poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Receptory androgenowe i nie tylko cz. 1


O nadmiernej ekscytacji
Już przynajmniej od kilkudziesięciu lat słowo "testosteron" wzbudza sporo emocji. Zarówno u wojujących feministek, dla których stanowi najgorszą obelgę, jak i u wszelkiej maści adeptów sportów siłowych. Wystarczy, że w opisie jakiegoś suplementu pojawi się stwierdzenie, że podnosi poziom testosteronu, by od razu też podniósł się poziom jego sprzedaży przy jednoczesnym spadku poziomu środków finansowych u klientów.


Słów kilka o koksowaniu
Osobny problem to dostarczanie zewnętrznego testosteronu (tzw. egzogennego). Dla wielu niestety kulturystyka jest jednoznaczna z takim farmakologicznych testosteronem. Jak ćwiczysz to bierzesz i koniec! Ja nie ćwiczę i pielęgnuję swoje zdrowie z fotela. Nie chcę też przy tym rozpisywać się o całej tej hipokryzji systemu wymuszającego doping u sportowców, by potem, gdy ktoś zostanie przyłapany - obrzucać go błotem. Być może z moich wypowiedzi ktoś mógłby uznać, że jednoznacznie potępiam wszystkich, którzy się kłują lub inaczej przyjmują jakieś dodatkowe niedozwolone środki. Świat bynajmniej nie jest czarno-biały. Jeśli ktoś chce wygrywać takie czy inne zawody musi w pewnym momencie zacząć przygodę z dopingiem. Nie ma co udawać naiwnych. Taka przygoda nie jest obojętna dla zdrowia! Dlatego, jeśli ćwiczy się dla zdrowia to nie ma sensu przyjmowanie dodatkowo testosteronu czy innych środków. Każdy w miarę zdrowy facet może osiągnąć bardzo dobrą sylwetkę i siłę bez ryzyka związanego z dopingiem. Oczywiście są też sytuacje, jak pewne choroby, które mogą dawać przewagę korzyści zdrowotnych nad skutkami ubocznymi, które niejako usprawiedliwiają branie testosteronu. Taka sytuacja też jednak wymaga namysłu, a najlepiej konsultacji z dobrym lekarzem.


To co jednoznacznie krytykuję i wręcz potępiam to rozpoczynanie przygody ze sportami siłowymi od koksu. Bez żadnej wiedzy o treningach i żywieniu, często mając lat kilkanaście, sięga się po metanabol czy inne środki. Niestety większość for i stron internetowych propaguje brednie na temat treningów i diety utrwalając przekonanie, że bez dopingu się nie da. Ludzie ćwicząc planami układanymi przez ekspertów od siedmiu boleści i stosując cukrzycogenne diety, dochodzą w końcu do wniosku, że bez koksu nic nie można osiągnąć. No bo skoro na nich te plany nie działają...
Powtórzę to jeszcze raz: Każdy kto wie jak trenować i jak jeść i nie wybiera się na zawody, nie ma poważnych ograniczeń zdrowotnych, sam dojdzie do wniosku, że można bez wspomagania dojść do bardzo dobrych wyników.
Jest też faktem, że współczesna kulturystyka zawodowa doszła do absurdu. Ilość przyjmowanych sterydów jest co najmniej kilkanaście razy większa niż to miało miejsce w latach 80-90tych ubiegłego stulecia (Prócz testosteronu bierze się też sporo innych hormonów i substancji). Wielu byłych kulturystów - którzy sami nie byli wolni od dopingu - krytykuje to co się obecnie wyprawia. Dorian Yaets stwierdził, że obecnie liczy się tylko to, kto na siebie wrzuci więcej mięsa. Nie ważna już jest jakość mięśni ani proporcje. Trudno nie przyznać mu racji. Na koniec jeszcze jedna uwaga zaczerpnięta od tego zawodnika. "Gdyby ilość wstrzykiwanego testosteronu wystarczyła do zostania Mr. Olympia to w samej Rosji było by 10 milionów takich misterów" (cytat z pamięci, więc może nie być dokładny). Tak więc to nie sam testosteron decyduje, ale ciężka praca i odpowiednie predyspozycje. Jeśli ktoś nie potrafi od siebie wymagać, to i strzykawka mu nie pomoże.



Do rzeczy...
Tyle tytułem wstępu i pewnych dygresji. Czas przejść do meritum. Czyli do anabolicznej roli naturalnego testosteronu (i nie tylko) oraz pewnych aspektów tego zjawiska, o których mało się wspomina, gdyż nie są powszechnie znane. Popularne publikacje skupiają się tylko na tym, że mężczyźni mają więcej testosteronu więc i potencjał zdobycia masy mięśniowej większy. Od razu napomknę w tym miejscu, że estrogeny także działają anabolicznie i to nie tylko w odniesieniu do tkanki tłuszczowej (panie mają, albo przynajmniej powinny mieć jej więcej), ale również mięśniowej. Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach, a w tym wypadku istotnym szczegółem są proporcje pomiędzy tymi grupami hormonów. Tu jeszcze jedna dygresja - tak testosteron jak i estrogen to nie pojedyncze hormony, ale kilka różnych.

Naturalne "anaboliki"
Modne jest przyjmowanie różnych suplementów mających podwyższyć poziom testosteronu jak również wszelkiej maści blokerów estrogenów. Jest na pewno prawdą, że przeciętny współczesny mężczyzna ma niższy poziom testosteronu i zbyt wysoki estrogenu niż mieć powinien, ale... Jeśli nadmiernie obniżymy poziom estrogenów, to nie tylko zaniknie libido, ale i mięśnie nie urosną.
Sam parokrotnie polecałem pewne naturalne środki podwyższające poziom testosteronu, jak choćby korzeń pokrzywy czy kozieradka. Ich skuteczność trudno porównywać z egzogennym testosteronem, ale na pewno są o wiele bezpieczniejsze. Mogą w pewnych - choć ograniczonym stopniu - podnieść poziom endogennego testosteronu. Wpływ na ich skuteczności, jak i ogólnie na "wydajność" naszych hormonów ma kilka czynników. O jednym z takich czynników traktuje ten cykl artykułów...

9 komentarzy:

  1. Czekam na rozwinięcie
    Do zdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy np spozywajac pylek sosnowy ktory nie dziala jako ,,Pregursor testosteronu "
    A zawiera w sobie sam testosteron w śladowych ilościach.. to jest doping? Czy jak to traktować?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest bardzo mocno przereklamowany. To są tak śladowe ilości i tak niewielka poprawa, że nikt przy zdrowych zmysłach tego za doping nie uzna. Jakoś tam działa, ale cudów nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stefan, zbierałeś własny pyłek, czy miałeś kontakt z kupnym? To czego pozornie mało, jest dużo w ekstrakcie...
    Nalewka z takiego pyłku, to ponoć petarda. Zamierzam spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akurat sam się tym nie bawiłem. Jednak i tak obstaję przy swoim, że jakieś działanie pewnie ma, ale na pewno trudno to porównywać z sterydami. Zdaje się, że Usik ostatnio stosował i faktycznie odczuwa poprawę jeśli chodzi o poziom testosteronu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, porównanie ze sterydami to tak jakby kawę porównać z sympatykomimetykami wykorzystywanymi w lotnictwie wojskowym.
    Jednak nasłuchałem się od osób starszych o działaniu nalewki i zrodziła się koncepcja wykorzystania aparatu Soxhleta by uzyskać coś "mocniejszego":
    https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d2/Soxhlet_mechanism.gif
    W polsce rośnie mnóstwo sosny, mamy jej aż kilka podgatunków. Żal nie spróbować. Pamiętam, że bardzo przychylnie wypowiadałeś się o ekstrakcie z korzenia pokrzywy, a zioła i pochodne należy przecież rotować. Dla zwiększenia skuteczności można (też cyklicznie) zażywać ich mieszanki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja popijam sosnę drugi rok. Pierwszego roku nic za bardzo nie odczułem, może poza poprawą odpornosci (ale tu wszystko bije na głowę nalewka z młodych pędów sosny lub z propolisu). W tym roku, w połączeniu z większą podażą tłuszczy i może innymi elementami, coś to dało, ale nie wiem co bardziej :) szczegóły w moim dzienniku w ostatnich wpisach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzecz jest o pyłku Usiku. Nie młodych pędach, nie młodych szyszkach. Te głównie wspomagają układ oddechowy.
    Pyłek: Bigger, Stronger, Faster!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja robię sobie obie , pędów i z pyłku;-) polecam gorąco obie

    OdpowiedzUsuń