Przyzwyczajenie
a akumulacja zmęczenia
Oto
dwa zjawiska stojące wobec siebie w opozycji. Właściwe podejście
do nich w kontekście indywidualnych reakcji własnego organizmu może
zagwarantować stałe postępy i jednocześnie zminimalizować ryzyko
kontuzji. Pierwsza strona medalu jest taka, że jeśli coś robisz
wystarczająco często i wystarczająco długo - organizm się do
tego przyzwyczaja. Warunkiem przyzwyczajenia jest jednak odpowiednia
intensywność danego rodzaju wysiłku. Jeśli jest nazbyt intensywny
to raczej trudno będzie się przyzwyczaić i wcześniej dojdzie do
przemęczenia. Lekkie przemęczenie może poprzedzać okres
akomodacji organizmu do wysiłku, jednak nadmierne zahamuje proces
przystosowania i doprowadzi do spadku możliwości.
Przyzwyczajenie
oznacza, że określona praca przestaje być postrzegana jako ciężka.
Spada poziom pobudzenia nadnerczy, a więc i wydzielanie kortyzolu.
Spada również wydatkowanie energii. Innymi słowy wystarczy mniej
jeść, by móc sprostać wymaganiom tej pracy. Dzieje się tak
częściowo dzięki optymalizacji ruchów i wykorzystaniu
poszczególnych jednostek motorycznych w mięśniach. Dlatego
wyliczanie tego ile to kalorii spala się w czasie wykonywania tego
czy tamtego, jest kolejną konsekwencją błędnego myślenia w
kategoriach kalorii odnoszonych do żywych organizmów.
Dużo
zależy od indywidualnego metabolizmu danej osoby. Od stanu zdrowia,
jak i odżywiania w dłuższym przedziale czasowym. Mitochondria w
mięśniach zyskują znacznie więcej ATP z tłuszczu niż z glukozy.
By taki proces był naprawdę wydajny musi zajść odpowiednio długi
okres adaptacji. Trwa zwykle od miesiąca do pół roku. Do pewnego
stopnia ważny jest także profil włókien mięśniowych, choć
obecnie nie uważa się już, że jest on wrodzony i niezmienny. Może
się do pewnego stopnia zmieniać pod wpływem określonego rodzaju
pracy.
Przyzwyczajenie
w praktyce oznacza, że można wykonywać daną pracę nie męcząc
się nią zbyt szybko i po zakończeniu, szybko wraca się do formy.
Poziom kwasu mlekowego pozostaje dość niski, a później nie
pojawiają się DOMSy. Tak więc odnosi się raczej do pracy
tlenowej, choć nie zawsze, ale o tym kiedy indziej. Zjawisko jest
przydatne w wykonywaniu pracy fizycznej zarobkowej, ale niekoniecznie
w treningach siłowych czy interwałach, gdzie stale trzeba podnosić
poprzeczkę. Niestety nie działa to tak, że można w nieskończoność
przyzwyczajać się do coraz cięższej i dłużej trwającej pracy.
Teraz
o drugiej stronie medalu, czyli akumulacji zmęczenia. Nawet praca,
do której jesteś przyzwyczajony jeśli będzie wykonywana
odpowiednio długo, a jeszcze połączona z inną formą wysiłku -
może doprowadzić do przemęczenia. Poszczególne dni pracy,
jednostki treningowe oraz inne czynniki z czasem nakładają się na
siebie. Niekiedy można długo pracować prawie bez wypoczynku, ale
nadchodzi chwila, gdy organizm mówi dość. Wtedy dochodzi do
gwałtownego spadku możliwości siłowych i wytrzymałościowych.
Niekiedy także do kontuzji, z czasem do tzw. przetrenowania, którym
jednak nie będę się tu dokładnie zajmował. Pisałem już o tym
kiedyś. Spory wpływ na to ma także styl życia i stan psychiki.
Najważniejsze
z tego wywodu jest to, by zrozumieć, że jeśli np. treningi idą
dobrze to nie należy ulegać pokusie, by robić jeszcze więcej, bo
wtedy będzie jeszcze lepiej. Najpewniej nie będzie. Wręcz
przeciwnie. Skoro trenujesz siłowo to nie dokładaj sobie jeszcze
HIIT, bo to na pewno będzie za jakiś czas za dużo dla organizmu.
Jeśli ciężko pracujesz fizycznie np. na budowie, w hucie, w kopani
itp. To trening siłowy 2-3 dni w tygodniu będzie wystarczającym
impulsem do rozwoju. Nic więcej nie powinieneś do niego dodawać,
nawet jeśli wydaje Ci się, że praca aktualnie za bardzo Cię nie
męczy. Jeśli pracujesz fizycznie, ale w miarę lekko, możesz
ćwiczyć 4-6 dni w tygodniu siłowo, ale zwykle też nie będzie
miało sensu dodawanie innych form aktywności. Inaczej wygląda
sprawa, gdy masz pracę siedzącą. Wówczas prócz treningu siłowego
przyda się dodatkowa aktywność fizyczna, ale trzeba ją dobrze
dobrać...
Co
warto dodać do treningu siłowego?
Jeszcze
raz przypomnę, tego typu dodatki mają sens, jeśli masz pracę
siedzącą a nie fizyczną. Jedynym wyjątkiem może być fizyczna
praca siedząca - tak, taka też jest - wtedy warto wprowadzić
dodatki na nogi. Przy czym, jeśli chodzisz do pracy na piechotę i
robisz dziennie kilka kilometrów, nie jest to konieczne. Jeśli
jeździsz rowerem, to musisz mieć świadomość, że sporo zależy
od tego w jakim terenie jedziesz. Jazda po prostej, spokojna i bez
wysiłku - to te trochę za mało.
Zatem
przejdźmy do dostępnych opcji i wyjaśnienia, czemu to tak naprawdę
ma służyć. Od razu odpowiem, że chodzi o usprawnienie działania
układu oddechowego i krążenia. Innym ważnym celem jest
przyspieszenie regeneracji mięśni po treningach siłowych. Istnieją
również dowody, że takie ćwiczenia poprawiają pamięć i ogólną
sprawność mózgu, choć zapewne ćwiczenia siłowe dają podobne
korzyści związane z pracą mózgu.
W
zasadzie każdą z tych form już gdzieś wcześniej opisałem lub o
niej wspominałem. Chodzi tu przede wszystkim o lekkie podbiegi,
truchty, jazdę na rowerze, pływanie czy też marsze z obciążeniem.
Ważne, by tego typu wysiłek nie był dla nas zbyt intensywny i nie
trwał zbyt długo. Np. marsze z obciążeniem nie mogą polegać na
tym, że założysz na siebie ciężar, pod którym ugną się nogi i
zrobi ciemno przed oczami.
Wprawdzie
nie ma co wpadać w panikę związaną z katabolizmem, ale myślę,
że realnie od 10 minut na początku do godziny po pewnym
przyzwyczajeniu - w zupełności wystarczy. To naprawdę ma być coś
lekkiego. Niekiedy wystarczy, jeśli będzie to półgodzinny spacer.
Kompleksy
sztangowe, Tabata i sprinty
Tego
typu aktywność również ma na celu poprawę wytrzymałości.
Natomiast nie należy jej nadmiernie traktować jako narzędzia do
spalania tłuszczu. Na pewno nie warto kompleksami sztangowymi ani
Tabatą uzupełniać normalnego treningu siłowego. Zachodzą tu te
same zależności co w wypadku HIIT-u. Można natomiast na jakiś
czas zastąpić trening siłowy, by poprawić swoją wytrzymałość
siłową. To samo będzie dotyczyły Tabaty, a nawet jestem skłonny
stwierdzić, że można to samo zrobić z HIIT. Może to wyglądać
tak, że na 2-3 tygodnie zamieniamy trening siłowy na opisywane tu
formy i robimy to raz na kilka miesięcy.
Nieco
inaczej wygląda sprawa ze sprintami. Można do pewnego stopnia
potraktować je jako część treningu siłowego i odpowiednio do
niego wpleść. Wtedy każdy pojedynczy sprint będzie traktowany,
jak seria ćwiczenia. Odpowiednio wplecione w całość planu mogą
poprawić siłę i szybkość.
Nowe
informacje i końcowa przestroga
Na
koniec jeszcze jedna ważna informacja, o której po raz kolejny
przeczytałem niedawno i która tylko potwierdza, że nie należy
łączyć treningów siłowych z HIIT. Dotyczy pracy serca. Trenując
anarobowo czy też dość intensywnie aeorobowo wyczerpujemy nie
tylko mięśnie szkieletowe, ale także mocno uszczuplamy zapasy ATP
serca. Nadmiar intensywnego wysiłku może doprowadzić do nagłego
zatrzymania serca u pozornie zdrowej i wytrenowanej osoby. Po prostu
serce nie zdążyło uzupełnić zapasu ATP na czas. Warto również
tę informację brać pod uwagę przy układaniu swoich planów
treningowych.
Dla
mnie jest to sprawa dość istotna i wymagających dalszych badań,
gdyż jak wiadomo sam czasem polecam więcej niż jedną siłową
sesję treningową na dzień. Czasem sam też tak robię. Być może
informacja jest przesadzona i odnotowane zgony miały nieco inne
przyczyny, to jednak ze względu na to, że stawiamy tutaj na
zdrowie, a nie tylko na wyniki siłowe, trzeba będzie się temu
przyjrzeć bliżej, choć bez przesadnego popadania w skrajności i
obawy przed każdym nadmiernym wysiłkiem. W określonych warunkach
wystarczy odpowiednia dieta i suplementacja (np. D-ryboza), by
regeneracja ATP przebiegała odpowiednio szybko. Na razie pozostawiam
temat otwarty i na pewno za jakiś czas do niego powrócę.
Stefan czy czytałeś może "Mądre mitochondria. Jak opóźnić procesy starzenia i żyć zdrowiej" dosyć przystępnie wyjaśnione są tam tematy związane z odżywianiem mitochondriów i własnie też znalazłem to to co piszesz czyli o wyczerpywaniu się ATP i chorobie sportowcow zwanej rozstrzenią (serce sportowca)
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zacytować kawałek :Wspomniana choroba to zjawisko powszechne u ludzi uprawiających sport wyczynowo, którzy zwyczajowo ćwiczą dłużej niż godzinę dziennie. Występuje głównie w sportach wytrzymałościowych, choć czasami dotyka także sportowców podnoszących ciężary o znacznej masie. Dominuje pogląd, że rozstrzeń serca u sportowców jest niegroźna, ale niekiedy trudno ją odróżnić od innych, poważniejszych chorób. Poza tym niejednokrotnie doprowadziła ona do nagłego zatrzymania akcji serca u wielu wysportowanych i pozornie zdrowych osób.
.........
Gdy pula dostępnej energii zostaje stopniowo zmniejszana kolejnymi seriami ćwiczeń i brakiem odpoczynku, serce zaczyna się powiększać (następuje tak zwana hipertrofia), aby zrekompensować brak wydajności.
Ostatecznie kroplą, która przepełnia czarę nie jest żadna szczególnie intensywna sesja ćwiczeń (choć znane są przypadki, w których zdrowi sportowcy doświadczają nagłego zatrzymania akcji serca w czasie intensywnego wysiłku, na przykład podczas maratonu), lecz zwykły trening. Granica zostaje przekroczona, a serce nie potrafi już w żaden sposób zaspokoić zapotrzebowania wynikającego ze wzmożonej aktywności fizycznej. Serce zatrzymuje się nie w wyniku zawału (zatoru zatrzymującego przepływ krwi), lecz z powodu wyczerpania.
Tak, czytałem tę książkę. Spotkałem się też z podobnymi stwierdzeniami w innych miejscach. Dlatego chcę to dokładnie sprawdzić, na ile to możliwe. Interesuje mnie w tym kontekście właśnie D-ryboza i koenzym Q10. Problem w tym, że raczej trudno to sprawdzić w praktyce :)
OdpowiedzUsuńW wielu miejscach można przeczytać, że tylko wysiłek wytrzymałościowy powoduje tworzenie nowych neuronów w hipokampie i wydzielanie BDNF. Wiesz coś może na temat tego, dlaczego wysiłek siłowy miałby też tak nie działać? Tak na logikę, bieganie czy jazda na rowerze mniej angażuje układ nerwowy niż przysiad z podciąganiem :) Czy może chodzi o to, że na treningi siłowe krzywo się patrzy w niektórych środowiskach? :)
OdpowiedzUsuńBadano głównie wpływ ćwiczeń aerobowych, stąd takie wnioski. Nikt chyba dokładnie nie badał pod tym kątem wpływu treningu siłowego. I właśnie logika podpowiada, że efekty powinny być jeszcze lepsze. Na pewno najważniejsza pod tym kątem jest jednak aktywność intelektualna. Nieustanna praca umysłowa i uczenie się nowych rzeczy. Nie przypadkiem najmniej problemów z pamięcią na starość mają nauczyciele akademiccy.
OdpowiedzUsuńA nauka języków jest skuteczniejsza niż inne formy nauki? Podobno na Alzheimera rzadziej chorują osoby wielojęzyczne. Chociaż w sumie jak ktoś się uczy całe życie to i na pewno też języków nie zaniedbał :)
OdpowiedzUsuńByć może jest skuteczniejsza, bo wymaga zmiany sposobu myślenia. Przy czym mam nieco wątpliwości co do powszechnej znajomości np. j. angielskiego skoro spora część populacji nie potrafi poprawnie pisać i mówić w języku ojczystym :) Tacy ludzi uczą się po łepkach innych języków i w tej sytuacji wg mnie niewiele to pomaga,
OdpowiedzUsuń