Pytanie
Naszło mnie niedawno pytanie, czy da się ocalić ideę słynnej
piramidy Weidera, tak aby trenujący naturalnie - bez sporego
wspomagania farmakologicznego - mogli odnieść z niej jakieś
korzyści. Potem przyszła kolejna refleksja - po co w ogóle ratować
coś tak mało wydajnego, co sprawdza się tylko przy podaży
hormonów już nie w mili ale w gramach? Po prostu dlatego, że
czasem dobrze jest zrobić coś zupełnie innego, co może przełamać
stagnację. Piramida Weidera jest tak odmienna od wszystkiego co
proponuję od lat, że niewątpliwe może całkowicie zaskoczyć tak
mięśnie, jak i umysł. Jak wiadomo jedną z największych przeszkód
w rozwoju jest znużenie.
Najpopularniejsze odmiany
Najpierw ustalmy, jak wyglądała klasyczna piramida i co potem w
ramach przekształceń się z nią stało. W klasycznej wersji
wszystkie serie były wykonywane z pewnym zapasem sił. Wyglądało
to tak:
- seria x 15, lekkie zwiększenie obciążenia
- seria x 12, lekkie zwiększenie obciążenia
- seria x 10, lekkie zwiększenie obciążenia
- seria x 8, lekkie zwiększenie obciążenia
- seria x 6.
Czasami do tego schematu dodawano jeszcze serie o niższym zakresie
lub też obcinano ten najwyższy, czyli 15. W tej wersji tak naprawdę
nigdy nie podnosi się zbyt dużych ciężarów. Dochodząc do 6
powtórzeń zawodnik jest już bardzo zmęczony, a jeśli chce
uniknąć upadku mięśniowego, to ciężar musi być jeszcze niższy.
W zasadzie jest to niemal aerobik - męczy, a siły da niewiele.
Stwierdzenie, że przechodząc z wysokich zakresów do niższych
ćwiczmy wszystkie rodzaje włókien mięśniowych, można włożyć
między bajki. Narastające zmęczenie sprawi, że nawet 6 powtórzeń
u wielu osób może mieć tlenowy charakter. Organizm "nie wie",
że właśnie zaczynasz serie 15 powtórzeń, dlatego zawsze najpierw
angażuje włókna szybkokurczliwe i spala ATP w systemie
beztlenowym, by potem przejść na tlenowy. Tyle, że idzie to w
dużej mierze na marne, bo ciężar jest za mały, by wymusić rozwój
tych włókien. Kolejny problem to ciężkie ćwiczenia. Spróbujcie
zrobić taką piramidę w martwym ciągu. No cóż, zwolennicy
Weidera rzadko robią martwe ciągi lub przysiady, więc aż tak
bardzo im to nie przeszkadza.
Teraz przejdźmy do wersji ekstremalnej. Powstała pod wpływem
ideologii Mentzera i treningów HIT. Extremum polega na tym, że w
każdej serii dochodzi się do upadku mięśniowego. O ile już
trudność w określeniu odpowiedniego ciężaru pojawia się w
wersji klasycznej, by tak dobrać ciężary aby poszczególne serie
wykonać z małym zapasem sił - o tyle zupełnie nie wiem, jak mam
sobie wyliczyć, że w danym dniu akurat taki ciężar doprowadzi do
upadku na 15-tym powtórzeniu, a taki na 12-tym. Dlatego też ten
model należy z góry odrzucić. Jest wynikiem skrzyżowania dwóch
odmiennych, a jednocześnie błędnych podejść. Większość
trenujących naturalnie zawodników doprowadzi do spadku siły, a w
najlepszym wypadku do długotrwałej stagnacji. O ile u Mentzera i w
innych wersjach HIT-u mamy do czynienia z jedną serią do upadku, co
może jeszcze w krótkim czasie dać bardzo dobre efekty, o tyle tu
wychodzi już jedynie prosta droga do całkowitego zajechania się.
Jak to można ewentualnie wykorzystać
Powróćmy zatem do wersji klasycznej. Jak ją pozytywnie
wykorzystać? Po pierwsze nie należy jej stosować dłużej niż
przez trzy mikrocykle. Po drugie trzeba z góry założyć, że w
wyliczeniach nie zawsze utrafimy we właściwe ciężary dla
poszczególnych serii. Może się przykładowo zdarzyć, że tam
gdzie miało być 8 zrobimy tylko 7 czy 6 powtórzeń. Taki upadek od
czasu do czasu jest dopuszczalny i szkód nie zrobi.
Najpierw nasuwające się od razu pytanie - po co nam to? Skoro już
tak została skrytykowana? W zasadzie na to pytanie odpowiedziałem
już na początku. Teraz przypomnę, że chodzi tu o coś co
ewentualnie może przełamać rutynę treningu. Jeśli ktoś
potrzebuje różnorakich bodźców i ostatnimi czasy ćwiczył na
niskozakresowych rampach lub czymś w rodzaju one single reps - to
może zostać pozytywnie zaskoczony efektami wprowadzenia piramidy
raz na jakiś czas. Tak naprawdę to "raz na jakiś czas"
oznacza raz na rok. Jeśli zbyt długo będziemy robić piramidę,
skończy się to spadkiem siły i plateau.
Pozostaje na koniec odnieść się do wspomnianego problemu MC w
piramidzie. Myślę, że można sobie na to pozwolić, choć
kondycyjnie będzie to prawdziwa rzeźna. Łatwiej nieco będzie w
przysiadach. Gorzej z podciąganiem i dipsami. Tu już mało komu uda
się zastosować piramidę.
Przypomnienie
Na koniec jeszcze przypomnienie. Piramida Weidera należy do jednych
z gorszych metod i nie można jej nadużywać. To co tu napisałem to
tylko krótka spekulacja i odpowiedź na pytanie, czy da się z niej
wycisnąć coś pozytywnego. Generalnie nie zachęcam do stosowania.
Wręcz odradzam. Lepiej wiedzę o tej metodzie włożyć na półkę
z etykietą "Ciekawostki i wypaczenia".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz