OdpowiedzUsuńSą różne rodzaje łupieżu. Może wynikać z namnożenia grzybów, z zapalenia skóry, a nawet z alergii. Do tego często chodzi o niedobór mikroelementów. Witamin z grupy B, wit. A i E. Magnezu i potasu, a szczególnie cynku. Nie siedzisz przypadkiem godzinami pod klimatyzacją?
OdpowiedzUsuńNie, pod klimą nie siedzę. Dziwne, bo w moim obcowaniu ze światem nic się nie zmienia i nagle łupież. Może to te grzyby.. Dzięki za pomoc.
UsuńDzień dobry Stefanie. Chciałbym się poradzić o metodę treningu pompek dla dziewczyny (25 lat, ok. 170 cm wzrostu i 53 kg wagi).
OdpowiedzUsuńMianowicie aktualnie może wykonać sama ok. 2 klasyczne pompki. Celem jest przynajmniej 15.
Do wykorzystania w domu ze sprzętu skręcane sztangielki i guma power band 25kg.
Pozdrawiam
Pierwsze pytanie, jaki się nasuwa, dlaczego tylko pompki. Jedno ćwiczenie nie zapewni równomiernego rozwoju, a tym samym musi szybko doprowadzić do stagnacji. Za mało też wiem o ogólnych możliwościach, by coś doradzić. No i ile czasu może przeznaczyć na treningi.
OdpowiedzUsuńNa pewno od 2 do 15 droga daleka i trzeba sporo wytrwałości. To co mogę wstępnie napisać to propozycja smarowania gwintów. Przez pierwszy tydzień robić kilka razy dziennie po jednej. W kolejnym tygodniu tak samo po 2. Potem zależy już od postępów.
Tylko pompki, gdyż chodzi o ich zaliczenie na teście sprawnościowym do służb mundurowych.
UsuńOgólnie wykonuje treningi na macie w domu z gotowych filmików na YT (E.Chodakow...)
Czas na treningi w zasadzie nieograniczony. Dziękuję za wskazówki, przetestujemy smarowanie gwintów.
Pozdrawiam
Problem w tym, że Chodakowska to bardzo zły wybór. Kobieta nie ma pojęcia o anatomii i wielu ludziom już zrobiła krzywdę swoimi "metodami".
OdpowiedzUsuńWg mnie podejście na zasadzie "mam zrobić 15 pompek, więc ćwiczę tylko pompki" to prosta droga do słabych lub żadnych efektów. Tu by się przydała solidna praca nad całym ciałem, nogami, rdzeniem i ramionami. Nie mówię o pełnym treningu siłowym, ale raczej o takiej ogólnorozwojówce, do której smarowanie gwintów w pompkach byłoby dodatkiem. W pracy w służbach ogólna sprawność też na pewno nie zawadzi (wręcz czułbym się spokojniej, gdyby przyszli policjanci podchodziliby do tefmgo w ten sposób).
OdpowiedzUsuńA co rozumiem przez ogólnorozwojówkę? Przysiady,naukę podciągania i pracę nad mobilnością i stabilizacją centralną. Wszystko to bardzo pomoże również w pompkach.
2 pompki i służby mundurowe...ech
OdpowiedzUsuń15 powinno zaliczać, ale podciągnięć.
Tak z innej beczki, kto na blogu Stefana jest obecnie najsilniejszy?
Jak wisieć na drążku w celu dekompresji kręgosłupa?
OdpowiedzUsuńAktywnie - ze spiętymi łopatkami, czy jednak w pełnym rozciągnięciu (jak szmata)
Nie mogę się doszukać nigdzie rzetelnej odpowiedzi
jak szmata:-)
OdpowiedzUsuńTak, ma być pełne rozluźnienie.
OdpowiedzUsuńPanowie, poszukuję klimatyzatora do mieszkania/pokoju. Piszę mieszkania/pokoju, bo głównie ma służyć do przystosowania sypialni do spania. Szukam czegoś przenośnego, bo mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu. Może mielibyście coś do polecenia?
OdpowiedzUsuńWg mnie klimatyzacja w domu to proszenie się o problemy z układem oddechowym, więc niczego nie polecę, natomiast myślę, że dobrą alternatywą są oczyszczacze powietrza. Niektóre mają dodatkowo funkcję nawilżania i jonizacji powietrza. Dzięki temu nawet w upał lepiej się oddycha :)
OdpowiedzUsuńOczywiście nie zastąpi to przyjemnego chłodu klimatyzacji, ale niestety nie da się mieć wszystkiego.
Też tak uważam. Klimatyzacja przyczynia się do wielu problemów, które pozornie nie są z nią związane. Jak np. bóle stawów, problemy z zatokami, a nawet w pewnym stopniu astma.
UsuńPytanie tylko czy używanie klimatyzacji z głową tzn. ustawianie jej na sensowny zakres temperatur, a nie mrożenie i regularny serwis czyli czyszczenie, odgrzybianie poprawi sytuację?
UsuńOsobiście w domu nie mam, ale w pracy tak. Nastawiona na 24 stopnie, regularny serwis i czyszczenie, nie zauważam negatywnych skutków.
To jest tak, jak np. ze złą techniką ćwiczeń. Nie każdy od razu musi odnieść kontuzję. Czasem jest ok przez lata nim coś się stanie. Inny przykład z różnymi dodatkami do żywności. Długo długo nic, a potem nie wiadomo czemu nagle zdrowie zaczyna szwankować. Odporność na poszczególne czynniki u poszczególnych ludzi, bywa różna.
UsuńNa pewno dobry serwis, dobra jakość sprzętu i rozsądne użytkowanie zmniejsza ryzyko negatywnych skutków. Natomiast nie wydaje mi się, żeby mogło je całkiem niwelować.
UsuńOk, czyli pozostaje wiatrak :)
UsuńNiby tak, ale z drugiej strony myślę o tym, co napisał Kraken. Negatywnych skutków klimy doświadczają głównie osoby pracujące w biurach i ludzie, którzy jej sporo nadużywają. Możliwe, że gdyby np. włączać klimatyzator przed wyjściem z domu i wyłączać go po powrocie (tak, żeby nie działał w obecności użytkownika, bo jednym z czynników ryzyka dla klimatyzacji jest najzwyczajniesze ciągłe życie w przeciągu) to skutków negatywnych nie byłoby wcale. Tylko to wymaga stosunkowo dobrej izolacji cieplnej budynku. W biurach, gdzie 1/3 ścian to okna by się to na pewno nie sprawdziło.
UsuńPoszukuję poprawnych instrukcji do rozciągania kilku grup mięśni m.in piersiowych i góry pleców. Polecicie kogoś tutoriale albo jakieś strony?
OdpowiedzUsuńChcesz rzetelnej wiedzy - sięgnij po książki. Informacje w necie siłą rzeczy są powierzchowne. Czasem można coś sprawdzić na szybko, ale tylko tyle.
OdpowiedzUsuńNa początek "Kręgosłup w stresie" Rakowskiego. Potem masz książki Starretta, sporo już nawet przetłumaczone oraz np. Lisowski, Hagner "Terapeutyczna moc rozciągania mięśni". Jest też mnóstwo innych pozycji.
Mój tata - 57 lat, ma problemy z ciśnieniem. Lekarz raz po raz przepisuje mu leki. Chciałbym namówić go w pierwszej kolejności na badania pod kątem braku witamin. Jakie witaminy polecacie zbadać i co w dalszej kolejności?
OdpowiedzUsuńTutaj jest dość ciekawa dyskusja na ten temat - http://www.dobradieta.pl/forum/viewtopic.php?t=24260
OdpowiedzUsuńWarto zacząć od zapoznania się z nią. Lekarze błędnie zalecają ograniczenie soli, a tym czasem dość często - choć nie zawsze - to nadmiar węglowodanów odpowiada za nadciśnienie.
Ok, dziękuję za info, chętnie przeczytam. Czy oprócz tego mógłbyś podrzucić pomysł na badanie witamin, które warto by sprawdzić?
UsuńIstotną rolę odgrywa witamina C i witamina D3. Przy czym ta ostatnia musi być podawana razem z K2 - inaczej może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Tak więc nawet badanie metabolitów 25(OH) nie da rzetelnej odpowiedzi. Jeszcze raz powtarzam - podstawa to ograniczenie węglowodanów. Już sam fakt nadmiernej konsumpcji ww mocno ograbia organizm z witamin i minerałów.
OdpowiedzUsuńDzięki Stefanie, przejrzałem podany przez Ciebie link i jest tam niewiele informacji. Czy masz może jeszcze jakieś źródło, by poczytać o walce z nadciśnieniem?
UsuńWięcej nic nie znajdziesz. Obecnie lekarze udają, że coś wiedzą, ale tak naprawdę etiologia nadciśnienia nie jest do końca zanana. Ładuje się w ludzi diuretyki i tym samym skraca im życie. To co już pisałem to podstawa - ograniczenie węglowodanów. Nic więcej w temacie nie da się na dzień dzisiejszy dodać.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co o tym myślicie.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=VawubrHJ5Kk
Też się nad tym ostatnio zastanawiałem. Pracując nad zniwelowaniem przodopochylenia miednicy zwróciłem uwagę, że do utrzymania prawidłowej postawy technicznej ani mięśnie pośladkowe ani proste brzucha nie są zasadniczo konieczne. Te mięśnie napinają się i mocno pracują w trakcie ćwiczeń, ale faktem jest, że najważniejsza praca w utrzymaniu postawy wykonywana jest właśnie przez mięśnie toniczne. Jeśli chodzi o ustawienie miednicy, spotkałem się z mało subtelnym, ale bardzo sugestywnym porównaniem do karła, który stara się nasikać do pisuaru (myślę, że dałoby się to zastosować w jakiś sposób do pań, ale może pozostawmy to wyobraźni zainteresowanych) :)
UsuńDo czego zmierzam, to właśnie ten ruch pokazany na filmiku, który aktywuje i napina m.in. mięśnie dna miednicy i sprawia, że sylwetka przybiera właściwe kształty.
Z drugiej strony nie zgadzam się do końca ze stwierdzeniem, że w ogóle nie należy pośladków czy mm. brzucha napinać. Czym innym jest silny skurcz tych mięśni, a zupełnie czym innym lekkie napięcie, które sprawia, że uruchamiają się one w przysiadzie czy MC.
Podsumowując, nieporozumienie wynika według mnie z mylenia postawy technicznej (od której zaczynamy przysiad, MC czy inne ćwiczenia) z ogólnie rozumianą prawidłową postawą (np. w czasie stania). Ta druga jest mniej złożona i stanowi podstawę do drugiej, w której aktywują się pozostałe mięśnie strukturalne, w tym (na pierwszym miejscu) pośladki i prosty brzucha).
To podobnie jest tutaj z mięśniami brzucha, też jest film o tym, że nie powinno się go napinać choćby w małym stopniu i też pan argumentuje to sensownie.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=15TidCZlZJc
Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. W tym drugim filmie facet nie rozróżnia nawet wciągania od napinania brzucha. Wciąganie, jak to było powiedziane w pierwszym filmie, aktywuje mięsień poprzeczny.
UsuńWracając do pierwszego filmu. Nieporozumienie polega na uznaniu, że skoro ma być napięcie, to musi być maksymalne. Tymczasem powinno być dostosowane do potrzeb i obciążeń w danym momencie - jak zauważył Marek. Przyjęcie na siebie ciężaru rzędu 200 kg i przysiad z wciągniętym brzuchem naprawdę może się źle skończyć. To właśnie odpowiednio napięte m. proste i pośladki dają pewny gorset dla kręgosłupa. Tam nawet widać na dole, jak gość schodzi z samym gryfem, że kręgosłup traci krzywiznę. Wolałbym nie oglądać tego co się stanie, gdy na tej sztandze będzie znacznie więcej.
Właśnie po to zaczyna się uczyć napinania od początku przy małych ciężarach, by wzmocnić te mięśnie. Jak są już odpowiednio silne, to wtedy nawet przy odpowiednim napięciu na dużych ciężarach zachowają pewną rezerwę siłową.
Czyli jednak lekkie napięcie mięśni brzucha utrzymywać cały czas?
UsuńTak, to jest naturalny stan, od którego odzwyczailiśmy się poprzez siedzenie. Jednak chodzi o lekkie napięcie m. prostego a nie poprzecznego. Co oznacza, że nie chodzi o to, by brzuch cały czas wciągać.
UsuńNo właśnie tutaj jest zamieszanie bo spotkałem się z jednym i drugim. Starrett chyba zalecał lekkie wciągnięcie brzucha, w którejś ze swoich książek co właśnie aktywuje poprzeczny brzucha.
UsuńStefanie, co sądzisz o opinii Słodkiewicza, że floor press ze sztangielkami może być pomocny w budowie klaty i angażuje ją bardziej, niż klasyczne wyciskanie na ławeczce?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=fNtTPHEEf20
Dla klatki nie będzie wielkiej różnicy czy wyciskasz na ławie czy na podłodze. Kluczem jest wyciskanie torem równoległym a nie zbieżnym.
OdpowiedzUsuńStefanie, WHO podaje pewne granice (wyrażone w kcal) poniżej których dietę można określić jako głodówkę, np. dla mężczyzn 2400 kcal. Często spotykam się z informacjami, że zejście poniżej pewnej podaży energetycznej powoduje spowolnienie metabolizmu, przejście organizmu w pewnego rodzaju tryb głodowania, gdzie za wszelką cenę organizm nie chce pozbyć się BF. I tutaj trochę mi to się nie klei - po co organizm magazynuje BF, żeby później nie chcieć go spożytkować w celach energetycznych? Czy te "spowolnienie metabolizmu" faktycznie istnieje? Co je wywołuje? Przecież możemy mieć dietę niskoenergetyczną, ale za to wysokobiałkową, bogatą w mikroelementy, zakładając, że jemy sporo orzechów i pestek etc. Zgaduję, że podobne pytania już się przewijały, pewnie sam gdzieś o to już pytałem, ale nadal nie rozumiem tego mechanizmu, bo jednak gazetkowe 1000 kcal na warzywach i owocach, na których jechały kiedyś moje znajome to co innego, niż np. 1500 kcal dla faceta na mięsie, a jedno i drugie nadal jest postrzegane jako głodowa dieta. Wybacz za kcal, ale to dobrze obrazuje energetyczność i objętość posiłku, a jednak energia to też element diety.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego się nie klei, że odwołujesz się do WHO - organizacji, która już nie raz się ośmieszyła bzdurnymi twierdzeniami. Już nawet nie chcę się czepiać tych kalorii, ale jak rozumiem tyle samo to głodówka dla faceta ważącego 60kgg i 120? Oczywiście, że organizm będzie wykorzystywał te zapasy tłuszczu, ale jeśli stworzysz mu do tego odpowiednie warunki:
OdpowiedzUsuń- przestawienie się na beta-oksydację jako główny szlak metaboliczny;
- ograniczenie podaży jedzenia, szczególnie ww, ale nie tylko;
- ciężka praca fizyczna np. treningi ale nie tylko. Bez tego będziesz tracił mięśnie a nie tłuszcz.
Spowolnienie metabolizmu nastąpi wtedy, gdy będziesz mało się ruszał. To jest podstawa. Musisz też ograniczać jedzenie stopniowo, by nie mieć napadów głodu i szybko się zniechęcić. Jeśli najpierw nie przestawisz się na beta-oksydację, to też nic z tego nie wyjdzie. Temat jest obszerny i nie na krótki komentarz. Tu pewne rzeczy sygnalizuję, o których już nie raz szerzej pisałem.
Też mnie to zawsze zastanawiało czemu tak wielu ludzi głodząc się, pozbywa się z organizmu wszystkiego za wyjątkiem tłuszczu. Przykład mojej mamy, która pół życia spędziła na głodówkach i guzik jej to pomogło. Dopiero niedawno jakiemuś znajomemu udało się ją namówić, żeby jadła więcej i waga poleciała w dół.
OdpowiedzUsuńO spowolnieniu metabolizmu trudno mówić w jej przypadku, bo zawsze była bardzo aktywna (rower, pływanie, jakieś aerobiki w wodzie, nie mówiąc już o pracy zawodowej).
Fakt, że u kogoś takiego organizm dalej nie chce spalać tłuszczu mimo głodowej diety (często wyglądało to tak, że na śniadanie piła kawę, potem sałata z plastrem chudego mięsa wołowego i na kolację jajko) sugeruje poważne zaburzenia metaboliczne. Wszelka logika wskazuje, że to nie jest naturalny stan. Skoro organizm magazynuje tłuszcz jako zapas energetyczny, powinien przecież z niego korzystać przy takiej diecie i takim trybie życia.
Coś w tym jest, pamiętam moje koleżanki które przechodziły na dietę 1000 kcal wege, były coraz chudsze, a cellulit coraz większy. Nie mówiąc o szarej skórze i zapadniętych oczodołach, straszne.
UsuńU mnie niestety jest dziwna sprawa, bo pomimo nieprzejadania się wpadłem w jakiś "wir" łapania BF w okolicy boczków. Najlepsze jest to, że treningi w tygodniu cztery, dość wyczerpujące, do tego 2-3 razy rower w ciągu tygodnia, chociaż tempo raczej rekreacyjne - tak czy owak, mam bardziej aktywny tryb życia niż 3/4 moich znajomych a robię się od nich coraz grubszy :-) Od ludzi którzy żywią się kanapkami i makaronem. Fakt, trochę rozpędziłem się z węglami, dieta z LCHF bardziej pod mieszaną się momentami robiła (chociaż głownie były to "zdrowe" węgle), mimo wszystko nie przekraczałem nigdy granic tycia nawet w kaloriach - jestem ciekaw co taki typowy dietetyk by mi powiedział, kiedy teoria kaloryczna by się absolutnie nie sprawdzała :-)
Teraz tnę węgle, podbijam białko, dodaję cynamon (jak skończy się zwykły to kupię korę), do tego zdecydowanie więcej witaminy C i to często od samego rana. Doszedł mi jeszcze tenis 2-3 razy w tygodniu, zobaczymy co będzie się działo.
Moze zamien zrodlo wegli w postaci ziemniakow na miod na przyklad moze cos pomoze jesli juz chcesz je jesc.
UsuńCynamon kora czy nie, tylko cejloński.
UsuńMi na diecie semiwegetarjańskiej czyli; jajka, masło, sery, soczewica, warzywa (z wykluczeniem samej padliny i mąki) spadł i tłuszcz i masa mięśniowa (nie ćwiczyłem). Jednak cerę miałem jak niemowlę karmione piersią, pot nie śmierdział. Nawet komary jakoś mniej cięły:-) Zastanawiam się czy to czasem nie jest dla mnie najlepsze rozwiązanie połączone z treningiem. Jednak kosztuje to mnie masę wyrzeczeń. Po prostu bardzo lubię karczek, golonkę itp. tak jak dzieci czekoladę. Do tego te produkty są ciągle w lodówce, bo cała rodzina tak je.
Trafiłem dziś na film z dr Czerniakiem
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=rkf6ONzm-Js
Przymierzam się do zakupów na podkowie (ostatnio odpuściłem i kupiłem wit. od Zięby) Kusi mnie by sięgnąć po wyższe dawki D3 i zobaczyć efekt. Próbował ktoś z was podbić grubo D3 i proporcjonalnie K2Mk7? Tak jak to robimy z wit C?
Ja biore 10tys iu codziennie + k2 mk4 przez kilka lat juz ale podobno sweet spot to okolo 4-5tys iu dla wit d3 zalezy w sumie gdzie sie zyje ile tego slonca jest w ciagu roku.
UsuńZnaczy, chodziło Ci 40-50k.Jo?
Usuńnie 4-5tys iu zobacz na youtubie Rhonda Patrick Phd sweet spot vit d3 napewno znajdziesz
UsuńNawiasem mówiąc "dobre" reklamy się wyświetlają na blogu, brakuje margaryny i szczepionek do kompletu:-)
OdpowiedzUsuńPorównywać margarynę do szczepionek jest wysoce nietaktowne, margaryna nie uratowała nikogo, a szczepionki miliony istnień ludzkich, nawet, jeśli część z nich spowodowała powikłania.
UsuńJeśli chodzi o szczepionki to sprawa nie jest tak jednoznaczna. Na pewno te podstawowe na kilka groźnych chorób, miały sens. Natomiast obecne praktyki wstrzykiwaniu dziecku kilkunastu albo i więcej, albo idiotyczna szczepionka na grypę, która i tak ciągle mutuje, to już tylko pogoń za zyskiem kosztem ludzkiego zdrowia.
UsuńSzczepionka na grypę to w ogóle ewenement, bo zazwyczaj ta mutacja przebiega na tyle szybko, że szczepimy się na grypę zeszłoroczną :)
UsuńTak to już jest w dyskusji społecznej, że najłatwiej znaleźć głosy skrajne, albo za albo przeciw, natomiast ze świecą szukać podejścia wyważonego, które przedstawił wyżej Stefan. Zarówno demonizowanie szczepionek, organizowanie "ospa party" czy inne przejawy ruchu antyszczepionkowców, jak i ślepa wiara, że szczepić trzeba na wszystko to przykłady takich skrajnych opinii. Ale cóż pordadzić, skoro żyjemy w epoce memów, gdy w debacie biorą najczęściej ludzie, którzy słyszą tylko hasła, a krytyczne myślenie to wręcz powód do stygmatyzacji. Przed erą internetu, żeby wypowiadać się publicznie, trzeba było cokolwiek sobą reprezentować. Cokolwiek. Nie twierdzę, że nie brakowało wówczas ludzi głupich czy oszustów, ale żeby się przebić, człowiek musiał w jakikolwiek sposób się wyróżniać. Obecnie wystarczy wpisać komentarz pod artykułem albo wręcz uciec nawet od tego i po prostu wkleić mema.
Ruch antyszczpionkowców? Raczej chodzi o to, że każdy powinien mieć wybór skoro pojawia się ryzyko. Szczepienie na grypę to jedno. Szczepienie przeciw tężcowi pacjentów hurtem (rtęć). Przy każdej ranie, nie ważne w jakim środowisku doszło do urazu. (Miałem poważne spjęcie z panią dr, gdy odmówiłem). Szczepienie dzieci na ospę wietrzną, albo dziewczynek na różyczkę i wiele innych... to tworzenie przyszłego rynku zbytu.
UsuńDo tego nie ma wiarygodnych badań (można spekulować), że szczepionki kogoś uratowały. Chyba, że sponsorowane:-) "Kame jem i serce mam jak dzwon" :-D Rozpieprza się dziś ludziom florę jelitową produktami udawającymi jedzenie i wciska kit o tym jak potrzebne są szczepionki by być odpornym. Taki KK np. sprzeciwia się aborcji, a propaguje wstrzykiwanie aluminium dzieciom w dawce kilkaset przewyższającą dopuszczalne normy dla dorosłych...
"Życie to teatrzyk, nikt się nie ogląda, każdy patrzy...":-)
Panowie, co sądzicie o piciu soku/wody z kiszonych ogórków?
OdpowiedzUsuńNa kaca ideolo ;)
UsuńMnie tam przeczyszczalo i to niezle :D
UsuńJa uwielbiam ale nic nie przebije zsiadłego mleka.
UsuńGdy jestem w domu na wsi mogę je pić i tylko nim się żywić. Czuję się wtedy wyśmienicie.
Stefanie, jak powinna wyglądać rozgrzewka ale w sportach, gdzie ramiona wykonują ruchy obrotowe i zamaszyste, typu siatkówka czy tenis? Na siłowni odradzałeś wszelkie krążenia ramion, a co, jeśli dany sport w zasadzie bazuje na takich krążeniach?
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu chodziło mi po głowie podobne pytanie, które już kiedyś padło, ale nie padła na nie niestety odpowiedź. Mianowicie, jak teoria o szkodliwości wykonywania krążeń ramionami ma się do różnych stylów pływackich. Fakt, że u pływaków występuje sporo kontuzji w obrębie barków sam w sobie mnie nie przekonuje, bo może wynikać po prostu z wysokiej eksploatacji tego obszaru. Ludzie pływający dużo nie wyczynowo nie mają podobnych problemów.
UsuńPoza tym argumentując za szkodliwością krążeń pisałeś zawsze, że przede wszystkim chodzi o to, że destabilizują one stawy barkowe. Idąc tym tropem należałoby stwierdzić, że ktoś pływający, dajmy na to kraulem albo motylkiem, powinien mieć je permanentnie zdestabilizowane. Potencjał do kontuzji barków w tych sportach to jedno, ale twierdzenie, że wszyscy pływacy mają cały czas zdestabilizowane barki byłoby szaleństwem :)
Czy jest jakaś zasadnicza różnica między ruchem krążenia znanym ze szkolnych rozgrzewek, a krążeniami wykonywanymi podczas pływania?
Trzeba tu rozróżnić dwie sprawy. Chodzi głównie o destabilizację przed treningiem siłowym - takim z dużymi ciężarami. Tu nie powinno nigdy być takiej rozgrzewki. Natomiast samo krążenie też nie jest zbyt dobre dla obręczy barkowej, ale u osób dbających o odpowiednią profilaktykę i takich co nie mają pewnych wrodzonych predyspozycji do łapania kontuzji w tym obszarze - nie jest to tak groźne. Dużo zależy od budowy stawów barkowych i balansu mięśniowego. Tu dochodzimy do pytania Kamila o rozgrzewkę w wymienionych sportach.
OdpowiedzUsuńNim w ogóle dojdzie do takiej rozgrzewki trzeba zadbać o odpowiednią elastyczność mięśni. Muszą bezboleśnie pracować w zakresach anatomicznych. Druga sprawa to wzmocnienie siłowe obręczy barkowej, szczególnie rotatorów, ale nie tylko. Dopiero potem można mówić o uprawianiu danej dyscypliny i rozgrzewce. Tu faktycznie wprowadza się krążenia. Najpierw wolne o małej amplitudzie, a z czasem szybsze i o większej amplitudzie. Oczywiście takie krążenia to tylko część rozgrzewki.
A co byś Stefanie jeszcze polecał dorzucić oprócz krążenia? Myślałem o rozciąganiu dynamicznym, wszelkich biegach - do przodu i do tyłu, przeplatanka. Nie wiem co poradzić na okolice kostek, często po treningu odczuwam delikatny ból/naciągnięcie na łączeniu stopy z piszczelem.
OdpowiedzUsuńMniej więcej tak to wygląda jak napisałeś. Możesz sobie poszukać szczegółów na jakimś forum związanym z tymi sportami. Ja ich nie uprawiam więc tylko bym teoretyzował.
OdpowiedzUsuńNatomiast kostkę trzeba zbadać, bo czasem problem jest objawem czegoś w zupełnie innym obszarze, np. w tym wypadku kolanie. Może źle spadasz na stopę przy bieganiu albo jeszcze coś innego.
Stefanie, czy dla osoby ćwiczącej w domu posiadającej tylko skręcane sztangielki dobrą metodą może być drabina we wszystkich ćwiczeniach? Oczywiście rozpiska podstawowa złote ćwiczenia + rotatory, przenoszenie i uginanie.
OdpowiedzUsuńJak wtedy dopasować szczeble i liczbę drabin? Dodam, że dobrze wpływa na mnie spory ciężar. Dlatego też dokupiłem trochę obciążenia żeby móc dołożyć na sztangielki kosztem iłości powtórzeń.
Pozdrawiam
A czy mógłbyś tutaj napisać jak ćwiczysz obecnie?
UsuńPytam ponieważ mam ten sam problem a właściwie nie problem tylko skromny zestaw do ćwiczeń czyli: obciążenia 50 kg, sztangielki, gryf i drążek do podciągania.
Wcześniej ćwiczyłem Girondę 7x7 z racji, że jest tam stałe obciążenie i nie trzeba jak np. w rampie co serię rozkręcać i skręcać sztangielek, co (zwłaszcza w małym mieszkaniu) byłoby frustrujące. Dodatkowo sesja była krótka, co stanowiło kolejny plus. Lecz mimo wszystko zauważyłem, że potrzeba mi tego większego ciężaru jako bodźca.
UsuńA na sztangielki mając odpowiednio obciążenia można w sumie sporo naładować, w dodatku ciężej się nimi operuje niż sztangą.
I tak pomyślałem właśnie o drabinie, bo i ciężar stały (nie wiem, czy ew. jakąś jedną serię rozgrzewkową mniejszym ciężarem na początku zrobić) i jest stopniowo tak jak w przypadku rampy z każdym kolejnym szczeblem rozgrzanie CUN i mięśni.
Jeśli na Ciebie dobrze działa drabina to możesz tak ćwiczyć. Na mnie np. niespecjalnie, ale wiele osób sobie chwali tę metodę. Dużo zależy od ciężaru, jakim dysponujesz. Najlepiej byłoby nie przekraczać 10 powtórzeń/szczebli. Co oznacza, że np. robisz:
OdpowiedzUsuń1 3 5 7 10; 1 3 5 7 10. Oczywiście jeśli masz odpowiednio duże obciążenia to możesz nawet kończyć na 5-6. Wtedy robisz 1 2 3 4 5; 1 2 3 4 5. Po prostu dopasuj ilość szczebli do ciężaru, byle nie był to maraton, czyli nie było tych szczebli za dużo.
Zawsze starasz się zrobić - podobnie jak w rampie - do pierwszego nieudanego szczebla.
Czyli tak jak przykładowo rozpisałeś, starać się trzymać (oprócz max. 10 powtórzeń w szczeblu) mniej więcej dwóch drabin w każdej po około 5 serii?
UsuńPrzed każdym ćwiczeniem na dużym obciążeniu robić kilka powtórzeń mniejszym ciężarem rozgrzewkowo, czy niekoniecznie?
Dziękuję za odpowiedzi
1. Tak.
OdpowiedzUsuń2. Tak, takie serie dają lepsze rozgrzanie, lepszą aktywację i chronią przed kontuzją, więc warto je też zrobić.
Stafanie, czy kojarzysz jakieś badania albo opracowania tematu bieżni mechanicznych i ich wpływu na stawy? Znajomy mnie o to zagadnął i nie mogę niczego znaleźć. Może być po angielsku :)
OdpowiedzUsuńNiestety, sam też nie mogę niczego znaleźć obecnie. Wszystkie dostępne badania mówią o tym, że taka bieżnia jest zdrowsza dla stawów niż normalnie bieganie w terenie. Nie zawsze napisano, kto badania sponsorował :) Jak się pogada z bardziej kumatymi fizjoterapeutami o klientach do nich trafiających, to wyłania się zupełnie inny obraz sytuacji.
OdpowiedzUsuńZ badaniami nawet rozumiem, bo w końcu kto by jeszcze robił porządne długofalowe badania w dzisiejszych czasach, zwłaszcza kiedy zachodzi konieczność użycia dosyć drogiego sprzętu. Miałem nadzieję, że podsuniesz jakieś opracowanie od strony biomechanicznej. Kojarzę, że był gdzieś artykuł z rozrysowanymi wektorami ruchu itd.
OdpowiedzUsuńMiałem kiedyś, chyba już sporo ponad kilkanaście lat temu, konkretne materiały z opisem i rysunkami od strony biomechanicznej. Niestety awaria dysku i sporo materiałów przepadło. Nie wszystko udało się odzyskać - w tym i to. Potem już nie mogłem tego odnaleźć, a nie wszystkie dane bibliograficzne jestem w stanie przytoczyć z pamięci :)
OdpowiedzUsuńStafanie, ciekaw jestem Twojej opinii na pewien temat. Możliwe, że kiedyś nawet o tym wspominałem, ale chyba nie wywiązała się szersza dyskusja.
OdpowiedzUsuńChodzi mi mianowicie o książkę Shauna Ellisa pt. Żyjący z wilkami. Sam Ellis to co prawda szaleniec (w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu), ale we wspomnianej książce opisał bardzo ciekawe spostrzeżenia dotyczące żywienia psów i wilków. Zastanawiam się na ile podobne metody mogłyby mieć zastosowanie u ludzi.
Upraszczając, chodziło o dwa aspekty:
1) charakter i pozycja w stadzie psa czy wilka wynika z tego co i w jakiej kolejności je, kiedy stado się pożywia. Typ temperamentu kształtuje się jeszcze w czasie karmienia szczeniaków mlekiem przez matkę. Czysty przypadek, jakieś niekoniecznie celowe działania matki i siła szczeniaków tuż po urodzeniu de facto decydują o przyszłym charakterze psa czy wilka i jego pozycji w stadzie, czy będzie łagodny czy raczej agresywny i dominujący itd.
2) w warunkach hodowli da się psa (a prawdopodobnie też wilka) pod tym względem "reedukować". Ellis odkrył metodę pracy nad psami, które na przykład dominują swoich właścicieli albo mają ugruntowany typ osobnika beta, który warczy na każdego, kto zrobi coś w przekonaniu psa niedozwolonego. "Reedukacja" polega na czasowej deprywacji psa pod względem pokarmowym (czyli krótka głodówka), a następnie na odwzorowaniu pokarmu, który młody szczeniak otrzymywał od matki, a także sposobu jego podawania. Jeśli nie ma do dyspozycji odpowiedniego mleka (a raczej nie hoduje się psów i wilków na mleko), wprowadza się drugi etap karmienia. Otóż w naturze matka sama przeżuwa, połyka, częściowo trawi, a następnie wypluwa jedzenie i taką papką karmi szczeniaka. Nie pamiętam już dokładnie sposobu, w jaki Ellis to odwzorowywał, ale chyba metoda była podobna ale bez przełykania i wymiotowania, a następnie podawał jedzenie psu bezpośrednio z ust do pyska (jak już mówiłem, szaleniec). A teraz najlepsze, po kilku tygodniach takiej procedury kompletnie zmieniało się zachowanie psa. Zaczynał zachowywać się pod wieloma względami jak szczeniak - bawił się w charakterystyczny sposób, podgryzał i sam z siebie zaczynał być bardziej uległy. Kolejny etap polegał na syopniowym przechodzeniu do normalnego żywienia (normalnym w rozumieniu Ellisa ma się rozumieć), czyli połączeniu surowego mięsa i rozdrobnionych warzyw (odpowiadających treści pokarmowej ofiary, którą w naturze wilii wyjadają razem z brzuchem zdobyczy). Ukształtowanie nowego charakteru psa jest możliwe dlatego, że w naturze zwierzęta o różnych pozycjach mają możliwość dobrania się do różnych części upolowanej zdobyczy, a tym samym odżywiają się różnymi proporcjami białka, tłuszczu i wspomnianej treści pokarmowrej. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba osobnik alfa wyjada najlepsze kąski z brzucha ofiary, beta zjada udźce itd. W każdym razie odwzorowując te proporcje w diecie psa (np. karmiąc go wyłącznie chudym mięsem albo mieszanką podrobów, warzyw i tłuszczu) można uzyskać różne efekty pod względem charakteru psa. Oczywiście podobną procedurę można stosować również na szczeniakach i od razu je odpowiednio "ustawić" w zależności od potrzeb (inny charakter musi mieć pies policyjny, inny obronny itd.).
I teraz pytanie, czy takie procesy mają zastosowanie u ludzi? Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby kogokolwiek "reedukować", ale czy na przykład dałoby się poprzez dietę eliminacyjną wpływać na nasze predyspozycje? Czy zmiana diety może bezpośrednio wpływać na charakter i temperament danej osoby? Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczywiście wracał do odżywiania się mlekiem matki, ale czy nie byłoby ciekawym pomysłem stworzenie diety eliminacyjnej, której pierwszym etapem byłoby żywienie się właśnie taką papką ze zmielonego mięsa i warzyw? Rzecz jasna podawaną normalnie za pomocą łyżeczki, nie z ust dietetyka :)
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc to ostatnie ma duży potencjał, gdyby ktoś myślał o założeniu dietetycznej sekty :)
OdpowiedzUsuńZacząłem pisać odpowiedź, ale mocno się rozrasta, więc chyba opublikują ją dziś lub jutro w formie krótkiego artykułu :)
OdpowiedzUsuńCoś innego dla relaksu https://diablizakatek.blogspot.com/2020/07/medytacja.html
OdpowiedzUsuńAlergia na pyłki drzew i traw może z wiekiem minąć czy też bardziej się nasilić? Czeka mnie odczulanie albo tabletki co roku.
OdpowiedzUsuńMoże się pogłębiać, a może przejść. Dużo tu zależy od podjętej profilaktyki. Często też zachodzi reakcja krzyżowa z dietą czy np. kosmetykami. Dany pokarm nie uczula, ale gdy działają jednocześnie pyłki - powoduje reakcje alergiczne. Na pewno trzeba zadbać o to, by poziom histaminy nie był wysoki. Niekoniecznie za pomocą leków antyhistaminowych. Odpowiednia kompozycja diety może pomóc. Zwykle unikać trzeba pokarmów fermentowanych, czyli kiszonek czy serów pleśniowych, jak i piwa. Na pewno też zbóż glutenowych. Dobrze jest brać więcej witaminy C. Można też kurkumę, jeśli nie masz z nią problemów. Podobno pomaga kwercetyna.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o resztę diety, to drogą prób warto wyeliminować to co nasila objawy.
W testach wynik histaminy wyszedł mi 6/10. Na szczęście alergie mam tylko od marca do maja, potem ustępuje. Za rok będę na sobie eksperymentować, a lekarza na razie sobie odpuszczę. Nie specjalnie do mnie przemawia to odczulanie.
UsuńJakie źródła potasu, oprócz bananów i kiwi, polecacie? Takie bardziej niskowęglowodanowe :-) Lubię pomidory, ale żeby zaspokoić nimi zapotrzebowanie na potas to musiałbym z pół kilo dziennie jeść.
OdpowiedzUsuńPestki z dyni, liście pietruszki, wiórki kokosowe, kakao i arbuz. Na pewno ziemniaki, ale to już nie niskowęglowodanowe :)
OdpowiedzUsuńCo ty tak sie o ten potas martwisz? Zaskocze Cie... Mieso ma potas i to sporo.
OdpowiedzUsuńJednak sporo traci w czasie obróbki cieplnej.
OdpowiedzUsuńMoja kobieta ma taki problem, że zaczęło Ją uczulać dużo produktów żywieniowych. Są to m.in jajka, nabiał, banany, pszenica.. Zrobiła testy, ale co więcej? Trzeba te produkty wyeliminować z diety. Pytanie jak sobie bez nich poradzić? Zwłaszcza w kwestii śniadań. Mięso jest na obiad dzień w dzień, przydałoby się coś innego na śniadania i kolacje. Ryb lepiej nie nadużywać.. Mielibyście jakieś rady, pomysły?
OdpowiedzUsuńTrzeba trochę pokombinować. Zobacz np. przepisy na paleosmak.
OdpowiedzUsuńMiałbyś jakieś rekomendacje co do działań w kierunku eliminacji tych alergii?
UsuńNiewiele się da zrobić poza wyłączeniem tych pokarmów. Czasami po latach mija, ale trzeba dbać o odpowiednią podaż mikroskładników, o zakwaszenie żołądka i stan jelit. Dieta nigdy nie może być monotonna. Przeczytaj też to http://www.tlustezycie.pl/2013/04/alergia-pokarmowa-vs-nietolerancja.html
OdpowiedzUsuńStefanie, kilka pytań mi się zebrało, zapytam tutaj :-)
OdpowiedzUsuń1. Czy kilkudziesięcioletnia suplementacja witaminą C, ADEK i jodem w wartościach oscylujących wokół rekomendowanych (oprócz witaminy C) nie będzie niosła ze sobą negatywnych konsekwencji? Braki są złe, ale czy nadwyżka też nie obróci się przeciwko nam? Dieta LCHF sama w sobie powoduje mniejsze straty w witaminach i minerałach, a do tego jeszcze branie po 2000 IU witaminy D codziennie nie jest już przesadą, która może negatywnie odbić się na zdrowiu?
2. Co sądzisz o mniejszej różnorodności ćwiczeń na rzecz skupienia się na jednym, za to z większą intensywnością i objętością? Załóżmy, że na treningu robimy dipsy i wyciskanie sztangielek na poziomej - w dipsach rampa, a w wyciskaniu np. 4x8. Czy nie lepiej byłoby wykonać dipsy na zasadzie rampy, a po rampie dorzucić te 4x8 w dipsach? Pytam się, bo ostatnio oglądałem filmik z Benem Pakulskim i stwierdził, że lepiej skupić się porządnie na jednym ćwiczeniu i dać więcej serii, aniżeli skakać z jednego na drugie. Jestem ciekaw twojego zdania.
Zobacz ten materiał.
UsuńStefanie, twoje zdanie w tej materii też się dla mnie liczy. Proszę o odniesienie.
https://youtu.be/IuZnfJvWMMg
1. Tak naprawdę 2000 IU witaminy D to wcale nie jest dużo. Masz rację, że nadmiar szkodzi. Pytanie tylko co dla kogo będzie nadmiarem. Dla jednego te 2k to będzie górna granica, a komuś innemu trzeba znacznie więcej. Tak jak w filmie - ważne jest, by brać wszystkie witaminy rozpuszczalne w tłuszczach. One się wzajemnie uzupełniają i dzięki temu chronią przed toksycznością.
OdpowiedzUsuńJakby nie było zawsze lepiej brać trochę za mało niż za dużo. Jednak przy stanie współczesnej żywności i trybie życia biorąc rozsądne ilości nie ma szans by sobie zaszkodzić. Te rozsądne ilości to 2-5k wit. D i odpowiednio proporcjonalnie resztę.
Ponoć 2000IU to dawka dla noworodka. Dla Polaków zalecane dawki są ponoć celowo zaniżone w porównaniu z tzw. zachodem.
UsuńWszystko się rozbija o to indywidualne predyspozycje. Jeden lepiej metabolizuje taką witaminę, a inną np. gorzej i potrzebuje większe dawki. Kto inny ma odwrotnie. Dlatego też sztywne ustalanie dawek, czy proporcji nie ma tak do końca sensu.
UsuńRZG, ponoć... Dla mnie Pan Czerniak idzie w ślady Pana Zięby, wszędzie spisek. Tymczasem badania pokazują, że suplementacja witaminą D pomaga tym, którzy mają jej za mało, a zbyt duże dawki powodują choroby - https://youtu.be/t6dPgWg38CY
UsuńNie wiem skąd ostatnio ta moda na radykalizacje w tak wielu płaszczyznach - szczepionki, polityka, religia, medycyna. Albo nie bierzemy witamin wcale albo wlewamy w siebie fiolkę ADEK na raz. Największą ujmą byłaby przeciętność, więc ludzie popadają w paranoję w nadziei, że to ich uczyni kimś lepszym od innych.
Nie podoba mi się bardzo jakiego rodzaju "klientelę" ściąga do siebie Pan Czerniak i Zięba, czytając komentarze pod ich filmikami mam nieraz niezły ubaw, bo to nie są normalni ludzie ;)
2. Dlatego właśnie robię obecnie tylko 4-6 ćwiczeń na jednej sesji. Uważam, że 10 czy więcej ćwiczeń na jednej sesji to przerost formy nad treścią. Nie da się porządnie zrobić wszystkich. Od początku człowiek przechodzi na lżejszy bieg, jak wie, że ma jeszcze tak dużo przed sobą. Dlatego masz rację lepiej skupić się na kilku i robić je dobrze. Pokombinować z ciężarem i powtórzeniami niż przechodzić od razu na kolejne. Jest w tym jednak haczyk. Jak masz już za sobą kilka lat porządnych treningów dobrze jest przeplatać ćwiczenia. Możesz już trenować z większą intensywnością niż początkujący więc i obciążenie CUN jest większe. Dlatego np. raz robisz dipsy a raz wyciskanie sztangielek leżąc, a jeszcze innym razem wyciskanie wąskim chwytem. Potem znowu dipsy itd. W ten sposób możesz częściej trenować dane grupy mięśni i to ciężko, a mniej obciążasz układ nerwowy.
OdpowiedzUsuńMam takie dwie zagwozdki.
OdpowiedzUsuń1.Czy są jakieś witaminy, które wzajemnie się kłócą ze sobą? Tzn takie, których razem nie wolno przyjmować?
2.Jak podchodzicie do tematu Covid19? Ogrom dezinformacji, nie wiadomo komu i w co wierzyć. Część źródeł twierdzi, że jest to wszystko wyssane z palca, a znowu inne mówią o poważnych powikłaniach uderzających w mięsień sercowy i płuca. Wyraźcie proszę swoją opinię.
Kolega miał covida, przeszedł dosyć ciężko - utrudnione oddychanie. Po 2 miesiącach nadal twierdzi, że jest jakiś słaby i podatny na inne infekcje. Niby zdrowy 36 letni chłop...
UsuńZatem prawda pewnie leży gdzieś po środku.
1. Nie bierze się witaminy C z jodem. Cynku z wapniem lub z magnezem.
Usuń2. W sumie zgadzam się z Tazim przy czym poziom zachorowalności i umieralności jest znacznie mniejszy niż co roku na grypę. Dlatego cały cyrk z pandemią to przesada.
Zastanawiam się czy wracać na siłkę i basen mając początki rozedmy płuc.. Dlatego mnie to trapi.
UsuńCzyli preparat tzw. ZMA, który ma w sobie cynk i magnez jest złym rozwiązaniem?
UsuńMathew - tym bardziej musisz ćwiczyć, by ograniczyć szkody zdrowotne. Tyle tylko, że z dość ograniczoną intensywnością. Trzeba też robić dłuższe przerwy pomiędzy seriami czy ćwiczeniami. Nie możesz dopuścić do sytuacji ciężkiego łapania oddechu i musisz uważać na serce.
UsuńDuże dawki witaminy C to podstawa. Jak nie pomogą bezpośrednio, to przynajmniej uchronią przed dodatkowymi infekcjami.
ZMA to jeden z najbardziej przereklamowanych suplementów. Jest drogi i nieefektywny. Wiem, że pojawią się głosy, że badania itd. Tymczasem badania właśnie wykazały - prócz tych sponsorowanych lub zmyślonych - że suplement nic nie daje. Lepiej przyjmować cynk i magnez osobno, jeśli ktoś ma niedobory.
UsuńA co się dzieje przy jednoczesnym przyjmowaniu cynku i magnezu? Pierwszy raz spotykam się z informacją, że nie należy ich łączyć i do tej pory łykałem je zwykle naraz. Nie powodowało to żadnych negatywnych skutków. Czy chodzi o pogorszone wchłanianie?
UsuńInne doświadczenia miałem z wit. C i jodem. Dawno temu, nie zdając sobie sprawy, że nie wolno ich łączyć, zrobiłem sobie "zdrowy" napój z 1.5 litra wody, 5g wit. C i 10 kropel jodu. Efekty były takie, że nawet bez dalszej edukacji w tym temacie zrozumiałem, że lepiej te dwie substancje przyjmować osobno :)
Hah a wlasnie myślałem, że powinienem biegać i doprowadzać do ciężkiego oddechu żeby zwiększyć wydolność i sobie pomoc.. Człowiek to jest głupi. Czyli bieganie i pływanie na top speed odpada w przypadku moich płuc?
UsuńPołączenie cynku i magnezu jakichś wielkich negatywnych skutków nie przyniesie, ale właśnie pogarsza wchłanianie. Mniej każdego z nich organizm przyswoi.
UsuńMathew - niestety. Musisz mocno ograniczać intensywność. Może z czasem będziesz mógł ją nieco zwiększyć, ale wszystko trzeba robić bardzo ostrożnie.
Musisz mieć na uwadze, że nazbyt intensywny wysiłek może doprowadzić do niedotlenienie serca, bo płuca nie pracują tak jak mają.
UsuńCzy możecie polecić jakieś sposoby na żylaki, jak im przeciwdziałać, co zrobic gdy już się je ma, czym smarować?
OdpowiedzUsuńDanej osobie mdleją też w nocy nogi, jak pomóc?
Za bardzo nie chcę się wypowiadać, bo nie mam z tym doświadczenia. Suplementacji wit. rozpuszczalnymi w tłuszczach i dobrej jakości najlepiej metylowanych z grupy B. Podobno pomaga trochę imbir. Nie wolno za długo siedzieć bez ruchu ani stać. Więcej to już dobry lekarz o ile się taki trafi.
OdpowiedzUsuńOstatnio rozmawiałem ze Stefanem o zmianie wyciskania sztangielek leżąc vs klasyczne WL sztangi. Znalazłem niesamowicie dający do myślenia artykuł o aktywacji mięśni klatki w średnim zakresie ruchu i przy spięciu: https://www.t-nation.com/training/inside-the-muscles-best-chest-and-triceps-exercises
OdpowiedzUsuńBadanie jasno wskazuje dlaczego sztangielki > sztanga :) Warto zwrócić uwagę na dipsy, ale największym złotem i tak jest... Wyciskanie gilotynowe szeroko! Tego się nie spodziewałem.
Co myślicie o takim oczyszczaniu wątroby?
OdpowiedzUsuńhttp://www.recepta24.eu/artykuly/oczyszczanie-watroby-sokiem-jablkowym-dzialanie-efekty#:~:text=W%C5%82a%C5%9Bciwe%20oczyszczanie%20w%C4%85troby%20sokiem%20jab%C5%82kowym,%C5%BC%C3%B3%C5%82ciowe%20i
Nie byłem w stanie doczytać tego do końca. Straszne brednie i brak podstawowej wiedzy o roli i funkcjonowaniu wątroby czy woreczka żółciowego.
OdpowiedzUsuńDużo jest teraz takich patentów na oczyszczania, ale faktycznie większość tych przepisów do niczego się nie nadaje. Stefan to może być kolejna seria jak dbać o poszczególne organy.
UsuńPrzede wszystkim nie ma czegoś takiego jak czyszczenie wątroby. Może dojść do jej uszkodzenia pod wpływem np. nadmiaru alkoholu lub niektórych leków. Jednak wątroba neutralizuje toksyny, a nie magazynuje. Kamienie żółciowe to najczęściej skutek niedobory tłuszczu w diecie.
OdpowiedzUsuńWitam, chciałbym wiedzieć jakie macie zdanie na temat wioślarza, chciałbym zakupić go do domowego użytku, krótka sesja rano i sesja rozgrzewkowa przed treningiem siłowym wieczorem, myślałem również aby poprawić swoją wydolność tlenową.
OdpowiedzUsuńSzkoda pieniędzy, szkoda czasu i szkoda energii. Takie coś ma się tak do porządnego wiosłowania sztangą jak zdezelowana opona z trabanta do wozu wyścigowego.
OdpowiedzUsuńStefan nawet jako poprawa wyników tlenowych?
OdpowiedzUsuńNie warto. Dla poprawy wyników tlenowych równie dobrze można wziąć gryf i robić normalne wiosłowania w wersji aerobowej, czyli np. po 100 powtórzeń. Efekt zawsze będzie znacznie znacznie lepszy. Już choćby dlatego, że będziesz stał a nie siedział.
OdpowiedzUsuńDziękuję Stefan za wyjaśnienie, pozostanę przy rowerze :)
UsuńPanowie co sądzicie o suplementacji kolagenem? Z tego co czytałem to doustnie się nie wchłania, ale czy inne substancje jak glukozamina czy msm są warte uwagi?
OdpowiedzUsuńZ tm wchłanianiem po podaniu doustnym zdania są podzielone :)
OdpowiedzUsuńZ własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że MSM działa całkiem dobrze. Szczególnie w synergii z wit. C. Za pierwszym razem całkiem zlikwidowało u mnie odczuwanie DOMSów. Potem już nie było aż tak dobrze, ale i tak przyspiesza regenerację. Nawet po kontuzjach. Więc warto brać z dwa razy do roku przez 4-6 tygodni. Tylko nie można przesadzać z dawkami, bo może nadmiernie podbić ciśnienie.
Akurat wypowiadał się jakiś doktor, że kolagen jest białkiem i jak białko jest trawiony na aminokwasy więc nie działa jak powinien w przypadku podania doustnego.
UsuńDzięki za info. MSM mam więc co jakiś czas stosuje :)
Niemniej są to aminokwasy z których składa się kolagen, więc nawet jeśli organizm nie działa pod tym względem zbyt ekonomicznie i najpierw rozkłada kolagen na aminokwasy by później znowu je syntetyzować, to i tak dostarczamy w ten sposób wartościowego pokarmu.
UsuńPytanie czy rzeczywiście się tak dzieje. Stąd dwa szczegółowe pytania do Stefana:
1. Czy jest możliwe wchłonięcie całej cząsteczki kolagenu bezpośrednio z przewodu pokarmowego i przetransportowanie jej do tkanek?
2. Czy w ogóle kolagen jest transportowany przez układ krwionośny? A może jego synteza przebiega bezpośrednio w tkankach, w których jest akurat potrzebny?
Tutaj czytałem ciekawy tekst o tym: https://usg-kosicki.pl/blog/zadbaj-o-stawy-kolagen-na-kontuzje-i-bole-stawow/
UsuńJest w zasadzie tak jak napisałeś. Kolagen jest rozbijany na aminokwasy. Całe cząsteczki się nie przedostają. Tworzy się na nowo lokalnie w konkretnych miejscach z aminokwasów ze szczególnym udziałem m.in. witaminy C. Dlatego kupowanie drogich preparatów kolagenowych raczej nie ma sensu. Natomiast na pewno nie zaszkodzi spożycie żelatyny. Sam dodaję ją często do sosów z mięsem. Warto pamiętać, że nasi przodkowie jedli nie tylko samo mięso, ale też wszystkie chrzęści i szpik na tyle na ile się dało. Dlatego dodana żelatyna niejako "naturalizuje" posiłek, że tak to ujmę :)
OdpowiedzUsuńPisząc powyżej o podzielonych zdaniach na temat wchłaniania wyraziłem się może mało precyzyjnie. Chodzi o to, że spożycie kolagenu może w jakimś stopniu poprawić jego syntezę po przeróbce poprzez dostarczenie odpowiedniej puli aminokwasów. Może tak jest, a może pochodzenie i rodzaj aminokwasów - pod warunkiem w miarę pełnego aminogramu - nie ma aż takiego znaczenia.
OdpowiedzUsuńA czy żelatyna nie byłaby ciekawym źródłem białka, na podobnej zasadzie co hemoglobina stosowana przez Haroldka? Na 100g żelatyny ponad 80% to białko. Czy w takim razie galaretki nie byłyby prostym sposobem uzupełniania białka w diecie? Pomysł ciekawy głównie dlatego, że żelatyna pozwala się jeść w nieco apetyczniejszych formach niż krew zwierzęca :)
OdpowiedzUsuńJeśli się ją połączy z innymi źródłami białka to jak najbardziej można traktować jako uzupełnienie.
OdpowiedzUsuńCo myślicie o tym wszechobecnym leczeniu dzieci na ADHD?
OdpowiedzUsuńWedług mnie ogólnie panuje tendencja do diagnozowania wszystkiego, co tylko możliwe. W swoim czasie zajmowali się tym psychiatrzy, "produkujący" wręcz kolejne schorzenia i zaburzenia psychiczne, ale obecnie medycyna się już na szczęście z tego trochę otrząsnęła, a pałeczkę przejęło użalające się nad sobą społeczeństwo, które każdy swój niedostatek najchętniej przypisałoby czynnikom zewnętrznym, byleby samemu nie ponosić odpowiedzialności za własne niedostatki.
UsuńOsobliwa nadwrażliwość dotyczy dzieci. Poniekąd jest to naturalne, bo instynkt rodzicielski każe nam być na ich punkcie wyczulonym. Problem pojawia się wtedy, gdy naturalne tendencje stykają się ze współczesnością. Media rozwodzące się do bólu nad każdym porwaniem czy zabójstwem dotyczącym dzieci sprawiają, że rodzice boją się wypuszczać je z domu, telewizja i internet dostarczają fałszywych wzorców tego, jak powinno wyglądać dzieciństwo i w efekcie we wszystkim doszukujemy się problemów. Dawniej, w rodzinach wielokpokoleniowych, dziecko wychowywała cała masa osób, babć, ciotek, wujków i innych dzieci. Teraz cała odpowiedzialność spada na rodziców, którzy mają szczęście, jeśli od czasu do czasu ktoś im w tym pomaga. Efektem jest nie tylko przemęczenie i nadwrażliwość, ale też szukanie wiedzy i odpowiedzi na różne dylematy (czy moje dziecko się prawidłowo rozwija?) nie u innych ludzi, którzy już tego wcześniej doświadczali, tylko tam gdzie najłatwiej. A najłatwiej oczywiście w internecie, który aż kipi od różnych bzdur i dezinformacji. Najgorsze jest to, że googlując odpowiedzi na różne dylematy, bardzo łatwo (jeśli nie najłatwiej) trafić na opisy dziesiątków najróżniejszych schorzeń, a wtedy już prosta droga, żeby zacząć je sobie dopasowywać do tego, jak zachowuje się dziecko. Jeszcze 20-30 lat temu, babcia uspokoiła by matkę mówiąc "daj spokój, to normalne, dziecko musi się wyszaleć". Dzisiaj natomiast zamiast pogadać z babcią, mama zacznie googlować symptomy ADHD. Oliwy do ognia dolewają lekarze, z przyczyn zawodowych, skupiający się na doszukiwaniu się patologii i odstępstw od normy. Końcowy efekt jest taki, że zamiast małego odsetka dzieci, które rzeczywiści ich potrzebuje, leki otrzymują wszystkie, które nie umieją usiedzieć w ławce w szkole.
Na marginesie, nie jest tajemnicą, że współczesne dzieci znacznie mniej się ruszają niż starsze pokolenia. Tym samym rozkręca się na naszych oczach diabelska karuzela, bo te ruszające się więcej automatycznie będą postrzegane, jako coraz bardziej odstające od normy.
Dodam, że faktycznie pozytywnie działa na stawy, kiedyś poleciłem znajomej na bolące kolana , jadła 2 tygodnie i ...polepszyło jej się wyraźnie.
OdpowiedzUsuńZresztą, to znana sprawa.
Stefanie, pytanie odnośnie techniki wykonania pompek na poręczach. W poniższym filmiku wskazane jest, że:
OdpowiedzUsuń- łokcie nie powinny się rozchodzić na boki,
- schodzimy do kąta 90st.
Ty natomiast rekomendujesz odchylenie łokci nawet do 45st i zejście najniżej jak się da. Natomiast ten kolega uważa, że zejście poniżej kąta 90st grozi kontuzją barków, a kierowanie łokci na zewnątrz kontuzją łokcia.
Proszę o komentarz z Twojej strony.
https://youtu.be/7nBwM5wnBVE?t=180
Sam mówi o wyginaniu się czy szarpaniu, czego nie polecam. Natomiast tak naprawdę dużo zależy od budowy stawów barkowych, jak i od zbudowania odpowiednio silnych rotatorów. To zwykle brak dbałości o rotatory jest przyczyną kontuzji.
OdpowiedzUsuńNatomiast przy niektórych układach kości i stawów, jak i jeśli już ktoś miał poważną kontuzję w tym obszarze, to taka forma jaką poleca może być koniecznością. Jednak nie uważam, że dla wszystkich.
Tak, generalnie to co przekazuje jest w dużym stopniu zbieżne z tym co Ty polecasz i te poradniki mają sporą wartość. W celu wyjaśnienia rozbieżności wskazałem tylko różnice. W tych drążkowych nie zauważyłem jakichś szczególnych różnic. Dzięki. Pozdrawiam.
Usuń