Anonimowy - Twój ostatni komentarz został usunięty. Bynajmniej nie dlatego, że nie zgadzasz się z prezentowanymi tu poglądami. Każdy ma prawo. Jednak nie usprawiedliwia to narastającej agresji, chamstwa i wulgarności, jakie prezentujesz. Chwalenie się co drugie słowo pewną częścią męskiej anatomii to chyba wyraz jakichś poważnych kompleksów :) Każdy kolejny komentarz również będzie usuwany.
Powrócę do problemu zapachu potu. Jak już kiedyś wspominałem, mam z tym problem jak i ogólnie z poceniem się pod pachami. Próbowałem i mocnych antyperspirantów/blokerów i łagodne kombo jakim jest naturalny dezodorant + oliwka magnezowa i nic. Może problem leży w diecie, nie wiem. Ale coś zaobserwowałem - przykry zapach pojawia się dosłownie chwilę po wyjściu spod prysznica, czyli wykluczam kwestie bakterii, bo chyba proces rozkładu nie następuje aż tak szybko? Co więcej, jest to praktycznie taki sam zapach potu jaki ma mój ojciec - i tu się robi ciekawie. Masz jakiś pomysł jak to połączyć i jak temu zaradzić?
Sprawdziłbym kilka rzeczy: - mydło jakiego używasz do mycia - dokładnie dietę, coś może tam tak działać, trzeba by po kolei eliminować różne rzeczy na tydzień - może chodzić o braki witamin z grupy B, szczególnie B12.
Ta zbieżność z Twoim ojcem może jeszcze podsunąć taki trop: Zbadać czego takiego samego obaj używacie, co obaj jecie.
Ten artykuł o ketozie zawiera niestety sporo uproszczeń i niedomówień. Nie jest powiedziane, że akurat poniżej 50 gram ww wchodzi się w ketozę. Nie jest powiedziane, że trzeba jeść mało białka itd. Póki co nie chce za bardzo drążyć tego tematu, bo jeszcze badam pewne szczegóły. Trzeba wiedzieć, że ketoza ketozie nierówna. Może pomóc w pewnych chorobach typu padaczka czy nowotwory, ale wtedy musi być ściśle kontrolowana. Łatwo takiemu choremu zaszkodzić np. z powodu niedoboru witamin czy płynów. Inna będzie ketoza ustawiana pod sport. Jakby nie było czas adaptacji też jest różny. Kiedyś po czytaniu wyników Kreamera uważałem, że wystarczą wspomniane 4 tygodnie. Teraz wiem, że niekoniecznie. Czasem adaptacja może trwać znacznie dłużej. Wreszcie sprawa otwarta to problem, czy akurat ketoza jest najlepszym rozwiązaniem dla każdego. Kwestii jest więcej, ale trudno to tak na szybko tu ogarnąć w krótkim komentarzu.
Mam problem z oddychaniem przez nos. Zastanawiam się czy zatkane zatoki mogą to powodować, bo dodatkowo borykam się z krzywą przegrodą nosową. Mimo stosowania sporych dawek witaminy C przez ostanie pół roku, komfort oddychania się nie poprawił. I ostatnio trafiłem na interesujący zabieg opisany przez pana Ziębę w jego książce. Przytoczę fragment i proszę Was o opinię, a może i polecenie, bo próbowaliście tego wcześniej w oczyszczaniu zatok.
"Zatoki. Stany zapalne zatok to jedno z częściej występujących schorzeń. Niestety skuteczność leczenia akademickiego jest niezwykle niska. Stosowane antybiotyki ro bią wię c ej szkody n iż dają jakikolwiek pożytek. O tym wiedzą najlepiej osoby, które cierpią z powodu tej przypadłości. Niezwykle prostym, ale za to tanim, skutecznym i bezpiecznym sposobem pozbycia się tego schorzenia jest zastosowanie zwykłej wody utlenionej. Należy z a kupić w aptece sól fizjologiczną. Chociaż kiedy jej nie miałem, stosowałem zwykłą przegotowaną wodę. Sól fizjologiczna sprzedawana jest często w małych plastikowych szcześcianikach zawierających 5 ml tego roztworu. Zawartość takiego pojemniczka należy przelać do małego kieliszka. Następnie do tej zawartości soli fizjologicznej docelowo dodać około 5-7 kropli wody utlenionej (3%). Na samym początku jednak, jak zawsze, zaczynamy od tylko jednej kropelki. Do zwykł ego zakraplacza zaciągamy pełną objętość przygotowanego roztworu soli fizjologicznej z wodą utlenioną. Kładziemy się na łóżku , sofie, leżance NA PLECACH. Kładziemy się tak, aby g ł owa zwisała nam poza krawędź łóżka niemalże pionowo w dół. To bardzo ważne. Z wcześniej przygotowanego zakraplacza wlewamy poło wę jego zawartości w jedną dziurkę od nosa, a następnie w drugą. Spokojnie czekamy. To może dla niektórych jest łatwo powiedziane, ale w tym momencie można oczekiwać następującego zjawiska: po kilku sekundach można poczuć dość silne pieczenie w okolicach oczu, czubka głowy lub tuż nad nosem. Należy wytrzymać tyle, ile się da, ale jeśli to uczucie staje się niekomfortowe, należy wstać. Wydmuchujemy nos. W przypadkach infekcji zatok nie zdziwmy się, że to, co zobaczymy w chusteczce, będzie miał o wszystkie kolory tęczy. Jeśli tak się stanie to ... bardzo dobrze, chociaż widok to niezbyt przyjemny! Następnie,, po kilku minutach, całość powtarzamy jeszcze raz. I tak najlepiej 3 razy dziennie. Nie zdziwmy się, jeśli nękające nas od wielu, wielu lat zapalenie zatok pójdzie po prostu w zapomnienie. J eś l i stan zapalny zatok jest szczególnie uporczywy i objął wszystkie zatoki. Wtedy tego typu płukanie należy również zrobić. Siedząc na krześle z odchyloną do tyłu głową. Ze względu na pewne wysuszające działanie wody utlenionej oraz z tego powodu, że żadna bakteria nie jest w stanie uodpornić się na działanie jodu, proponuję zamiast wody utlenionej użyć w taki sam sposób, w takiej samej ilości, zwykłego płynu Lugola. Jeśli początkowo mamy tzw. „zapchany nos", można do jego szybkiego udrożnienia u żyć np. preparatów na bazie ksylometazolinu (np. Otrivin)."
U mnie sama witamina C praktycznie rozwiązała problem po kilkunastu latach męczarni, ale różnie u różnych osób bywa. Wbrew twierdzeniom laryngologów prostowanie przegrody nie pomaga. Mnie taki zabieg m.in. zrobiono i jedyne co z tego mi przyszło to mam nieco więcej trudności z przełykaniem!
Sam opisany zabieg jest na tyle niegroźny, że możesz spróbować. Nie chcę się wypowiadać jednoznacznie na temat czegoś czego sam nie wypróbowałem ani nie znam z praktyki osób, które osobiście znam. Może pomóc, więc po prostu spróbuj. Nic nie ryzykujesz.
Uważałbym z tym prostowaniem przegrody, znam przypadki gdzie stan się pogorszył niż poprawił, po za tym jakiekolwiek chirurgiczne ingerencje w tym rejonie mogą wpłynąć negatywnie na błonę śluzową nosa i jeszcze większe problemy z oddychaniem (przykład, mój brat)
Czy ktoś obecnie na blogu jada rano węglowodany? Chodzi mi oczywiście o osoby, które nie mają predyspozycji do odtłuszczania się, mają niski bf i nie chodzi mi o owoce tylko kaszę lub ziemniaki, reszta dnia oczywiście tylko posiłki białkowo-tłuszczowe. Czy np takie 100g kaszy u osoby j.w. mogło by byc dobra opcja?
Stefan, zacytuję cię, bo mam pytanie: "Yerba to zioło z Ameryki Południowej. Pisałem już parę razy, jak to robić. Znajdź sobie jakieś naczynie połlitrowe albo większe. Sypiesz 4-5 dużych łyżek do tego. Gotujesz wodę, potem czekasz aż trochę ostygnie. Zalewasz naczynie do połowy. Po jakimś czasie kolejną porcją wody zalewasz do pełna. Woda przygotowana tak samo. Odczekujesz kilkanaście godzin i pijesz. Na drugi dzień zalewasz to znowu. Teraz już można od razu do pełna. "
Czy ja coś o tej porze źle rozumiem, ale czy radzisz yerbę zaparzyć i... odstawić ją na kilkanaście godzin? Do tej pory piłem tylko raz, kolega mi udostępnił bo chciałem spróbować, była ok więc zamawiam zestaw. Z tym, że on gotował wodę, chwilę czekał, zalewał i w sumie od razu pił. I tak parzył z 4-5 razy po czym zmieniał "ziółko". Jak to w końcu ma wyglądać?
Wiem, że wiele osób tak robi i pije od razu. Jednak wg mnie lepiej odczekać. Nie musi być kilkanaście, ale kilka godzin tak. I jeszcze jedno, ten przepis dotyczy zwykłego naczynia i słomki. Jeśli masz tykwę i bobmlillę nie trzeba aż tak kombinować. Wystarczy normalnie zalać gorącą - nie wrzącą - wodą i odstawić. Taka odstawiona na kilka godzin jest dużo mocniejsza i masz większą szansę na pozyskanie witamin tą drogą.
Ja polecam terere, czyli yerba zalana lodowatą wodą, bardzo zimna woda (najlepiej nie więcej niż 3 stopnie) też fajnie wyciąga witaminki no i nie ma ryzyka, że sparzymy yerbe zbyt gorącą wodą (powyżej 75 stopni)- szczególnie fajna sprawa na lato :)
Zamówiłem od razu z tykwa i bombilla, do tego jakieś bazowe Pajarito (jakoś tak), wyszło 70 zł więc tragedii nie ma. Na początku jak od kolegi spróbowałem to o mało nie wyplulem, ale widzę, że to jak z kawą, po chwili zaczyna ci smakować i ciężko odstawić ;-)
Jeśli rzeczywiście zamówiłeś matero z tykwy, a nie ceramiczne, to pamiętaj, żeby je regularnie czyścić i wyparzać wrzątkiem, bo inaczej dość łatwo zalęga się pleśń i trzeba je wtedy bardzo długo czyścić i wyparzać, żeby dało się go znowu używać :)
Dodatkowo nie szalej z ilością yerby na początku(1/4 wkładu), Pajarito(ulubiona mate Cejrowskiego) to jedna z najmocniejszych odmian, więc może Cię wystrzelić w kosmos :) Polecam również dodatki w postaci skórki cytryny, pomarańczy, liści mięty itd. Osobiście jak zaczynałem przygodę z yerbą, to słodziłem liśćmi stevii :)
Stewią to nawet oryginalnie przyprawiano yerbę w Ameryce Południowej :) Mięta to też ciekawy pomysł, ale moim zdaniem ma trochę za mocny smak, więc raczej bym z tym uważał. Natomiast 1/4 wkładu, to już wg mnie za mało. Wiem, że chodzi Ci o to, żeby dla kogoś, kto zaczyna napar nie był za mocny, ale przy tak małej ilości yerby to zupełnie zmieni jej charakter. Poza tym przy każdym kolejnym zalaniu napar będzie trochę słabszy, więc raczej bym normalnie nasypał połowę matero.
Tazi odniosę się jeszcze do poprzedniej dyskusji i ketozy - jak chcesz to próbuj, ale ostrożnie i z rozwagą. Jeśli masz dziewczynę to jej nie pozwalaj - moją żona miała problemy przez zejście za nisko z węglami - szczegóły w moim dzienniku. Kobiety muszą jeść węgle i koniec. Dla nich lepsza od paleo jest dieta "samuraja" (jak zwał tak zwał, ale chodzi o paleo z większą ilością węgli). A co do tarczycy, węgli i ketozy poczytaj o tym na tłustym życiu albo z widelcem po zdrowie. Tam jest to świetnie i dokładnie opisane.
Jeszcze jedna (choć dłuższa) uwaga do Anonimowego, oczywiście jeśli nie strzelił focha i wciąż czyta bloga - nikt Ci nie każe tak jeść i żyć. Możesz robić wszystko po swojemu. My nikomu z butami do życia nie wchodzimy, nikomu nie każemy tak jeść, nie jesteśmy wojującymi krzewicielami jedynej słusznej diety i stylu życia. Każdy jest kowalem swojego losu. My wybraliśmy kulturystykę naturalną, której nadrzędnym celem jest zdrowie, nie masa. Próbujemy to osiągnąć najlepszą, według naszej wiedzy i doświadczenia, drogą. U mnie w maju minie 2 lata jak jem tak jak jem oraz ćwiczę tak jak ćwiczę i mogę powiedzieć, że poprawiłem swoje zdrowie oraz samopoczucie wielokrotnie. Jestem w życiowej formie, nabrałem ciut mięśni, gdzie wcześniej nie miałem żadnych realnych przyrostów (tylko BF) i czuję się szczęśliwszy. Wszyscy mi mówią, że wyglądam młodziej, chwalą szczupłą sylwetkę i pytają jak to osiągnąć. A to chyba w tym chodzi, nie? Jeśli Ty nie chcesz spróbować, bądź uważasz, że nasza droga jest błędna to nie czytaj tego bloga, nie stresuj się i żyj po swojemu.
Spokojnie, lubię jak coś kopie. Kolega dał mi całą saszetkę, która pomieściła prawie cały 300 ml kubek i piłem to przez obudowę długopisu :-) Na początku miałem ochotę to wypluć, ale jak już tak zacząłem siorbać to siedem razy parzyłem i wypijałem. Dzięki za uwagę z tykwą, tak, to taka prawdziwa z bambusa czy innego chwasta. Wyszła najtaniej a nie chciałem przepłacać.
Niektórzy twierdzą, że lepiej bez metalowego pierścienia na górze tykwy, bo łapie się pod nim pleśń. Osobiście jednak taką dostałem i używam bez problemu. Dużo zależy od wilgotności powietrza w mieszkaniu. U mnie musiałbym zostawić coś przynajmniej na tydzień, by zaczęło pleśnieć.
Stefan, gdzieś kiedyś wyczytałem a teraz sobie przypomniałem. Spróbowałem i jest bardzo ciężkie ale za cholerę nie wiem czemu jest ciężkie i jakie mięśnie obrywają. Proszę komentarz dotyczący tego ćwiczenia. Klęcząc (plecy nieruchomo, cały czas rownolegle do podłogi) ściągam z nad głowy oburącz linkę wyciągu Górnego. Biodra, plecy nieruchome, ruch tylko w barkach, w łokciach kąt 90 stopni. Uchwyt to dwa sznurki jak do FACE pull. Ewentualnie jak zmienić to ćwiczenie aby było efektywne? Mnie się podoba bo jest ciężkie ale za nic nie wiem co mi daje poza czucie tricepsa.
Nie do końca łapię jak idą te ramiona, czy to nie jest przypadkiem taka próba naśladowania przenoszenia tricepsowego? Tam też ruch tylko w barkach i kąt ramię/przedramię 90 st.
Mam. https://youtu.be/bBy1DqghsaI Tylko, że ja w tym nie czuję rozciągania klatki a triceps, dół pleców, góra pleców i nie wiem co jeszcze :-) Ćwiczenie męczące strasznie, chciałbym (jeśli warto) optymalnie je wykorzystać.
Czyli tak jak myślałem. Rozciągania klatki czuć nie będziesz, bo to nie to. Tak samo przy przenoszeniu tricepsowym. Oba ćwiczenia są podobne i w pierwszym rzędzie atakują głowę długą tricepsa, przy czym przenoszenie trochę mocniej włącza klatkę, a to z wyciągiem mocniej włącza plecy. Ćwiczenia podobne, choć są między nimi różnice. Jak chcesz możesz je robić. Jak chcesz wykorzystać optymalnie spróbuj w wolnym tempie i starając się łokcie prowadzić jak najbliżej siebie.
Pajarito kopie, ale już mi posmakowało :-) Jednak piszę w innym celu, ot, nazwijmy to krytycznym dyskursem względem własnych przekonań. Temat główny: insulina i sterydy.
1. Jakiś czas temu natknąłem się na ten artykuł: http://blog.barbellbrothers.pl/pgc-1%CE%B1-insulina-i-cykl-dobowy-redukcja-bez-stymulantow/ Zasadniczo Barbell Brothers mają z nami wiele wspólnego, siła, mięso i tłuszcz. Jednak w tym artykule poruszona jest kwestia insuliny z zupełnie innego punktu widzenia - jako potencjalnego sojusznika, którego trzeba umiejętnie wykorzystać. Otóż mowa jest o cyklu dobowym, porach, w których warto byłoby podbić insulinę, dokładnie potreningowo i na wieczór. Co o tym sądzicie? Szczególnie jestem ciekaw opinii Stefana.
2. Teraz sprawa równie kontrowersyjna. Czy w tych czasach przyjmowanie testosteronu jako sterydu nie jest czasem tym samym, co przyjmowanie witaminy C? Nie chodzi o działanie, ale raczej o niedobór. Czy "powrotem" do naturalności nie byłoby właśnie podbicie w sposób syntetyczny poziomu tego hormonu? Nie jest to zdanie twierdzące a jedynie myśl jaka mnie naszła gdy niedawno jeden z naszych kolegów z bloga skarżył się na niski poziom testosteronu. Co więcej, mój kolega wszedł na cykl czegoś z teściem, robi sobie badania i zasadniczo wszystko jest ok, żadnych negatywnych skutków, sylwetka mu się poprawia w mocno atletyczną stronę, nie zrobił się jakoś "napęczniały" itp. Mam wrażenie, że lepiej na tych wychodzi niż dzieciaki na boosterach testosteronu, spalaczach tłuszczu i przedtreningówkach, które chodzą z przekrwionymi oczami, trzęsie nimi jak na delirce i ledwo co w miejscu mogą ustać...
1. Na pewno nie jest tak, że insulina to samo zło. Jest to nam bardzo potrzebny hormon, ale... No właśnie. W zgodzie z naturą powinien być wydzielany w niewielkich ilościach. Chcesz żyć długo i zdrowo, pilnuj, by nie było wielkich skoków insuliny. Tymczasem współczesny człowiek serwuje sobie na okrągło huśtawki insulinowe, co kończy się jak się kończy, czyli zwykle taką czy inną chorobą. Od czego tak naprawdę zależą dobowe wahania insuliny? Ano od pory posiłków. Co oznacza, że to nie jest tak jak z dobowym cyklem testosteronu czy hgh, lecz u każdego ten dobowy cykl insulinowy będzie nieco inny. Kolejna sprawa to te wspomniane mitochondria. Jeśli po przez miesiące wytrwałej diety ustawisz je sobie na inny szlak metaboliczny to po co potem serwować sobie skoki insuliny i wszystko rozwalać? Dopiero po kilku latach po zmianie diety z ryżu i gainerów udało mi się doprowadzić organizm do sytuacji, że mogę spokojnie być bez jedzenia kilkanaście godzin, odbyć w tym czasie ciężki trening i nie mieć napadów hipoglikemii. Bez problemu mogę sobie czasem zjeść ciastko czy coś, ale nie na zasadzie, by robić to co dziennie czy po każdym treningu. Okazjonalnie mogę sobie pozwolić na odstępstwo i tyle, ale nie mam ochoty rozwalać tego co uzyskałem po latach pracy. Naprawdę czasem trzeba nawet nie miesięcy a lat, by doświadczyć skutków działania diety.
A propos szlaków metabolicznych w mitochondriach i kreatyny. Czytałem o tym na blogu tego gościa od ketozy - Dobropolskiego. Są 2 a nawet 3 szlaki metaboliczne. Jeden kreatynowo-glukozowy (szybszy) i drugi bazujący na kwasach tłuszczowych: beta-oksydacyjny kwasów tłuszczowych (wolniejszy ale wydajniejszy). W takim razie, jeśli my na paleo przestawiliśmy się poprzez dietę low-carb na szlak beta-oksydacyjny, to czy branie kreatyny ma sens? Bo biorę ją od niecałego miesiąca, efekty w sylwetce może i są, ale bez szału :) w sile czy wytrzymałości nie zauważyłem progresu.
2. Tu już bardzo namieszałeś. Idąc po kolei: - Nie jest dobre dla organizmu przyjmowanie jakichkolwiek syntetyków, tak witamin jak hormonów czy jeszcze czegoś innego. Czemu wszyscy, którzy piszą całe tomy na temat szkodliwości witaminy C zawsze badają formę syntetyczną? Nas interesuje forma naturalna, ale to jest osobny temat. Nie chcę się tu rozpisywać. - Witamina C nie jest wytwarzana w organizmie człowieka. Musimy ją przyjmować z zewnątrz. - Testosteron jest wytwarzany w jądrach, a u kobiet w nadnerczach. Dobrze jeśli u faceta jest go w miarę dużo, ale niekoniecznie za dużo. Nadmiar jest konwertowany w estrogeny. - Jeśli dostarczasz testo z zewnątrz stopniowo zaczyna się zmniejszać jego produkcjach w jądrach. W dłuższej perspektywie do ich dysfunkcji. Nadmiar i tak konwertuje do estrogenów. Na początku jest fajnie, bo libido idzie w górę, ale szybko zaczynają się spadki i problemy z erekcją. Część konwertuje w DHT, który faktycznie ma silne działanie anaboliczne, ale masz w nadmiarze sporo skutków ubocznych jak choćby łysienie czy rak prostaty. - Istnieją formy testosteronu niestryfikowalne, które podaje się chorym, u których nie działają prawidłowo jądra. Nie działają anabolicznie. Estry działają anabolicznie i są w teorii przeznaczone dla osób z chorobami nerowowo-mięśniowymi. Paradoks polega na tym, że na takie osoby zwykle nie działają za bardzo. Natomiast działają na zdrowych byków :) - O czym już pisałem, syntetyczny hormon to nie naturalny. Zawsze działa trochę inaczej, prawie jak naturalny, a jak wiadomo prawie robi wielką różnicę :) - Sprawdź też co wyszło u kolegi, który skarżył się na niedobór testosteronu. - Zamiast się koksować lepiej zadbać o dietę, sen i odpowiednio dobrany trening. Jak ktoś je byle co, albo ów ryż z kurczakiem, po nocy siedzi na FB, a próbuje trenować jak zawodowiec, to nic dziwnego, że ma niedobory testosteronu.
Usik - Kamil ma częściowo rację. Tak działają suple :) Co do samej kreatyny to może tak być, że po przestawieniu się działa znacznie słabiej. Nie przypadkiem radzi się, by brać ją razem z ww. W dużej mierze jest to wtedy efekt nabicia wodą.
Stefan! Mam dysonans kognitywny. Śledzę pilnie fb Wodyna i zawsze wydawało mi się, że on (i jego podpieczni) za płytko robią przysiady..no i teraz Wodyn delikatnie naderwał mięsień i już woli robić squaty "za głęboko" niż "za płytko". Dla mnie (nas tutaj?) to zawsze było oczywiste a Wodyn (Wspanialy zawodnik i osobowość - szczerze podziwiam) tego nie wiedział i napisał, źe zbyt płytki przysiady były błędem..To ja to wiedziałem a on nie? #Nie rozumiem świata?
Logos, przecież my tutaj też wiele rzeczy na pewno robimy źle i wyjdą one z czasem. Co tu dużo mówić, wystarczy poczytać hormonwzrostu.edu.pl żeby zobaczyć jak wiele się zmieniło, do tej pory śmiać mi się chce jak czytam Stefana tekst w którym pisze, że "zaczyna testować dietę wysokotluszczowa" :D Testy chyba wypadły pomyślnie :D
A co myślicie, o diecie tłuszczowej, czy tam optymalnej i o proporcjach BTW 1:3:1, czyli, że na 1g białka przypadają 3g tłuszczu i 1g węglowodanów? Zakładając, że człowiek ważący 70kg, zjada 1,5g białka na kg, musiałby zjeść 4,5 tłuszczu na kg, czyli 70*4,5= 315g tłuszczu dziennie. Nie za dużo? Będzie organizm w stanie tyle tłuszczu strawić, czy za przeproszeniem wysra? Co sądzisz Stefan?
Anonimowy, jesz tyle ile trzeba. Ja nawet tłuszczu nie liczę, po prostu albo nie jestem syty i pełen energii albo jestem, staram się tylko pilnować białka. 315g to bardzo dużo, ja przy 250 g wymiękam, musiałbym cały dzień żreć. To bezsensowne szczególnie w dobie nieliczenia kalorii, bo po co ci takie sztywne regułki?
Moje pytanie: swego czasu była dyskusja o bezsensowności picia soków - bo sam cukier, bo już nie mają tylu witamin itd. No dobrze, ale co sądzicie o soku pomidorowym? Mało cukru, a podobno sporo likopenu? Zasadniczo bardzo go lubię i nie wiem czy będzie na plus, na minus czy w ogóle nie ma to znaczenia :-)
Po mojemu, jak sobie sam ten sok z pomidorów wyciśniesz, to będzie ok., bo te co są w sklepach, to nie wiadomo z czego są robione i czego tam nie pododawali.
Nie ma czegoś takiego jak optymalne proporcje. Po drugie tyle tłuszczu to za dużo. Organizm nadmiar wydali, tylko po co obciążać portfel i jelita? Ciągle wszyscy się kłócą o proporcje makroskładników, a to tylko mała część problemu. Niebawem biorę się za pisanie kolejnego tekstu z pewnymi dopowiedzeniami na temat żywienia, bo widzę, że ciągle wiele osób nie rozumie istotnych kwestii.
Dobry pomysł, tak naprawdę o ile scena polskiej kulturystyki już raczej olała kwestię "split czy FBW" to żywienie jest nadal jedną wielką niewiadomą. Co gorsza, widzę tendencję do przebijania się wynikami badań bez istotnej umiejętności ich interpretacji czy też pomijania wypaczeń w metodologii. W obecnej chwili można dojść do wniosku, że na podstawie badań udowodniono, że wszystko szkodzi i wszystko pomaga (może faktycznie coś w tym jest? :). To co mnie interesuje najbardziej w tym wszystkim to co i ile jeść aby zmaksymalizować zyski w budowaniu masy mięśniowej. Chociażby czy insulina potreningowo może być naszym sprzymierzeńcem, tj. czy zjedzenie 200 g ziemniaków wraz ze schabowym będzie lepsze niż zjedzenie ich bez ziemniaków? Kiedy dostarczać witaminę D/ADEK?
No właśnie Stefan. Jak byś mógł napisać taki artykuł, to było by super. J szczerze przyznaje, że im więcej czytam, tym niej wiem i coraz głupszy jestem. Głowa mi już od tego pęka. Ile białka? Ile tłuszczu? Ile węglowodanów? Czy człowiek, który siedzi cały dzień za biurkiem, ma takie samo zapotrzebowanie, co człowiek, który cały dzień dźwiga worki z cementem? Co jest ważniejsze? Dieta czy trening? Kalorie czy hormony? Chętnie bym poznał odpowiedzi na powyższe, jakbyś Stefan mógł oczywiście na nie odpowiedzieć.
Wiem, że dużo jest w FAQ, ale już sam się w tym wszystkim gubię. 2g białka, czy 3? Tak samo z tłuszczem, że o węglowodanach już nie wspomnę. Ile to jest low carb? 50, czy może sto? A może 150, lub 200? A wiesz coś może Stefan na temat "metabolic flexibility"(nie wiem, jak to po polskiemu będzie)? Mógłbyś coś napisać na ten temat?
Po polsku to elastyczność metaboliczna. Postaram się coś napisać o tym. Jednak nie oczekuj, że dostaniesz dokładny przepis - jedz tego tyle, a tego tyle. Właśnie w tym rzecz, że takiego przepisu nie ma. Podane 2 gramy białka i tłuszczu na kg masy ciała to po prostu pomocne dane wyjściowe dla początkującego. Potem trzeba obserwować i albo dodać albo odjąć. Tak naprawdę nikt poza Tobą samym nie ułoży dobrej diety dla Ciebie.
W sumie, to głównie chodzi mi o to, ile tłuszczu jeść dziennie, przy dużej aktywności fizycznej (tzn. rower, bieganie, 2xtydz. treningi muay thai), żeby budować masę mięśniową. Czy w ogóle możliwe jest budowanie masy przy takiej aktywności? I jak to jest z WW? Im większa aktywność, tym więcej WW?
Oczywiście, że budowanie masy jest możliwe przy dużej aktywności. To ile jeść to kwestia obserwacji, jak już pisałem. Ważne, by poziom białka i tłuszczu był w diecie podobny. U większości naprawdę te 2 gramy wystarczą. Nawet przy dużej aktywności. Mało kto potrzebuje więcej. Ilość ww nie zależy od poziomu aktywności. Jeśli już to bardziej od płci. Kobiety potrzebują trochę więcej. Jednak nie sądzę by ktokolwiek potrzebował więcej niż 150 gram na dobę. To jest górna rozsądna granica. Często zapomina się o jednej prostej rzeczy, budowanie masy to nie tylko makro, ale w dużej mierze mikroskładniki. Ok reszta to już w artykule.
To zgadza się z moimi obserwacjami. Jem teraz mniej makro (ogólnie mniej wysokogęstościowego jedzenia, że tak je nazwę) niż wcześniej, a staram się więcej warzyw i sporo pestek dyni oraz płatków drożdżowych. Do tego jedzenie raczej lepsze jakościowo (czyli tatar, steki, kaszanka domowej roboty (podroby, kasza gryczana) kiszonki, dobre masło, zsiadłe mleko z ziemniakami itd) i widzę u siebie poprawę sylwetki. Jak dołożyłem mikro, a nie makro, to ciało zaczęło reagować. Szczególnie po płatkach mam wrażenie, ale nie łyżce dziennie:) tylko kilkunastu nawet, rozłożone na kilka razy.
Anonimowy, już nie gadaj, że muay thai jest takie męczące, jak większość czasu stoisz w klinczu i okładasz partnera kolanami :P Rower też nie wydaje mi się bardzo męczący. W ogóle mam wrażenie, że organizm szybko adaptuje się do wysiłku i potrafi minimalizować straty energetyczne. Potrafię przejechać rowerem 50 km w terenie mieszanym (cross-country) i po powrocie do domu ani za bardzo zmęczony ani głodny nie jestem.
Stefan, co jest bardziej szkodliwe, kukurydza czy pszenica? Z tego co wiem, kukurydza nie zawiera glutenu?
I jedno i drugie :) Pszenica to nie tylko gluten. Współczesna pszenica to totalny mutant niewiele mający wspólnego z tą z przed 100 lat. Kukurydza to w 99% GMO czyli nikt naprawdę nie wiem, jak działa na nasz organizm. Do tego ludzie z tzw. rasy kaukaskiej, nie posiadają enzymów umożliwiających trawienie kukurydzy.
No właśnie zauważyłem, że nie mam tych enzymów... Po pszenicy zawsze mam wzdęcia i gazy (czym to jest spowodowane?), ostatnio w ramach małego cheat dayu wpadlo spaghetti, akurat w sklepie bym makaron z kukurydzy. Kupiłem, zrobiłem - tragedia, to samo co po pszenicy, zaczęło mnie rozsadzac. Już pomijam fakt, że po takim czasie makaron... Przestał mi smakować ;-) Myślałem, że będą fajerwerki a tymczasem szału nie ma.
Poszukaj makaronu gryczanego, są w sklepach ze zdrową żywnością - miód w gębie ;) i nie jest tragicznie drogi. Zjeść spaghetti po 2 latach i czuć się po nim ok - bezcenne :)
Pytanie przede wszystkim do Usika, ale może wy też się orientujecie. W czym pierzecie ubrania? Dotychczas używałem żelu i płynu do płukania, ponieważ mam twarda wodę więc ubrania po wyschnięciu były sztywne. Wczoraj z ciekawości (trafiłem na artykuł o szkodliwości płynów do płukania) wypralem w mydle naturalnym (odkroilem kawalek i wrzuciłem do bębna) i ubrania miękkie, że szok.
Poza tym Usik, polecasz jakieś naturalne kremy na suchą skórę i jakiś balsam/krem po goleniu?
To tak, wpis od mojej żony :) to specjalistka od kosmetyków u nas w domu. Pozwalam sobie zacytować:
"W płynach nie płuczemy, bo to sama chemia. A w eko-niedopranych ubraniach nie chce się chodzić – więc pierzemy w sklepowych proszkach/żelach. Można płukać pranie dodając ocet, wypłukuje detergent (ważne przy wrażliwej skórze). Co do suchej skóry (może trzeba trochę więcej wody pić?): olej kokosowy, każdy na paleo ma go chyba w domu :) Może być masło kakaowe czy shea. Oliwki, mleczka dla niemowląt o dobrym składzie. Po prostu trzeba szukać kosmetyków na naturalnych składnikach i o jak najkrótszym składzie. Ale uwaga, takie rzeczy sporo kosztują, w porównaniu do dostępnych od ręki w sklepie specyfikach potrafiących zdziałać "cuda". Można również prać w proszkach/płynach dla niemowląt, mają mniej detergentów. Co do samego golenia: pianka/mydło/krem do golenia firmy Proraso – ale to akurat nie jest bio."
No i kremy po goleniu, żona mi kupuje na prezenty zawsze, to linki od niej (marki, które poleca: lavera, logona, ecolab): http://www.ceneo.pl/31933334#tab=click_scroll http://logona.pl/seria-mann-dla-mezczyzn/1331481205-mann-balsam-po-goleniu.html http://www.ceneo.pl/39699696 https://lawendowaszafa24.pl/pl/p/NATURALNY-KREM-DLA-MEZCZYZN-100ml-NACOMI/3955 https://lawendowaszafa24.pl/pl/p/Chlodzacy-zel-po-goleniu-YAK-YETI-Natura-Siberica-MEN/3931 http://bioorganika.pl/mezczyzni/3252-zel-pod-prysznic-swiezosc-skory-ec-lab-man-250-ml.html
Widzę, że bycie bio kosztuje :-P Dzięki za odpowiedź. Od razu nasuwa mi się pytanie - czy płucząc w occie ubrania potem nie będą nim "pachniały"? Picia wody raczej nie wiąże z suchością skóry, kiedyś piłem dużo, ponad 2l - była sucha. Teraz piję do 2l - jest sucha. Pomaga branie kąpieli w letniej wodzie, ale to kłóci się z tym, że lubię gorące prysznice :-) Oleju kokosowego akurat nie mam, używam smalcu :D Ale może czas najwyższy kupić.
Olej z masłem do kawy świetnie pasuje - tylko nierafinowany ;) ja kupuję z zielonego smaku, są na allegro i mają niezłe ceny i tanie płatki drożdżowe ;)
A co do kosmetyków bio - jakby te środki były tańsze niż SLS i inne detergenty, parebeny, ropa naftowa (petrolatum w kosmetykach) itd, to używałoby ich w najtańszych mydłach w płynie i kremach:) No i właśnie sprawdź sobie czym się myjesz, bo mocne środki myjące wysuszają skórę. Mydło też, bo to mocna zasada - mi np twarz wysusza, więc często jest tak, że ciało myję mydłem, ale twarz delikatnym żelem/mydłem w płynie do kąpieli. Z tym octem nie wiem, bo nie próbowaliśmy. Przyzwyczaiłem się do ubrań niepłukanych w płynach. Po prostu proszek do prania i nic więcej nie dajemy. Nie pachną, a tak to mało czym się różnią. To zmiękczanie to pic na wodę.
Witam wszystkich, mam nietypowe pytanie na teraz i akurat pod Święta. Ostatnio była kilka okazji, urodzin, imprez rodzinnych i wiadomo, podjadło się. Nabrałem 4 kg zbednęgo balastu który strasznie denerwuje. Czy jest jakas opcja szybko to zgubi? Wiem, ze palenie tłuszczu trzeba powoli i zdrowo ale czy jest inna opcja?
Stefan, jest jakaś szansa, że napiszesz artykuł o żywieniu dzieci od samego momentu ich urodzenia? Przy okazji coś o kształtowaniu w nich prawidłowej postawy, nawyków ruchowych itp? Ten temat w obecnych czasach jest w ogóle ignorowany, dzieci jedzą byle co, siedzą byle jak a potem mamy co mamy. Widzę to choćby po moim młodszym bracie, gotowe dania, śniadanie to nutella z oranżadą, dramat, dramat. Jeszcze kilkanaście lat temu jak była niby bieda, to jadło się wbrew pozorom dobrze - schabowy, rosół, ziemniaki, potem na podwórko tłuc się z kolegami i z powrotem na schabowego ;-) Teraz te dzieci będą kalekami w wieku 18 lat. Szczególnie ciekawi mnie jak takiego niemowlaka (nie to, żeby coś) odpowiednio żywić w dobie wpychania w nich Gerberów i innych rzeczy, co do których też mam mieszane uczucia. Jakbyś miał kiedyś czas podejść do tego kompleksowo to byłbym wdzięczny.
Jest trochę na paleosmak o tym:) jestem w temacie ciutkę, moja żona czytała.
a obecne "diety" w przedszkolach to masakra. 5 posiłków! W tym płatki na mleku, danie mączne, słodki deser... Prawie żadnego mięsa ani normalnego jedzenia.
Nie dość, że jestem przeciwny systemowi edukacji w znaczeniu tego co i jak się naucza, to jeszcze żywienie :-) Nie wiem gdzie ja w przyszłości dziecko do szkoły poślę. Spędzanie godzin lekcyjnych na interpretacji wierszy, coraz mniej matematyki, fizyki, biologii czy chemii, nauczanie historii w stylu "wykuj się" a nie "zrozum i wyciągnij wnioski na podstawie błędów innych", szkoda gadać.
Może kiedyś napiszę, ale na pewno nie szybko. Lista rzeczy do zrobienia tylko się wydłuża.
Jak chodziłem do przedszkola w połowie lat siedemdziesiątych to na śniadanie często był boczek! I od razu dodam, nie było to żadne specjalne przedszkole - zwykłe dla zwykłych dzieci.
Ma ktoś z was może jakieś doświadczenia z przepukliną pępkową, oraz z rozstępem mięśni prostych brzucha, bo chyba wykryłem coś takiego u siebie? Czy konieczna jest operacja, czy można to jakoś ćwiczeniami załatwić? Stefan, masz może jakieś info na ten temat?
Napisałem tekst, ale się nie wyświetlił, więc napiszę jeszcze raz. Macie może jakieś doświadczenia z rozstępem mięśni prostych brzucha (tzw. kresa biała)? Chyba coś takiego zauważyłem u siebie. Od czego to może być? Wiecie może jak temu zaradzić? Jakieś ćwiczenia, czy coś? Stefan, wiesz może coś na ten temat?
Witam. Mam pytanie odnośnie hyper reverse. Gdzieś w dyskusji Stefan pisałeś o tym cwiczeniu ze jest ono fenomenalne. Akurat mam takie szczescie ze u mnie na silowni jest ta maszyna. 1. Wiec dlaczego jest takie? Na jakie miesnie wplywa? Pytam, poniewaz ostatnio robilem sobie rampe x10 i mam takie Domsy na udach jakich nigdy w zyciu nie mialem. 2. I wlasnie jaka metode stosowac rampa bedzie ok? Jakie zakresy powtorzen? Tempo ma byc dynamiczne wrecz eksplozywne czy kontrolowane? 3. Czy moze to byc cwiczenie pomocnicze pod jakies cwiczenia zlote? 4. Jak powinny isc nogi wzduz tłowia czy ponizej?
Wklejam link z Kellym Starrettem, ktory opisuje to cwiczenie.
1. Głównie na cały tył uda. 2. Zawsze jak jest nowe ćwiczenie to najlepiej robić rampy, by wyczuć swoje możliwości. Jednak w tym wypadku nie rób tak wysokich zakresów. Rampa w zakresie 2-7 wystarczy. Tempo kontrolowane, bo łatwo o kontuzję. 3. Oczywiście MC i przysiad. 4. Do pełnego wyprostu. Akurat na tym filmie Starrett zrobił z tego jakiś aerobik, a miałem o nim lepsze zdanie.
Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad tym w jaki sposób ludzie pierwotni, albo inaczej, ludzie żyjący trybem koczowniczym, myśliwi, byli w stanie budować masę mięśniową. Jednego nie rozumiem, otóż to, co robimy na siłowni, tj. przysiady z coraz większym obciążeniem stojąc w miejscu, wyciskanie sztangielek i inne proste, pozbawione wysiłku tlenowego i ruchu ćwiczenia są nienaturalne, nikt ich w tamtych czasach nie robił. Czy to oznacza, że jednocześnie nikt wtedy nie był w stanie uzyskać masy mięśniowej, tzn. rozbudować solidnie sylwetki? Oglądałem zdjęcia plemion w Afryce które nie miały do czynienia z cywilizacją - no cóż, sylwetki raczej niezbyt godne pozazdroszczenia, co jeszcze bardziej komplikuje rozważania. Jeśli współgranie z naturalnym trybem życia miałoby powodować najlepsze korzyści siłowe i sylwetkowe to trzeba byłoby się zwrócić ku ćwiczeniom bardziej podpadającym pod crossfit niż pod power i bodybuilding, czyż nie? Jest teoretycznie jeden kanał na YT, Elliot Hulse i jego StrenghtCamp, który w taki sposób ćwiczy, ale jego sylwetka też jest specyficzna, tzn. chłop jest spory, ale zbity, mocny i silny korpus, spooore trapezy, ale Gironda to na pewno nie jest. W takim razie taka jest "naturalna" sylwetka faceta? Tutaj podgląd jego sylwetki: http://s1143.photobucket.com/user/JetRR/media/6111_584516134891904_1323672649_n.jpg.html
Bynajmniej nie wszystkie plemiona pierwotne tak wyglądają. Wiele razy widziałem zdjęcia czy nagrania np. indian z Ameryki Południowej, gdzie sylwetki były może nie kulturystyczne, ale widać po nich było siłę i sprawność użytkownika :) Odpowiadając na Twoje pytanie: tak, zdecydowanie to, co robimy nie jest naturalne. Już choćby fakt, że za wszelką cenę staramy się "oszukać" organizm, gdy ten próbuje się zaadoptować do danego rodzaju wysiłku o tym świadczy. Robimy przysiady 10x10 przez kilka tygodni, organizm się powoli dostosowuje, a tu nagle 7x7! I tak w kółko. Dlatego budowa masy mięśniowej wymaga naprawdę optymalnych warunków. Wystarczy słaba dieta, duże obciążenie pracą albo nadmiar stresu czy zbyt mało regeneracji i już organizm znajdzie sobie ważniejsze rzecz od budowania kolejnych kilogramów mięśni. Tymczasem my żyjemy w świecie, gdzie jak człowiekowi nie przybywa przynajmniej kilka kilogramów mięśni rocznie, to się go uważa za kulturystyczną niedojdę. Gonimy za pewnym ideałem, a tymczasem znacznie ważniejsze jest w tym wszystkim po prostu utrzymanie maksymalnej sprawności i zdrowia. Natomiast nie zgadzam się co do samych ćwiczeń. Podstawą są ćwiczenia złote, które angażują ciało w możliwie najbardziej naturalny sposób. Nie można za podstawę kulturystyki brać wyciskania sztangielki. Izolacje to już specjalistyczne narzędzie, które się pojawia w miarę potrzeb, ale jako takie do rozwoju stanowi wyłącznie dodatek, a nie podstawę. Swoją drogą to wszystko nasunęło mi bardzo ciekawe pytanie: jaki tryb życia (oczywiście pod kątem wysiłku fizycznego) jest naprawdę optymalny z punktu widzenia zdrowia i długowieczności? Czy w ogóle istnieje coś takiego? Na pewno wskazana jest duża ilość ruchu i ogólnej aktywności, ale jak to się ma do treningów siłowych? Wydaje mi się, że nie ma na to prostej odpowiedzi, ale jakakolwiek by nie była, na pewno musi uwzględniać to, co napisałem wyżej: na pierwszym planie zawsze musi być zdrowie i sprawność, czyli krótko mówiąc należy od siebie dużo wymagać, ale w przemyślany sposób. Jeżeli zaniedba się regenerację czy sferę psychiczną, jakikolwiek, nawet najlepszy trening na wiele się nie zda.
Zaczynając od końca - myślę, że nie aż tak istotny jest tryb życia (zakładając, że jest on generalnie zdrowy) tylko jak na niego reagujesz. Zauważ, że ludzie długowieczni to często ludzie prości, o niskim wykształceniu, pracujący całe życie fizycznie, często w jednym miejscu - wiesz jak to dla mnie brzmi? Jak bardzo niski poziom kortyzolu ;-) Każdy kolejny dzień jest przewidywalny, jak jesteś rolnikiem to wiesz co cię czeka, nie szokujesz organizmu. Jeśli jesteś prostolinijnym człowiekiem to się nie stresujesz, bo zasadniczo nie jesteś tak emocjonalnie rozwinięty jak inni.
Stefan, Marek nieświadomie przypomniał mi jeszcze jedno pytanie - często zmieniamy treningi z racji konieczności przełamania postoju. Tymczasem czy jest to aby dobre rozwiązanie? Kiedyś spotkałem się z artykułem który temu zaprzeczał, tzn. twierdził, że organizmowi musimy dać czas do dostosowania się do treningu, czyli nie 1-2 miesiące, ale i o wiele dłużej. To jak z tym jest w końcu?
Kamil złote ćwiczenia jak najbardziej bazują na naturalnych ruchach. Przysiad - dokładnie tak to wygląda np. u Indian z Ameryki Pł. wystarczy poczytać Cejrowskiego. Indianin schodzi w dół do przysiadu, kumple przypinają mu do pleców kosz z zebranymi zapasami - czasem nawet 100kg. Musi z tej pozycji wstać i pomaszerować z obciążeniem do obozu. MC - tu nawet nie ma co kombinować, wszelkie podnoszenia ciężkich rzeczy. Podciąganie i dipsy - wspinaczka po drzewach, skałach itp.
Jakbyś od małego mieszkał w dżungli, wspinał się na drzewa, biegał i nosił ciężary, rzucał oszczepem nie musiałbyś robić dodatkowych izolacji i innych specjalnych ćwiczeń, by wyrównać braki w rozwoju. A tak swoją drogą to systemy ćwiczeń rozwijające muskulaturę wojowników i myśliwych są znane niemal od zawsze, jak daleko sięga historia, a i wcześniej. Oni mieli na to czas w przeciwieństwie do rolnika co musiał cały dzień zasuwać za pługiem.
Nie wiem czy Paulinga albo Lutza można nazwać ludźmi prostymi i niewykształconymi :) Przy okazji zauważ, że najdłużej żyje pokolenie tych co przeżyli 2 wojny światowe. Wiele z tych osób dopiero niedawno poumierało. Nie można powiedzieć, by mieli życie przewidywalne i bezstresowe.
Ten kto pisał ten artykuł chyba nigdy solidnie nie ćwiczył. Można robić całe życie te same ćwiczenia, ale jeśli chcesz mieć efekty musisz coś zmieniać: zakres, ilość serii, tempo. Jest sporo takich co to wyciskają na ławie sztangę w 4 seriach po 8. Są w stanie dodać kilka kilogramów raz na kilka miesięcy, a po czasie raz na rok. Tym sposobem po 5 latach wyciskają więcej o 10kg. Nie tylko mięśnie się adaptują i koniec postępów, ale też układ nerwowy ulega znużeniu i forma zamiast rosnąć zaczyna spadać.
Mówię tu o osobach, które żyją ponad setkę, jak na razie to w większości byli rolnicy, pracownicy fizyczni itp. No dobrze, wojna to stres, ale trwała sześć lat, to jest tylko niewielka część ich życia. Obecnie ludzie non stop chodzą zdenerwowani i to wszystkim co ich otacza, summa summarum może to bardziej wyniszcza organizm niż przeżycie wojny?
Czy ktoś z was stosował kiedyś kozieradkę? Interesuje mnie głównie efekt proanaboliczny oraz czy to prawda że zapach potu robi się po tym niezbyt przyjemny ;) ? Jeśli tak to czy można mu jakoś zaradzić?
Niewielki efekt jest, ale na cuda nie licz. O kozieradce było już sporo, jak się pojawi nieprzyjemny zapach to jest to dobry wskaźnik tego, że się źle odżywiasz. Przy prawidłowej diecie go nie ma.
a co konkretnie może być nie tak z dietą, co może wpływać na wyczuwalny zapach po kozieradce? nieszczelne jelita? powiem szczerze, że stosuje od 5 dni, 5g mielonej kozieradki z rana i 5g wieczorem i wystarczy, że się trochę zgrzeje i już czuć ten zapach, o sikaniu nie wspominam bo to już jest masakra :P za to zauważyłem że libido mega podskoczyło, chociaż biorąc pod uwagę zapach jaki wydzielam, to średnio widzę możliwość wykorzystania tego z dziewczyną :P
Wojna trwała sześć lat? To jedna. Do tego dochodzi I WŚ, wojna polsko-bolszewicka, przewrót majowy, okres stalinowski, kilka klęsk głodu i różne inne represje. Nie nazwałbym tego niewielką częścią życia :) Poza tym jeżeli ktoś przeżył obóz koncentracyjny, albo dłuższy czas przebywał w okolicy, gdzie toczyły się walki, to stwierdzenie, że chodził non stop zdenerwowany zakrawa na obrazę. Rzecz nie w ilości stresu, ale raczej w tym, jak ludzie sobie z nim radzą - w ogólnym podejściu do życia i motywacji do niego. Wiem sam po sobie, że miałem okresy w życiu, gdzie obiektywnie ilość stresorów była bardzo niska, a mimo to chodziłem spięty, jakby mi w każdej chwili mogło spaść kowadło na głowę. Teraz dużo lepiej sobie z tym radzę, chociaż dalej nie jest idealnie. Ciężko powiedzieć, co sprawia, że "dawniej było lepiej." Stawiałbym na szereg zmian w społeczeństwie: a) zanik rodziny wielopokoleniowej i lokalnych więzi społecznych - dawniej we wszystkim można było liczyć na pomoc krewnych czy sąsiadów. Obecnie? Rodzina nuklearna, a jak kiedyś zapukałem do sąsiadów, to wezwali policję, bo "jakiś obcy się kręci." Teraz mam lepiej, bo się przeprowadziłem za miasto, ale to i tak nie to samo, czego doświadczałem wyjeżdżając na wakacje na wieś jako dziecko. Dawniej w lokalnych społecznościach, czy to w mieście czy na wsi, wszyscy się znali i jak było trzeba, to sobie pomagali. Jeszcze nie tak dawno temu istniał w Polsce zwyczaj, że jak u kogoś był pożar, to cała wspólnota się składała, żeby mu pomóc stanąć na nogi. Teraz ludzie są z takimi rzeczami sami albo użerają się z towarzystwem ubezpieczeniowym. b) Wyemancypowanie kobiet i zmiana struktury społecznej - od razu zacznę od tego, że jestem 100% zwolennikiem równouprawnienia, szczególnie, że wciąż jest z tym wiele problemów, ale tylko głupi mógłby udawać, że pod tym względem zmiany przeszły bezboleśnie. Kobiety wciąż mają problemy, żeby się w tym wszystkim odnaleźć, mężczyźni nie mają już zapewnionej dominującej pozycji w rodzinie więc od dwudziestego roku życia cierpią na kryzys wieku średniego, a dzieci 1/2 doby spędzają poza domem, bo dziadkowie najczęściej mieszkają osobno (patrz punkt wyżej). Do tego dochodzi kompletne pomieszanie wzorców i autorytetów. Z jednej strony chcielibyśmy już mieć to równouprawnione społeczeństwo, a z drugiej w kulturze wciąż promowany jest stary wzorzec. Facet ma być jednocześnie silny i wrażliwy, kobieta ma pracować, ale też opiekować się domem... Przykłady można mnożyć, ale na pewno żadna z tych rzeczy nie służy zdrowiu psychicznemu. c) Zmiana struktury społecznej przy jednoczesnym zachwianiu sytemu wartości - nie chodzi o to, żeby cokolwiek oceniać, ale faktem jest, że mamy coraz więcej ludzi starych, podczas gdy króluje kult młodości. Przeciętny człowiek nie jest też raczej i nigdy nie był piękny jak z plakatów, ale za to codziennie ogląda w telewizji, gazetach i w internecie setki przykładów tego, jak "powinien" wyglądać. To wszystko tworzy potężne dysonanse i sprawia, że ludzie czują się permanentnie winni, brzydcy, niewartościowi itd. d) Rozwój, aż do wynaturzenia środków masowego przekazu - w sumie to, co powyżej, ale warto to uwypuklić: media promują pewien nierealny wzorzec i wmawiają nam, że z każdym, kto od niego odbiega jest coś nie tak. Jeżeli ktoś, kto trenuje nie ma przynajmniej 40 cm w bicepsie, to się mówi, że jest słabo zbudowany, a tymczasem ile osób na ulicy posiada choćby minimum zdrowej sylwetki (wyprostowane plecy itp.) - 1%? Myślę, że nawet mniej. Ludzie są tak pogarbieni, że jak ktoś chodzi wyprostowany, to przez sam ten fakt należy do ścisłej światowej czołówki w dziedzinie piękna i urody. Ale i tak pewnie będzie miał kompleksy, bo przecież klata powinna być większa. Nie znaczy to, że do tego wzorca nie należy dążyć - przeciwnie, zawsze należy mierzyć jak najwyżej. Rzecz w tym, że kiedy normalna zdrowa i ładnie zbudowana osoba ma kompleksy na punkcie swojego wyglądu, to to jest chore.
Pewnie dałoby się jeszcze wymienić inne czynniki, ale i tak już się bardzo rozpisałem :)
@Anonimowy: Co to za obiektywne dane z eksp Calhoun`a jesli pozamykali te zwierzeta w klatkach. Ten eksperyment dowodzi tylko co sie dzieje gdy zamnkniesz zwierzeta na ograniczonej przestrzeni i zaczniesz implikowac swoja teze.
Jak człowiek poszuka to i znajdzie, twoje słowa z 2012, nadal aktualne? "Co daje ładowanie? Wg powszechnego mniemania szybszy przyrost masy mięśniowej bez ryzyka otłuszczenia. Wg mnie chodzi to bardziej o wsparcie układu nerwowego podczas ciężkich cyklów treningowych. Do tego organizm nabiera nieco więcej wody co też pomaga na treningach."
I jeszcze odnośnie carb cycling, bo ostatnio się tym zainteresowałem: "Nie jestem za bardzo zwolennikiem carb cyclingu. Możesz, ale od razu dodam, że na Twoim aktualnym palnie to nie ma sensu. Zwiększasz powiedzmy węgle x2 w dni ciężkie, a lekkie ograniczasz do 0, to jedna ze strategii. Teraz jednak bym tego nie robił."
Zastanawia mnie ten carb cycling. Z tego artykułu http://kulturystyka.pl/carb-cycling-zasady-manipulacji-weglowodanami/, który jest tłumaczeniem artykułu Thiba wynika, że insulina jest konieczna aby budować mięśnie. Pytanie tylko ile. Sam nie znam się na tyle aby zweryfikować prawdziwość tego, co pisze Thib, chociaż go raczej do sekcji naturali nie zakwalifikujemy, jak zgaduję? Właściwie najbardziej mnie ciekawi jak to jest z tym posiłkiem potreningowym, czy tam powinny być węglowodany czy nie? Ktoś pisał, że Wodyn czasami zalecał dodać bataty po treningu do mięcha. Ja ostatnio do mięsa dodaję ziemniaki, jem po prostu tradycyjny obiad jako posiłek potreningowy i jestem ciekaw jaki to wpływ ma na organizm i mięśnie.
Mnie też cały czas zastanawia, jak to jest z tymi węglowodanami i insuliną. Ponoć insulina, to najbardziej anaboliczny hormon i większość źródeł które czytałem, mówi, że bez węglowodanów nie da się zbudować mięśni, bo właśnie ta insulina. Z drugiej strony- więcej insuliny-mniej hormonu wzrostu. Zgłupieć można. Tak przy okazji:zna ktoś tego gościa: https://www.youtube.com/user/patryk2703 Ponoć natural i swoją masę zbudował na high carbie. Ile w tym prawdy- ja nie wiem. Cały czas jednak daje mi do myślenia jeden fakt: wszyscy w internecie, którzy maja jakąś tam sylwetkę, mówią/piszą, że zrobili to na high carbie. Niektórzy naprawdę świetnie wyglądają np. ten pan: https://www.muscleforlife.com/about-me/ Skoro wszyscy, którzy tak ładnie wyglądają, są na high carbie, to po co my się tutaj "katujemy" low carbami, high fatami, gdzie w moim przypadku, efekty są znikome? Czyżby wszyscy, co ładnie wyglądaja, brali sterydy? Co myślicie? Stefan...
Ejże, Panowie od high carbow i carbcyclingow - kto wam broni spróbować? Stefan wam zagląda do talerza i kiwa na was palcem? Rozpiszcie to sobie wg info z tych stronek i działacie. Tylko pochwalcie sie sylwetką przed i po kilku miesiącach. Ja Stefanowi ufam (bo wiele mu zawdzięczam) ale nie wierze w każde słowo bez zastanowienia:) Wierzyć można w Boga, bo to sprawdzimy dopiero po śmierci. A sprawy związane z naszymi ciałami, czy sylwetką możecie zweryfikować na sobie. Ja na low carb czuję się świetnie. Pamiętajcie też, że Stefan zawsze powtarza- niski poziom insuliny = dłuższe i zdrowsze życie. A zdrowie to główne przesłanie tego bloga.
Nie rozumiesz. Mi chodziło o to, czy to jest tak , że wszyscy, co ładnie wyglądają-biorą sterydy? Każdy z tych panów, którzy mają świetne sylwetki, promują jedzenie dużej ilości WW. Teraz pytanie: dlaczego ich nie zalewa, budując przy tym kilogramy mięśni, utrzymując przy tym niski BF. Ja głupi nie jestem i mi nikt kitu nie wciśnie. Chciałem poznać wasze zdanie. Twojego Usik już nie chcę, bo od razu naskoczyłeś, bez merytorycznego wypowiedzenia się.
Właśnie wyczytałem ( w różnych źródłach), że dieta wysokotłuszczowa obniża wydzielanie HGH. Stefan, co ty na to? Chodzi o zwiększone wydzielanie somatostatyny poprzez high fat. Wiesz coś na ten temat?
Nie wiem kto co je i kto ile koksuje, ale odpowiedzcie sobie sami na jedno pytanie. Jakim cudem, skoro tylko mięśnie buduje się na węglach, urośli dawniej tacy ludzie jak Steve Reveevers czy Reg Park nie wspominając o Sandow'le. Oni na pewno nie koksowali, a ich dieta to głównie było mięso. Jakie katowanie się low carb? Ciągle to samo w kółko. Katowanie się mięsem i jajkami? Tęsknota za płatkami, za żarciem z plastiku? Coś tu jest nie tak! Nie chodzi też o jakieś skrajności. Jem normalnie ziemniaki do obiadu, ale bez przesady.
Naprawdę jestem już tematem znudzony, zmęczony i mam odruch wymiotny. Jak ktoś chce to może ładować węgle w siebie do upadłego, tak jak Usik napisał. Spróbuj to się dowiesz. Tylko potem nie wracajcie tutaj z hasłami, jak mam zrzucić teraz tłuszcz, czemu mam cukrzycę itp. Sam popełniłem takie błędy i wiem jak się to kończy. Próbuję przestrzec innych, wyjaśniałem to już tyle razy, że naprawdę wystarczy. Będzie jeszcze art o diecie jako uzupełnienie i tyle. Niski HGH na diecie tłuszczowej? Odsyłam do mojego pytania powyżej o kulturystów starej daty.
Go jest Stefan "doksa" - mniemanie powszechne. "Uśredniona wiedza". Zawsze będzie ciągnąć do poziomu który jest najbardziej popularny w danym społeczeństwie... :)
W takim razie w ramach eksperymentu podbijam węgle po treningu, i tak mam niski BF więc nie stanę się nagle ludzikiem Michelin. Dziennie do 150-200 g z ziemniaków, kaszy gryczanej, warzyw zielonych i w mniejszej części z owoców. Druga sprawa, mam przykład mojego brata, który na high carb zyskał niesamowitą sylwetkę wraz z siłą i na czysto, wiem, bo to ja go na siłownię zaciągnąłem i był pod moją opieką. Fakt faktem, sporo błędów się popełniło, zyskał 15 kg z czego też się zalał ALE, po redukcji zostało mu 10 kg masy i to czystej, bo przed samymi wakacjami miał już kratę na brzuchu, a redukował na LCHF. I o ile z pewnością miało to negatywny wpływ na jego zdrowie, bo jadł byle co, tak nie mogę się zgodzić, że węglowodany są wrogiem przy budowaniu masy. Myślę, że problem tkwi w detalach - kiedy je spożywamy, jakie spożywamy, ile całkowicie ich spożywamy. Sam wiem co było jak wpychałem w siebie 500 g z mąki pszennej i ryżu, nikt nie musi mi przypominać i nie chodzi mi bynajmniej o to, aby raz jeszcze przerabiać taki tryb żywienia na zasadzie "tym razem będzie inaczej". Ale popadanie w skrajność jaką jest wieczne keto czy max. 70 g węglowodanów też nie wydaje mi się optymalnym rozwiązaniem. Z resztą, sam się przekonam, wykonam jutro pomiary, w dzienniku będę wstawiał dokładne wypiski z treningu i ile zjadłem, co jakiś czas będę się mierzył, jak ktoś będzie zainteresowany to możecie zaglądać.
Kamil co rotowania węglami - uważam, że warto spróbować. Ale innymi makro może też. Jesli trzeba zmieniać ćwiczenia co chwilę, bo ciało sie przyzwyczaja to warto też nie rozleniwiać organizmu stałą ilością makro. Może warto trochę zmieniać ilości i źródła makro oraz mikro. Ja tak robię, ale nie planuję tego jak treningu. Po prostu jem raz więcej raz mniej węgli czy białka.
Anonimowy - jeśli odebrałeś mój wpis jako naskakiwanie to przepraszam. Po prostu temat jest co chwilę wałkowany i wiedziałem, że Stefan sie wkurzy. Pytacie się go co myśli jakbyście chcieli uzyskać zgodę, jakąś dyspensę :) spróbujcie i zobaczcie na sobie. Większość ludzi na high carb robi "masę", a potem przechodzi na high fat aby zbić tłuszcz i zrobić redukcję (aby wyglądać jak człowiek:)). Jaki to ma wpływ na zdrowie lepiej nie mówić.
Co do ładowania, patrząc na poziomie mitochondrialnym (dyskutowaliśmy o tym wyżej), tak na chłopski rozum: Jeśli mitochondria korzystają ze ścieżki utleniania kwasów tłuszczowych do produkcji energii, a węgle które jemy służą głównie mózgowi i tarczycy to takie ładowanie bedzie szło głównie w budowanie"zapasów" tłuszczu bo na energię nie zostanie zużyte. Tak mi się wydaje.
Witam,od dłuższego czasu czytuję dziedzictwo i jestem pod dużym wrażeniem wiedzy autora jak i czytelników,od pewnego czasu,niestety, zmagam się z zakażeniem h.pylori.I tu pojawia się moje pytanie - czy znacie może jakąś alternatywę dla antybiotyków ?
Czy znasz, w takim razie jakieś strategie (oprócz octu jabłkowego) na przywrócenie prawidłowego pH soków żołądkowych? Być może jakieś sprawdzone zioła?
Najlepiej kupić betainę HCL. Zacząć od 1 tabletki przed posiłkiem i każdego dnia dodawać 1 aż poczuje się lekkie pieczenie w żołądku. Wtedy należy odejmować po 1, ale tylko dopiero wtedy, gdy znowu poczuje się pieczenie.
Do tej pory stosowałem Super Enzymes od NOW, ale chyba nie zdają rezultatu skoro nie czuje po nich żadnego pieczenia, natomiast lekkie pieczenie wysepuje po zjedzeniu czosnku. Pozdrawiam
To raczej zdecydowanie za mało. Zrób sobie taką kurację, jak opisałem wyżej. U wielu osób pieczenie pojawia się dopiero przy 7-8 tabletkach. Potem można powoli zacząć zmniejszać ilość.
Wiesz Usik, parafrazując klasyka, "skoro działa to dlaczego nie działa?", czy odwrotnie "skoro ma nie działać to czemu działa?" - po moim kuzynie widziałem efekt. Fakt faktem, było to nieprzemyślane, ale tak dobrej sylwetki raczej nikt tutaj nie zrobił, nawet Reda który jakby nie patrzeć - kawał chłopa. I zrobił to w rok. Bez zwracania uwagi na mikroelementy, bez zielonych warzyw, po prostu jadł co popadnie. To podważa sporą część założeń tego bloga. I jakkolwiek owocowało to tkanką tłuszczową, to i tak uważam, że wystrzeganie się węglowodanów to popadanie w kolejną skrajność, bo najwyraźniej coś w tym jest co powodowało, że mój kuzyn miał niesamowite wyniki jeśli chodzi o siłę i masę. Teraz obaj wchodzimy z LCHF na więcej węgli, 150-200 jak mówiłem, ja dodatkowo na carb cycling, zobaczę co z tego będzie. Najwyżej będzie tak jak Stefan mówi, ale przekonam się na własnej skórze i pytania się skończą ;-) Nie ma o co się wkurzać, poklepywanie się po pleckach i przyznawanie racji nawzajem nie prowadzi do żadnego rozwoju, to cofanie się.
O zostałem wspomniany! Dziękuję to mnie dodatkowo motywuje i dodaje siły. Właśnie robię przysiady.... (aaa nie powinienem tutaj zaglądać pomiędzy seriami....) ;) Pozdrawiam!
Mam takie motto wydrukowane: "większość ludzi nic nie osiąga, bo nic nie robi. Nie rozwija się, nie weryfikuje swoich poglądów i wiedzy". Ja próbowałem wyższych węgli, nie zadziałało to u mnie super. Płatki drożdżowe dużo więcej mi dały. A Twój kuzyn-nie wiem. Albo ma super geny, albo się kłuje. Nie znam go, nie chcę oskarżać. Wiem tylko jak jest, Ronnie Coleman też twierdził, że jest naturalem. Mój szwagier tez w rok zrobił 42cm w ramieniu na high carb i twierdzi ze naturalnie... Tyle że widziałem u niego w domu opakowanie po estrach teścia. Niby kupował dla kolegów... Kamil, spróbuj, sprawdź na sobie i będziesz wiedzieć. Każdy z nas jest inny. Nie można się wzorować 1:1 na innych.
Usik, wychowałem się z nim więc go znam, jest za bardzo ostrożny i nie ma takiego wybujałego ego, żeby się kłuć. Fakt faktem, zalał się, potem trzeba było to zbijać, więc tu już mamy problem który obecnie "kalibrujemy", tzn. jego masa była "jedz co chcesz" gdzie zdrowe posiłki stanowiły może z 70% całości. Trzymał ok. 2 g na kg mc, wysoko węglowodany. Tu już pojawia się zgrzyt, no bo podobno wysokie węglowodany to niski testosteron czy HGH. Do tego dodajmy ogromną siłę, w przeciągu pół roku z chłopaczka, którego sztanga gniotła zaczął wyciskać 100 kg a w martwym poszło coś koło 140.
Dla mnie sygnał jest prosty - coś w jego diecie i treningu było, co pozwoliło uzyskać mu takie efekty. Na początku myślałem, że może jadł więcej białka - ale nie, 2 g trzymał bo "tak WK mówiło". Supli w siebie nie wpychał bo mu odradzałem. Punktem wyjściowym stały się więc węglowodany i ich rola w budowaniu masy mięśniowej. Teraz czas pokaże jaki efekt przyniesie podbicie węglowodanów i dodanie ich do posiłku potreningowego.
Kolejnym zgrzytem jest forma treningu, to już drugi przypadek, gdzie pada hasło "do upadku mięśniowego" ewentualnie po prostu bardzo intensywny na granicy możliwości. Tutaj się nie wypowiadam, bo się nie znam, jedynie nadmieniam to co udało mi się zaobserwować. Biorąc pod uwagę, że polska sfera trenerów sportów siłowych średnio co pół roku zmienia zdanie i raz mówią, że trzeba ćwiczyć umiarkowanie, aby nie zajebać CUN a raz, że trzeba napierdalać i się nie bać to można dojść do wniosku, że trenbolone przekroczył ich barierę krew - resztki mózgu.
Różna jest tolerancja na węgle, tak jak i na inne czynniki. Różne jest zapotrzebowanie itd. I to co jest kluczowe - inaczej reaguje organizm młodego człowieka, który dopiero zaczyna, a inaczej kogoś kto trenuje od 20 lat. To są naprawdę bardzo dalekie od siebie światy. Mam nadzieję, że pewne rzeczy ostatecznie wyjaśnię w serii artykułów.
Co do insuliny i jej działania ciekawą pozycją moim zdaniem jest książka "The Obesity code" Tutaj recenzja i streszczenie najważniejszych tez: http://www.fathead-movie.com/index.php/2016/06/27/review-the-obesity-code/ Po angielsku ale tłumacz google dosyć dobrze sobie z tym radzi.
Kawałek dotyczacy diety opartej na węglach :
"Hipoteza węglowodanowo-insulinowa, idea, że węglowodany powodują zwiększenie masy ciała z powodu wydzielania insuliny, nie jest wcale błędna. Produkty bogate w węglowodany zwiększają poziom insuliny w zdecydowanie większym stopniu niż inne makroskładniki. Wysoka insulina z pewnością prowadzi do otyłości.
Jednak hipoteza jest niekompletna. Istnieje wiele problemów, ten z paradoksem azjatyckiego ryżu jest najbardziej oczywisty.
... Istotnie, wiele pierwotnych społeczeństw, które spożywały głównie węglowodany, miały niskie wskaźniki otyłości. W 1989 r. Dr Staffan Lindeberg studiował mieszkańców Kitava, jednej z Wysp Trobrijskich w archipelagu Papua-Nowa Gwinea - jednego z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie ludzie spożywali tradycyjną dietę. Warzywa skrobiowe, w tym ziemniaki, słodkie ziemniaki, taro i sałata, stanowiły podstawę ich diety..."
Generalnie dla czytajacych po angielsku polecam tę książke - naprawdę dosyć sensownie wyjasnia temat insulino-odporności i jej wpływu na otyłość
Kolejny Ccytat/tłumaczenie: "....To nie żywność podnoszacą insulinę, powoduje otłuszczenie, wyjaśnia Fung w następnych rozdziałach. To żywność, która prowadzi do insulinooporności. Kiedy stajemy się odporni na insulinę, cały system hormonalny zanika. Fung spędza następne kilka rozdziałów opisujących pokarmy, które mogą sprawić, że jesteśmy odporni na insulinę (cukier jest głównym sprawcą) i jak insulinooporność czyni nas otyłymi...."
To mom zdaniem wyjasnia dlaczego każdy reaguje inaczej na węgle. Niektórzy mają na starcie dobrą toleranację insulinową (oczywiscie do czasu) i węgle są wychwytywane zarówno przez mięśnie jak i inne komórki. U niektórych mięsnie i inne komórki stają się insulinoodporne i wegle łądowane są już głownie w komórki tłuszczowe co prowadzi do wew. zagłodzenia organizmu i wyjasnia paradoks wiecznie głodnych otyłych ludzi, którzy nie są w stanie zaspokoić potrzeb energetycznych organizmu bo insulinoodpornosc powoduje że rosną im tylko zapasy (tłuszcz)a inne komórki głodują.
Jem po treningu mięso + ziemniaki/kasza z warzywami. Do tego wrzucam węglowodany zasadniczo w II połowie dnia i przed snem. Przed treningiem nie wyobrażam sobie po pierwsze w ogóle czymkolwiek się zapychać i potem ćwiczyć a po drugie - pomimo tygodnia na diecie z wyższą podażą węglowodanów zauważyłem, że jak zjem te 400 g ziemniaków po treningu to momentalnie robię się senny. To samo jest z bananami przed snem. Myślałem, że na niskich węglowodanach nie mam problemu z zasypianiem ale teraz padam jak zabity i wydaje mi się, że mam głębszy sen, wcześniej rano wybudzał mnie byle szmer.
Myślałem o zrobieniu jakiegoś koktajlu z pestek dyni, nasion chia, jakiś owoców i..? Nie wiem co dodać jako spoiwo. Czy mleko kokosowe będzie ok albo mleko kozie? Bo raczej śmietana i mleko od krowy to dziadostwo (mowa o sklepowym).
Mam małe pytanie, czy na diecie którą tu promujemy spotkaliście się z problemami z wypróżnianiem? Mianowicie chodzę to zrobić raz na kilka dni zamiast jak mi się wydaje powinno być co dzień. Z czym to może być związane?
Co innego może być powodem pękajacych kącików ust niż niedobory wit. B? Suplementuje wit. B od dłuższego czasu pojąć yerbe i przyjmując drożdże, a mimo to kąciki ust nadal mi pękają.
Akurat witaminy B z polskiej apteki to tragedia. Przyczyną może też być używana pasta do zębów. Możesz spróbować kilku rzeczy. Przemywanie wodą utlenioną, nakładanie świeżo wykrojonego plastra cebuli i przytrzymanie kilka minut. W ostateczności kup płyn Lugola w aptece i posmaruj. Będzie przez jakiś czas ślad, ale powinno pomóc.
Rozumiem, ze zabiegi jak powyżej załagodza skutki. Ale co zrobić z przyczyna? Zwiększyć ilość przyjmowanych drożdży? Czy oprócz deficytów wit B może tez być coś innego?
Co lekarz na to? Bo przyczyn może być wiele. Może chodzić o przesunięty krążek międzykręgowy, ale nie musi. Może to być stan zapalny spowodowany jakimiś wirusami czy bakteriami, może być ogólne przeciążenie itd. itp. Musisz dokładnie przebadać kręgosłup. Sprawdź czy pomagają przeprosty, ale jeśli ból się pogłębi to natychmiast przerwij. Dorywczo mogą pomóc ciepłe kąpiele lub okłady.
Nie byłem z tym jeszcze u lekarza. W sumie to zapytałem z ciekawości, bo akurat teraz mam jakieś problemy z dolnym odcinkiem kręgosłupa, a przypomniało mi się, że mój tata kiedyś się skarżył na korzonki. Ja ogólnie to mam schorzenie Scheuermanna i skrzywienie w odcinku piersiowym. A raz na czas zdarza mi się tak, że dostaję jakiś postrzał w dolnej części pleców i 2 dni leżenia.. Już w piątek po wstaniu z łóżka czułem jakąś niepewność, (nie wiem czy aby nie było to spowodowane podciąganiem na drążku z dużym doczepionym ciężarem i nieodpowiednie spięcie brzucha, przez co mój kręgosłup się za bardzo rozciągnął) ale nie było źle. Poszedłem wczoraj na trening i nie dojechałem ostatniej serii przysiadów. Ogólnie jest to ból okołokręgosłupa. Nawet jak pochylam głowę do przodu to czuję jakby kłucie w dolnej części pleców. Nie mówiąc o skrętach tułowia. Reasumując leżę drugi dzień. Zazwyczaj po jednym dniu mi przechodzi, teraz chyba będzie dłużej :/
Panowie, dlaczego ludzie różnie reagują na zboża? Przykład: wczoraj robiłem z dziewczyną pizzę, dodaliśmy 100 g mąki pszennej, czyli wychodzi po 50 g na osobę. Niewiele, nie? Mojej dziewczynie nic nie dolegało po spożyciu, ja natomiast dosłownie w przeciągu kilkunastu minut dostaję wzdęć, gazów a po godzinie ostry ból w brzuchu. To samo miałem po "bezglutenowym" makaronie z kukurydzy. Fakt faktem, już z rok nie jadłem zbóż, ale jak sięgam pamięcią to wcześniej było podobnie, ale wtedy każdy mi mówił, że to białko i azot. Z resztą mój kuzyn miał to samo, jak odstawił zboża pierwsze co "stary, też miałeś tak, że przestało cię pędzić?" ;-)
Teraz tak się zastanawiam czy to nie objaw jakiejś nietolerancji na gluten? Ale to nie wyjaśnia dlaczego po kukurydzy jest to samo i dlaczego niektórzy tak nie mają.
Co robic, gdy ktos jest tak wysoki ze nie da rady wykonac poprawnie przysiadu (tylni) tak by nie obciazac kolan, co w takiej sytuacji zrobic? Ponad wszystko starac sie nad tym pracowac? Robic przysiady tylko plytkie czy moze przysiad przedni bylby lepszy? Chodzi mi tu o zbytni butt wink i niemożnośc zejscia do minimalnej akceptowalnej glebokosci.
Zwykle osobom wysokim lepiej robi się sumo, ale jak ktoś może robić normalne bez problemu mimo wysokiego wzrostu to bardzo dobrze. Tyle tylko, że ciężar będzie miał mniejszy niż ktoś z tą samą siłą a krótszymi nogami.
A ja mam dziś pytanie co do poprawnej pozycji ciała ale podczas ruchu, nie ćwiczeń. Np. podczas przysiadów i ćwiczeń cofamy biodra w tył, a przy chodzeniu, jak to robicie? Rozumiem, że należy ściągnąć łopatki i wypiąć klate, a co z tyłkiem. Bo dostrzegam jeden mankament w akurat mojej postawie, gdy przegladam się w lustrze bez napinki na luźnym brzuchu to strasznie on odstaje jednak wystarczy wypięcie klaty i napiecie brzucha i jest jakbym był mega "FIT". Jak jest z tym u Was? Jakie macie sposoby na ćwiczenie postawy, jak ćwiczyć i jak pilnować? Poruszmy prosze ten temat. Pozdrawaim
Wiem Stefan że było, ale jeszcze raz- kawa ( czarna bez cukru). Jak to z nią w końcu jest? Zdrowa, czy nie zdrowa? Wypłukuje cenne składniki z organizmu, czy nie wypłukuje? Ponoć kofeina, to trucizna dla naszego organizmu. Prawda to?
Jeszcze się nie spotkałem z rzetelnie przeprowadzonymi badaniami na ten temat. Najczęściej robi się je na kawie rozpuszczalnej, która faktycznie jest trucizną i z kawą prócz nazwy nie ma nic wspólnego. Nigdzie autorzy badań nie podają, jak kawa była parzona, a to ma niebagatelny wpływ. Nie ma czegoś takiego jak "wypłukiwanie" mikroelementów. Sama kawa sporo ich dostarcza. Osobny problem to uczulenie na kofeinę. Generalnie uważam, że kawa w rozsądnych ilościach i dobrze przygotowana jest ok, w nadmiarze wszystko szkodzi. Rozsądne ilości dla osoby nie uczulonej to 2-3 filiżanki na dzień. Poczytaj też moje stare teksty http://hormonwzrostu.edu.pl/dieta-bez-mitow-i-ryzu/czy-na-pewno-prawda-o-kawie-cz-1/ i następną część.
Panowie, glukagon czy testosteron odpowiedzialne są za spalanie tkanki tłuszczowej? W jaki sposób kortyzol powoduje przybieranie na wadze? Chodzi mi konkretnie o przyczyny, dla których maratończycy tracą mniej tłuszczu niż kulturyści naturalni a jednocześnie tracą w zastraszającym tempie masę mięśniową, ponieważ w naszym społeczeństwie nadal pokutuje mit, że tłuszcz spala się aerobami. Jak to ładnie i zwięźle obalić?
Kolejna sprawa która mnie ciekawi - czy punkt dymienia tłuszczu a jego utlenianie to to samo? Zgaduję, że nie. Otóż często osoby popierające smażenie na olejach roślinnych przytaczają argumenty za, m.in. rafinowane oleje mają wysoki punkt dymienia. Ale to chyba nijak ma się do utleniania i powstawania wolnych rodników?
Czy znacie i możecie podlinkować jakieś akceptowalne badanie wskazujące na brak powiązania spożywania tłuszczów zwierzęcych a wzrost lipoprotein? Tak w ogóle, czy ktoś z was kiedyś myślał, żeby takie FAQ często spotykanych mitów stworzyć?
Nie chodzi tylko o te 2 hormony. Ważny jest np. poziom leptyny, greliny czy insuliny. Nie można wszystkiego sprowadzać do jednego hormonu. Kortyzol zwiększa poziom glukozy we krwi. Jeśli dzieje się tak często, zwiększa się insulinoodporność, wtedy trzeba gdzieś tę glukozę upchać, a zawsze komórki tłuszczowe mają niższą odporność insulinową niż inne tkanki. To tak w pewnym skrócie i uproszczeniu. Na temat tłuszczów zwierzęcych i lipoprotein przeczytaj książkę Ravnskova "Cholesterol. Naukowe kłamstwo". Tam wszystko jest łącznie z badaniami, więc nie ma sensu wywarzać otwartych drzwi i pisać tego od nowa.
Wystarczy, że olej postoi trochę na słońcu i już dochodzi do utlenienia.
Przepis fajny, na zdjęciach wyglądają świetnie, ale... Kilogram tej łupiny babki jajowatej kosztuje 40 zł. Spróbuję dzisiaj, jak czas pozwoli, zrobić takie bułki ale z użyciem mąki ziemniaczanej. Dobry patent jak ktoś ma ochotę na szybki posiłek w postaci burgera, a tu dodatkowo mamy jeszcze sporo białka i tłuszczów z samej bułki.
Zależy jak się często to te bułki zamierza jeść, jak codziennie kilka to faktycznie może drogo wyjść, ale z uwagi na to że jest to czysty błonnik i że są stosunkowo tłuste to mnie sycą dwie małe bułki (75g każda). Ja przepis trochę modyfikuje i np dodaje trochę mąki kokosowej zamiast łupin i też wychodzą dobre :)
Tak jak napisałeś, ja piję yerbę, ale taką ekspresówkę argentyńską (yervita) i tylko jedną rano, po takiej sypanej miałem kłopoty ze snem. Witamina C zawsze codziennie rano jak wstanę (trochę więcej niż płaską łyżeczkę). Oliwa Mg. Nie biorę żadnych odżywek typu kreatyna czy innych. Przez prawie rok brałem melatoninę (z uwagi na problemy ze snem), ale miałem plan żeby z tego zrezygnować, bo co to za robota żeby brać jakiś proszek na sen. Ponad tydzień temu dość przypadkowo nie wziąłem jej na noc i stwierdziłem, że nie będę już brał. Dodam jeszcze, że ze snem teraz nie jest gorzej niż jak brałem melatoninę.
Odnośnie snu dodam jeszcze tak z mojego doświadczenia, że najważniejsze w ustabilizowaniu tego procesu, jest chodzenie i wstawanie mniej więcej o takich samym porach, również w weekendy. Nie wolno te zasypiać na chwilę wieczorem jak oglądamy np. tv bo później mogą być kłopoty z ponownym zaśnięciem. I jak ktoś ma problemy to raczej nie dosypiałbym w ciągu dnia, szczególnie po 18 i tym bardziej jeśli nie przewidujemy wtedy jakiś aktywności typu siłownia.
Co do yerby to Stefan pisał, że Colon jest najmocniejsza. Zgadzam się jest nawet mocniejsza od Pajarito, ale jeśli ktoś nie przepada za aromatem dymu, co przypomina napar z petów ( ja osobiscie uwielbiam, im mocniejszy tym lepszy) to polecam yerbe o nazwie Canarias. Jest to bardzo zmielona yerba własciwie na pył i smakiem jest bardziej trawiasta i gorzka, bezdymna. Mocy ( kofeiny i witamin) ma równie dużo a moze jak nie wiecej niz wymienione powyzej tyle tylko ze o wiele szybciej sie wyplukuje z racji tego ze jest bardzo drobno zmielona, cos jak chimarrao.
ADEK tylko pozornie jest drogi. Masz 4 witaminy zapas na 2 miesiące. Taniej wyjdą syntetyki z apteki, które zamiast poprawić zdrowie jeszcze bardziej je psują.
Jak uważacie, czy studia fizjoterapeutyczne maja sens? Chyba powoli zdaje sobie sprawę z tego, ze robię w życiu to co nie przynosi mi zbytniej satysfakcji. Mam 26 lat i tytuł mgr inz. Ale nie czuje się spełniony. Chyba chciałbym spróbować pracy jako fizjo i trener personalny. Co byście poradzili? Sam nie wiem co robić.. Wszelkie uwagi miłe widziane.
Pewnie mają sens. Nie wiem natomiast jak kształtują się potem zarobki. Może to przyziemne, ale to też musisz brać pod uwagę. Tak byś mógł w przyszłości utrzymać siebie, rodzinę itd.
A może zamiast studiów ogarnąć jakieś kursy i uczyć się we własnym zakresie? Czy Ty Stefanie czerpiesz zyski ze swojej wiedzy, którą nam tutaj prezentujesz? Wiem, że z bloga nie, ale w jakiś inny sposób? Z zarobkami fizjo tez jest tak, że jeżeli wyrobi się markę to ludzie sami lgną. A jak widzimy dookoła to prawie każdy boryka się z jakimiś problemami, więc w niedługim czasie, będzie oblężenie gabinetów.
Czasem trochę zarobię na swojej wiedzy, ale tylko z tego bym nie wyżył. Tak naprawdę w branży sportów siłowych zarabiają tylko ci, którzy trzymają z jakąś marką supli. Tego nie chcę robić. Na pewno fizjo będą coraz bardziej potrzebni i faktycznie jak ma się markę wyrobioną to pewnie można z tego wyżyć. Masz też już pewną wiedzę i doświadczenie, by zostać trenerem osobistym. Ci z którymi się spotkałem to goście nauczeni na kursach weekendowych samych bzdur, więc miałbyś szansę się wybić. O ile znajdziesz sobie jakieś dobre miejsce i kilku klientów na początek.
Tylko weź tutaj znajdź kogoś kto chce trenować dla siebie i potrafi krytycznie myśleć. Każdy wpatrzony jest w wyrzeźbionych facetów z niesamowicie rozwiniętą sylwetką i wierzy, że zostało to zrobione na gainerach i odżywce białkowej. Pomijając skłutą dupę.
Jak najbardziej masz rację. Dlatego najtrudniej jest właśnie znaleźć tych kilku pierwszych klientów, na których można pokazać, że istnieje inna droga do sukcesu.
Dzisiaj wygląda to tak. Koleś z doświadczeniem rok, może dwa wchodzi na koks, robi biedakurs internetowy na trenera personalnego po czym mówiąc wszystkim, że jest #teamnatural zaczyna łoić niezłą kasę na naiwniakach. Ostatnio taki mi doradzał, żebym tak głęboko nie robił przysiadu bo "zniszczę sobie kolana". Na pytanie w jaki sposób zaczął coś stękać, że to dla nich niezdrowe. Ale to nic, najbardziej bawi mnie jak prowadzą swoich podopiecznych, godzina cardio czy split tak dzielony i pełen izolacji, że nikt z nas tak nie ćwiczy i to dla kobiety, która ma jakieś 100+ kg... Chociaż i tak wychodzę z założenia, że to wina tych ludzi, nikt im nie broni poczytać jaki kurs skończyli czy na własną rękę zapoznać się z fundamentami treningu i dietetyki, żeby zweryfikować wiedzę swojego trenera. Najlepsze jest to, że teraz trenerem może zostać byle miś który w życiu MC czy siadów nie robił i ludzie nawet nie pomyślą, że sama jego sylwetka dość kiepsko o nim świadczy.
Stefan, a ty nigdy nie myślałeś żeby prowadzić ludzi, tzn. być trenerem? Przecież to niezły pieniądz, u mnie bodajże 400 zł na miesiąc, w większych miastach o wiele więcej. Masz kikku podopiecznych i 4k wpada lekko.
Mam jeszcze dwa pytania. 1. Jakie są korzyści płynące z diety którą zaleciłeś Smogu i mi? Teraz zaczynam jeść o 12 i kończę o 20, zastanawiam się tylko jak trening na czczo wpłynie na moją siłę. Z tego co czytałem to podobno wzrasta znacznie poziom HGH na takiej diecie? Tylko niestety badania które czytałem są tak mętne, że ciężko coś jednoznacznie stwierdzić. 2. Czy insulina transportuje inne związki niż tylko glukoza? Co z aminokwasami?
1. Nie chcę się teraz rozpisywać. Więcej będzie a którejś kolejnej części artykułów o diecie. Tak, chodzi o hormon wzrostu, o regulację greliny, leptyny, insuliny i przestawienie szlaków metabolicznych. 2. Uczestniczy też w metabolizmie białek i tłuszczów.
Trzeba też pamiętać, że im wyższa insulina po treningu, tym niższy poziom testosteronu i hgh. Z drugiej strony wydaje się, że są rzeczywiście osoby, które, przynajmniej okresowo, takiej stymulacji mogą potrzebować. Stefan, pamiętasz przypadek Arka? Wodyn polecił mu właśnie dołożenie węgli okołotreningowo. Jakoś straciłem już później z oczu tę sprawę, ale o ile dobrze pamiętam, chyba to wówczas pomogło. Inna sprawa, że Wodyn trochę wydziwiał wtedy z jakimiś batatami i też trzeba przyznać, że nie kazał mu tego jeść kilogramami.
Na koniec chciałbym rozwinąć pytanie Kamila. Czy nie może być tak, że osoby, które dopiero względnie niedawno zmodyfikowały dietę, albo z jakiegoś powodu ich organizm ma problem, żeby się do niej dostosować, faktycznie mogą mieć problem z uzyskaniem przyrostów na czystym paleo? Szczególnie, czy coś takiego może dotyczyć osób, które wcześniej jadły bardzo wysokowęglowodanowo?
Zwykle problem jest częściowo mentalny. Tzn. wydaje się, że tyle masy przybyła, a potem nagle po zmianie diety nic z tego nie zostaje, bo to sama woda i tłuszcz. To raczej nie nastraja pozytywnie. Sam wiele lat temu przez to przechodziłem. Druga strona medalu jest faktycznie taka, że niektórzy choć nie wszyscy, mogą wolniej budować masę w fazie adaptacji do nowej diety. Przy czym zapomina się, że nie każdemu dla takiej adaptacji wystarczy miesiąc.
Stefan, Znowu próbuję zrozumieć o co Dobropolskiemu chodzi z tym zimnem, tarczycą i ketozą. Przeczytałem teraz ten wpis: http://dobropolski.com/blog/tarczyca-zimno-ketoza/ i zastanawiam się, czy wielu z nas, którzy fajnie spalili tłuszcz, ale zostały jakieś boczki (jak mi) zimne kąpiele by nie pomogły tego dopalić poprzez mocniejszą aktywację tarczycy.
Mam sporo wątpliwości co do tego stosowania zimna. Może nie jestem do końca obiektywny, bo osobiście nie lubię zimna. Dobrze funkcjonuję wtedy, gdy jest ciepło. W każdym razie cieplej ponad normę, jaką się powszechnie przyjmuje. Śpi mi się też znacznie lepiej jak jest ciepło niż jak jest zimno. Podejrzewam, że cała sprawa rozbija się o dominację układu współczulnego i przywspółczulnego. Dlatego jedni wolą ciepło a inni zimno. Kolejny problem to przyzwyczajenie organizmu, należy to robić bardzo powoli a nie pchać się od razu do przerębli :) Mamy też mankament związany z nerkami i pęcherzem, które łatwo można przeziębić. Do tego dochodzi fakt, że ze zdrowiem morsów też różnie bywa. Odnotowano sporo zawałów pod wpływem zimna i to nie tylko jako wynik szoku termicznego. Sam znam pewnego morsa, które mimo już wielu lat takiej zabawy nagle dostał silnego zapalenia płuc. Choć przecież nie powinien. No i wreszcie kwestia lipolizy pod wpływem zimna. Być może to jakoś działa, tylko trzeba mieć na uwadze koszty, o których wspomniałem wyżej. Obecnie raczej badam problem jodu, ale za wcześnie bym mógł się wypowiadać na ten temat.
Być może odpowiedź tarczycy na zimno będzie różna w zależności od dominującego układu, stanu zdrowia, czy jeszcze innych czynników, które trudno na razie określić.
Ja przez pół roku piłem płyn Lugola. Zaczynałem od 1 kropli dziennie, a doszedłem do 15 kropli. Nie wiem, czy coś dało, czy nie, ale chyba nie zaszkodziło. Żyję. :)
Ja dzisiaj przeżyłem swój pierwszy kontakt z płynem Lugola, umieszczając mniej więcej jego dwie krople na przedramię. Plama zniknęła w ciągu kilku godzin, ale martwi mnie, że w tym czasie miałem delikatne duszności i mdłości. Na opakowaniu jest napisane, że kropla zawiera 10 mg jodu, więc sporo. Mam nadzieję, że to nic groźnego, a jedynie przesadziłem z dawką.
Byłbym ostrożny, bo takie objawy mogą świadczyć o uczuleniu. No i płyn Lugola jest sprzedawany w różnej postaci. Podstawa to to, że musi to być roztwór wodny.
Wiem, że świadomości żywieniowej towarzyszy głęboki brak zaufania do gotowych produktów, ale nie mam zamiaru popadać w paranoję i bawić się w małego chemika bez jakiejkolwiek wiedzy.
Wbrew zapowiedziom nie wziąłem dzisiaj kolejnej dawki. Wczoraj wieczorem miałem nawrót mdłości, do tego dawka płynu okazała się mniejsza niż sądziłem. Chyba najlepiej będzie zbadać najpierw tarczycę.
Jeśli takie reakcje masz już po samym smarowaniu na skórę, to daj sobie spokój. Przypadkiem nie łączyłeś tego ze spożyciem witaminy C? U wielu osób takie połączenie wywołuje niepożądane reakcje.
Witaminy C nie należy łączyć z jodem. Tak czy siak najpierw uzupełnij poziom witamin. Dużo witaminy C - ale nie te świństwa z apteki. Dużo płatków drożdżowych. Smarowanie chlorkiem magnezu - to obecnie dla Ciebie podstawa.
Witamina B i minerały. Poczytaj sobie w necie. Na allegro kupuję, po kilka paczek na raz :) świetnie smakują. Chyba w poprzedniej dyskusji sporo o tym było.
Mam uważać na jakieś dodatki czy brać pierwsze lepsze? Widzę, że to droga rzecz, kilkanaście złotych za 100 gramów. Mam nadzieję, że to się spożywa w małych ilościach, bo inaczej nie mógłbym sobie na to często pozwalać.
Przy takim ciężarze można mu te paski wybaczyć :) Niemniej jest to ryzykowna sprawa. Jak coś pójdzie nie tak to puszczasz gryf i odskakujesz w tył, a tu nie ma tej możliwości. Na ile realnie to poprawia chwyt? Pewnie z 10% więcej można utrzymać, a i trochę odgrywa rolę czynnik psychologiczny.
Stefan, tak zapytam odnośnie tych płatków drożdżowych, bo nie widziałem żeby pytał ktoś wcześniej, jeśli jest zdiagnozowana alergia na drożdże to można takiej osobie również polecić płatki drożdżowe nieaktywne?
Jeśli ktoś ma faktycznie alergię na drożdże to raczej nie. Ewentualnie może sprawdzić, czy to na pewno alergia na drożdże. Wszelkie testy, jakie w tym zakresie robi się u nas to śmiech na sali. Wychodzą czasem cuda bez pokrycia w rzeczywistości. Tu też trochę o tym można poczytać http://www.tlustezycie.pl/2017/02/testy-na-nietolerancje-pokarmowa.html
Stefan, prośbę mam. Podpowiedz mi proszę jak pomóc mojej mamie (lat 56, lekko otyła, ale bez przesady, dość aktywna). Lekarz stwierdził u niej chorobę wieńcową. Ja podejrzewałem to już wcześniej bo miała boleści w klatce piersiowej (od lat to było, po wysiłku cała czerwona się robiła, dziadek i jego bracia zmarli na zawały). Lekarz oczywiście przepisał statyny oraz eliminacja wieprzowiny, smalcu, jajek i masła. Twierdzi, że cukier nie ma tu nic do rzeczy. Mama zbiła cholesterol w 2 miesiące z 290 na 250 odstawiając tylko cukier i suszone owoce, nic więcej. Lekarz powiedział jej, że norma to 120! Nie wiem tylko czy całkowity, czy LDL, bo to jakaś paranoja by była. Zmiana diety na "naszą" to sprawa oczywista i będę ją na to namawiał jeszcze bardziej niż do tej pory. Co jeszcze można zrobić? Oczywiście nie oczekuję tu porady medycznej, ale co byś ze swego doświadczenia podpowiedział? Lekarz realizuje procedurę medyczną... Więc mi jej nie wyleczy. Może nam się uda choć lekko jej zdrowie poprawić.
Na pewno poszukać innego lekarza, bo ten ją właśnie uśmierca na raty. Poczytaj książkę Ravnskova - to jest lektura obowiązkowa. Tak naprawdę to cholesterol Twojej mamy był w normie, co więcej nie ma nic wspólnego z chorobą wieńcową. Inny problem jest taki, że niektóre problemy nie muszą być tylko związane z dietą. Dlatego przydałby się ktoś kto zacznie ją naprawdę leczyć, a nie podawać statyny. Na pewno warto też podjąć regularną aktywność aerobową, ale bez przesady. Mam na myśli lekki ruch 30-40 minut, a nie jakieś forsowne maratony.
Dziękuję za odpowiedź. Książkę chętnie sam przeczytam i dam mamie. Jej poziom cholesterolu również uważam za odpowiedni w jej wieku. Co najlepsze, upewniłem się, że lekarzowi chodziło o normę cholesterolu całkowitego - 120. Masakra po prostu. W czwartek mama będzie u innego lekarza w Lublinie, może on coś pomoże, choć w to wątpię. Czy istnieją jakieś sposoby aby zmniejszyć blaszki/zmiany/złogi miażdżycowe? Czytam teraz, że to wapń, a nie cholesterol się odkłada w żyłach. Muszę chyba mocniej zgłębić temat. Czy witamina C, K2 (lub w ogóle ADEK) mogą tu pomóc? Jakieś ziółka? Mama bierze w tej chwili tylko jakiś polokard na rozcieńczenie krwi, statyn zabroniłem jej już dawno brać, bo ma to od jakiegoś czasu już przepisywane na wysoki cholesterol (czyli ten ok. 300 jaki miała).
najlepsze są domowej roboty z prawdziwych orzechów, np. z włoskich albo laskowych, a nie z fistaszków z uwagi na nadmiar omega-6 i substancje antyodżywcze czy pleśnie
robiłem też masło z orzechów laskowych i kakao (wtedy wychodzi taka nutella ;) ) oraz z samych wiórków kokosowych (najlepiej w młynku do kawy bo do zwykłego blendera są za drobne)
Anonimowy - Twój ostatni komentarz został usunięty. Bynajmniej nie dlatego, że nie zgadzasz się z prezentowanymi tu poglądami. Każdy ma prawo. Jednak nie usprawiedliwia to narastającej agresji, chamstwa i wulgarności, jakie prezentujesz. Chwalenie się co drugie słowo pewną częścią męskiej anatomii to chyba wyraz jakichś poważnych kompleksów :) Każdy kolejny komentarz również będzie usuwany.
OdpowiedzUsuńKamil w poprzedniej odsłonie dyskusji napisał:
OdpowiedzUsuńPowrócę do problemu zapachu potu. Jak już kiedyś wspominałem, mam z tym problem jak i ogólnie z poceniem się pod pachami. Próbowałem i mocnych antyperspirantów/blokerów i łagodne kombo jakim jest naturalny dezodorant + oliwka magnezowa i nic. Może problem leży w diecie, nie wiem. Ale coś zaobserwowałem - przykry zapach pojawia się dosłownie chwilę po wyjściu spod prysznica, czyli wykluczam kwestie bakterii, bo chyba proces rozkładu nie następuje aż tak szybko? Co więcej, jest to praktycznie taki sam zapach potu jaki ma mój ojciec - i tu się robi ciekawie. Masz jakiś pomysł jak to połączyć i jak temu zaradzić?
Sprawdziłbym kilka rzeczy:
OdpowiedzUsuń- mydło jakiego używasz do mycia
- dokładnie dietę, coś może tam tak działać, trzeba by po kolei eliminować różne rzeczy na tydzień
- może chodzić o braki witamin z grupy B, szczególnie B12.
Ta zbieżność z Twoim ojcem może jeszcze podsunąć taki trop: Zbadać czego takiego samego obaj używacie, co obaj jecie.
Ten artykuł o ketozie zawiera niestety sporo uproszczeń i niedomówień. Nie jest powiedziane, że akurat poniżej 50 gram ww wchodzi się w ketozę. Nie jest powiedziane, że trzeba jeść mało białka itd.
OdpowiedzUsuńPóki co nie chce za bardzo drążyć tego tematu, bo jeszcze badam pewne szczegóły. Trzeba wiedzieć, że ketoza ketozie nierówna. Może pomóc w pewnych chorobach typu padaczka czy nowotwory, ale wtedy musi być ściśle kontrolowana. Łatwo takiemu choremu zaszkodzić np. z powodu niedoboru witamin czy płynów.
Inna będzie ketoza ustawiana pod sport. Jakby nie było czas adaptacji też jest różny. Kiedyś po czytaniu wyników Kreamera uważałem, że wystarczą wspomniane 4 tygodnie. Teraz wiem, że niekoniecznie. Czasem adaptacja może trwać znacznie dłużej.
Wreszcie sprawa otwarta to problem, czy akurat ketoza jest najlepszym rozwiązaniem dla każdego.
Kwestii jest więcej, ale trudno to tak na szybko tu ogarnąć w krótkim komentarzu.
Mam problem z oddychaniem przez nos. Zastanawiam się czy zatkane zatoki mogą to powodować, bo dodatkowo borykam się z krzywą przegrodą nosową. Mimo stosowania sporych dawek witaminy C przez ostanie pół roku, komfort oddychania się nie poprawił. I ostatnio trafiłem na interesujący zabieg opisany przez pana Ziębę w jego książce. Przytoczę fragment i proszę Was o opinię, a może i polecenie, bo próbowaliście tego wcześniej w oczyszczaniu zatok.
OdpowiedzUsuń"Zatoki. Stany zapalne zatok to jedno z częściej występujących schorzeń. Niestety skuteczność leczenia akademickiego jest niezwykle niska. Stosowane antybiotyki ro bią wię c ej szkody n iż dają jakikolwiek pożytek. O tym wiedzą najlepiej osoby, które cierpią z powodu tej przypadłości. Niezwykle prostym, ale za to tanim, skutecznym i bezpiecznym sposobem pozbycia się tego schorzenia jest zastosowanie zwykłej wody utlenionej.
Należy z a kupić w aptece sól fizjologiczną. Chociaż kiedy jej nie miałem, stosowałem zwykłą przegotowaną wodę. Sól fizjologiczna
sprzedawana jest często w małych plastikowych szcześcianikach
zawierających 5 ml tego roztworu. Zawartość takiego pojemniczka należy przelać do małego kieliszka. Następnie do tej zawartości
soli fizjologicznej docelowo dodać około 5-7 kropli wody utlenionej (3%). Na samym początku jednak, jak zawsze, zaczynamy od tylko jednej kropelki. Do zwykł ego zakraplacza zaciągamy pełną objętość przygotowanego roztworu soli fizjologicznej z wodą utlenioną.
Kładziemy się na łóżku , sofie, leżance NA PLECACH. Kładziemy się tak,
aby g ł owa zwisała nam poza krawędź łóżka niemalże pionowo w dół. To
bardzo ważne. Z wcześniej przygotowanego zakraplacza wlewamy poło
wę jego zawartości w jedną dziurkę od nosa, a następnie w drugą. Spokojnie czekamy. To może dla niektórych jest łatwo powiedziane, ale w tym momencie można oczekiwać następującego zjawiska: po kilku sekundach można poczuć dość silne pieczenie w okolicach oczu, czubka głowy lub tuż nad nosem. Należy wytrzymać tyle, ile się da, ale jeśli to uczucie staje się niekomfortowe, należy wstać.
Wydmuchujemy nos. W przypadkach infekcji zatok nie zdziwmy się, że to, co zobaczymy w chusteczce, będzie miał o wszystkie kolory tęczy. Jeśli tak się stanie to ... bardzo dobrze, chociaż widok to niezbyt przyjemny!
Następnie,, po kilku minutach, całość powtarzamy jeszcze raz. I tak najlepiej 3 razy dziennie. Nie zdziwmy się, jeśli nękające nas od wielu, wielu lat
zapalenie zatok pójdzie po prostu w zapomnienie.
J eś l i stan zapalny zatok jest szczególnie uporczywy i objął wszystkie zatoki. Wtedy tego typu płukanie należy również zrobić. Siedząc na krześle z odchyloną do tyłu głową. Ze względu na pewne wysuszające działanie wody utlenionej oraz z tego powodu, że żadna bakteria nie jest w stanie uodpornić się na działanie jodu, proponuję zamiast wody utlenionej użyć w taki sam sposób, w takiej samej ilości, zwykłego płynu Lugola.
Jeśli początkowo mamy tzw. „zapchany nos", można do jego szybkiego
udrożnienia u żyć np. preparatów na bazie ksylometazolinu (np. Otrivin)."
U mnie sama witamina C praktycznie rozwiązała problem po kilkunastu latach męczarni, ale różnie u różnych osób bywa. Wbrew twierdzeniom laryngologów prostowanie przegrody nie pomaga. Mnie taki zabieg m.in. zrobiono i jedyne co z tego mi przyszło to mam nieco więcej trudności z przełykaniem!
OdpowiedzUsuńSam opisany zabieg jest na tyle niegroźny, że możesz spróbować. Nie chcę się wypowiadać jednoznacznie na temat czegoś czego sam nie wypróbowałem ani nie znam z praktyki osób, które osobiście znam.
Może pomóc, więc po prostu spróbuj. Nic nie ryzykujesz.
Uważałbym z tym prostowaniem przegrody, znam przypadki gdzie stan się pogorszył niż poprawił, po za tym jakiekolwiek chirurgiczne ingerencje w tym rejonie mogą wpłynąć negatywnie na błonę śluzową nosa i jeszcze większe problemy z oddychaniem (przykład, mój brat)
OdpowiedzUsuńCzy ktoś obecnie na blogu jada rano węglowodany? Chodzi mi oczywiście o osoby, które nie mają predyspozycji do odtłuszczania się, mają niski bf i nie chodzi mi o owoce tylko kaszę lub ziemniaki, reszta dnia oczywiście tylko posiłki białkowo-tłuszczowe. Czy np takie 100g kaszy u osoby j.w. mogło by byc dobra opcja?
OdpowiedzUsuńRano to nie jest dobra opcja dla ww. Lepiej jeść je nieco później. Akurat rano człowiek ma najwyższy poziom odporności insulinowej.
UsuńStefan, zacytuję cię, bo mam pytanie: "Yerba to zioło z Ameryki Południowej. Pisałem już parę razy, jak to robić. Znajdź sobie jakieś naczynie połlitrowe albo większe. Sypiesz 4-5 dużych łyżek do tego. Gotujesz wodę, potem czekasz aż trochę ostygnie. Zalewasz naczynie do połowy. Po jakimś czasie kolejną porcją wody zalewasz do pełna. Woda przygotowana tak samo. Odczekujesz kilkanaście godzin i pijesz. Na drugi dzień zalewasz to znowu. Teraz już można od razu do pełna. "
OdpowiedzUsuńCzy ja coś o tej porze źle rozumiem, ale czy radzisz yerbę zaparzyć i... odstawić ją na kilkanaście godzin? Do tej pory piłem tylko raz, kolega mi udostępnił bo chciałem spróbować, była ok więc zamawiam zestaw. Z tym, że on gotował wodę, chwilę czekał, zalewał i w sumie od razu pił. I tak parzył z 4-5 razy po czym zmieniał "ziółko". Jak to w końcu ma wyglądać?
Wiem, że wiele osób tak robi i pije od razu. Jednak wg mnie lepiej odczekać. Nie musi być kilkanaście, ale kilka godzin tak. I jeszcze jedno, ten przepis dotyczy zwykłego naczynia i słomki. Jeśli masz tykwę i bobmlillę nie trzeba aż tak kombinować. Wystarczy normalnie zalać gorącą - nie wrzącą - wodą i odstawić.
OdpowiedzUsuńTaka odstawiona na kilka godzin jest dużo mocniejsza i masz większą szansę na pozyskanie witamin tą drogą.
Ja polecam terere, czyli yerba zalana lodowatą wodą, bardzo zimna woda (najlepiej nie więcej niż 3 stopnie) też fajnie wyciąga witaminki no i nie ma ryzyka, że sparzymy yerbe zbyt gorącą wodą (powyżej 75 stopni)- szczególnie fajna sprawa na lato :)
OdpowiedzUsuńZamówiłem od razu z tykwa i bombilla, do tego jakieś bazowe Pajarito (jakoś tak), wyszło 70 zł więc tragedii nie ma. Na początku jak od kolegi spróbowałem to o mało nie wyplulem, ale widzę, że to jak z kawą, po chwili zaczyna ci smakować i ciężko odstawić ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli rzeczywiście zamówiłeś matero z tykwy, a nie ceramiczne, to pamiętaj, żeby je regularnie czyścić i wyparzać wrzątkiem, bo inaczej dość łatwo zalęga się pleśń i trzeba je wtedy bardzo długo czyścić i wyparzać, żeby dało się go znowu używać :)
OdpowiedzUsuńDodatkowo nie szalej z ilością yerby na początku(1/4 wkładu), Pajarito(ulubiona mate Cejrowskiego) to jedna z najmocniejszych odmian, więc może Cię wystrzelić w kosmos :)
OdpowiedzUsuńPolecam również dodatki w postaci skórki cytryny, pomarańczy, liści mięty itd. Osobiście jak zaczynałem przygodę z yerbą, to słodziłem liśćmi stevii :)
Stewią to nawet oryginalnie przyprawiano yerbę w Ameryce Południowej :) Mięta to też ciekawy pomysł, ale moim zdaniem ma trochę za mocny smak, więc raczej bym z tym uważał. Natomiast 1/4 wkładu, to już wg mnie za mało. Wiem, że chodzi Ci o to, żeby dla kogoś, kto zaczyna napar nie był za mocny, ale przy tak małej ilości yerby to zupełnie zmieni jej charakter. Poza tym przy każdym kolejnym zalaniu napar będzie trochę słabszy, więc raczej bym normalnie nasypał połowę matero.
OdpowiedzUsuńTazi odniosę się jeszcze do poprzedniej dyskusji i ketozy - jak chcesz to próbuj, ale ostrożnie i z rozwagą. Jeśli masz dziewczynę to jej nie pozwalaj - moją żona miała problemy przez zejście za nisko z węglami - szczegóły w moim dzienniku. Kobiety muszą jeść węgle i koniec. Dla nich lepsza od paleo jest dieta "samuraja" (jak zwał tak zwał, ale chodzi o paleo z większą ilością węgli). A co do tarczycy, węgli i ketozy poczytaj o tym na tłustym życiu albo z widelcem po zdrowie. Tam jest to świetnie i dokładnie opisane.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedna (choć dłuższa) uwaga do Anonimowego, oczywiście jeśli nie strzelił focha i wciąż czyta bloga - nikt Ci nie każe tak jeść i żyć. Możesz robić wszystko po swojemu. My nikomu z butami do życia nie wchodzimy, nikomu nie każemy tak jeść, nie jesteśmy wojującymi krzewicielami jedynej słusznej diety i stylu życia. Każdy jest kowalem swojego losu. My wybraliśmy kulturystykę naturalną, której nadrzędnym celem jest zdrowie, nie masa. Próbujemy to osiągnąć najlepszą, według naszej wiedzy i doświadczenia, drogą. U mnie w maju minie 2 lata jak jem tak jak jem oraz ćwiczę tak jak ćwiczę i mogę powiedzieć, że poprawiłem swoje zdrowie oraz samopoczucie wielokrotnie. Jestem w życiowej formie, nabrałem ciut mięśni, gdzie wcześniej nie miałem żadnych realnych przyrostów (tylko BF) i czuję się szczęśliwszy. Wszyscy mi mówią, że wyglądam młodziej, chwalą szczupłą sylwetkę i pytają jak to osiągnąć. A to chyba w tym chodzi, nie? Jeśli Ty nie chcesz spróbować, bądź uważasz, że nasza droga jest błędna to nie czytaj tego bloga, nie stresuj się i żyj po swojemu.
Spokojnie, lubię jak coś kopie. Kolega dał mi całą saszetkę, która pomieściła prawie cały 300 ml kubek i piłem to przez obudowę długopisu :-) Na początku miałem ochotę to wypluć, ale jak już tak zacząłem siorbać to siedem razy parzyłem i wypijałem.
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagę z tykwą, tak, to taka prawdziwa z bambusa czy innego chwasta. Wyszła najtaniej a nie chciałem przepłacać.
Kamil wrzuć link proszę, do tego zestawu co kupiłeś :) bo też się nad tym zastanawiam
OdpowiedzUsuńTen sklep: https://www.yerbamatestore.pl/
OdpowiedzUsuńBombilla nierdzewna Liza z pierścieniem chłodzącym
1 szt. 23,70zł
Yerba mate Pajarito 500g
1 szt. 19,95zł
Matero Clasica - brąz
1 szt. 35,00zł
Niektórzy twierdzą, że lepiej bez metalowego pierścienia na górze tykwy, bo łapie się pod nim pleśń. Osobiście jednak taką dostałem i używam bez problemu. Dużo zależy od wilgotności powietrza w mieszkaniu. U mnie musiałbym zostawić coś przynajmniej na tydzień, by zaczęło pleśnieć.
OdpowiedzUsuńStefan, gdzieś kiedyś wyczytałem a teraz sobie przypomniałem. Spróbowałem i jest bardzo ciężkie ale za cholerę nie wiem czemu jest ciężkie i jakie mięśnie obrywają. Proszę komentarz dotyczący tego ćwiczenia. Klęcząc (plecy nieruchomo, cały czas rownolegle do podłogi) ściągam z nad głowy oburącz linkę wyciągu Górnego. Biodra, plecy nieruchome, ruch tylko w barkach, w łokciach kąt 90 stopni. Uchwyt to dwa sznurki jak do FACE pull. Ewentualnie jak zmienić to ćwiczenie aby było efektywne? Mnie się podoba bo jest ciężkie ale za nic nie wiem co mi daje poza czucie tricepsa.
OdpowiedzUsuńCzy chodzi o coś takiego? - http://www.exrx.net/WeightExercises/Triceps/CBKneelingTriExt.html
UsuńNie. Wyciąg mam przed sobą a nie za sobą i ruch idzie w stawach barokowych a nie w łokciowych.
UsuńNie do końca łapię jak idą te ramiona, czy to nie jest przypadkiem taka próba naśladowania przenoszenia tricepsowego? Tam też ruch tylko w barkach i kąt ramię/przedramię 90 st.
UsuńMam.
Usuńhttps://youtu.be/bBy1DqghsaI
Tylko, że ja w tym nie czuję rozciągania klatki a triceps, dół pleców, góra pleców i nie wiem co jeszcze :-) Ćwiczenie męczące strasznie, chciałbym (jeśli warto) optymalnie je wykorzystać.
Czyli tak jak myślałem. Rozciągania klatki czuć nie będziesz, bo to nie to. Tak samo przy przenoszeniu tricepsowym. Oba ćwiczenia są podobne i w pierwszym rzędzie atakują głowę długą tricepsa, przy czym przenoszenie trochę mocniej włącza klatkę, a to z wyciągiem mocniej włącza plecy. Ćwiczenia podobne, choć są między nimi różnice.
UsuńJak chcesz możesz je robić. Jak chcesz wykorzystać optymalnie spróbuj w wolnym tempie i starając się łokcie prowadzić jak najbliżej siebie.
Dzięki
UsuńPajarito kopie, ale już mi posmakowało :-) Jednak piszę w innym celu, ot, nazwijmy to krytycznym dyskursem względem własnych przekonań. Temat główny: insulina i sterydy.
OdpowiedzUsuń1. Jakiś czas temu natknąłem się na ten artykuł: http://blog.barbellbrothers.pl/pgc-1%CE%B1-insulina-i-cykl-dobowy-redukcja-bez-stymulantow/
Zasadniczo Barbell Brothers mają z nami wiele wspólnego, siła, mięso i tłuszcz. Jednak w tym artykule poruszona jest kwestia insuliny z zupełnie innego punktu widzenia - jako potencjalnego sojusznika, którego trzeba umiejętnie wykorzystać. Otóż mowa jest o cyklu dobowym, porach, w których warto byłoby podbić insulinę, dokładnie potreningowo i na wieczór. Co o tym sądzicie? Szczególnie jestem ciekaw opinii Stefana.
2. Teraz sprawa równie kontrowersyjna. Czy w tych czasach przyjmowanie testosteronu jako sterydu nie jest czasem tym samym, co przyjmowanie witaminy C? Nie chodzi o działanie, ale raczej o niedobór. Czy "powrotem" do naturalności nie byłoby właśnie podbicie w sposób syntetyczny poziomu tego hormonu? Nie jest to zdanie twierdzące a jedynie myśl jaka mnie naszła gdy niedawno jeden z naszych kolegów z bloga skarżył się na niski poziom testosteronu. Co więcej, mój kolega wszedł na cykl czegoś z teściem, robi sobie badania i zasadniczo wszystko jest ok, żadnych negatywnych skutków, sylwetka mu się poprawia w mocno atletyczną stronę, nie zrobił się jakoś "napęczniały" itp. Mam wrażenie, że lepiej na tych wychodzi niż dzieciaki na boosterach testosteronu, spalaczach tłuszczu i przedtreningówkach, które chodzą z przekrwionymi oczami, trzęsie nimi jak na delirce i ledwo co w miejscu mogą ustać...
1. Na pewno nie jest tak, że insulina to samo zło. Jest to nam bardzo potrzebny hormon, ale... No właśnie. W zgodzie z naturą powinien być wydzielany w niewielkich ilościach. Chcesz żyć długo i zdrowo, pilnuj, by nie było wielkich skoków insuliny. Tymczasem współczesny człowiek serwuje sobie na okrągło huśtawki insulinowe, co kończy się jak się kończy, czyli zwykle taką czy inną chorobą.
OdpowiedzUsuńOd czego tak naprawdę zależą dobowe wahania insuliny? Ano od pory posiłków. Co oznacza, że to nie jest tak jak z dobowym cyklem testosteronu czy hgh, lecz u każdego ten dobowy cykl insulinowy będzie nieco inny. Kolejna sprawa to te wspomniane mitochondria. Jeśli po przez miesiące wytrwałej diety ustawisz je sobie na inny szlak metaboliczny to po co potem serwować sobie skoki insuliny i wszystko rozwalać?
Dopiero po kilku latach po zmianie diety z ryżu i gainerów udało mi się doprowadzić organizm do sytuacji, że mogę spokojnie być bez jedzenia kilkanaście godzin, odbyć w tym czasie ciężki trening i nie mieć napadów hipoglikemii. Bez problemu mogę sobie czasem zjeść ciastko czy coś, ale nie na zasadzie, by robić to co dziennie czy po każdym treningu. Okazjonalnie mogę sobie pozwolić na odstępstwo i tyle, ale nie mam ochoty rozwalać tego co uzyskałem po latach pracy. Naprawdę czasem trzeba nawet nie miesięcy a lat, by doświadczyć skutków działania diety.
A propos szlaków metabolicznych w mitochondriach i kreatyny. Czytałem o tym na blogu tego gościa od ketozy - Dobropolskiego. Są 2 a nawet 3 szlaki metaboliczne. Jeden kreatynowo-glukozowy (szybszy) i drugi bazujący na kwasach tłuszczowych: beta-oksydacyjny kwasów tłuszczowych (wolniejszy ale wydajniejszy). W takim razie, jeśli my na paleo przestawiliśmy się poprzez dietę low-carb na szlak beta-oksydacyjny, to czy branie kreatyny ma sens? Bo biorę ją od niecałego miesiąca, efekty w sylwetce może i są, ale bez szału :) w sile czy wytrzymałości nie zauważyłem progresu.
UsuńW suplach najlepszy jest efekt placebo - rośniesz nie dlatego, że bierzesz suple ale dlatego, że zaczynasz wydajniej ćwiczyć i lepiej jeść :-P
Usuń2. Tu już bardzo namieszałeś. Idąc po kolei:
OdpowiedzUsuń- Nie jest dobre dla organizmu przyjmowanie jakichkolwiek syntetyków, tak witamin jak hormonów czy jeszcze czegoś innego. Czemu wszyscy, którzy piszą całe tomy na temat szkodliwości witaminy C zawsze badają formę syntetyczną? Nas interesuje forma naturalna, ale to jest osobny temat. Nie chcę się tu rozpisywać.
- Witamina C nie jest wytwarzana w organizmie człowieka. Musimy ją przyjmować z zewnątrz.
- Testosteron jest wytwarzany w jądrach, a u kobiet w nadnerczach. Dobrze jeśli u faceta jest go w miarę dużo, ale niekoniecznie za dużo. Nadmiar jest konwertowany w estrogeny.
- Jeśli dostarczasz testo z zewnątrz stopniowo zaczyna się zmniejszać jego produkcjach w jądrach. W dłuższej perspektywie do ich dysfunkcji. Nadmiar i tak konwertuje do estrogenów. Na początku jest fajnie, bo libido idzie w górę, ale szybko zaczynają się spadki i problemy z erekcją. Część konwertuje w DHT, który faktycznie ma silne działanie anaboliczne, ale masz w nadmiarze sporo skutków ubocznych jak choćby łysienie czy rak prostaty.
- Istnieją formy testosteronu niestryfikowalne, które podaje się chorym, u których nie działają prawidłowo jądra. Nie działają anabolicznie. Estry działają anabolicznie i są w teorii przeznaczone dla osób z chorobami nerowowo-mięśniowymi. Paradoks polega na tym, że na takie osoby zwykle nie działają za bardzo. Natomiast działają na zdrowych byków :)
- O czym już pisałem, syntetyczny hormon to nie naturalny. Zawsze działa trochę inaczej, prawie jak naturalny, a jak wiadomo prawie robi wielką różnicę :)
- Sprawdź też co wyszło u kolegi, który skarżył się na niedobór testosteronu.
- Zamiast się koksować lepiej zadbać o dietę, sen i odpowiednio dobrany trening. Jak ktoś je byle co, albo ów ryż z kurczakiem, po nocy siedzi na FB, a próbuje trenować jak zawodowiec, to nic dziwnego, że ma niedobory testosteronu.
Usik - Kamil ma częściowo rację. Tak działają suple :) Co do samej kreatyny to może tak być, że po przestawieniu się działa znacznie słabiej. Nie przypadkiem radzi się, by brać ją razem z ww. W dużej mierze jest to wtedy efekt nabicia wodą.
OdpowiedzUsuńStefan! Mam dysonans kognitywny. Śledzę pilnie fb Wodyna i zawsze wydawało mi się, że on (i jego podpieczni) za płytko robią przysiady..no i teraz Wodyn delikatnie naderwał mięsień i już woli robić squaty "za głęboko" niż "za płytko". Dla mnie (nas tutaj?) to zawsze było oczywiste a Wodyn (Wspanialy zawodnik i osobowość - szczerze podziwiam) tego nie wiedział i napisał, źe zbyt płytki przysiady były błędem..To ja to wiedziałem a on nie? #Nie rozumiem świata?
OdpowiedzUsuńCóż mogę odpowiedzieć? Błądzić jest rzeczą ludzką i nikt nie jest doskonały :)
OdpowiedzUsuńLogos, przecież my tutaj też wiele rzeczy na pewno robimy źle i wyjdą one z czasem. Co tu dużo mówić, wystarczy poczytać hormonwzrostu.edu.pl żeby zobaczyć jak wiele się zmieniło, do tej pory śmiać mi się chce jak czytam Stefana tekst w którym pisze, że "zaczyna testować dietę wysokotluszczowa" :D Testy chyba wypadły pomyślnie :D
OdpowiedzUsuńNienajnowszy, ale interesujący artykuł:
OdpowiedzUsuńhttp://www.strengthcoach.com/public/1227.cfm?sd=51
A co myślicie, o diecie tłuszczowej, czy tam optymalnej i o proporcjach BTW 1:3:1, czyli, że na 1g białka przypadają 3g tłuszczu i 1g węglowodanów? Zakładając, że człowiek ważący 70kg, zjada 1,5g białka na kg, musiałby zjeść 4,5 tłuszczu na kg, czyli 70*4,5= 315g tłuszczu dziennie. Nie za dużo? Będzie organizm w stanie tyle tłuszczu strawić, czy za przeproszeniem wysra? Co sądzisz Stefan?
OdpowiedzUsuńAnonimowy, jesz tyle ile trzeba. Ja nawet tłuszczu nie liczę, po prostu albo nie jestem syty i pełen energii albo jestem, staram się tylko pilnować białka. 315g to bardzo dużo, ja przy 250 g wymiękam, musiałbym cały dzień żreć. To bezsensowne szczególnie w dobie nieliczenia kalorii, bo po co ci takie sztywne regułki?
OdpowiedzUsuńMoje pytanie: swego czasu była dyskusja o bezsensowności picia soków - bo sam cukier, bo już nie mają tylu witamin itd. No dobrze, ale co sądzicie o soku pomidorowym? Mało cukru, a podobno sporo likopenu? Zasadniczo bardzo go lubię i nie wiem czy będzie na plus, na minus czy w ogóle nie ma to znaczenia :-)
Po mojemu, jak sobie sam ten sok z pomidorów wyciśniesz, to będzie ok., bo te co są w sklepach, to nie wiadomo z czego są robione i czego tam nie pododawali.
UsuńDokładnie tak.
UsuńNie ma czegoś takiego jak optymalne proporcje. Po drugie tyle tłuszczu to za dużo. Organizm nadmiar wydali, tylko po co obciążać portfel i jelita? Ciągle wszyscy się kłócą o proporcje makroskładników, a to tylko mała część problemu. Niebawem biorę się za pisanie kolejnego tekstu z pewnymi dopowiedzeniami na temat żywienia, bo widzę, że ciągle wiele osób nie rozumie istotnych kwestii.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, tak naprawdę o ile scena polskiej kulturystyki już raczej olała kwestię "split czy FBW" to żywienie jest nadal jedną wielką niewiadomą. Co gorsza, widzę tendencję do przebijania się wynikami badań bez istotnej umiejętności ich interpretacji czy też pomijania wypaczeń w metodologii. W obecnej chwili można dojść do wniosku, że na podstawie badań udowodniono, że wszystko szkodzi i wszystko pomaga (może faktycznie coś w tym jest? :).
UsuńTo co mnie interesuje najbardziej w tym wszystkim to co i ile jeść aby zmaksymalizować zyski w budowaniu masy mięśniowej. Chociażby czy insulina potreningowo może być naszym sprzymierzeńcem, tj. czy zjedzenie 200 g ziemniaków wraz ze schabowym będzie lepsze niż zjedzenie ich bez ziemniaków? Kiedy dostarczać witaminę D/ADEK?
No właśnie Stefan. Jak byś mógł napisać taki artykuł, to było by super. J szczerze przyznaje, że im więcej czytam, tym niej wiem i coraz głupszy jestem. Głowa mi już od tego pęka. Ile białka? Ile tłuszczu? Ile węglowodanów? Czy człowiek, który siedzi cały dzień za biurkiem, ma takie samo zapotrzebowanie, co człowiek, który cały dzień dźwiga worki z cementem? Co jest ważniejsze? Dieta czy trening? Kalorie czy hormony?
OdpowiedzUsuńChętnie bym poznał odpowiedzi na powyższe, jakbyś Stefan mógł oczywiście na nie odpowiedzieć.
Sporo z tego można znaleźć tak w FAQ jak i w dyskusjach, resztę spróbuję niedługo wyjaśnić :)
OdpowiedzUsuńWiem, że dużo jest w FAQ, ale już sam się w tym wszystkim gubię. 2g białka, czy 3? Tak samo z tłuszczem, że o węglowodanach już nie wspomnę. Ile to jest low carb? 50, czy może sto? A może 150, lub 200?
OdpowiedzUsuńA wiesz coś może Stefan na temat "metabolic flexibility"(nie wiem, jak to po polskiemu będzie)? Mógłbyś coś napisać na ten temat?
Po polsku to elastyczność metaboliczna. Postaram się coś napisać o tym.
OdpowiedzUsuńJednak nie oczekuj, że dostaniesz dokładny przepis - jedz tego tyle, a tego tyle. Właśnie w tym rzecz, że takiego przepisu nie ma. Podane 2 gramy białka i tłuszczu na kg masy ciała to po prostu pomocne dane wyjściowe dla początkującego. Potem trzeba obserwować i albo dodać albo odjąć. Tak naprawdę nikt poza Tobą samym nie ułoży dobrej diety dla Ciebie.
W sumie, to głównie chodzi mi o to, ile tłuszczu jeść dziennie, przy dużej aktywności fizycznej (tzn. rower, bieganie, 2xtydz. treningi muay thai), żeby budować masę mięśniową. Czy w ogóle możliwe jest budowanie masy przy takiej aktywności? I jak to jest z WW? Im większa aktywność, tym więcej WW?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że budowanie masy jest możliwe przy dużej aktywności. To ile jeść to kwestia obserwacji, jak już pisałem. Ważne, by poziom białka i tłuszczu był w diecie podobny. U większości naprawdę te 2 gramy wystarczą. Nawet przy dużej aktywności. Mało kto potrzebuje więcej.
OdpowiedzUsuńIlość ww nie zależy od poziomu aktywności. Jeśli już to bardziej od płci. Kobiety potrzebują trochę więcej. Jednak nie sądzę by ktokolwiek potrzebował więcej niż 150 gram na dobę. To jest górna rozsądna granica.
Często zapomina się o jednej prostej rzeczy, budowanie masy to nie tylko makro, ale w dużej mierze mikroskładniki.
Ok reszta to już w artykule.
To zgadza się z moimi obserwacjami. Jem teraz mniej makro (ogólnie mniej wysokogęstościowego jedzenia, że tak je nazwę) niż wcześniej, a staram się więcej warzyw i sporo pestek dyni oraz płatków drożdżowych. Do tego jedzenie raczej lepsze jakościowo (czyli tatar, steki, kaszanka domowej roboty (podroby, kasza gryczana) kiszonki, dobre masło, zsiadłe mleko z ziemniakami itd) i widzę u siebie poprawę sylwetki. Jak dołożyłem mikro, a nie makro, to ciało zaczęło reagować. Szczególnie po płatkach mam wrażenie, ale nie łyżce dziennie:) tylko kilkunastu nawet, rozłożone na kilka razy.
UsuńAnonimowy, już nie gadaj, że muay thai jest takie męczące, jak większość czasu stoisz w klinczu i okładasz partnera kolanami :P Rower też nie wydaje mi się bardzo męczący. W ogóle mam wrażenie, że organizm szybko adaptuje się do wysiłku i potrafi minimalizować straty energetyczne. Potrafię przejechać rowerem 50 km w terenie mieszanym (cross-country) i po powrocie do domu ani za bardzo zmęczony ani głodny nie jestem.
OdpowiedzUsuńStefan, co jest bardziej szkodliwe, kukurydza czy pszenica? Z tego co wiem, kukurydza nie zawiera glutenu?
I jedno i drugie :)
OdpowiedzUsuńPszenica to nie tylko gluten. Współczesna pszenica to totalny mutant niewiele mający wspólnego z tą z przed 100 lat.
Kukurydza to w 99% GMO czyli nikt naprawdę nie wiem, jak działa na nasz organizm. Do tego ludzie z tzw. rasy kaukaskiej, nie posiadają enzymów umożliwiających trawienie kukurydzy.
Nie to Stefan, żebym cię popędzał, ale kiedy tak mniej więcej napiszesz ten artykuł o odżywianiu? :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie zauważyłem, że nie mam tych enzymów... Po pszenicy zawsze mam wzdęcia i gazy (czym to jest spowodowane?), ostatnio w ramach małego cheat dayu wpadlo spaghetti, akurat w sklepie bym makaron z kukurydzy. Kupiłem, zrobiłem - tragedia, to samo co po pszenicy, zaczęło mnie rozsadzac. Już pomijam fakt, że po takim czasie makaron... Przestał mi smakować ;-) Myślałem, że będą fajerwerki a tymczasem szału nie ma.
OdpowiedzUsuńPoszukaj makaronu gryczanego, są w sklepach ze zdrową żywnością - miód w gębie ;) i nie jest tragicznie drogi. Zjeść spaghetti po 2 latach i czuć się po nim ok - bezcenne :)
UsuńPytanie przede wszystkim do Usika, ale może wy też się orientujecie. W czym pierzecie ubrania? Dotychczas używałem żelu i płynu do płukania, ponieważ mam twarda wodę więc ubrania po wyschnięciu były sztywne. Wczoraj z ciekawości (trafiłem na artykuł o szkodliwości płynów do płukania) wypralem w mydle naturalnym (odkroilem kawalek i wrzuciłem do bębna) i ubrania miękkie, że szok.
OdpowiedzUsuńPoza tym Usik, polecasz jakieś naturalne kremy na suchą skórę i jakiś balsam/krem po goleniu?
Zawsze po goleniu smaruję twarz olejem kokosowym nierafinowanym, wszystkie podrażnienia znikają bardzo szybko.
UsuńJeszcze gliceryna jest dobra. Sam używam. A co do prania, to czytałem, że lepiej prać w proszku. Jest mniej toksyczny niż płyn.
UsuńTo tak, wpis od mojej żony :) to specjalistka od kosmetyków u nas w domu. Pozwalam sobie zacytować:
OdpowiedzUsuń"W płynach nie płuczemy, bo to sama chemia. A w eko-niedopranych ubraniach nie chce się chodzić – więc pierzemy w sklepowych proszkach/żelach. Można płukać pranie dodając ocet, wypłukuje detergent (ważne przy wrażliwej skórze).
Co do suchej skóry (może trzeba trochę więcej wody pić?): olej kokosowy, każdy na paleo ma go chyba w domu :) Może być masło kakaowe czy shea. Oliwki, mleczka dla niemowląt o dobrym składzie. Po prostu trzeba szukać kosmetyków na naturalnych składnikach i o jak najkrótszym składzie. Ale uwaga, takie rzeczy sporo kosztują, w porównaniu do dostępnych od ręki w sklepie specyfikach potrafiących zdziałać "cuda". Można również prać w proszkach/płynach dla niemowląt, mają mniej detergentów. Co do samego golenia: pianka/mydło/krem do golenia firmy Proraso – ale to akurat nie jest bio."
No i kremy po goleniu, żona mi kupuje na prezenty zawsze, to linki od niej (marki, które poleca: lavera, logona, ecolab):
http://www.ceneo.pl/31933334#tab=click_scroll
http://logona.pl/seria-mann-dla-mezczyzn/1331481205-mann-balsam-po-goleniu.html
http://www.ceneo.pl/39699696
https://lawendowaszafa24.pl/pl/p/NATURALNY-KREM-DLA-MEZCZYZN-100ml-NACOMI/3955
https://lawendowaszafa24.pl/pl/p/Chlodzacy-zel-po-goleniu-YAK-YETI-Natura-Siberica-MEN/3931
http://bioorganika.pl/mezczyzni/3252-zel-pod-prysznic-swiezosc-skory-ec-lab-man-250-ml.html
Widzę, że bycie bio kosztuje :-P
OdpowiedzUsuńDzięki za odpowiedź. Od razu nasuwa mi się pytanie - czy płucząc w occie ubrania potem nie będą nim "pachniały"?
Picia wody raczej nie wiąże z suchością skóry, kiedyś piłem dużo, ponad 2l - była sucha. Teraz piję do 2l - jest sucha. Pomaga branie kąpieli w letniej wodzie, ale to kłóci się z tym, że lubię gorące prysznice :-)
Oleju kokosowego akurat nie mam, używam smalcu :D Ale może czas najwyższy kupić.
Olej z masłem do kawy świetnie pasuje - tylko nierafinowany ;) ja kupuję z zielonego smaku, są na allegro i mają niezłe ceny i tanie płatki drożdżowe ;)
UsuńA co do kosmetyków bio - jakby te środki były tańsze niż SLS i inne detergenty, parebeny, ropa naftowa (petrolatum w kosmetykach) itd, to używałoby ich w najtańszych mydłach w płynie i kremach:) No i właśnie sprawdź sobie czym się myjesz, bo mocne środki myjące wysuszają skórę. Mydło też, bo to mocna zasada - mi np twarz wysusza, więc często jest tak, że ciało myję mydłem, ale twarz delikatnym żelem/mydłem w płynie do kąpieli. Z tym octem nie wiem, bo nie próbowaliśmy. Przyzwyczaiłem się do ubrań niepłukanych w płynach. Po prostu proszek do prania i nic więcej nie dajemy. Nie pachną, a tak to mało czym się różnią. To zmiękczanie to pic na wodę.
Witam wszystkich, mam nietypowe pytanie na teraz i akurat pod Święta. Ostatnio była kilka okazji, urodzin, imprez rodzinnych i wiadomo, podjadło się. Nabrałem 4 kg zbednęgo balastu który strasznie denerwuje. Czy jest jakas opcja szybko to zgubi? Wiem, ze palenie tłuszczu trzeba powoli i zdrowo ale czy jest inna opcja?
OdpowiedzUsuńStefan, jest jakaś szansa, że napiszesz artykuł o żywieniu dzieci od samego momentu ich urodzenia? Przy okazji coś o kształtowaniu w nich prawidłowej postawy, nawyków ruchowych itp? Ten temat w obecnych czasach jest w ogóle ignorowany, dzieci jedzą byle co, siedzą byle jak a potem mamy co mamy. Widzę to choćby po moim młodszym bracie, gotowe dania, śniadanie to nutella z oranżadą, dramat, dramat. Jeszcze kilkanaście lat temu jak była niby bieda, to jadło się wbrew pozorom dobrze - schabowy, rosół, ziemniaki, potem na podwórko tłuc się z kolegami i z powrotem na schabowego ;-) Teraz te dzieci będą kalekami w wieku 18 lat.
OdpowiedzUsuńSzczególnie ciekawi mnie jak takiego niemowlaka (nie to, żeby coś) odpowiednio żywić w dobie wpychania w nich Gerberów i innych rzeczy, co do których też mam mieszane uczucia. Jakbyś miał kiedyś czas podejść do tego kompleksowo to byłbym wdzięczny.
Jest trochę na paleosmak o tym:) jestem w temacie ciutkę, moja żona czytała.
OdpowiedzUsuńa obecne "diety" w przedszkolach to masakra. 5 posiłków! W tym płatki na mleku, danie mączne, słodki deser... Prawie żadnego mięsa ani normalnego jedzenia.
Nie dość, że jestem przeciwny systemowi edukacji w znaczeniu tego co i jak się naucza, to jeszcze żywienie :-) Nie wiem gdzie ja w przyszłości dziecko do szkoły poślę. Spędzanie godzin lekcyjnych na interpretacji wierszy, coraz mniej matematyki, fizyki, biologii czy chemii, nauczanie historii w stylu "wykuj się" a nie "zrozum i wyciągnij wnioski na podstawie błędów innych", szkoda gadać.
UsuńMoże kiedyś napiszę, ale na pewno nie szybko. Lista rzeczy do zrobienia tylko się wydłuża.
UsuńJak chodziłem do przedszkola w połowie lat siedemdziesiątych to na śniadanie często był boczek! I od razu dodam, nie było to żadne specjalne przedszkole - zwykłe dla zwykłych dzieci.
https://www.pocztazdrowia.pl/artykuly/najstarszy-czlowiek-na-swiecie-nie-je-ani-warzyw-ani-owocow
OdpowiedzUsuńTaka ciekawostka. Dwa surowe jajka dziennie i to wszystko.
Ma ktoś z was może jakieś doświadczenia z przepukliną pępkową, oraz z rozstępem mięśni prostych brzucha, bo chyba wykryłem coś takiego u siebie? Czy konieczna jest operacja, czy można to jakoś ćwiczeniami załatwić? Stefan, masz może jakieś info na ten temat?
OdpowiedzUsuńNapisałem tekst, ale się nie wyświetlił, więc napiszę jeszcze raz. Macie może jakieś doświadczenia z rozstępem mięśni prostych brzucha (tzw. kresa biała)? Chyba coś takiego zauważyłem u siebie. Od czego to może być? Wiecie może jak temu zaradzić? Jakieś ćwiczenia, czy coś? Stefan, wiesz może coś na ten temat?
OdpowiedzUsuńZ tego co się orientuję, to raczej bez operacji się nie obędzie. Obecnie robi się to najczęściej z siatką i z tego co wiem jest to najlepsza metoda.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam. Mam pytanie odnośnie hyper reverse. Gdzieś w dyskusji Stefan pisałeś o tym cwiczeniu ze jest ono fenomenalne. Akurat mam takie szczescie ze u mnie na silowni jest ta maszyna.
OdpowiedzUsuń1. Wiec dlaczego jest takie? Na jakie miesnie wplywa? Pytam, poniewaz ostatnio robilem sobie rampe x10 i mam takie Domsy na udach jakich nigdy w zyciu nie mialem.
2. I wlasnie jaka metode stosowac rampa bedzie ok? Jakie zakresy powtorzen? Tempo ma byc dynamiczne wrecz eksplozywne czy kontrolowane?
3. Czy moze to byc cwiczenie pomocnicze pod jakies cwiczenia zlote?
4. Jak powinny isc nogi wzduz tłowia czy ponizej?
Wklejam link z Kellym Starrettem, ktory opisuje to cwiczenie.
https://youtu.be/kSa7Ak584Lw
https://youtu.be/lPQ5sKkwJmo
Pozdrawiam.
1. Głównie na cały tył uda.
Usuń2. Zawsze jak jest nowe ćwiczenie to najlepiej robić rampy, by wyczuć swoje możliwości. Jednak w tym wypadku nie rób tak wysokich zakresów. Rampa w zakresie 2-7 wystarczy. Tempo kontrolowane, bo łatwo o kontuzję.
3. Oczywiście MC i przysiad.
4. Do pełnego wyprostu. Akurat na tym filmie Starrett zrobił z tego jakiś aerobik, a miałem o nim lepsze zdanie.
Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad tym w jaki sposób ludzie pierwotni, albo inaczej, ludzie żyjący trybem koczowniczym, myśliwi, byli w stanie budować masę mięśniową. Jednego nie rozumiem, otóż to, co robimy na siłowni, tj. przysiady z coraz większym obciążeniem stojąc w miejscu, wyciskanie sztangielek i inne proste, pozbawione wysiłku tlenowego i ruchu ćwiczenia są nienaturalne, nikt ich w tamtych czasach nie robił. Czy to oznacza, że jednocześnie nikt wtedy nie był w stanie uzyskać masy mięśniowej, tzn. rozbudować solidnie sylwetki? Oglądałem zdjęcia plemion w Afryce które nie miały do czynienia z cywilizacją - no cóż, sylwetki raczej niezbyt godne pozazdroszczenia, co jeszcze bardziej komplikuje rozważania. Jeśli współgranie z naturalnym trybem życia miałoby powodować najlepsze korzyści siłowe i sylwetkowe to trzeba byłoby się zwrócić ku ćwiczeniom bardziej podpadającym pod crossfit niż pod power i bodybuilding, czyż nie? Jest teoretycznie jeden kanał na YT, Elliot Hulse i jego StrenghtCamp, który w taki sposób ćwiczy, ale jego sylwetka też jest specyficzna, tzn. chłop jest spory, ale zbity, mocny i silny korpus, spooore trapezy, ale Gironda to na pewno nie jest. W takim razie taka jest "naturalna" sylwetka faceta? Tutaj podgląd jego sylwetki: http://s1143.photobucket.com/user/JetRR/media/6111_584516134891904_1323672649_n.jpg.html
OdpowiedzUsuńOglądam i oglądam i jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńhttps://m.youtube.com/watch?v=e5oMRivDlb8&feature=youtu.be
Bynajmniej nie wszystkie plemiona pierwotne tak wyglądają. Wiele razy widziałem zdjęcia czy nagrania np. indian z Ameryki Południowej, gdzie sylwetki były może nie kulturystyczne, ale widać po nich było siłę i sprawność użytkownika :)
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na Twoje pytanie: tak, zdecydowanie to, co robimy nie jest naturalne. Już choćby fakt, że za wszelką cenę staramy się "oszukać" organizm, gdy ten próbuje się zaadoptować do danego rodzaju wysiłku o tym świadczy. Robimy przysiady 10x10 przez kilka tygodni, organizm się powoli dostosowuje, a tu nagle 7x7! I tak w kółko. Dlatego budowa masy mięśniowej wymaga naprawdę optymalnych warunków. Wystarczy słaba dieta, duże obciążenie pracą albo nadmiar stresu czy zbyt mało regeneracji i już organizm znajdzie sobie ważniejsze rzecz od budowania kolejnych kilogramów mięśni. Tymczasem my żyjemy w świecie, gdzie jak człowiekowi nie przybywa przynajmniej kilka kilogramów mięśni rocznie, to się go uważa za kulturystyczną niedojdę. Gonimy za pewnym ideałem, a tymczasem znacznie ważniejsze jest w tym wszystkim po prostu utrzymanie maksymalnej sprawności i zdrowia.
Natomiast nie zgadzam się co do samych ćwiczeń. Podstawą są ćwiczenia złote, które angażują ciało w możliwie najbardziej naturalny sposób. Nie można za podstawę kulturystyki brać wyciskania sztangielki. Izolacje to już specjalistyczne narzędzie, które się pojawia w miarę potrzeb, ale jako takie do rozwoju stanowi wyłącznie dodatek, a nie podstawę.
Swoją drogą to wszystko nasunęło mi bardzo ciekawe pytanie: jaki tryb życia (oczywiście pod kątem wysiłku fizycznego) jest naprawdę optymalny z punktu widzenia zdrowia i długowieczności? Czy w ogóle istnieje coś takiego? Na pewno wskazana jest duża ilość ruchu i ogólnej aktywności, ale jak to się ma do treningów siłowych? Wydaje mi się, że nie ma na to prostej odpowiedzi, ale jakakolwiek by nie była, na pewno musi uwzględniać to, co napisałem wyżej: na pierwszym planie zawsze musi być zdrowie i sprawność, czyli krótko mówiąc należy od siebie dużo wymagać, ale w przemyślany sposób. Jeżeli zaniedba się regenerację czy sferę psychiczną, jakikolwiek, nawet najlepszy trening na wiele się nie zda.
Zaczynając od końca - myślę, że nie aż tak istotny jest tryb życia (zakładając, że jest on generalnie zdrowy) tylko jak na niego reagujesz. Zauważ, że ludzie długowieczni to często ludzie prości, o niskim wykształceniu, pracujący całe życie fizycznie, często w jednym miejscu - wiesz jak to dla mnie brzmi? Jak bardzo niski poziom kortyzolu ;-) Każdy kolejny dzień jest przewidywalny, jak jesteś rolnikiem to wiesz co cię czeka, nie szokujesz organizmu. Jeśli jesteś prostolinijnym człowiekiem to się nie stresujesz, bo zasadniczo nie jesteś tak emocjonalnie rozwinięty jak inni.
UsuńStefan, Marek nieświadomie przypomniał mi jeszcze jedno pytanie - często zmieniamy treningi z racji konieczności przełamania postoju. Tymczasem czy jest to aby dobre rozwiązanie? Kiedyś spotkałem się z artykułem który temu zaprzeczał, tzn. twierdził, że organizmowi musimy dać czas do dostosowania się do treningu, czyli nie 1-2 miesiące, ale i o wiele dłużej. To jak z tym jest w końcu?
Kamil złote ćwiczenia jak najbardziej bazują na naturalnych ruchach.
OdpowiedzUsuńPrzysiad - dokładnie tak to wygląda np. u Indian z Ameryki Pł. wystarczy poczytać Cejrowskiego. Indianin schodzi w dół do przysiadu, kumple przypinają mu do pleców kosz z zebranymi zapasami - czasem nawet 100kg. Musi z tej pozycji wstać i pomaszerować z obciążeniem do obozu.
MC - tu nawet nie ma co kombinować, wszelkie podnoszenia ciężkich rzeczy.
Podciąganie i dipsy - wspinaczka po drzewach, skałach itp.
Jakbyś od małego mieszkał w dżungli, wspinał się na drzewa, biegał i nosił ciężary, rzucał oszczepem nie musiałbyś robić dodatkowych izolacji i innych specjalnych ćwiczeń, by wyrównać braki w rozwoju.
A tak swoją drogą to systemy ćwiczeń rozwijające muskulaturę wojowników i myśliwych są znane niemal od zawsze, jak daleko sięga historia, a i wcześniej. Oni mieli na to czas w przeciwieństwie do rolnika co musiał cały dzień zasuwać za pługiem.
Nie wiem czy Paulinga albo Lutza można nazwać ludźmi prostymi i niewykształconymi :) Przy okazji zauważ, że najdłużej żyje pokolenie tych co przeżyli 2 wojny światowe. Wiele z tych osób dopiero niedawno poumierało. Nie można powiedzieć, by mieli życie przewidywalne i bezstresowe.
OdpowiedzUsuńTen kto pisał ten artykuł chyba nigdy solidnie nie ćwiczył. Można robić całe życie te same ćwiczenia, ale jeśli chcesz mieć efekty musisz coś zmieniać: zakres, ilość serii, tempo. Jest sporo takich co to wyciskają na ławie sztangę w 4 seriach po 8. Są w stanie dodać kilka kilogramów raz na kilka miesięcy, a po czasie raz na rok. Tym sposobem po 5 latach wyciskają więcej o 10kg.
Nie tylko mięśnie się adaptują i koniec postępów, ale też układ nerwowy ulega znużeniu i forma zamiast rosnąć zaczyna spadać.
Mówię tu o osobach, które żyją ponad setkę, jak na razie to w większości byli rolnicy, pracownicy fizyczni itp. No dobrze, wojna to stres, ale trwała sześć lat, to jest tylko niewielka część ich życia. Obecnie ludzie non stop chodzą zdenerwowani i to wszystkim co ich otacza, summa summarum może to bardziej wyniszcza organizm niż przeżycie wojny?
OdpowiedzUsuńCzy ktoś z was stosował kiedyś kozieradkę? Interesuje mnie głównie efekt proanaboliczny oraz czy to prawda że zapach potu robi się po tym niezbyt przyjemny ;) ? Jeśli tak to czy można mu jakoś zaradzić?
OdpowiedzUsuńNiewielki efekt jest, ale na cuda nie licz. O kozieradce było już sporo, jak się pojawi nieprzyjemny zapach to jest to dobry wskaźnik tego, że się źle odżywiasz. Przy prawidłowej diecie go nie ma.
Usuńa co konkretnie może być nie tak z dietą, co może wpływać na wyczuwalny zapach po kozieradce? nieszczelne jelita?
Usuńpowiem szczerze, że stosuje od 5 dni, 5g mielonej kozieradki z rana i 5g wieczorem i wystarczy, że się trochę zgrzeje i już czuć ten zapach, o sikaniu nie wspominam bo to już jest masakra :P
za to zauważyłem że libido mega podskoczyło, chociaż biorąc pod uwagę zapach jaki wydzielam, to średnio widzę możliwość wykorzystania tego z dziewczyną :P
Przyczyn może być kilka. Czasem za dużo węglowodanów, a czasem coś co potencjalnie u innych jest ok, ale akurat Tobie nie służy. Np. nabiał.
UsuńWojna trwała sześć lat? To jedna. Do tego dochodzi I WŚ, wojna polsko-bolszewicka, przewrót majowy, okres stalinowski, kilka klęsk głodu i różne inne represje. Nie nazwałbym tego niewielką częścią życia :)
OdpowiedzUsuńPoza tym jeżeli ktoś przeżył obóz koncentracyjny, albo dłuższy czas przebywał w okolicy, gdzie toczyły się walki, to stwierdzenie, że chodził non stop zdenerwowany zakrawa na obrazę.
Rzecz nie w ilości stresu, ale raczej w tym, jak ludzie sobie z nim radzą - w ogólnym podejściu do życia i motywacji do niego. Wiem sam po sobie, że miałem okresy w życiu, gdzie obiektywnie ilość stresorów była bardzo niska, a mimo to chodziłem spięty, jakby mi w każdej chwili mogło spaść kowadło na głowę. Teraz dużo lepiej sobie z tym radzę, chociaż dalej nie jest idealnie.
Ciężko powiedzieć, co sprawia, że "dawniej było lepiej." Stawiałbym na szereg zmian w społeczeństwie:
a) zanik rodziny wielopokoleniowej i lokalnych więzi społecznych - dawniej we wszystkim można było liczyć na pomoc krewnych czy sąsiadów. Obecnie? Rodzina nuklearna, a jak kiedyś zapukałem do sąsiadów, to wezwali policję, bo "jakiś obcy się kręci." Teraz mam lepiej, bo się przeprowadziłem za miasto, ale to i tak nie to samo, czego doświadczałem wyjeżdżając na wakacje na wieś jako dziecko. Dawniej w lokalnych społecznościach, czy to w mieście czy na wsi, wszyscy się znali i jak było trzeba, to sobie pomagali. Jeszcze nie tak dawno temu istniał w Polsce zwyczaj, że jak u kogoś był pożar, to cała wspólnota się składała, żeby mu pomóc stanąć na nogi. Teraz ludzie są z takimi rzeczami sami albo użerają się z towarzystwem ubezpieczeniowym.
b) Wyemancypowanie kobiet i zmiana struktury społecznej - od razu zacznę od tego, że jestem 100% zwolennikiem równouprawnienia, szczególnie, że wciąż jest z tym wiele problemów, ale tylko głupi mógłby udawać, że pod tym względem zmiany przeszły bezboleśnie. Kobiety wciąż mają problemy, żeby się w tym wszystkim odnaleźć, mężczyźni nie mają już zapewnionej dominującej pozycji w rodzinie więc od dwudziestego roku życia cierpią na kryzys wieku średniego, a dzieci 1/2 doby spędzają poza domem, bo dziadkowie najczęściej mieszkają osobno (patrz punkt wyżej). Do tego dochodzi kompletne pomieszanie wzorców i autorytetów. Z jednej strony chcielibyśmy już mieć to równouprawnione społeczeństwo, a z drugiej w kulturze wciąż promowany jest stary wzorzec. Facet ma być jednocześnie silny i wrażliwy, kobieta ma pracować, ale też opiekować się domem... Przykłady można mnożyć, ale na pewno żadna z tych rzeczy nie służy zdrowiu psychicznemu.
c) Zmiana struktury społecznej przy jednoczesnym zachwianiu sytemu wartości - nie chodzi o to, żeby cokolwiek oceniać, ale faktem jest, że mamy coraz więcej ludzi starych, podczas gdy króluje kult młodości. Przeciętny człowiek nie jest też raczej i nigdy nie był piękny jak z plakatów, ale za to codziennie ogląda w telewizji, gazetach i w internecie setki przykładów tego, jak "powinien" wyglądać. To wszystko tworzy potężne dysonanse i sprawia, że ludzie czują się permanentnie winni, brzydcy, niewartościowi itd.
d) Rozwój, aż do wynaturzenia środków masowego przekazu - w sumie to, co powyżej, ale warto to uwypuklić: media promują pewien nierealny wzorzec i wmawiają nam, że z każdym, kto od niego odbiega jest coś nie tak. Jeżeli ktoś, kto trenuje nie ma przynajmniej 40 cm w bicepsie, to się mówi, że jest słabo zbudowany, a tymczasem ile osób na ulicy posiada choćby minimum zdrowej sylwetki (wyprostowane plecy itp.) - 1%? Myślę, że nawet mniej. Ludzie są tak pogarbieni, że jak ktoś chodzi wyprostowany, to przez sam ten fakt należy do ścisłej światowej czołówki w dziedzinie piękna i urody. Ale i tak pewnie będzie miał kompleksy, bo przecież klata powinna być większa. Nie znaczy to, że do tego wzorca nie należy dążyć - przeciwnie, zawsze należy mierzyć jak najwyżej. Rzecz w tym, że kiedy normalna zdrowa i ładnie zbudowana osoba ma kompleksy na punkcie swojego wyglądu, to to jest chore.
Pewnie dałoby się jeszcze wymienić inne czynniki, ale i tak już się bardzo rozpisałem :)
Eksperyment Calhoun'a
Usuń@Anonimowy: Co to za obiektywne dane z eksp Calhoun`a jesli pozamykali te zwierzeta w klatkach. Ten eksperyment dowodzi tylko co sie dzieje gdy zamnkniesz zwierzeta na ograniczonej przestrzeni i zaczniesz implikowac swoja teze.
UsuńStefan, co sądzisz o "ładowaniu" węglami? Już u kilku osób na LCHF spotykam się z tym, że raz w tygodniu się "ładują". Czemu ma to w ogóle służyć?
OdpowiedzUsuńJak człowiek poszuka to i znajdzie, twoje słowa z 2012, nadal aktualne?
Usuń"Co daje ładowanie? Wg powszechnego mniemania szybszy przyrost masy mięśniowej bez ryzyka otłuszczenia. Wg mnie chodzi to bardziej o wsparcie układu nerwowego podczas ciężkich cyklów treningowych. Do tego organizm nabiera nieco więcej wody co też pomaga na treningach."
I jeszcze odnośnie carb cycling, bo ostatnio się tym zainteresowałem: "Nie jestem za bardzo zwolennikiem carb cyclingu. Możesz, ale od razu dodam, że na Twoim aktualnym palnie to nie ma sensu. Zwiększasz powiedzmy węgle x2 w dni ciężkie, a lekkie ograniczasz do 0, to jedna ze strategii. Teraz jednak bym tego nie robił."
Zastanawia mnie ten carb cycling. Z tego artykułu http://kulturystyka.pl/carb-cycling-zasady-manipulacji-weglowodanami/, który jest tłumaczeniem artykułu Thiba wynika, że insulina jest konieczna aby budować mięśnie. Pytanie tylko ile. Sam nie znam się na tyle aby zweryfikować prawdziwość tego, co pisze Thib, chociaż go raczej do sekcji naturali nie zakwalifikujemy, jak zgaduję? Właściwie najbardziej mnie ciekawi jak to jest z tym posiłkiem potreningowym, czy tam powinny być węglowodany czy nie? Ktoś pisał, że Wodyn czasami zalecał dodać bataty po treningu do mięcha. Ja ostatnio do mięsa dodaję ziemniaki, jem po prostu tradycyjny obiad jako posiłek potreningowy i jestem ciekaw jaki to wpływ ma na organizm i mięśnie.
Mnie też cały czas zastanawia, jak to jest z tymi węglowodanami i insuliną. Ponoć insulina, to najbardziej anaboliczny hormon i większość źródeł które czytałem, mówi, że bez węglowodanów nie da się zbudować mięśni, bo właśnie ta insulina. Z drugiej strony- więcej insuliny-mniej hormonu wzrostu. Zgłupieć można.
OdpowiedzUsuńTak przy okazji:zna ktoś tego gościa: https://www.youtube.com/user/patryk2703
Ponoć natural i swoją masę zbudował na high carbie. Ile w tym prawdy- ja nie wiem. Cały czas jednak daje mi do myślenia jeden fakt: wszyscy w internecie, którzy maja jakąś tam sylwetkę, mówią/piszą, że zrobili to na high carbie. Niektórzy naprawdę świetnie wyglądają np. ten pan: https://www.muscleforlife.com/about-me/
Skoro wszyscy, którzy tak ładnie wyglądają, są na high carbie, to po co my się tutaj "katujemy" low carbami, high fatami, gdzie w moim przypadku, efekty są znikome? Czyżby wszyscy, co ładnie wyglądaja, brali sterydy? Co myślicie? Stefan...
Ejże, Panowie od high carbow i carbcyclingow - kto wam broni spróbować? Stefan wam zagląda do talerza i kiwa na was palcem? Rozpiszcie to sobie wg info z tych stronek i działacie. Tylko pochwalcie sie sylwetką przed i po kilku miesiącach. Ja Stefanowi ufam (bo wiele mu zawdzięczam) ale nie wierze w każde słowo bez zastanowienia:) Wierzyć można w Boga, bo to sprawdzimy dopiero po śmierci. A sprawy związane z naszymi ciałami, czy sylwetką możecie zweryfikować na sobie. Ja na low carb czuję się świetnie. Pamiętajcie też, że Stefan zawsze powtarza- niski poziom insuliny = dłuższe i zdrowsze życie. A zdrowie to główne przesłanie tego bloga.
OdpowiedzUsuńNie rozumiesz. Mi chodziło o to, czy to jest tak , że wszyscy, co ładnie wyglądają-biorą sterydy? Każdy z tych panów, którzy mają świetne sylwetki, promują jedzenie dużej ilości WW. Teraz pytanie: dlaczego ich nie zalewa, budując przy tym kilogramy mięśni, utrzymując przy tym niski BF. Ja głupi nie jestem i mi nikt kitu nie wciśnie. Chciałem poznać wasze zdanie. Twojego Usik już nie chcę, bo od razu naskoczyłeś, bez merytorycznego wypowiedzenia się.
UsuńWłaśnie wyczytałem ( w różnych źródłach), że dieta wysokotłuszczowa obniża wydzielanie HGH. Stefan, co ty na to? Chodzi o zwiększone wydzielanie somatostatyny poprzez high fat. Wiesz coś na ten temat?
OdpowiedzUsuńNie wiem kto co je i kto ile koksuje, ale odpowiedzcie sobie sami na jedno pytanie. Jakim cudem, skoro tylko mięśnie buduje się na węglach, urośli dawniej tacy ludzie jak Steve Reveevers czy Reg Park nie wspominając o Sandow'le. Oni na pewno nie koksowali, a ich dieta to głównie było mięso.
OdpowiedzUsuńJakie katowanie się low carb? Ciągle to samo w kółko. Katowanie się mięsem i jajkami? Tęsknota za płatkami, za żarciem z plastiku? Coś tu jest nie tak!
Nie chodzi też o jakieś skrajności. Jem normalnie ziemniaki do obiadu, ale bez przesady.
Naprawdę jestem już tematem znudzony, zmęczony i mam odruch wymiotny. Jak ktoś chce to może ładować węgle w siebie do upadłego, tak jak Usik napisał. Spróbuj to się dowiesz. Tylko potem nie wracajcie tutaj z hasłami, jak mam zrzucić teraz tłuszcz, czemu mam cukrzycę itp.
OdpowiedzUsuńSam popełniłem takie błędy i wiem jak się to kończy. Próbuję przestrzec innych, wyjaśniałem to już tyle razy, że naprawdę wystarczy. Będzie jeszcze art o diecie jako uzupełnienie i tyle.
Niski HGH na diecie tłuszczowej? Odsyłam do mojego pytania powyżej o kulturystów starej daty.
Go jest Stefan "doksa" - mniemanie powszechne. "Uśredniona wiedza". Zawsze będzie ciągnąć do poziomu który jest najbardziej popularny w danym społeczeństwie... :)
UsuńW takim razie w ramach eksperymentu podbijam węgle po treningu, i tak mam niski BF więc nie stanę się nagle ludzikiem Michelin. Dziennie do 150-200 g z ziemniaków, kaszy gryczanej, warzyw zielonych i w mniejszej części z owoców.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa, mam przykład mojego brata, który na high carb zyskał niesamowitą sylwetkę wraz z siłą i na czysto, wiem, bo to ja go na siłownię zaciągnąłem i był pod moją opieką. Fakt faktem, sporo błędów się popełniło, zyskał 15 kg z czego też się zalał ALE, po redukcji zostało mu 10 kg masy i to czystej, bo przed samymi wakacjami miał już kratę na brzuchu, a redukował na LCHF. I o ile z pewnością miało to negatywny wpływ na jego zdrowie, bo jadł byle co, tak nie mogę się zgodzić, że węglowodany są wrogiem przy budowaniu masy. Myślę, że problem tkwi w detalach - kiedy je spożywamy, jakie spożywamy, ile całkowicie ich spożywamy. Sam wiem co było jak wpychałem w siebie 500 g z mąki pszennej i ryżu, nikt nie musi mi przypominać i nie chodzi mi bynajmniej o to, aby raz jeszcze przerabiać taki tryb żywienia na zasadzie "tym razem będzie inaczej". Ale popadanie w skrajność jaką jest wieczne keto czy max. 70 g węglowodanów też nie wydaje mi się optymalnym rozwiązaniem. Z resztą, sam się przekonam, wykonam jutro pomiary, w dzienniku będę wstawiał dokładne wypiski z treningu i ile zjadłem, co jakiś czas będę się mierzył, jak ktoś będzie zainteresowany to możecie zaglądać.
Kamil co rotowania węglami - uważam, że warto spróbować. Ale innymi makro może też. Jesli trzeba zmieniać ćwiczenia co chwilę, bo ciało sie przyzwyczaja to warto też nie rozleniwiać organizmu stałą ilością makro. Może warto trochę zmieniać ilości i źródła makro oraz mikro. Ja tak robię, ale nie planuję tego jak treningu. Po prostu jem raz więcej raz mniej węgli czy białka.
OdpowiedzUsuńAnonimowy - jeśli odebrałeś mój wpis jako naskakiwanie to przepraszam. Po prostu temat jest co chwilę wałkowany i wiedziałem, że Stefan sie wkurzy. Pytacie się go co myśli jakbyście chcieli uzyskać zgodę, jakąś dyspensę :) spróbujcie i zobaczcie na sobie. Większość ludzi na high carb robi "masę", a potem przechodzi na high fat aby zbić tłuszcz i zrobić redukcję (aby wyglądać jak człowiek:)). Jaki to ma wpływ na zdrowie lepiej nie mówić.
Co do ładowania, patrząc na poziomie mitochondrialnym (dyskutowaliśmy o tym wyżej), tak na chłopski rozum: Jeśli mitochondria korzystają ze ścieżki utleniania kwasów tłuszczowych do produkcji energii, a węgle które jemy służą głównie mózgowi i tarczycy to takie ładowanie bedzie szło głównie w budowanie"zapasów" tłuszczu bo na energię nie zostanie zużyte. Tak mi się wydaje.
Witam,od dłuższego czasu czytuję dziedzictwo i jestem pod dużym wrażeniem wiedzy autora jak i czytelników,od pewnego czasu,niestety, zmagam się z zakażeniem h.pylori.I tu pojawia się moje pytanie - czy znacie może jakąś alternatywę dla antybiotyków
OdpowiedzUsuń?
Najczęściej problem wynika z niskiego poziomu kwasu solnego w żołądku i od tego należy zacząć.
UsuńCzy znasz, w takim razie jakieś strategie (oprócz octu jabłkowego) na przywrócenie prawidłowego pH soków żołądkowych? Być może jakieś sprawdzone zioła?
UsuńNajlepiej kupić betainę HCL. Zacząć od 1 tabletki przed posiłkiem i każdego dnia dodawać 1 aż poczuje się lekkie pieczenie w żołądku. Wtedy należy odejmować po 1, ale tylko dopiero wtedy, gdy znowu poczuje się pieczenie.
UsuńDo tej pory stosowałem Super Enzymes od NOW, ale chyba nie zdają rezultatu skoro nie czuje po nich żadnego pieczenia, natomiast lekkie pieczenie wysepuje po zjedzeniu czosnku. Pozdrawiam
UsuńA ile tabletek brałeś na raz?
Usuń1-2
UsuńTo raczej zdecydowanie za mało. Zrób sobie taką kurację, jak opisałem wyżej. U wielu osób pieczenie pojawia się dopiero przy 7-8 tabletkach. Potem można powoli zacząć zmniejszać ilość.
UsuńWiesz Usik, parafrazując klasyka, "skoro działa to dlaczego nie działa?", czy odwrotnie "skoro ma nie działać to czemu działa?" - po moim kuzynie widziałem efekt. Fakt faktem, było to nieprzemyślane, ale tak dobrej sylwetki raczej nikt tutaj nie zrobił, nawet Reda który jakby nie patrzeć - kawał chłopa. I zrobił to w rok. Bez zwracania uwagi na mikroelementy, bez zielonych warzyw, po prostu jadł co popadnie. To podważa sporą część założeń tego bloga. I jakkolwiek owocowało to tkanką tłuszczową, to i tak uważam, że wystrzeganie się węglowodanów to popadanie w kolejną skrajność, bo najwyraźniej coś w tym jest co powodowało, że mój kuzyn miał niesamowite wyniki jeśli chodzi o siłę i masę. Teraz obaj wchodzimy z LCHF na więcej węgli, 150-200 jak mówiłem, ja dodatkowo na carb cycling, zobaczę co z tego będzie. Najwyżej będzie tak jak Stefan mówi, ale przekonam się na własnej skórze i pytania się skończą ;-) Nie ma o co się wkurzać, poklepywanie się po pleckach i przyznawanie racji nawzajem nie prowadzi do żadnego rozwoju, to cofanie się.
OdpowiedzUsuńO zostałem wspomniany! Dziękuję to mnie dodatkowo motywuje i dodaje siły. Właśnie robię przysiady.... (aaa nie powinienem tutaj zaglądać pomiędzy seriami....) ;)
UsuńPozdrawiam!
Mam takie motto wydrukowane: "większość ludzi nic nie osiąga, bo nic nie robi. Nie rozwija się, nie weryfikuje swoich poglądów i wiedzy". Ja próbowałem wyższych węgli, nie zadziałało to u mnie super. Płatki drożdżowe dużo więcej mi dały. A Twój kuzyn-nie wiem. Albo ma super geny, albo się kłuje. Nie znam go, nie chcę oskarżać. Wiem tylko jak jest, Ronnie Coleman też twierdził, że jest naturalem. Mój szwagier tez w rok zrobił 42cm w ramieniu na high carb i twierdzi ze naturalnie... Tyle że widziałem u niego w domu opakowanie po estrach teścia. Niby kupował dla kolegów... Kamil, spróbuj, sprawdź na sobie i będziesz wiedzieć. Każdy z nas jest inny. Nie można się wzorować 1:1 na innych.
OdpowiedzUsuńUsik, wychowałem się z nim więc go znam, jest za bardzo ostrożny i nie ma takiego wybujałego ego, żeby się kłuć. Fakt faktem, zalał się, potem trzeba było to zbijać, więc tu już mamy problem który obecnie "kalibrujemy", tzn. jego masa była "jedz co chcesz" gdzie zdrowe posiłki stanowiły może z 70% całości. Trzymał ok. 2 g na kg mc, wysoko węglowodany. Tu już pojawia się zgrzyt, no bo podobno wysokie węglowodany to niski testosteron czy HGH. Do tego dodajmy ogromną siłę, w przeciągu pół roku z chłopaczka, którego sztanga gniotła zaczął wyciskać 100 kg a w martwym poszło coś koło 140.
UsuńDla mnie sygnał jest prosty - coś w jego diecie i treningu było, co pozwoliło uzyskać mu takie efekty. Na początku myślałem, że może jadł więcej białka - ale nie, 2 g trzymał bo "tak WK mówiło". Supli w siebie nie wpychał bo mu odradzałem. Punktem wyjściowym stały się więc węglowodany i ich rola w budowaniu masy mięśniowej. Teraz czas pokaże jaki efekt przyniesie podbicie węglowodanów i dodanie ich do posiłku potreningowego.
Kolejnym zgrzytem jest forma treningu, to już drugi przypadek, gdzie pada hasło "do upadku mięśniowego" ewentualnie po prostu bardzo intensywny na granicy możliwości. Tutaj się nie wypowiadam, bo się nie znam, jedynie nadmieniam to co udało mi się zaobserwować. Biorąc pod uwagę, że polska sfera trenerów sportów siłowych średnio co pół roku zmienia zdanie i raz mówią, że trzeba ćwiczyć umiarkowanie, aby nie zajebać CUN a raz, że trzeba napierdalać i się nie bać to można dojść do wniosku, że trenbolone przekroczył ich barierę krew - resztki mózgu.
Różna jest tolerancja na węgle, tak jak i na inne czynniki. Różne jest zapotrzebowanie itd. I to co jest kluczowe - inaczej reaguje organizm młodego człowieka, który dopiero zaczyna, a inaczej kogoś kto trenuje od 20 lat. To są naprawdę bardzo dalekie od siebie światy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pewne rzeczy ostatecznie wyjaśnię w serii artykułów.
Co do insuliny i jej działania ciekawą pozycją moim zdaniem jest książka "The Obesity code"
UsuńTutaj recenzja i streszczenie najważniejszych tez:
http://www.fathead-movie.com/index.php/2016/06/27/review-the-obesity-code/
Po angielsku ale tłumacz google dosyć dobrze sobie z tym radzi.
Kawałek dotyczacy diety opartej na węglach :
"Hipoteza węglowodanowo-insulinowa, idea, że węglowodany powodują zwiększenie masy ciała z powodu wydzielania insuliny, nie jest wcale błędna. Produkty bogate w węglowodany zwiększają poziom insuliny w zdecydowanie większym stopniu niż inne makroskładniki. Wysoka insulina z pewnością prowadzi do otyłości.
Jednak hipoteza jest niekompletna. Istnieje wiele problemów, ten z paradoksem azjatyckiego ryżu jest najbardziej oczywisty.
... Istotnie, wiele pierwotnych społeczeństw, które spożywały głównie węglowodany, miały niskie wskaźniki otyłości. W 1989 r. Dr Staffan Lindeberg studiował mieszkańców Kitava, jednej z Wysp Trobrijskich w archipelagu Papua-Nowa Gwinea - jednego z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie ludzie spożywali tradycyjną dietę. Warzywa skrobiowe, w tym ziemniaki, słodkie ziemniaki, taro i sałata, stanowiły podstawę ich diety..."
Generalnie dla czytajacych po angielsku polecam tę książke - naprawdę dosyć sensownie wyjasnia temat insulino-odporności i jej wpływu na otyłość
Kolejny Ccytat/tłumaczenie:
"....To nie żywność podnoszacą insulinę, powoduje otłuszczenie, wyjaśnia Fung w następnych rozdziałach. To żywność, która prowadzi do insulinooporności. Kiedy stajemy się odporni na insulinę, cały system hormonalny zanika. Fung spędza następne kilka rozdziałów opisujących pokarmy, które mogą sprawić, że jesteśmy odporni na insulinę (cukier jest głównym sprawcą) i jak insulinooporność czyni nas otyłymi...."
To mom zdaniem wyjasnia dlaczego każdy reaguje inaczej na węgle. Niektórzy mają na starcie dobrą toleranację insulinową (oczywiscie do czasu) i węgle są wychwytywane zarówno przez mięśnie jak i inne komórki. U niektórych mięsnie i inne komórki stają się insulinoodporne i wegle łądowane są już głownie w komórki tłuszczowe co prowadzi do wew. zagłodzenia organizmu i wyjasnia paradoks wiecznie głodnych otyłych ludzi, którzy nie są w stanie zaspokoić potrzeb energetycznych organizmu bo insulinoodpornosc powoduje że rosną im tylko zapasy (tłuszcz)a inne komórki głodują.
Czy ktoś z Was stosuje węglowodany w posiłkach około treningowych?
OdpowiedzUsuńJem po treningu mięso + ziemniaki/kasza z warzywami. Do tego wrzucam węglowodany zasadniczo w II połowie dnia i przed snem. Przed treningiem nie wyobrażam sobie po pierwsze w ogóle czymkolwiek się zapychać i potem ćwiczyć a po drugie - pomimo tygodnia na diecie z wyższą podażą węglowodanów zauważyłem, że jak zjem te 400 g ziemniaków po treningu to momentalnie robię się senny. To samo jest z bananami przed snem. Myślałem, że na niskich węglowodanach nie mam problemu z zasypianiem ale teraz padam jak zabity i wydaje mi się, że mam głębszy sen, wcześniej rano wybudzał mnie byle szmer.
UsuńProsta sprawa, więcej insuliny - większa senność.
UsuńMyślałem o zrobieniu jakiegoś koktajlu z pestek dyni, nasion chia, jakiś owoców i..? Nie wiem co dodać jako spoiwo. Czy mleko kokosowe będzie ok albo mleko kozie? Bo raczej śmietana i mleko od krowy to dziadostwo (mowa o sklepowym).
OdpowiedzUsuńMam małe pytanie, czy na diecie którą tu promujemy spotkaliście się z problemami z wypróżnianiem? Mianowicie chodzę to zrobić raz na kilka dni zamiast jak mi się wydaje powinno być co dzień. Z czym to może być związane?
OdpowiedzUsuńWięcej warzyw błonnikowych (kapusta, sałata), więcej tłuszczu i sporo więcej wody proponuję.
UsuńCo powiecie o przyjmowaniu glutaminy? Ktoś z Was ją bierze?
OdpowiedzUsuńCo innego może być powodem pękajacych kącików ust niż niedobory wit. B? Suplementuje wit. B od dłuższego czasu pojąć yerbe i przyjmując drożdże, a mimo to kąciki ust nadal mi pękają.
OdpowiedzUsuńAkurat witaminy B z polskiej apteki to tragedia. Przyczyną może też być używana pasta do zębów.
OdpowiedzUsuńMożesz spróbować kilku rzeczy. Przemywanie wodą utlenioną, nakładanie świeżo wykrojonego plastra cebuli i przytrzymanie kilka minut. W ostateczności kup płyn Lugola w aptece i posmaruj. Będzie przez jakiś czas ślad, ale powinno pomóc.
Rozumiem, ze zabiegi jak powyżej załagodza skutki. Ale co zrobić z przyczyna? Zwiększyć ilość przyjmowanych drożdży? Czy oprócz deficytów wit B może tez być coś innego?
OdpowiedzUsuńJeśli przyczyną są bakterie wywołujące stan zapalny, to jak je wytłuczesz to usuniesz przyczynę :)
UsuńProszę bardzo, jakie ciekawostki pan profesor prawi:
OdpowiedzUsuńhttp://www.interia.tv/wideo-w-grupie-tluszczow-stalych-najzdrowszy-jest-olej-palmowy-a-n,vId,2298620#pst129598463
"W grupie tłuszczów stałych najzdrowszy jest olej palmowy, a najmniej zdrowy olej kokosowy"
Moglibyście coś poradzić na zapalenie korzonków?
OdpowiedzUsuńCo lekarz na to? Bo przyczyn może być wiele. Może chodzić o przesunięty krążek międzykręgowy, ale nie musi. Może to być stan zapalny spowodowany jakimiś wirusami czy bakteriami, może być ogólne przeciążenie itd. itp. Musisz dokładnie przebadać kręgosłup. Sprawdź czy pomagają przeprosty, ale jeśli ból się pogłębi to natychmiast przerwij. Dorywczo mogą pomóc ciepłe kąpiele lub okłady.
OdpowiedzUsuńNie byłem z tym jeszcze u lekarza. W sumie to zapytałem z ciekawości, bo akurat teraz mam jakieś problemy z dolnym odcinkiem kręgosłupa, a przypomniało mi się, że mój tata kiedyś się skarżył na korzonki. Ja ogólnie to mam schorzenie Scheuermanna i skrzywienie w odcinku piersiowym.
UsuńA raz na czas zdarza mi się tak, że dostaję jakiś postrzał w dolnej części pleców i 2 dni leżenia.. Już w piątek po wstaniu z łóżka czułem jakąś niepewność, (nie wiem czy aby nie było to spowodowane podciąganiem na drążku z dużym doczepionym ciężarem i nieodpowiednie spięcie brzucha, przez co mój kręgosłup się za bardzo rozciągnął) ale nie było źle. Poszedłem wczoraj na trening i nie dojechałem ostatniej serii przysiadów. Ogólnie jest to ból okołokręgosłupa. Nawet jak pochylam głowę do przodu to czuję jakby kłucie w dolnej części pleców. Nie mówiąc o skrętach tułowia. Reasumując leżę drugi dzień. Zazwyczaj po jednym dniu mi przechodzi, teraz chyba będzie dłużej :/
Panowie, dlaczego ludzie różnie reagują na zboża? Przykład: wczoraj robiłem z dziewczyną pizzę, dodaliśmy 100 g mąki pszennej, czyli wychodzi po 50 g na osobę. Niewiele, nie? Mojej dziewczynie nic nie dolegało po spożyciu, ja natomiast dosłownie w przeciągu kilkunastu minut dostaję wzdęć, gazów a po godzinie ostry ból w brzuchu.
OdpowiedzUsuńTo samo miałem po "bezglutenowym" makaronie z kukurydzy. Fakt faktem, już z rok nie jadłem zbóż, ale jak sięgam pamięcią to wcześniej było podobnie, ale wtedy każdy mi mówił, że to białko i azot.
Z resztą mój kuzyn miał to samo, jak odstawił zboża pierwsze co "stary, też miałeś tak, że przestało cię pędzić?" ;-)
Teraz tak się zastanawiam czy to nie objaw jakiejś nietolerancji na gluten? Ale to nie wyjaśnia dlaczego po kukurydzy jest to samo i dlaczego niektórzy tak nie mają.
Co robic, gdy ktos jest tak wysoki ze nie da rady wykonac poprawnie przysiadu (tylni) tak by nie obciazac kolan, co w takiej sytuacji zrobic? Ponad wszystko starac sie nad tym pracowac? Robic przysiady tylko plytkie czy moze przysiad przedni bylby lepszy? Chodzi mi tu o zbytni butt wink i niemożnośc zejscia do minimalnej akceptowalnej glebokosci.
OdpowiedzUsuńPrzy wysokim wzroście lepiej jest robić przysiad sumo. Raczej nie ma sensu robić przednich jeśli jest problem z wersją podstawową.
OdpowiedzUsuńale chyba reguły nie ma, bo mi łatwiej wykonywać przysiad przedni (schodzę tyłkiem do samej ziemi) a wysoki jestem 188 cm ;)
OdpowiedzUsuńZwykle osobom wysokim lepiej robi się sumo, ale jak ktoś może robić normalne bez problemu mimo wysokiego wzrostu to bardzo dobrze. Tyle tylko, że ciężar będzie miał mniejszy niż ktoś z tą samą siłą a krótszymi nogami.
OdpowiedzUsuńA ja mam dziś pytanie co do poprawnej pozycji ciała ale podczas ruchu, nie ćwiczeń. Np. podczas przysiadów i ćwiczeń cofamy biodra w tył, a przy chodzeniu, jak to robicie?
OdpowiedzUsuńRozumiem, że należy ściągnąć łopatki i wypiąć klate, a co z tyłkiem. Bo dostrzegam jeden mankament w akurat mojej postawie, gdy przegladam się w lustrze bez napinki na luźnym brzuchu to strasznie on odstaje jednak wystarczy wypięcie klaty i napiecie brzucha i jest jakbym był mega "FIT". Jak jest z tym u Was? Jakie macie sposoby na ćwiczenie postawy, jak ćwiczyć i jak pilnować? Poruszmy prosze ten temat. Pozdrawaim
Wiem Stefan że było, ale jeszcze raz- kawa ( czarna bez cukru). Jak to z nią w końcu jest? Zdrowa, czy nie zdrowa? Wypłukuje cenne składniki z organizmu, czy nie wypłukuje? Ponoć kofeina, to trucizna dla naszego organizmu. Prawda to?
OdpowiedzUsuńJeszcze się nie spotkałem z rzetelnie przeprowadzonymi badaniami na ten temat. Najczęściej robi się je na kawie rozpuszczalnej, która faktycznie jest trucizną i z kawą prócz nazwy nie ma nic wspólnego.
UsuńNigdzie autorzy badań nie podają, jak kawa była parzona, a to ma niebagatelny wpływ. Nie ma czegoś takiego jak "wypłukiwanie" mikroelementów. Sama kawa sporo ich dostarcza. Osobny problem to uczulenie na kofeinę. Generalnie uważam, że kawa w rozsądnych ilościach i dobrze przygotowana jest ok, w nadmiarze wszystko szkodzi. Rozsądne ilości dla osoby nie uczulonej to 2-3 filiżanki na dzień.
Poczytaj też moje stare teksty http://hormonwzrostu.edu.pl/dieta-bez-mitow-i-ryzu/czy-na-pewno-prawda-o-kawie-cz-1/ i następną część.
Panowie, glukagon czy testosteron odpowiedzialne są za spalanie tkanki tłuszczowej? W jaki sposób kortyzol powoduje przybieranie na wadze? Chodzi mi konkretnie o przyczyny, dla których maratończycy tracą mniej tłuszczu niż kulturyści naturalni a jednocześnie tracą w zastraszającym tempie masę mięśniową, ponieważ w naszym społeczeństwie nadal pokutuje mit, że tłuszcz spala się aerobami. Jak to ładnie i zwięźle obalić?
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa która mnie ciekawi - czy punkt dymienia tłuszczu a jego utlenianie to to samo? Zgaduję, że nie. Otóż często osoby popierające smażenie na olejach roślinnych przytaczają argumenty za, m.in. rafinowane oleje mają wysoki punkt dymienia. Ale to chyba nijak ma się do utleniania i powstawania wolnych rodników?
Czy znacie i możecie podlinkować jakieś akceptowalne badanie wskazujące na brak powiązania spożywania tłuszczów zwierzęcych a wzrost lipoprotein? Tak w ogóle, czy ktoś z was kiedyś myślał, żeby takie FAQ często spotykanych mitów stworzyć?
Nie chodzi tylko o te 2 hormony. Ważny jest np. poziom leptyny, greliny czy insuliny. Nie można wszystkiego sprowadzać do jednego hormonu.
OdpowiedzUsuńKortyzol zwiększa poziom glukozy we krwi. Jeśli dzieje się tak często, zwiększa się insulinoodporność, wtedy trzeba gdzieś tę glukozę upchać, a zawsze komórki tłuszczowe mają niższą odporność insulinową niż inne tkanki. To tak w pewnym skrócie i uproszczeniu.
Na temat tłuszczów zwierzęcych i lipoprotein przeczytaj książkę Ravnskova "Cholesterol. Naukowe kłamstwo". Tam wszystko jest łącznie z badaniami, więc nie ma sensu wywarzać otwartych drzwi i pisać tego od nowa.
Wystarczy, że olej postoi trochę na słońcu i już dochodzi do utlenienia.
Jeśli ktoś tęskni za pieczywem to polecam ten przepis:
OdpowiedzUsuńhttp://olalalchf.pl/keto-bulki-ketogeniczne-optymalne-lchf-bez-glut
jest genialny, sam co jakiś czas robię jak mam ochotę na kanapkę do pracy np z tłustym boczkiem, serem żółtym i masłem
ogólnie polecam ten blog jeśli chodzi o przepisy
Przepis fajny, na zdjęciach wyglądają świetnie, ale... Kilogram tej łupiny babki jajowatej kosztuje 40 zł. Spróbuję dzisiaj, jak czas pozwoli, zrobić takie bułki ale z użyciem mąki ziemniaczanej. Dobry patent jak ktoś ma ochotę na szybki posiłek w postaci burgera, a tu dodatkowo mamy jeszcze sporo białka i tłuszczów z samej bułki.
UsuńZależy jak się często to te bułki zamierza jeść, jak codziennie kilka to faktycznie może drogo wyjść, ale z uwagi na to że jest to czysty błonnik i że są stosunkowo tłuste to mnie sycą dwie małe bułki (75g każda). Ja przepis trochę modyfikuje i np dodaje trochę mąki kokosowej zamiast łupin i też wychodzą dobre :)
OdpowiedzUsuńCzy możecie polecić książki na temat snu? Jak sen wpływa na regenerację, wysiłek lub coś nawet dotyczącego posiłków przed snem?
OdpowiedzUsuńCzy Wy forumowicze, przyjmujecie jakieś suplementy oprócz magnezu, wit C, kreatyny i yerby?
OdpowiedzUsuńTak jak napisałeś, ja piję yerbę, ale taką ekspresówkę argentyńską (yervita) i tylko jedną rano, po takiej sypanej miałem kłopoty ze snem. Witamina C zawsze codziennie rano jak wstanę (trochę więcej niż płaską łyżeczkę). Oliwa Mg. Nie biorę żadnych odżywek typu kreatyna czy innych.
UsuńPrzez prawie rok brałem melatoninę (z uwagi na problemy ze snem), ale miałem plan żeby z tego zrezygnować, bo co to za robota żeby brać jakiś proszek na sen.
Ponad tydzień temu dość przypadkowo nie wziąłem jej na noc i stwierdziłem, że nie będę już brał. Dodam jeszcze, że ze snem teraz nie jest gorzej niż jak brałem melatoninę.
Odnośnie snu dodam jeszcze tak z mojego doświadczenia, że najważniejsze w ustabilizowaniu tego procesu, jest chodzenie i wstawanie mniej więcej o takich samym porach, również w weekendy. Nie wolno te zasypiać na chwilę wieczorem jak oglądamy np. tv bo później mogą być kłopoty z ponownym zaśnięciem. I jak ktoś ma problemy to raczej nie dosypiałbym w ciągu dnia, szczególnie po 18 i tym bardziej jeśli nie przewidujemy wtedy jakiś aktywności typu siłownia.
UsuńJeśli już jakieś suple to ADEK. Płatki drożdżowe, o ile tak jak yerbę można je uznać za suplement :)
UsuńNo właśnie, zapomniałem jeszcze o d-vitum forte - 1 tab/d, ale już kończę ten suplement i mam już zakupiony ADEK, z którym za kilka dni wystartuję.
UsuńMożna wiedzieć co to za suplement ten ADEK?
Usuńhttps://ukryteterapie.pl/adek-complex
UsuńDOsc drogo wychodzi. Nie lepiej samemu skompletować takie witaminy? Mam ma myśli kompletowanie każdej osobno?
UsuńCo do yerby to Stefan pisał, że Colon jest najmocniejsza. Zgadzam się jest nawet mocniejsza od Pajarito, ale jeśli ktoś nie przepada za aromatem dymu, co przypomina napar z petów ( ja osobiscie uwielbiam, im mocniejszy tym lepszy) to polecam yerbe o nazwie Canarias. Jest to bardzo zmielona yerba własciwie na pył i smakiem jest bardziej trawiasta i gorzka, bezdymna. Mocy ( kofeiny i witamin) ma równie dużo a moze jak nie wiecej niz wymienione powyzej tyle tylko ze o wiele szybciej sie wyplukuje z racji tego ze jest bardzo drobno zmielona, cos jak chimarrao.
UsuńADEK tylko pozornie jest drogi. Masz 4 witaminy zapas na 2 miesiące. Taniej wyjdą syntetyki z apteki, które zamiast poprawić zdrowie jeszcze bardziej je psują.
UsuńJak uważacie, czy studia fizjoterapeutyczne maja sens? Chyba powoli zdaje sobie sprawę z tego, ze robię w życiu to co nie przynosi mi zbytniej satysfakcji. Mam 26 lat i tytuł mgr inz. Ale nie czuje się spełniony. Chyba chciałbym spróbować pracy jako fizjo i trener personalny. Co byście poradzili? Sam nie wiem co robić.. Wszelkie uwagi miłe widziane.
OdpowiedzUsuńPewnie mają sens. Nie wiem natomiast jak kształtują się potem zarobki. Może to przyziemne, ale to też musisz brać pod uwagę. Tak byś mógł w przyszłości utrzymać siebie, rodzinę itd.
OdpowiedzUsuńA może zamiast studiów ogarnąć jakieś kursy i uczyć się we własnym zakresie?
UsuńCzy Ty Stefanie czerpiesz zyski ze swojej wiedzy, którą nam tutaj prezentujesz? Wiem, że z bloga nie, ale w jakiś inny sposób?
Z zarobkami fizjo tez jest tak, że jeżeli wyrobi się markę to ludzie sami lgną. A jak widzimy dookoła to prawie każdy boryka się z jakimiś problemami, więc w niedługim czasie, będzie oblężenie gabinetów.
Czasem trochę zarobię na swojej wiedzy, ale tylko z tego bym nie wyżył. Tak naprawdę w branży sportów siłowych zarabiają tylko ci, którzy trzymają z jakąś marką supli. Tego nie chcę robić.
OdpowiedzUsuńNa pewno fizjo będą coraz bardziej potrzebni i faktycznie jak ma się markę wyrobioną to pewnie można z tego wyżyć. Masz też już pewną wiedzę i doświadczenie, by zostać trenerem osobistym. Ci z którymi się spotkałem to goście nauczeni na kursach weekendowych samych bzdur, więc miałbyś szansę się wybić. O ile znajdziesz sobie jakieś dobre miejsce i kilku klientów na początek.
Tylko weź tutaj znajdź kogoś kto chce trenować dla siebie i potrafi krytycznie myśleć. Każdy wpatrzony jest w wyrzeźbionych facetów z niesamowicie rozwiniętą sylwetką i wierzy, że zostało to zrobione na gainerach i odżywce białkowej. Pomijając skłutą dupę.
UsuńJak najbardziej masz rację. Dlatego najtrudniej jest właśnie znaleźć tych kilku pierwszych klientów, na których można pokazać, że istnieje inna droga do sukcesu.
OdpowiedzUsuńDzisiaj wygląda to tak. Koleś z doświadczeniem rok, może dwa wchodzi na koks, robi biedakurs internetowy na trenera personalnego po czym mówiąc wszystkim, że jest #teamnatural zaczyna łoić niezłą kasę na naiwniakach. Ostatnio taki mi doradzał, żebym tak głęboko nie robił przysiadu bo "zniszczę sobie kolana". Na pytanie w jaki sposób zaczął coś stękać, że to dla nich niezdrowe. Ale to nic, najbardziej bawi mnie jak prowadzą swoich podopiecznych, godzina cardio czy split tak dzielony i pełen izolacji, że nikt z nas tak nie ćwiczy i to dla kobiety, która ma jakieś 100+ kg... Chociaż i tak wychodzę z założenia, że to wina tych ludzi, nikt im nie broni poczytać jaki kurs skończyli czy na własną rękę zapoznać się z fundamentami treningu i dietetyki, żeby zweryfikować wiedzę swojego trenera. Najlepsze jest to, że teraz trenerem może zostać byle miś który w życiu MC czy siadów nie robił i ludzie nawet nie pomyślą, że sama jego sylwetka dość kiepsko o nim świadczy.
OdpowiedzUsuńStefan, a ty nigdy nie myślałeś żeby prowadzić ludzi, tzn. być trenerem? Przecież to niezły pieniądz, u mnie bodajże 400 zł na miesiąc, w większych miastach o wiele więcej. Masz kikku podopiecznych i 4k wpada lekko.
Mam jeszcze dwa pytania.
OdpowiedzUsuń1. Jakie są korzyści płynące z diety którą zaleciłeś Smogu i mi? Teraz zaczynam jeść o 12 i kończę o 20, zastanawiam się tylko jak trening na czczo wpłynie na moją siłę. Z tego co czytałem to podobno wzrasta znacznie poziom HGH na takiej diecie? Tylko niestety badania które czytałem są tak mętne, że ciężko coś jednoznacznie stwierdzić.
2. Czy insulina transportuje inne związki niż tylko glukoza? Co z aminokwasami?
1. Nie chcę się teraz rozpisywać. Więcej będzie a którejś kolejnej części artykułów o diecie. Tak, chodzi o hormon wzrostu, o regulację greliny, leptyny, insuliny i przestawienie szlaków metabolicznych.
OdpowiedzUsuń2. Uczestniczy też w metabolizmie białek i tłuszczów.
2. Czy w takim razie może być korzystna po treningu w celu odżywiania komórek mięśni? Mowa o posiłku z węglowodanami powodującym jej wzmożony wyrzut.
OdpowiedzUsuńNie. To co zjesz i tak dotrze do mięśni za kilkanaście godzin.
OdpowiedzUsuńTrzeba też pamiętać, że im wyższa insulina po treningu, tym niższy poziom testosteronu i hgh. Z drugiej strony wydaje się, że są rzeczywiście osoby, które, przynajmniej okresowo, takiej stymulacji mogą potrzebować.
OdpowiedzUsuńStefan, pamiętasz przypadek Arka? Wodyn polecił mu właśnie dołożenie węgli okołotreningowo. Jakoś straciłem już później z oczu tę sprawę, ale o ile dobrze pamiętam, chyba to wówczas pomogło. Inna sprawa, że Wodyn trochę wydziwiał wtedy z jakimiś batatami i też trzeba przyznać, że nie kazał mu tego jeść kilogramami.
Na koniec chciałbym rozwinąć pytanie Kamila. Czy nie może być tak, że osoby, które dopiero względnie niedawno zmodyfikowały dietę, albo z jakiegoś powodu ich organizm ma problem, żeby się do niej dostosować, faktycznie mogą mieć problem z uzyskaniem przyrostów na czystym paleo?
Szczególnie, czy coś takiego może dotyczyć osób, które wcześniej jadły bardzo wysokowęglowodanowo?
Zwykle problem jest częściowo mentalny. Tzn. wydaje się, że tyle masy przybyła, a potem nagle po zmianie diety nic z tego nie zostaje, bo to sama woda i tłuszcz. To raczej nie nastraja pozytywnie. Sam wiele lat temu przez to przechodziłem. Druga strona medalu jest faktycznie taka, że niektórzy choć nie wszyscy, mogą wolniej budować masę w fazie adaptacji do nowej diety. Przy czym zapomina się, że nie każdemu dla takiej adaptacji wystarczy miesiąc.
OdpowiedzUsuńStefan,
OdpowiedzUsuńZnowu próbuję zrozumieć o co Dobropolskiemu chodzi z tym zimnem, tarczycą i ketozą. Przeczytałem teraz ten wpis:
http://dobropolski.com/blog/tarczyca-zimno-ketoza/
i zastanawiam się, czy wielu z nas, którzy fajnie spalili tłuszcz, ale zostały jakieś boczki (jak mi) zimne kąpiele by nie pomogły tego dopalić poprzez mocniejszą aktywację tarczycy.
Mam sporo wątpliwości co do tego stosowania zimna. Może nie jestem do końca obiektywny, bo osobiście nie lubię zimna. Dobrze funkcjonuję wtedy, gdy jest ciepło. W każdym razie cieplej ponad normę, jaką się powszechnie przyjmuje. Śpi mi się też znacznie lepiej jak jest ciepło niż jak jest zimno.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że cała sprawa rozbija się o dominację układu współczulnego i przywspółczulnego. Dlatego jedni wolą ciepło a inni zimno. Kolejny problem to przyzwyczajenie organizmu, należy to robić bardzo powoli a nie pchać się od razu do przerębli :) Mamy też mankament związany z nerkami i pęcherzem, które łatwo można przeziębić.
Do tego dochodzi fakt, że ze zdrowiem morsów też różnie bywa. Odnotowano sporo zawałów pod wpływem zimna i to nie tylko jako wynik szoku termicznego. Sam znam pewnego morsa, które mimo już wielu lat takiej zabawy nagle dostał silnego zapalenia płuc. Choć przecież nie powinien.
No i wreszcie kwestia lipolizy pod wpływem zimna. Być może to jakoś działa, tylko trzeba mieć na uwadze koszty, o których wspomniałem wyżej. Obecnie raczej badam problem jodu, ale za wcześnie bym mógł się wypowiadać na ten temat.
Być może odpowiedź tarczycy na zimno będzie różna w zależności od dominującego układu, stanu zdrowia, czy jeszcze innych czynników, które trudno na razie określić.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu interesuje mnie kwestia niedoborów jodu. Czy ktoś tutaj suplementuje się jodyną lub płynem Lugola?
OdpowiedzUsuńJa przez pół roku piłem płyn Lugola. Zaczynałem od 1 kropli dziennie, a doszedłem do 15 kropli. Nie wiem, czy coś dało, czy nie, ale chyba nie zaszkodziło. Żyję. :)
OdpowiedzUsuńTemat jest na czasie i dość ciekawy, ale nie chcę się wypowiadać póki go do końca nie zbadam i nie przetestuję.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj przeżyłem swój pierwszy kontakt z płynem Lugola, umieszczając mniej więcej jego dwie krople na przedramię. Plama zniknęła w ciągu kilku godzin, ale martwi mnie, że w tym czasie miałem delikatne duszności i mdłości. Na opakowaniu jest napisane, że kropla zawiera 10 mg jodu, więc sporo. Mam nadzieję, że to nic groźnego, a jedynie przesadziłem z dawką.
OdpowiedzUsuńSprostuję jeszcze, że nie w kropli jest 10 mg jodu, a w gramie.
UsuńByłbym ostrożny, bo takie objawy mogą świadczyć o uczuleniu. No i płyn Lugola jest sprzedawany w różnej postaci. Podstawa to to, że musi to być roztwór wodny.
OdpowiedzUsuńTak, to roztwór wodny (lodi solutio aquosa). Jutro wezmę mniejszą dawkę i będę obserwował.
OdpowiedzUsuńE tam. Ja sobie sam zrobiłem. Kupujesz jod, jodek potasu i wodę destylowaną, mieszasz razem i masz płyn Lugola.
OdpowiedzUsuńWiem, że świadomości żywieniowej towarzyszy głęboki brak zaufania do gotowych produktów, ale nie mam zamiaru popadać w paranoję i bawić się w małego chemika bez jakiejkolwiek wiedzy.
UsuńSprawdź przed wszystkim czy jednak nie jesteś uczulony zanim spróbujesz coś więcej z tym jodem.
UsuńWbrew zapowiedziom nie wziąłem dzisiaj kolejnej dawki. Wczoraj wieczorem miałem nawrót mdłości, do tego dawka płynu okazała się mniejsza niż sądziłem. Chyba najlepiej będzie zbadać najpierw tarczycę.
UsuńJeśli takie reakcje masz już po samym smarowaniu na skórę, to daj sobie spokój. Przypadkiem nie łączyłeś tego ze spożyciem witaminy C? U wielu osób takie połączenie wywołuje niepożądane reakcje.
UsuńPewnie jeszcze spróbuję, chcę mieć pewność, ale poczekam, aż moja dieta będzie lepsza. Nie, witaminy C nie spożywam.
UsuńWitaminy C nie należy łączyć z jodem. Tak czy siak najpierw uzupełnij poziom witamin. Dużo witaminy C - ale nie te świństwa z apteki. Dużo płatków drożdżowych. Smarowanie chlorkiem magnezu - to obecnie dla Ciebie podstawa.
UsuńA te płatki drożdżowe na co i jak je spożywać? Pierwszy raz o nich słyszę.
UsuńWitamina B i minerały. Poczytaj sobie w necie. Na allegro kupuję, po kilka paczek na raz :) świetnie smakują. Chyba w poprzedniej dyskusji sporo o tym było.
UsuńWłaśnie chodzi o naturalne źródła witamin z grupy B, bo to co proponują polskie apteki to zwykle szkodliwe syntetyki.
UsuńMam uważać na jakieś dodatki czy brać pierwsze lepsze? Widzę, że to droga rzecz, kilkanaście złotych za 100 gramów. Mam nadzieję, że to się spożywa w małych ilościach, bo inaczej nie mógłbym sobie na to często pozwalać.
Usuńja jem te, 1 łyżkę czubatą dziennie
Usuńhttps://ekogram.pl/platki-drozdzowe-nieaktywne/618-platki-drozdzowe-drozdze-nieaktywne-200g-ekogram-zielonki.html
Tom Martin 420kg MC nachwytem... https://scontent.cdninstagram.com/t50.2886-16/18490825_1915833752021334_1043962101317500928_n.mp4
OdpowiedzUsuńRaczej napaskiem :)
OdpowiedzUsuńChociaż co ja się tam mogę czepiać, jak facet mógłby jedną ręką podnieść mnie razem z moją sztangą :)
Racja. Ciekawe jak bardzo to poprawia chwyt. Ja nie używam i nie zamierzam (bo i po co?), ale ciekawe ile więcej można chwycić w ten sposób?
OdpowiedzUsuńPrzy takim ciężarze można mu te paski wybaczyć :) Niemniej jest to ryzykowna sprawa. Jak coś pójdzie nie tak to puszczasz gryf i odskakujesz w tył, a tu nie ma tej możliwości. Na ile realnie to poprawia chwyt? Pewnie z 10% więcej można utrzymać, a i trochę odgrywa rolę czynnik psychologiczny.
OdpowiedzUsuńStefan, tak zapytam odnośnie tych płatków drożdżowych, bo nie widziałem żeby pytał ktoś wcześniej, jeśli jest zdiagnozowana alergia na drożdże to można takiej osobie również polecić płatki drożdżowe nieaktywne?
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś ma faktycznie alergię na drożdże to raczej nie. Ewentualnie może sprawdzić, czy to na pewno alergia na drożdże. Wszelkie testy, jakie w tym zakresie robi się u nas to śmiech na sali. Wychodzą czasem cuda bez pokrycia w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńTu też trochę o tym można poczytać http://www.tlustezycie.pl/2017/02/testy-na-nietolerancje-pokarmowa.html
Stefan, prośbę mam. Podpowiedz mi proszę jak pomóc mojej mamie (lat 56, lekko otyła, ale bez przesady, dość aktywna). Lekarz stwierdził u niej chorobę wieńcową. Ja podejrzewałem to już wcześniej bo miała boleści w klatce piersiowej (od lat to było, po wysiłku cała czerwona się robiła, dziadek i jego bracia zmarli na zawały). Lekarz oczywiście przepisał statyny oraz eliminacja wieprzowiny, smalcu, jajek i masła. Twierdzi, że cukier nie ma tu nic do rzeczy. Mama zbiła cholesterol w 2 miesiące z 290 na 250 odstawiając tylko cukier i suszone owoce, nic więcej. Lekarz powiedział jej, że norma to 120! Nie wiem tylko czy całkowity, czy LDL, bo to jakaś paranoja by była.
OdpowiedzUsuńZmiana diety na "naszą" to sprawa oczywista i będę ją na to namawiał jeszcze bardziej niż do tej pory. Co jeszcze można zrobić? Oczywiście nie oczekuję tu porady medycznej, ale co byś ze swego doświadczenia podpowiedział? Lekarz realizuje procedurę medyczną... Więc mi jej nie wyleczy. Może nam się uda choć lekko jej zdrowie poprawić.
Na pewno poszukać innego lekarza, bo ten ją właśnie uśmierca na raty. Poczytaj książkę Ravnskova - to jest lektura obowiązkowa. Tak naprawdę to cholesterol Twojej mamy był w normie, co więcej nie ma nic wspólnego z chorobą wieńcową. Inny problem jest taki, że niektóre problemy nie muszą być tylko związane z dietą. Dlatego przydałby się ktoś kto zacznie ją naprawdę leczyć, a nie podawać statyny.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto też podjąć regularną aktywność aerobową, ale bez przesady. Mam na myśli lekki ruch 30-40 minut, a nie jakieś forsowne maratony.
Dziękuję za odpowiedź. Książkę chętnie sam przeczytam i dam mamie. Jej poziom cholesterolu również uważam za odpowiedni w jej wieku. Co najlepsze, upewniłem się, że lekarzowi chodziło o normę cholesterolu całkowitego - 120. Masakra po prostu. W czwartek mama będzie u innego lekarza w Lublinie, może on coś pomoże, choć w to wątpię. Czy istnieją jakieś sposoby aby zmniejszyć blaszki/zmiany/złogi miażdżycowe? Czytam teraz, że to wapń, a nie cholesterol się odkłada w żyłach. Muszę chyba mocniej zgłębić temat. Czy witamina C, K2 (lub w ogóle ADEK) mogą tu pomóc? Jakieś ziółka?
UsuńMama bierze w tej chwili tylko jakiś polokard na rozcieńczenie krwi, statyn zabroniłem jej już dawno brać, bo ma to od jakiegoś czasu już przepisywane na wysoki cholesterol (czyli ten ok. 300 jaki miała).
Czy znacie jakieś masła orzechowe które nadają się do spożycia? co wogóle sądzicie o tej formie bo czasami było by fajnie posmarować omleta.
OdpowiedzUsuńnajlepsze są domowej roboty z prawdziwych orzechów, np. z włoskich albo laskowych, a nie z fistaszków z uwagi na nadmiar omega-6 i substancje antyodżywcze czy pleśnie
OdpowiedzUsuńSmogu, a jak robisz to masło? masz jakiś przepis może.
OdpowiedzUsuńhttp://cookitlean.pl/przepisy/surowe-maslo-z-orzechow-wloskich/
OdpowiedzUsuńrobiłem też masło z orzechów laskowych i kakao (wtedy wychodzi taka nutella ;) ) oraz z samych wiórków kokosowych (najlepiej w młynku do kawy bo do zwykłego blendera są za drobne)