Podejście do konfliktu
Wspomniałem
już wcześniej o odgrywaniu ról. To jedna z tych rzeczy, które po
prostu w życiu występują. Tak samo jak konflikty. Ani jednego ani
drugiego nie możemy uniknąć. Nim jednak szerzej zajmę się
konfliktami, chciałbym jeszcze zauważyć pewną zależność.
Niekiedy to właśnie rola, jaką w danym momencie pełnimy popycha
nas do konfliktu lub sprawia, że dany konflikt się zaognia. Na
przykład jesteś szefem i czujesz, że na określone zachowanie czy
słowa pracownika musisz zareagować "jak szef".
Najczęściej oznacza to nie mniej ni więcej tylko - ostro! Podobnie
może być w relacji rodzica do dziecka. "Jak on mógł się tak
do mnie odezwać?"; "Czy ona już zupełnie mnie nie
szanuje i nie liczy się z moim zdaniem?". Czujmy się zagrożeni
w naszej roli i już wybuch gotowy.
Konflikt
może wyglądać i przebiegać bardzo różnie. Także rozwiązań
konfliktów jest wiele. Można napisać o tym książkę, co zresztą
zostało już zrobione. Dlatego odsyłam do pozycji: Stanisław
Chełpa, Tomasz Witkowski "Psychologia
konfliktu".
Tutaj siłą rzeczy nie mogę opisać całej złożoności tego
zagadnienia.
Nie jest to artykuł o rozwiązywaniu konfliktów, a o możliwych
przyczynach depresji.
To
jak podchodzimy do konfliktów, jak je rozwiązujemy albo też nie
dajemy rady ich rozwiązać, ma wielki wpływ na nasze samopoczucie i
stan naszej psychiki. Jak słusznie zauważają autorzy wspomnianego
opracowania, proponowany często kompromis tak naprawdę niczego nie
załatwia. Rekomendowany sposób rozwiązywania konfliktów, w
rzeczywistości sprawia, że nikt nie czuje się usatysfakcjonowany.
Często kompromis to pozorne rozwiązanie i za czas jakiś konflikt
wybucha z nową siłą. Nie chcę przez to powiedzieć, że zawsze
należy twardo trzymać się swojego stanowiska i nigdy nie
ustępować. Jednak ustępstwo nie może wynikać z prostego
mechanizmu oddania części czegoś, pozornej rezygnacji ze swoich
racji. Powinno raczej być wynikiem głębokiego wczucia się w
sytuację drugiej strony, a nie prostym machnięciem ręki "No
dobra, to twoje, a to moje".
Kryzysy
można rozwiązywać lepiej lub gorzej. Tu chcę wskazać na co
innego. Na nasze nastawienie do kryzysów i do życia. Wspomniałem
już o tym, że nasze nastawienie ma wielki wpływ na interakcje z
innymi ludźmi. Jednak nawet jeśli zastosujemy się jak najlepiej do
wskazówek autorów "Psychologii kryzysu", czy jakieś
innej w miarę dobrej pozycji na ten temat, pójdziemy na jakiś
sensowny kurs negocjacji, czy też mamy wrodzony dar negocjatora -
pozostaje jeden problem. Oto rozwiązałeś trudny spór w pracy,
udało się pogodzić z żoną i... No właśnie. Jaki koszt
psychiczny poniosłeś? Ile kosztował Cię ten kryzys? Czy wyszedłeś
z niego silniejszy, czy może raczej osłabiony i zmęczony? Zapewne
każdy z nas choć raz był w sytuacji, gdy wszyscy wokół gratulują
nam sukcesu, a my po prostu mamy wszystkiego dość. Oto sukces
osiągnięty, a my czujemy się w głębi serca jakoś tak oszukani.
Zamiast zadowolenia pojawia się pustka.
W
tym miejscu sam muszę uderzyć się pierś i stwierdzić, że często
mam problemy ze zdystansowaniem się do problemu. Wiem dobrze na
poziomie racjonalnym, że to nie jest ani dobre ani zdrowe. Sięgam
po medytacje, ciężko trenuję (o wpływie treningu na psychikę
jeszcze napiszę) i niestety - lata mijają a problem w jakimś
stopniu pozostaje. Najgorsza w pewnych sytuacjach jest bezradność.
Pół biedy, gdy pojawia się trudność, ale człowiek może
działać. Może coś zrobić, by doprowadzić do zmian. Jednak bywa
tak, że po prostu jesteśmy bezradni. Możemy tylko czekać, aż coś
się wyjaśni i zmieni. Właśnie to bezradne czekanie jest o wiele
bardziej wyczerpujące psychicznie niż aktywna walka o swoje czy
innych prawa. Narastająca biurokracja, nieliczenie się z klientem
przez różne firmy (spróbuj coś załatwić w takim czy innym
BOK-u), ludzie u władzy, którym ta władza uderza do głowy -
często sprawiają, że czujemy się bezradni.
Najważniejsze
w takich sytuacjach jest przyjęcie dwu powiązanych z sobą zasad.
Pierwsza brzmi - nie należy przejmować się drobnostkami, bo to
szkodzi naszemu zdrowiu. Druga - wszystko jest drobnostką co
poważnie nie zagraża naszemu i naszych bliskich zdrowiu i życiu.
Zasady są banalne, ale przypomnienie ich sobie w takich trudnych
momentach może naprawdę pomóc i zmniejszyć psychiczne napięcie.
Satysfakcja z seksu
To
kolejna sprawa mocno związana z tym jak funkcjonuje nasza psychika.
Napisano już na ten temat mnóstwo. Powstało całe morze poradników
- w końcu temat jest nośny i przyciąga. Tu jedynie go sygnalizuję.
Przy czym warto zdawać sobie sprawę z kilku rzeczy:
1.
To nie technika jest tak ważna a poczucie psychicznej bliskości. Na
początku wydaje się to głupie, ale z wiekiem człowiek coraz
bardziej przekonuje się, że tak właśnie jest i jest to ważniejsze
od różnych marzeń okresu dojrzewania. Często brak bliskości mimo
wielu przygód erotycznych, prowadzi do poczucia pustki.
2.
Libido mężczyzny i kobiety podlega różnym wahaniom. Jest to
normalne i wynika z wpływu wielu czynników. Nie należy od razu
wpadać w panikę, gdy nasza forma trochę spadanie. Dopiero, gdy
jest gorzej w dłuższym okresie - warto się zastanowić nad
przyczynami.
3.
Media i różne publikacje mają w tym interes, by wpychać nas w
poczucie bycia gorszym w tej dziedzinie. Serwuje się w książkach i
w filmach obraz supersamca, który może 20 razy w ciągu jednej
nocy. Gdy już człowiek czuje się gorszy, chętniej sięgnie po
reklamowane środki na potencję.
4.
W tej dziedzinie, podobnie zresztą jak w wielu innych, nie liczy się
tyle ilość co jakość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz