W chorobie przewlekłej
Nie
ulega wątpliwości, że każda poważniejsza choroba ma wpływ na
ludzką psychikę. Jednak to bynajmniej nie jest powód, by od razu
kierować pacjenta do psychiatry, czy nawet psychologa. Ostatnio
coraz częściej można się spotkać z sytuacją, gdy ktoś idzie do
lekarza i skarży się na jakieś poważne dolegliwości. Wstępne
badania nie wykazują żadnego schorzenia i wtedy lekarz zamiast
szukać dalej, po prostu pozbywa się problemu wysyłając chorego do
psychologa.
Jeśli
przyczyną depresji jest ciężka przewlekła choroba to należy
starać się usunąć przyczynę, a więc leczyć daną chorobą.
Odsyłanie załamanego człowieka do psychologa jest zwykłym
chamstwem. Jest coś nienormalnego w fakcie, że z założenia chory
człowiek jest też mniej odporny psychicznie i powinien liczyć na
współczucie, wsparcie i pomoc - a zamiast tego jest nader często
traktowany przez lekarza z buta. Musi walczyć o swoje prawa, które
choćby z racji płacenia składek powinien móc egzekwować bez
trudu. Niestety wiem o czym piszę, bo przerabiałem to na sobie
przez lata. Nie chcę się w tym miejscu nad tym rozwodzić, bo temat
cyklu jest inny, a mnie nie chce się wracać do tamtych przeżyć.
Jakby
nie było, bardzo ważne jest w chorobie wsparcie, ale nie jakieś
zawodowe, ale wsparcie najbliższych. To od ich postawy dużo zależy.
Czy chory podda się i nie będzie szukał lepszych form leczenie
oraz jak będzie sobie radził psychicznie i czy nie popadnie w
apatię i depresję. Chciałbym aby dobrze zrozumieć to jak takie
wsparcie ma wyglądać. Nie ma to bynajmniej być jakieś rozczulenie
się nad chorym. Ma być pełne zrozumienia, ale powinno też
przekazywać wiarę, w to, że sam zainteresowany sobie poradzi.
Zdaję
sobie sprawę z tego, że to co napisałem powyżej to tak naprawdę
truizmy. Jednak ostatnio zaczyna się zapominać o tak prostych i
oczywistych rzeczach szukając w każdej sytuacji rozwiązania w
tabletkach. Sporo różnych badań wykazało, że aktywne
zaangażowanie pacjenta w proces leczenia, to że ma wpływ na to
jaka metoda zostanie zastosowana - a więc jest podmiotem, a nie
przedmiotem - znacznie zwiększa skuteczność leczenia. Jak więc
widać działa to w dwie strony. Choroba może pogorszyć stan
psychiczny, ale poprawa stanu psychicznego i świadomość, że
jednak ma się wpływ na swoje życie, może pomóc w wyjściu z
choroby.
Zachowanie zmienia postawę
Nie
wiem czy do końca zdajecie sobie z tego sprawę, ale każdy z nas
odgrywa w życiu jakieś role. Dzieje się tak niemal automatycznie.
Zwykle jest tych ról kilka a czasem nawet kilkanaście. Spróbujcie
w ramach prostej retrospekcji zastanowić się przez chwilę, jak
zachowujecie się w pracy czy w szkole, a jak w domu. Pełnimy rolę
szefa lub pracownika, w domu męża/żony czy też ojca/matki albo
dziecka. Bynajmniej z roli dziecka tak łatwo nie wyrastamy jak się
powszechnie wydaje. Wystarczy, że dorosła osoba odwiedzi rodziców
i szybko nieświadomie wchodzi w rolę dziecka. Czasem dochodzi też
do sytuacji patologicznych, gdy kobieta odgrywa rolę dziecka w
stosunku do swojego partnera lub odwrotnie mężczyzna do partnerki.
To jednak osobny temat i nie będę go tu rozwijał.
Dla
omawianego tematu istotne jest co innego. Każda rola jaką odgrywamy
wiąże się z wachlarzem często odmiennych zachowań. Kochający
ojciec może być surowym, czy nawet apodyktycznym szefem. Skrajny
przykład, jaki często podaje się w tym kontekście dotyczy
esesmanów i ich stosunku do więźniów w obozach, a do własnej
rodziny. Kochających mąż i ojciec był często jednocześnie katem
i mordercą.
Rola
jaką przyjmujemy ma wpływ także na naszą wewnętrzną postawę.
Nie jest bynajmniej tak, że odgrywane w życiu role są czymś
powierzchownym. Mają wpływ na naszą psychikę. Można jednak
skorzystać z tej plastyczności psychiki i odwrócić ten schemat.
Postawy, jakie przyjmujemy w życiu w sposób świadomy, mogą
zmienić nasze nastawienie do życia, świata i samych siebie. Wiele
badań wskazuje na to, że nawet sztuczne zmuszanie się do uśmiechu
sprawia, że człowiek robi się bardziej pogodny.
Swego
czasu sam przeprowadzałem pewien eksperyment. Na początku zdarzało
się mi się idąc do jakiegoś biura czy urzędu zakładać
najgorsze. Spotkam się tam zapewne z niegrzeczną obsługą i będę
musiał wręcz wymuszać załatwienie sprawy. Wiadomo, nasza zwykła
polska rzeczywistość. Tak też zwykle było. W pewnym monecie
zdałem sobie pytanie - co by było gdybym zmienił swoje
nastawienie. Jeśli pójdę z przekonaniem, że na miejscu zastanę
grzeczną panią, które chętnie mi pomoże! Przemogłem więc raz i
drugi swoją wcześniejszą postawę wynikającą z nieprzyjemnych
dotychczasowych doświadczeń... Stał się cud! Prawie zawsze było
tak, jak założyłem. Oto nagle urzędniczki stały się
grzeczniejsze i chętnie pomagały w załatwieniu sprawy. Wystarczyło
zmienić swoje nastawienie, być bardziej przyjaznym i świat się
zmienił.
Gdy
więcej rzeczy udaje się łatwo załatwić, zmniejsza się poziom
stresu. Tym samym niejako stajemy się zdrowsi psychicznie. Bardziej
radośni i pozytywnie nastawieni do życia i do ludzi. Wtedy też
zwykle inni odpłacają nam tym samym i tak nakręca się spirala
pozytywnych relacji. Może być też odwrotnie. Im bardziej jesteśmy
nastawieni źle do innych, tym częściej odpłacają nam tym samym.
Nie
jestem jednak tak naiwny, by uważać, że to zawsze działa.
Wystarczy się uśmiechnąć i wszystko będzie dobrze. Nie! Tak na
pewno nie jest. Niekiedy nie da się uniknąć konfliktów - o czym
więcej napiszę w kolejnej części. Jednak nasza postawa ma
niebagatelny wpływ na jakość naszego życia, na relacje z ludźmi,
a więc także na nasze zdrowie psychiczne. Czyż jeśli jesteś
osobą powszechnie lubianą, będziesz miał tak samo silne
skłonności do popadania w depresję jak ktoś wiecznie skłócony z
całym światem?
Stefan, tak krótko- depresja a budowanie masy. Da się to pogodzić, czy lepiej dać sobie spokój. Myślę, że mam depresję i jednocześnie bezskutecznie próbuję nabrać mięśnia i nic nie idzie. Zmieniałem diety, plany, tempa itd. i efektów brak. Jak się ma w ogóle sfera psychiczna, do budowania masy mięśniowej? Czy tylko u człowieka szczęśliwego i zadowolonego mięśnie rosną?
OdpowiedzUsuńTrening uczy cierpliwości, systematyczności, wytrwałości w dążeniu do celu, wyzwala endorfiny, stajemy się pewniejsi siebie, zadowoleni, spełnieni w jakimś stopniu itd. itp., więc ma ogromny wpływ na naszą psychikę, w skrócie: "W zdrowym ciele, zdrowy duch"
UsuńLecz depresje ciężkim treningiem, zamiast zwalać na nią brak efektów. A jak to robić? Zacznij od FAQ na temat treningu i diety.
Nie wiem Tazi czy wiesz, czym jest depresja. Piszesz o "zwalaniu", a ja ci napiszę: DOUCZ SIĘ, a dopiero potem się WYMĄDRZAJ.
OdpowiedzUsuńŹle to interpretujesz. Jeżeli nie masz żadnych poważnych przeciwwskazań do treningu, to ćwicz ciężko, na pewno pomoże i nie będzie marnowaniem czasu, tak jak piszesz. Nie mówię tu o samej depresji, ale o zwyczajne lepszym samopoczuciu, bo ekspertem nie jestem. Jeżeli Ty każdy skierowany do Ciebie post odbierasz jako atak, to może faktycznie jakiś zalążek depresji? Warto się tym zająć.
UsuńWłaśnie o tym piszę, że depresja to termin obecnie bardzo niejednoznaczny. Może być różnie rozumiany i mieć różne nasilenie. Może po prostu przebiegać w formie dość silnego przygnębienia. Może jednak być i tak, że dana osoba odczuwa silne stany lękowe i całkowitą apatię. Miałem kiedyś doświadczenie z taką osobą, gdy przez kilka miesięcy jej stan był tak ciężki, że nie szło praktycznie nawiązać żadnego kontaktu. Nic prawie nie jadła, nic nie mówiła, i leżała cały czas zamknięta w pokoju najlepiej w ciemności.
OdpowiedzUsuńO tyle Tazi ma rację, że przy lekkie depresji trening może faktycznie pomóc, może zmobilizować psychikę. Jednak w bardziej skrajnych przypadkach nie ma co mówić czy myśleć o treningu. I tak nic z tego nie będzie. Nie ma więc sytuacji czarno-białej, tak-nie. Zależy od stanu danej osoby.
Jest też oczywiste, że im silniejsze obciążenie psychiczne, tym mniejsze szanse na zbudowanie masy. Nawet Wodyn kiedyś o tym pisał. Nie trzeba nawet depresji, wystarczy dłużej utrzymujący się stan podenerwowania, by uciąć wszelkie przyrosty.
Druga strona medalu jest właśnie taka, że regularne treningi siłowe wzmacniają psychikę i pomagają radzić sobie z obciążeniami psychicznymi w życiu.
Apropo Wodyna, to znalazłem tutaj jego rozpiskę- znaczy się co on je, lub jadł. Wklejam link i pozostawiam to bez komentarza.
OdpowiedzUsuńhttp://www.sfd.pl/WODYN_%2F_BLOG_2__do_przodu_po_trupach_konwencji-t441409.html
Niekoniecznie muszę się ze wszystkim u Wodyna zgadzać :) To już inna sprawa.
OdpowiedzUsuń