poniedziałek, 19 października 2020

Nie do końca o odchudzaniu cz. 8

Biosygnatura Poliquina - interpretacje

System nieżyjącego już Charlesa Poliquina stał się znany w kręgach sportów sylwetkowych jak i siłowych. Tzw. Biosygnatura pozwala w dużym przybliżeniu określić profil hormonalny zawodnika i pomóc mu poprzez takie rozpoznanie zmniejszyć poziom BF i jednocześnie zwiększyć masę mięśniową. Jednak, jak to zwykle bywa z czymś co stało się popularne i zaczęło być stosowane przez wielu bez dogłębnego zrozumienia tematu, często dochodzi do nadinterpretacji i niewłaściwego zrozumienia idei, a co za tym idzie także ordynowania błędnych zaleceń. Brak publikacji opisującej dokładnie tę metodę także przyczynia się do wielu nieporozumień.

Skoro zaś nie ma oficjalnej publikacji, to ze względów prawnych nie mogę i nie chcę się tu szczegółowo rozpisywać na temat tej metody. Chcę w zasadzie zwrócić uwagę na jeden z jej aspektów. Przyjmuje się, że nadmiar kortyzolu powoduje gromadzenie się tłuszczu w okolicach brzucha. Dotyczy to obu płci, choć bardziej uwidacznia się u mężczyzn. Jest to prawda, ale prawda często nadinterpretowywana. Sam kortyzol przy jednoczesnym poważnym niedoborze pożywienia tylko na początku spowoduje tycie. Pokarm zamiast odżywiać mięśni i inne tkanki będzie gromadzony na brzuchu, gdyż wysoki poziom kortyzolu oznacza dla organizmu, że jest zagrożony, choć w rzeczywistości niekoniecznie tak jest. Jednak po pewnym czasie to się zmienia i przy dłużej trwających niedoborach tłuszcz na brzuchu przestanie się odkładać. Jednak, jeśli nie ureguluje się gospodarki hormonalnej, to najpierw dojdzie do spalania innych tkanek - szczególnie mięśni - nim organizm zacznie pozbywać się tłuszczu z brzucha. Chyba nikomu nie zależy na tym, by być chudym i słabym z jednocześnie otłuszczonym brzuchem. Dlatego trzeba pamiętać, że procesy anaboliczne i kataboliczne są zawsze wypadkową działania i balansu hormonów, jak i sposobu żywienia oraz kilku innych czynników, jak np. sen czy podejście do stresujących sytuacji. Świadomie nie piszę tu o unikaniu stresu, lecz o właściwym do niego podejściu o czym będzie więcej za jakiś czas. Choć w zasadzie temat stresu omawiałem już kilkakrotnie w innych artykułach.

 


Leki psychotropowe

Jest to temat bardzo kontrowersyjny, który mocno polaryzuje stanowiska. Podobnie jak w przypadku szczepionek jedni są całkowicie za i z zachwytem opisują dobroczynne skutki działania np. selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), a inni są bezkompromisowymi przeciwnikami tych leków. Jak zawsze prawda zapewne leży pośrodku. Z jednej strony mamy manię niepotrzebnego diagnozowania chorób psychicznych tam, gdzie ich nie ma, i przepisywania takich leków jak cukierki (szczególnie nadużywane jest to w przypadku tzw. dzieci nadaktywnych), a z drugiej fakt, że czasem w pewnych bardzo trudnych przypadkach leki tego typu pomagają nie tylko samemu pacjentowi, ale także rodzinie, która może nieco odetchnąć i prowadzić bardziej normalne życie.

Niestety SSRI i inne leki psychotropowe mają szereg poważnych skutków ubocznych. Jednym z nich jest zaburzenie gospodarki hormonalnej powodujące tycie. Podobne skutki wywołują również często nadmiernie bezrefleksyjnie przepisywane kortykosteroidy. Coraz częściej wręcz zdumiewa mnie to na co obecnie lekarze przepisują te hormony zupełnie lekceważąc ich negatywne oddziaływanie. Z drugiej strony piętnuje się przyjmowanie testosteronu, który ma o wiele mniejsze skutki uboczne! Zazwyczaj w czasie leczenia psychiatrycznego zaleca się konsultacje z dietetykiem, które tylko pogarszają sytuację. Klasyczna porada zakłada bowiem dietę wysokowęglowodanową i niskotłuszczową.


Proste zmniejszenie ilości jedzenia

Czy wystarczy po prostu mniej jeść, by schudnąć? Czy może należy obciąć tylko węglowodany lub jak twierdzą dietetycy unikać tłuszczu? Jak do tego podejść w szczególności w odniesieniu do tzw. opornych obszarów - u mężczyzn boków brzucha, a u kobiet ud i bioder? Na te pytanie nie ma jednej prostej odpowiedzi. Na początku tego cyklu przedstawiłem prosty program postępowania dla osób chcących zmniejszyć poziom BF, ale przy okazji zaznaczyłem, że nie zawsze się sprawdza. Największe błędy to zbyt nagłe obcinanie węglowodanów lub tłuszczu oraz brak "włączenia" szlaku beta-oksydacji.

W wielu przypadkach proste i rozpropagowane przez niektóre kabarety zalecenie "żryj mniej" nie tylko się nie sprawdzi, ale może przyczynić szereg nowych problemów, a w najlepszym razie doprowadzić do jeszcze większego tycia. Tak! Człowiek może obrastać tłuszczem (jak i budować mięśnie) jedząc znacznie mniej niż dotychczas. Nic tu nie pomoże liczenie kalorii albo aroganckie wzruszanie ramionami i twierdzenie, że to przypadki anegdotyczne. Dziś już niewiele szkół uczy logiki i dlatego tak łatwo - ujmując rzecz kolokwialnie - wciskać nam kit. Jeśli spotkasz się z teorią, że wszystkie konie są czarne, a potem zobaczysz białego konia to co? Przyjmiesz, że teoria jest błędna czy też uznasz to za przypadek anegdotyczny? Trzeba przestać wierzyć, że wyjątek potwierdza regułę! Nie potwierdza, lecz obala. Jeśli choć jeden koń jest biały to teoria, że wszystkie konie są czarne jest błędna. Dlaczego więc wszystko co podważa współczesne teorie medyczne i dietetyczne zostaje oklejone etykietką "przypadek anegdotyczny", zamiast zostać dokładnie przebadane? Dlatego, że często współczesna nauka zastępuje religię i podaje dogmaty do wierzenia. Niedawno słyszałem pewnego lekarza mówiącego, że "trzeba uwierzyć, że...". Czy to jest podejście naukowe?


Wszystko dlatego, że żywymi organizmami nie rządzą jedynie proste prawa termodynamiki, ale również gospodarka hormonalna i enzymatyczna, jak i prawdopodobnie sporo innych czynników, o których jeszcze nic nie wiemy. Są to o wiele bardziej złożone systemy niż się może wydawać.

Wracając do postawionych na początku tego punktu pytań. Jeśli chce się schudnąć na pewno trzeba ograniczyć ilość jedzenia. Jednak nie powinno to nastąpić nazbyt nagle i musi mieścić się w racjonalnych granicach. Ilości muszą być tylko nieco niższe niż realne zapotrzebowanie. Jednak tego zapotrzebowania nie można wyliczać według tzw. zapotrzebowania kalorycznego ani też pseudonaukowych wzorów. Musi się opierać o obserwację i znajomość swojego organizmu. Niebawem - w kolejnych częściach - zajmę się nieco bliżej manipulacją podażą poszczególnych makroskładników. Trzeba również zadbać o pewne "drobne" szczegóły, o których już była mowa i inne, o których jeszcze napiszę. Nie wolno także pomijać aspektu psychologicznego - po okresie znacznych wyrzeczeń większość osób ma tendencję do opychania się nadmiarem jedzenia, zwykle o niezbyt dużej wartości odżywczej, co powoduje jeszcze większe tycie niż przed okresem restrykcji. Tak powstaje znany efekt jojo.

4 komentarze:

  1. Odnośnie leków psychotropowych warto pamiętać, że za znaczną część ich złej sławy odpowiadają leki produkowane kilkanaście/kilkadzieścia lat temu. To samo dotyczy zresztą ogólnie psychiatrii, która jeszcze nie tak dawno była sceną koszmarów rodem z Lotu nad kukułczym gniazdem (książka i film nie powstały bynajmniej w próżni), a teraz stoi na znacznie wyższym poziomie. Nie neguję oczywiście skutków ubocznych, ani tego, że wielu lekarzy leki przypisuje czasem wręcz bezmyślnie, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to już wyłącznie poletko doświadczalne prowadzone przez bezdusznych facetów w białych kitlach i apodyktyczne pielęgniarki stosujące elektrowstrząsy przy byle okazji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po ssri się tyje? Może to po prostu bardziej indywidualna kwestia. Kulturyści przed startem ponoć stosują by sobie poradzić psychicznie na ostrych deficytach. To są leki polepszające samopoczucie. Działają. Bo to narkotyki, tyle, że na receptę... Fluoksetyna np. to takie mdma. Tylko długo się rozkręca. Potrzebuje kilku tygodni regularnego przyjmowania. A to znacznie zwiększa ilość jaką trzeba pochłonąć w oczekiwaniu na efekt. Ludzie biorą to latami, bo od lepszego samopoczucia łatwo się uzależnić. Kolejny genialny rynek. Legalna dilerka:-/ Lekarze nie przepisują niczego bezmyślnie. Myślą o profitach zazwyczaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś zawodowcy na poprawę nastroju brali kokainę. Na SSRI naprawdę się tyje, nieraz to widziałem. Inna sprawa, że zależy pod jakim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kokaina musi nadal robić robotę:-D
    Znałem kilka osobników męskich. Niedowaga, w jednym przypadku znaczna. Babkę znałem jedną i tu rzeczywiście opona rosła wykładniczo. Aż mi szkoda był ładnej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń