Układ
hormonalny ciąg dalszy
W
zdobywaniu masy mięśniowej ważny jest nie tylko wysoki poziom
testosteronu, ale też wielu innych hormonów. To dlatego współcześni
koksiarze - znowu muszę odwołać się do tego niechlubnego
przykładu - nie biorą już tylko samego testosteronu, ale wraz z
nim cały koktajl innych hormonów. Istota rzeczy leży w równowadze.
Odchodząc już od przykładów wspomagania farmakologicznego, można
stwierdzić, że najlepszym sposobem na budowanie masy mięśniowej
jest uzyskanie równowagi hormonalnej. W grę wchodzą także inne
czynniki, ale teraz skupmy się na hormonach.
Jednym
z wyznaczników równowagi hormonalnej jest wysokie libido. To
dlatego czasami mężczyzna może mieć bardzo wysoki poziom
testosteronu, ale za mało estrogenów i doświadczać kłopotów z
erekcją. Tak się dzieje przy zejściu na ekstremalnie niski poziom
BF. Już kiedyś o tym wspomniałem. Przy zbyt dużym BF zwykle
nadmiar estrogenów pochodzących z aromatazy wypiera testosteron i
efekt jest podobny. To samo można pisać o insulinie. Jesteśmy
przystosowani do tego, by ten hormon był raczej na niskim poziomie.
Jednak nie na tyle, by nie "uprzątać" glukozy z krwi, gdy
zajdzie taka potrzeba. Dlatego też stany cukrzycowe czy
przedcukrzycowe mogą również zaburzać libido.
U
pań rzecz się ma podobnie. Tyle tylko, że raczej testosteron
powinien być na niskim poziomie, a estrogeny na wyższym - jednak
też nie za wysokim. U kobiet testosteron wytwarzają nadnercza,
dlatego ważne jest by były w dobrym stanie. Obecnie wiele osób
funkcjonuje na granicy przemęczenia nadnerczy głównie z powodu
braku umiejętności radzenia sobie ze stresem. Dotyczy to obu płci.
Wtedy dominują glikokortykosteroidy aż do momentu, gdy dojdzie do
przemęczenia nadnerczy. Wtedy jest już bardzo źle.
Rzecz
się komplikuje, gdy weźmiemy pod uwagę progesteron. W drugiej
fazie cyklu miesięcznego (po owulacji) tzw. lutealnej jego poziom
mocno wzrasta. Jego celem jest przygotowanie na ewentualną ciążę
i pomijając inne funkcje z tym związane, sprawia, że w tym okresie
kobieta jest silniejsza. Uważna obserwacja pokazuje, że jest to
czas największej wydolności i rekordów siłowych. Skoro zaś siła
wzrasta to łatwiej też budować masę. Warto ewentualne wahania
siły odpowiednio wykorzystać w konstruowaniu zaawansowanych planów
treningów siłowych dla kobiet. Chodzi o to, by największe
obciążenia przypadały na ten czas. Natomiast w okolicy menstruacji
najlepiej zwolnić lub całkiem zrezygnować z treningów.
Nie
wolno pomijać roli estrogenów, które ciągle jeszcze są uważane
przez wielu za hormony żeńskie, gdy tymczasem w nowszych ujęciach
prezentuje się je raczej za hormony unisex, czyli właściwe dla obu
płci. Wspomniałem już o tym, że odgrywają dużą rolę także w
regulacji męskiego libido, ale teraz czas dodać, że w jakimś
stopniu wpływają także na anabolizm białek, a więc na rozbudowę
mięśni. Przy czym pozostaje w mocy zasada, że zbyt dużo
estrogenów rozwija raczej tkankę tłuszczową niż mięśniową.
Nazbyt wysoki poziom BF i związany z tym nadmiar estrogenów
(wytwarzany dodatkowo z aromatazy w tkance tłuszczowej) może
zdestabilizować pracę tarczycy, na co szczególnie narażone są
panie właśnie z powodu wyższego poziomu tych hormonów. Dlatego
tak ważna jest równowaga hormonalna.
To
wszystko tylko szczyt góry lodowej. W grę wchodzi bardzo dużo
różnych hormonów i neuroprzekaźników. Regulacja hormonalna u
mężczyzny nie jest łatwa, a u kobiety staje się jeszcze bardziej
złożona. Nie jesteśmy w stanie wyeliminować niektórych czynników
środowiskowych. Niezdolność do radzenia sobie ze stresem -
zwróćcie uwagę, że piszę o radzeniu sobie a nie o unikaniu
stresu - czy też zanieczyszczenia środowiska i zły stan żywności
mogą objawiać się bardzo różnymi zaburzeniami.
Ważny
jest w tym wypadku regularny i w miarę długi sen. W żaden sposób,
ani kawą ani różnymi podejrzanymi suplementami pobudzającymi nie
da się go zastąpić. Trzeba się starać, by było go odpowiednio
dużo i wyeliminować czynniki zaburzające sen (światło, włączone
urządzenia itd.). Kolejna sprawa to dieta. W tym temacie odsyłam do
FAQ. Dodam tylko, że kobiety nie powinny aż tak bardzo ograniczać
węglowodanów jak mężczyźni. Rzecz jasna nie powinny też z tym
przesadzać. Często padają tu na blogu jak i na innych stronach
wartości 150-200 gram na dobę. Faktycznie u wielu pań może to być
miarodajny przedział. Są jednak takie, które mogą pozwolić sobie
na większe ograniczenia i podana ilość będzie dla nich zbyt
duża.. Ważna jest obserwacja swojego organizmu. Czy nie pojawiają
się problemy z okresem, zaburzenia libido czy inne niepokojące
objawy.
Na
pewno też nie muszę dodawać, że nagonka na spożywanie
cholesterolu i nasyconych kwasów tłuszczowych narobiła więcej
złego niż niesławny doktor Mengele. Niskie spożycie tłuszczu
musi się skończyć zaburzeniami hormonalnymi.
Kolejnym
czynnikiem regulującym gospodarkę hormonalną jest podaż
mikroelementów. Nie chcę się w tym miejscu nadmiernie rozwodzić
nad tym tematem, bo był już poruszany wielokrotnie. Przy czym nie
chodzi tylko o podaż poszczególnych witamin czy minerałów jako
takich, ale również o indywidualną proporcję pomiędzy innymi. To
oznacza, że jedna osoba będzie potrzebowała jakiegoś składnika
dużo więcej a kolejnego mniej, a u innej będzie na odwrót. Zależy
to od mnóstwa czynników. Organizm czasem lepiej wykorzystuje jakąś
witaminę i wtedy można przyjmować jej mniej, albo też czynniki
środowiskowe lub jakieś upośledzenie metabolizmu powodują większe
zapotrzebowanie na któryś mikroelement. Dotyczy to tak
mikroelementów pozyskiwanych z żywności, jak i z suplementacji.
Przykładem
trudnej do wyregulowania zależności jest: potas, sód, magnez i
wapń. Z wyjątkiem nielicznych przypadków suplementacja wapniem nie
jest konieczna. W pożywieniu jest go czasem nawet za dużo.
Natomiast większość społeczeństwa ma chroniczne niedobory
magnezu. Nagonka na sól powoduje braki sodu. Natomiast zbyt
rygorystyczna dieta low carb może powodować braki potasu. Kobiety
potrzebują też znacznie więcej jodu niż mężczyźni, ale dla
równowagi muszą zapewnić sobie też podaż selenu. Na temat
podobnych zależności trzeba byłoby napisać kilka tomów, a i tak
każdy musi odpowiednio dopasować elementy indywidualnie do siebie i
swoich potrzeb.
Z tymi węglowodanami to też różnie bywa, moja dziewczyna spożywa dziennie 70-100 g WW i świetnie się przy tym czuje. Fakt, są momenty, gdzie usiedzieć nie może dopóki nie zje więcej węgli, ale tak naprawdę jest to raz-dwa razy w tygodniu, jak gdyby organizm sam domagał się wtedy cukru.
OdpowiedzUsuńZ resztą mam wrażenie, że na zdrowych, naturalnych dietach takie wahania mają rację bytu i są całkowicie zrozumiałe - jeśli organizm zaczyna funkcjonować tak, jak powinien to wtedy "podejmuje" racjonalne decyzje, niezależne od zachcianek czy preferencji gospodarza ;-) Wielu rzeczy nie lubiłem zanim nie przeszedłem na diety keto/LCHF, a teraz opycham się kapustą, mam momenty, że nagle strasznie chcę mi się zjeść podrobów albo obgryzam kości z kurczaka i zjadam te wszystkie chrząstki.
Właśnie dlatego zaznaczyłem, że nie każda kobieta będzie potrzebowała aż tyle tych węglowodanów. Na tłustymzyciu autorka upiera się przy tej wartości, a to wcale nie dotyczy wszystkich kobiet.
UsuńPamiętam jak miałam problemy z pogodzeniem treningu w czasie menstruacji, trafiały mi się bardzo silne bóle brzucha i odpuszczałam dobry tydzień treningów. Dopiero kiedy zaczęłam regularnie, kilka razy dziennie dawkować wit C to wszystko zaprzestało i do dziś nie mam z tym problemów.
OdpowiedzUsuńTo jest ciekawa uwaga. Tego jakoś do tej pory nie wyłapałem, a może się przydać wielu paniom :)
OdpowiedzUsuńTylko, że też nie dotyczy wszystkich kobiet. Wszystko zależy od tego, co jest przyczyną bolesnej miesiączki.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z Tobą, ale lepsze dopuszczenie, że wit C pomaga, niż ładowanie w siebie tabletek rozkurczowych przez następne dni :)
UsuńTak, jak najbardziej. Jednak te, które mają z tym problem zawsze mogą spróbować. Zaszkodzić nie zaszkodzi, a jeśli nawet nie zniesie zupełnie bólu to może go trochę zmniejszyć.
OdpowiedzUsuń