sobota, 25 listopada 2017

Rozważania o depresji cz. 8


Podejście do konfliktu

Wspomniałem już wcześniej o odgrywaniu ról. To jedna z tych rzeczy, które po prostu w życiu występują. Tak samo jak konflikty. Ani jednego ani drugiego nie możemy uniknąć. Nim jednak szerzej zajmę się konfliktami, chciałbym jeszcze zauważyć pewną zależność. Niekiedy to właśnie rola, jaką w danym momencie pełnimy popycha nas do konfliktu lub sprawia, że dany konflikt się zaognia. Na przykład jesteś szefem i czujesz, że na określone zachowanie czy słowa pracownika musisz zareagować "jak szef". Najczęściej oznacza to nie mniej ni więcej tylko - ostro! Podobnie może być w relacji rodzica do dziecka. "Jak on mógł się tak do mnie odezwać?"; "Czy ona już zupełnie mnie nie szanuje i nie liczy się z moim zdaniem?". Czujmy się zagrożeni w naszej roli i już wybuch gotowy.
Konflikt może wyglądać i przebiegać bardzo różnie. Także rozwiązań konfliktów jest wiele. Można napisać o tym książkę, co zresztą zostało już zrobione. Dlatego odsyłam do pozycji: Stanisław Chełpa, Tomasz Witkowski "Psychologia konfliktu". Tutaj siłą rzeczy nie mogę opisać całej złożoności tego zagadnienia. Nie jest to artykuł o rozwiązywaniu konfliktów, a o możliwych przyczynach depresji.
To jak podchodzimy do konfliktów, jak je rozwiązujemy albo też nie dajemy rady ich rozwiązać, ma wielki wpływ na nasze samopoczucie i stan naszej psychiki. Jak słusznie zauważają autorzy wspomnianego opracowania, proponowany często kompromis tak naprawdę niczego nie załatwia. Rekomendowany sposób rozwiązywania konfliktów, w rzeczywistości sprawia, że nikt nie czuje się usatysfakcjonowany. Często kompromis to pozorne rozwiązanie i za czas jakiś konflikt wybucha z nową siłą. Nie chcę przez to powiedzieć, że zawsze należy twardo trzymać się swojego stanowiska i nigdy nie ustępować. Jednak ustępstwo nie może wynikać z prostego mechanizmu oddania części czegoś, pozornej rezygnacji ze swoich racji. Powinno raczej być wynikiem głębokiego wczucia się w sytuację drugiej strony, a nie prostym machnięciem ręki "No dobra, to twoje, a to moje".
Kryzysy można rozwiązywać lepiej lub gorzej. Tu chcę wskazać na co innego. Na nasze nastawienie do kryzysów i do życia. Wspomniałem już o tym, że nasze nastawienie ma wielki wpływ na interakcje z innymi ludźmi. Jednak nawet jeśli zastosujemy się jak najlepiej do wskazówek autorów "Psychologii kryzysu", czy jakieś innej w miarę dobrej pozycji na ten temat, pójdziemy na jakiś sensowny kurs negocjacji, czy też mamy wrodzony dar negocjatora - pozostaje jeden problem. Oto rozwiązałeś trudny spór w pracy, udało się pogodzić z żoną i... No właśnie. Jaki koszt psychiczny poniosłeś? Ile kosztował Cię ten kryzys? Czy wyszedłeś z niego silniejszy, czy może raczej osłabiony i zmęczony? Zapewne każdy z nas choć raz był w sytuacji, gdy wszyscy wokół gratulują nam sukcesu, a my po prostu mamy wszystkiego dość. Oto sukces osiągnięty, a my czujemy się w głębi serca jakoś tak oszukani. Zamiast zadowolenia pojawia się pustka.


W tym miejscu sam muszę uderzyć się pierś i stwierdzić, że często mam problemy ze zdystansowaniem się do problemu. Wiem dobrze na poziomie racjonalnym, że to nie jest ani dobre ani zdrowe. Sięgam po medytacje, ciężko trenuję (o wpływie treningu na psychikę jeszcze napiszę) i niestety - lata mijają a problem w jakimś stopniu pozostaje. Najgorsza w pewnych sytuacjach jest bezradność. Pół biedy, gdy pojawia się trudność, ale człowiek może działać. Może coś zrobić, by doprowadzić do zmian. Jednak bywa tak, że po prostu jesteśmy bezradni. Możemy tylko czekać, aż coś się wyjaśni i zmieni. Właśnie to bezradne czekanie jest o wiele bardziej wyczerpujące psychicznie niż aktywna walka o swoje czy innych prawa. Narastająca biurokracja, nieliczenie się z klientem przez różne firmy (spróbuj coś załatwić w takim czy innym BOK-u), ludzie u władzy, którym ta władza uderza do głowy - często sprawiają, że czujemy się bezradni.
Najważniejsze w takich sytuacjach jest przyjęcie dwu powiązanych z sobą zasad. Pierwsza brzmi - nie należy przejmować się drobnostkami, bo to szkodzi naszemu zdrowiu. Druga - wszystko jest drobnostką co poważnie nie zagraża naszemu i naszych bliskich zdrowiu i życiu. Zasady są banalne, ale przypomnienie ich sobie w takich trudnych momentach może naprawdę pomóc i zmniejszyć psychiczne napięcie.

Satysfakcja z seksu

To kolejna sprawa mocno związana z tym jak funkcjonuje nasza psychika. Napisano już na ten temat mnóstwo. Powstało całe morze poradników - w końcu temat jest nośny i przyciąga. Tu jedynie go sygnalizuję. Przy czym warto zdawać sobie sprawę z kilku rzeczy:
1. To nie technika jest tak ważna a poczucie psychicznej bliskości. Na początku wydaje się to głupie, ale z wiekiem człowiek coraz bardziej przekonuje się, że tak właśnie jest i jest to ważniejsze od różnych marzeń okresu dojrzewania. Często brak bliskości mimo wielu przygód erotycznych, prowadzi do poczucia pustki.
2. Libido mężczyzny i kobiety podlega różnym wahaniom. Jest to normalne i wynika z wpływu wielu czynników. Nie należy od razu wpadać w panikę, gdy nasza forma trochę spadanie. Dopiero, gdy jest gorzej w dłuższym okresie - warto się zastanowić nad przyczynami.
3. Media i różne publikacje mają w tym interes, by wpychać nas w poczucie bycia gorszym w tej dziedzinie. Serwuje się w książkach i w filmach obraz supersamca, który może 20 razy w ciągu jednej nocy. Gdy już człowiek czuje się gorszy, chętniej sięgnie po reklamowane środki na potencję.
4. W tej dziedzinie, podobnie zresztą jak w wielu innych, nie liczy się tyle ilość co jakość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz