czwartek, 16 kwietnia 2020

Kobiety i węglowodany


Miałem już raczej nie pisać o diecie, ale skoro pojawiło się pytanie, to spróbuję krótko wyjaśnić jeszcze raz.

Temat jest szeroki i już samo pytanie o ilość węglowodanów u kobiet bardzo rzecz uprasza, a nic tu proste nie jest. Najpierw trzeba postawić pytanie o to po co w ogóle - niezależnie od płci - schodzić na tak niski poziom węglowodanów jak 20-50 gram na dobę. Niektórzy taki manewr nazywają ketozą i tu znowu mamy kolejne uproszczenie. Sporo osób zejdzie do 0 i nadal nie będzie w ketozie. Wszystko zależy od wydajności i aktywności poszczególnych szlaków metabolicznych. Niektórzy też mogą być w ketozie przy 100 gramach węglowodanów na dobę. Te sprawy tłumaczyłem już nie raz. Idźmy jednak dalej.
Po co schodzić na tak niski poziom węglowodanów? Po okresie demonizacji tłuszczów, na którym zresztą zatrzymało się jeszcze wielu dietetyków, mamy teraz czas demonizacji węglowodanów. Oto czasy wchodzenia w "ketozę", które najczęściej ketozą nie jest. Internetowe fora aż pękają od nadmiaru niedouczonych ekspertów od ketozy. Obetnij węglowodany a na pewno będziesz w ketozie! Tak? Skocz z dachu a na pewno polecisz jak ptak... tylko dość krótko. Nie każdy jest ptakiem i nie każdy poleci. Do tego dochodzą różne złożone aspekty odpowiedniej kompozycji mikro i makroelementów, by ketoza była zdrowa, a i tak nie każdemu posłuży. Dla jasności - nie mam nic przeciw ketozie. Może pomóc w niektórych chorobach. Jednak nie jest lekiem na całe zło i nie jest dla każdego. Jestem też jak najbardziej zwolennikiem diet niskowęglowodanowych, ale przeprowadzonych z głową. Niewęglowodanowa nie oznacza obcinanie na maksa węglowodanów dla idei!
Wróćmy do pytania - po co. Dla odchudzania? W tym wypadku wystarczy zejść do ok. 70 gram na dobę. Tylko nielicznym pomoże większa restrykcja. Bynajmniej linia demarkacyjna nie przebiega tak, że im mniej węglowodanów tym niższy BF. W pewnym momencie i tak dojdzie się do ściany i nic nie pomoże na dalsze obniżanie poziomu tkanki tłuszczowej. Czasem zamiast odejmowania węglowodanów należy podbić poziom białka, ale to już problem na inny artykuł.
Może zatem obniżamy dla zdrowia? Dobrze, ale wystarczy trzymać się poziomu 70-100 gram, by nie obawiać się cukrzycy, tycia i innych problemów. Szczególnie jeśli się ciężko trenuje. Wielu osobom może być potrzebny nawet wyższy poziom węglowodanów.


Teraz wracam do istotny pytania zawartego w komentarzu Maćka. Nawet nie trzeba być kobietą, by przy bardzo niskiej podaży węglowodanów doświadczyć zaniku libido. Nie każdego to spotka, ale wielu mężczyzn może mieć taki problem. U kobiet pojawi się prawie na pewno. Brak aromatazy, niski poziom estrogenów itd. Przypominam, że mężczyznom do odpowiedniego funkcjonowania ich męskości też trochę estrogenów jest potrzebne. Do tego dochodzi tarczyca. U kobiet dojdzie do zaburzenia konwersji T4 w T3. Zamiast tego powstanie rT3 i będzie blokował receptory tarczycy. Nasili się produkcja kortykosteroidów wprowadzająca organizm w stan permanentnego stresu. Zaburzona zostaje praca przysadki mózgowej, a wraz z nią wydzielanie hormonów inicjujących poszczególne fazy okresu miesięcznego (LH, FSH). Niski poziom TSH pogarsza pracę tarczycy i mamy zamknięte koło.
Zbyt mało węglowodanów to często też braki niektórych mikroelementów występujących w pokarmach węglowodanowych. Zatem zanim zaczniemy się zastanawiać nad obniżaniem ilości, trzeba skupić się na jakości, czyli na właściwych źródłach węglowodanów.

2 komentarze:

  1. Dziękuję za wpis. Czy mógłbyś proszę polecić jakieś publikacje w tym temacie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o książki to trudno mi teraz znaleźć coś konkretnego. Poczytaj sobie Tłuste życie, choć moim zdaniem tam niekiedy autorka popada w drugą skrajność uważając, że niekiedy nawet 300 gram ww dla kobiety będzie ok. To już wg mnie spora przesada. Dla większości przedział 100-200 będzie w porządku.
    Co do ketozy to możesz przede wszystkim poczytać Dobropolskiego.

    OdpowiedzUsuń