czwartek, 27 lutego 2020

Rep hang on


Niebagatelny wpływ psychiki
Im dłużej żyję, tym mocniej się przekonuję, jak bardzo nastawienie psychiczne czy też różne umysłowe iluzje nie tylko zmieniają postrzeganie świata, ale mają wpływ na wiele dziedzin życia. Także na wyniki sportowe. Stąd też przez lata w różnych dziedzinach, także w sportach siłowych, wypracowano specyficzne sztuczki, które mają poprawić te wyniki i ominą pewne psychiczne ograniczenia. W tym artykule opiszę jedną z takich sztuczek.


Kilka słów na temat nazewnictwa
Nie lubię wprowadzania angielskojęzycznych nazw tam gdzie mamy polskie odpowiedniki. Współczesna anglicyzacja lub raczej amerykanizacja życia, powoduje niszczenie innych języków zarówno w sferze słownictwa jak i stylistyki (w ciągu ostatnich 70 lat zniknęło zupełnie ok. 200 języków). Niszczenie języków to również ograniczanie puli myślowej ludzkości. Do mediów i do reklam dostali się ludzie, którzy kilkadziesiąt lat temu uważani byliby za półanalfabetów. Dziś wygłaszają swoje myśli lub raczej ich brak w stylu: "Od moich kolegów dostaję taki support". Do tego dochodzi mnożenie wykrzykników czy spacji przed przecinkami oraz zaimków tam, gdzie polski język ich nie wymaga. Im ktoś bardziej chamski i wulgarny tym jest większym "celebrytą" - kolejne modne słówko, tak jakby nie można było napisać, że jest bardziej popularny!


Nie mogę też czepiać się wszystkich wypowiedzi na tym blogu, choć czasem i tu można znaleźć kwiatki w stylu "wogule" czy "mi się podoba". Nie jest to z mojej strony czepianie się dla samego czepiania. Poprawność językowa to nie tylko wyraz szacunku, to możliwość precyzyjnej komunikacji. Wielu ludzi - o czym już kiedyś obszernie pisałem - pozuje na ekspertów naukowych, a jednocześnie nie potrafi się poprawnie wysłowić. Precyzja nauki to także precyzja języka, jakim się operuje. Każdemu zdarzają się błędy i litrówki (mnie też), ale warto zwracać uwagę na to, by w miarę możliwości ich unikać.
Jest jednak także druga strona medalu. W imię źle pojętej poprawności językowej szuka się polskich nazw na wszystko. Szczególnie na nowe zjawiska czy przedmioty. Skutkiem tego są kwiatki w stylu "zwis męski" lub "zwis sufitowy". Niekiedy pojawiają się pewne słowa pod wpływem tzw. poprawności politycznej, jak choćby; polityczka czy psycholożka. Albo idiotyzm - tacierzyństwo.
Także próby poprawiania języków branżowych przez polonistów nie przynoszą niczego dobrego. Pewne zwroty utrwalone w danej dziedzinie muszą już takie pozostać, bo są zrozumiałe np. dla grupy uczonych zajmujących się daną dziedziną i wprowadzanie zmian w imię źle pojętej poprawności spowoduje tylko nieporozumienia.
Nie inaczej jest w sportach siłowych. Mimo wszystko lepiej brzmi Push press niż wycisko-podrzut. Tak samo prościej napisać ROM niż wyjaśniać obszernie, czym jest zakres ruchu. Trudno też opisywać DOMSy, skoro mamy już przydatny skrót. Nie inaczej wreszcie rzecz się ma z opisywaną tu metodą rep hand on. Nie widzę sensu ani w tłumaczeniu tego zwrotu, ani w próbach wymyślania polskiej nazwy. To tyle w ramach przydługiej, aczkolwiek moim zdaniem potrzebnej, dygresji.

Wrażenia z noszenia
Każdy kto przenosił jakieś ciężkie przedmioty wspólnie z drugą osobą zapewne zetknął się z tym specyficznym zjawiskiem. Niosąc samemu np. 50kg odczuwa się większe obciążenie niż wtedy, gdy wspólnie z odpowiednio dopasowanych partnerem niesie się 100kg. Istotną role odgrywa tu wzrost, bo zawsze niższa osoba podnosi nieco więcej, ale podobne zjawisko występuje także wtedy, gdy mamy dwóch ludzi o mniej więcej tym samym wzroście. Nie chodzi bowiem o to, że jednemu jest lżej a drugiemu ciężej, lecz o to, że obaj mniej odczuwają ciężar. Ważne przy tym, by obie osoby miały mniej więcej podobną siłę choć niekoniecznie aż tak bardzo dokładnie taką samą.
Proste wyliczenie wskazuje, że 100kg dzielone na 2 daje po 50kg na każdego. Tymczasem każdy odczuwa jakby niósł nieco mniej. Nie jest to oczywiście zjawisko czysto fizyczne, a raczej subiektywne psychiczne wrażenie. Do pewne stopnia działa nawet wtedy, gdy jedna z tych osób nieco się obija.

Dotyk partnera (asystenta)
Teraz dochodzimy do najciekawszego. Jeśli ktoś tylko odpowiednio dotyka obciążenia, to wydaje się ono nieco lżejsze. Właśnie w tym miejscu dochodzimy do opisywanej metody. Wystarczy samo wrażenie pomocy partnera treningowego, by subiektywne odczuwanie ciężaru było mniejsze. Jak to zrobić w praktyce? Najprościej zacząć eksperymenty przy wyciskaniu sztangi leżąc. W czasie ruchu koncentrycznego partner dotyka palcem od spodu gryf. Wystarczy jeden palec! Od razu wyciskanie powinno iść łatwiej.


Bardziej skomplikowana będzie taka asysta w przysiadach, ale jeśli przy dwu końcach gryfu ustawimy odpowiednio przygotowanych partnerów treningowych i każdy będzie delikatnie "podtrzymywał" sztangę u swojego końca, nagle może się okazać, że bez problemu bijemy rekordy w przysiadzie. Nie każde ćwiczenie nada się do tego typu sztuczek, ale jak się dobrze zastanowić, to pewnie jeszcze kilka się znajdzie. Np. iluzoryczne podtrzymanie łokci przy wyciskaniu stojąc lub siedząc w górę. Sporty siłowe to nie tylko ciężki trening, dieta czy regeneracja. To także pomysłowość.

11 komentarzy:

  1. Stefanie zaintrygowało mnie to co napisałeś, a to nie jest czasem tak że jak niesiemy w 2 osoby to mamy większą stabilizację i mniej stopni swobody?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie coś może się zdarzyć, gdy coś niesie dwoje wyjątkowo niedobranych ludzi. Chodzi np. od dużą różnicę wzrostu, dużą różnicę siły, albo fakt, że ktoś nie umie nieść w miarę równo. W normalnych warunkach raczej odczuwa się to tak jak opisałem, czyli trochę lżejsze.

      Usuń
  2. Ja tak robilem Przysiad wlasnie jak pobijalem rekord życiowy - 190kg wtedy do asekuracij wziolem 3 osoby
    2 osoby byly po obu koncach sztangi + 1 osoba stala za mną

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy to nie ma prostego wyjaśnienia typu CUN się mniej "boi" bo wie o asekuracji?

    U mnie (i pewnie u każdego) działa dobrze świadomość ze "bój" będzie kontrolowany/ asekurowany = będzie bezpiecznie.

    Jak ćwiczę MC w domu ograniczam się tyko do 100% kontrolowanych ciągów - raz wypuściłem w domu i ..sąsiedzi nie byli zadowoleni wiec teraz na CUN działa dodatkowy hamulec : "nie wolno hałasować bo sąsiad tłucze w kaloryfer" :-))
    Dlatego w MC nie testuję już maxów w domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie częściowo tak, ale bynajmniej nie oznacza to wcale, że taki mechanizm jest prosty :) W to wchodzi więcej komponentów psychicznych i nie wszystkie póki co jesteśmy w stanie wychwycić. Czasem wręcz po takiej serii pytam, czy ta osoba na pewno nie pomagała a tylko trzymała dłoń pod sztangą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć.
    Znajomy polecił mi tą stronę, ponieważ mam pewien problem z barkiem.
    Zacząłem cwiczyć we własnym zakresie z obciążeniem swojego ciała. Drążek, pompki, wszystko bez użycia przyrządów.
    Kontuzjowałem sobie prawy bark. Możliwe, że trening zrobiłem zbyt intensywny, nie dogrzałem mięśni. Stało się. Od tamtej pory odczuwałem promieniujący ból od obojczyka w stronę barku. Później doszedł też dyskomfort w łokciu. Zrobiłem przerwę ok. 2 tygodni, ograniczajac sie jedynie do biegania i ćwiczeń na ABS bez mocnego angażowania barku. Ból sie zmniejszył. Jednak juz po pierwszym treningu (tym razemrazem zad o właściwą rozgrzewkę) powrócił. Znowu zrobiłem sobie przerwę, trwa już trzeci tydzień. Ból ponownie już prawie nie występuje. Jednak nie chce rozpoczynać żadnych obciążeń dopóki się z kimś nie skonsultuję.

    Stąd moje pytanie: jaka mogła być hipotetyczna przyczyna, jakie jest remedium? Docelowo chcę wrócić do treningów jak najszybciej.

    Plan w momencie urazu obejmował 3xmax podciągnieć (ok. 35 w sumie) 5x20 pompek, 4x25 podciągnięć kolan na drążku. Pompki codziennie, reszta systemem dziennym 2+1. Zaczynałem od znacznie mniejszej ilości powtórzeń, oprocz pompek. Celowałem w 100 dziennie.

    Z góry dziękuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak się to zawsze, powtarzam ZAWSZE kończy, jak się robi wszystkie serie na maksa. Szczególnie bez porządnej rozgrzewki.Podejrzewam też, że technika poszczególnych ćwiczeń też pozostawia sporo do życzenia. Ogólnie ten "plan" też.

    Doszło albo do przeciążenia rotatorów, albo do stanu zapalnego kaletki maziowej. To są najprawdopodobniejsze możliwości, choć istnieje kilka innych.
    Bolało cały czas, czy tylko podczas unoszenia ramienia?
    Podciągałeś się szerokim chwytem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Chwyt lekko ponad szerokość barków.

    Technika... Możliwe, nie będę udawał, że było bezbłędnie. Wcześniej ćwiczyłem pod czyimś okiem, więc byłem poprawiany. Samemu nie do końca jestem w stanie kontrolować sylwetkę w trakcie ćwiczeń. Także z pokorą stwierdzam, że na pewno sam sobie to zrobiłem, chyba chciałem za dużo za szybko.

    Tak, bolało cały czas. A już zwłaszcza podczas podnoszenia ramienia. Czasem przestawało, nieraz w nocy utrudnialo zaśnięcie przy jakimkolwiek obrocie na prawą stronę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyczynę już znasz, a remedium to dobry fizjo i cierpliwość.
    Barki uszkodzić baardzo łatwo, a wyleczyć baaaardzo ciężko i długo.
    Ja już ponad rok nie mogę ogarnąć swojego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Praca z fizjoterapeutą może być konieczna, jeśli problem będzie nawracał. Potem zmień podejście do treningu. Po pierwsze nie rób każdej serii na maksa. Po drugie pilnuj techniki ruchu, stale ją koryguj i poprawiaj. Po trzecie włącz do planu ćwiczenia na rotatory. Po czwarte nie rób 2 dni pod rząd tego samego ćwiczenia. Układ nerwowy tego nie lubi i to też często przekłada się na pogorszenie kontroli, jakości ruchu, a wreszcie kontuzję.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i nie podciągaj się szerokim chwytem. Minimalnie szerszy niż szerokość barków - jak napisałeś - to maksimum. Szersze chwyty są zarezerwowane dla zaawansowanych, którzy mają mocno rozbudowane rotatory.

    OdpowiedzUsuń