Zamartwianie
się i planowanie
Jak
już pisałem, każdy z nas ma jakieś problemy. Począwszy o tych
banalnych, po bardzo poważne. Wprawdzie problemy będą się
zmieniać, ich natężenie rosnąć lub spadać, lecz rzadko zdarzają
się okresy w życiu, gdy nie ma żadnych kłopotów i nic nam nie
przeszkadza. Wobec problemów można przyjąć trzy postawy,
pomijając złudne wrażenie, że nadejdzie czas, gdy ich nie będzie.
Pierwsza postawa to nieustanne zamartwianie się: "Jak to
załatwić?", "Jak to zrobić?", "Co będzie
jeśli...?". Gdy pojawiają się poważniejsze kłopoty
zaczynają się zaburzenia snu, problemy jelitowe i inne objawy
psychosomatyczne. Postawa ta jest w pewnej mierze nacechowana
niewiarą we własne siły i możliwości. Muszę uczciwie przyznać,
że mimo lat pracy nad sobą, taka postawa nie jest mi obca. To
właśnie taki rodzaj stresu lub raczej formy podejścia do niego,
jest tym szkodliwym, o którym tak często trąbi się na około. W
odniesieniu do treningów siłowych często przejawia się to myślami
w stylu: "Dziś mi się nie uda za dużo ponieść",
"Ostatnio poszło dobrze, ale dzisiaj..." itp.
Druga
postawa to podejście lekkoducha. Dla mnie osobiście bardzo
denerwujące. Pozornie wydaje się, że ludzkie nie przejmujący się
niczym są szczęśliwi. Ich motto brzmi "Jakoś to będzie".
Czasem tak jest, ale bywa, że problemy się nawarstwiają. Brak
planowania do czasu może się sprawdzać. W końcu przychodzi
poważny kryzys. Długi, choroby i inne nieszczęścia. Nagle taki
luzak zmienia się w płaksę, chodzi wszędzie i pyta co ma dalej
robić. Przecież było tak dobrze. Na treningach taka osoba ćwiczy
raz ciężko, raz wcale. Wszystko w zależności od nastroju, którego
zupełnie nie potrafi kontrolować. O ile pierwsze postawa może
doprowadzić do wrzodów czy innych problemów psychosomatycznych, o
tyle druga owocuje narastaniem problemów zewnętrznych.
Trzecia
postawa jest wypadkową dwóch poprzednich. Polega na wyważeniu
pomiędzy planowaniem, a pozytywnym patrzeniem w przyszłość. Można
to streścić następująco:
-
Postawa pierwsza - planuję, ale pewnie i tak coś wyskoczy
-
Postawa druga - nie ma co planować, jest fajnie
-
Postawa trzecia - planuję na tyle na ile to możliwe, przewiduję,
że może dojść do nieoczekiwanych zdarzeń, ale nie spędza mi to
snu z powiem. Po prostu w takiej sytuacji zmodyfikuję swoje plany i
oczekiwania.
Przekształcanie
problemów w wyzwania
Do
tego dochodzi bardzo istotny czynnik. Należy spojrzeć na każdy
pojawiający się problem (także na ciężką sztangę tuż przed
serią), nie jak na przeszkodę - jedną z kłód rzucaną pod nogi
przez życie - ale jak na wyzwanie, na możliwość sprawdzenia się.
Próbować małymi krokami rozwiązać każdy problem zakładając,
że zawsze istnieje jakieś rozwiązanie, choć czasem wydaje się,
że go nie ma. Można takie nastawienie streścić maksymą: "Fajnie,
że mogę się sprawdzić".
Wiem
co teraz pomyśli wielu Czytelników. "Wszystko pięknie w
teorii, ale jak to osiągnąć w życiu?" Temu między innymi ma
służyć ten cykl artykułów, pewne ćwiczenia mentalne, jak i
medytacje. Już samo uświadomienie sobie swojej postawy wobec życia,
daje większe poczucie dystansu i zmniejsza wewnętrzne napięcie.
Podejście do wszystkiego jak do wyzwania, a nie przeszkody zupełnie
zmienia optykę i często człowiek staje się zupełnie inną osobą.
Napotykając każdą większą trudność musimy sobie przypomnieć,
że to wyzwanie. To coś po czym będziemy lepsi, mądrzejsi i
silniejsi. Na początku taka zmiana wydaje się niemal niemożliwa,
ale nieustanne przywoływanie się do porządku, by pamiętać o tym,
że to tylko kolejne wyzwanie - powoli wchodzi w nawyk.
Dobrze
jest dzielić swoje cele lub problemy na mniejsze części, które
będziemy realizować krok po kroku. Coś co wydaje się w całości
niemożliwe lub trudne do osiągnięcia, podzielone staje się
łatwiejsze. Idąc na trening nie skupiaj się od razu na wszystkich
ćwiczeniach jakie musisz wykonać. Najpierw skup się na rozgrzewce.
Po niej na pierwszej serii, potem na drugiej itd. Podobnie w życiu.
Wiele osób lubi ciągle mówić o swoim zapracowaniu. Tyle mam
dzisiaj do zrobienie. Aż tyle, że za nic nie mogę się zabrać.
Zamiast tego należy skupić na jednej rzeczy, a potem dopiero
przejść do kolejnej. Czasami synteza całości się przydaje, ale
często też lepiej rozbijać zadania na małe części i wykonywać
je po kolei.
Dzienniki
- treningowy, problemów i celów
To
mogą być trzy różne dzienniki, albo - co prostsze - jedne
podzielony na trzy części. Już mnóstwo napisano o konieczności
prowadzenia dziennika treningowego. Jedni robią to bardziej
szczegółowo, inni mniej. Jednak warto mieć informacje zwrotne,
bowiem pamięć bywa zawodna i takie informacje przydają się w
przyszłości podczas planowania kolejnych mezocykli. Najważniejszą
częścią jest oczywiście plan, ale warto też notować jak poszedł
kolejny trening i związane z tym odczucia. Natomiast dziennik
problemów to krótka lista notatek tego co nas niepokoi i co udało
nam się zidentyfikować. Już sam proces identyfikacji i zapisania
problemów, zmniejsza napięcie. Wystarczy to robić raz na tydzień
albo nawet raz na dwa tygodnie. Wreszcie dziennik celów. Ten jest
najmniej pracochłonny, ale należy czasem do niego wracać.
Przypominać sobie wyznaczone cele na najbliższe miesiące czy lata.
Czasem pod wpływem nowych doświadczeń lub informacji - modyfikować
je.
Dzienniki
można prowadzić na papierze lub w plikach. Tylko warto zadbać, by
razie awarii nie utracić wszystkiego. Pomocą może być kopiowanie
od czasu do czasu w chmurę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz