niedziela, 5 listopada 2017

Rozważania o depresji cz. 6


W chorobie przewlekłej

Nie ulega wątpliwości, że każda poważniejsza choroba ma wpływ na ludzką psychikę. Jednak to bynajmniej nie jest powód, by od razu kierować pacjenta do psychiatry, czy nawet psychologa. Ostatnio coraz częściej można się spotkać z sytuacją, gdy ktoś idzie do lekarza i skarży się na jakieś poważne dolegliwości. Wstępne badania nie wykazują żadnego schorzenia i wtedy lekarz zamiast szukać dalej, po prostu pozbywa się problemu wysyłając chorego do psychologa.

Jeśli przyczyną depresji jest ciężka przewlekła choroba to należy starać się usunąć przyczynę, a więc leczyć daną chorobą. Odsyłanie załamanego człowieka do psychologa jest zwykłym chamstwem. Jest coś nienormalnego w fakcie, że z założenia chory człowiek jest też mniej odporny psychicznie i powinien liczyć na współczucie, wsparcie i pomoc - a zamiast tego jest nader często traktowany przez lekarza z buta. Musi walczyć o swoje prawa, które choćby z racji płacenia składek powinien móc egzekwować bez trudu. Niestety wiem o czym piszę, bo przerabiałem to na sobie przez lata. Nie chcę się w tym miejscu nad tym rozwodzić, bo temat cyklu jest inny, a mnie nie chce się wracać do tamtych przeżyć.
Jakby nie było, bardzo ważne jest w chorobie wsparcie, ale nie jakieś zawodowe, ale wsparcie najbliższych. To od ich postawy dużo zależy. Czy chory podda się i nie będzie szukał lepszych form leczenie oraz jak będzie sobie radził psychicznie i czy nie popadnie w apatię i depresję. Chciałbym aby dobrze zrozumieć to jak takie wsparcie ma wyglądać. Nie ma to bynajmniej być jakieś rozczulenie się nad chorym. Ma być pełne zrozumienia, ale powinno też przekazywać wiarę, w to, że sam zainteresowany sobie poradzi.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to co napisałem powyżej to tak naprawdę truizmy. Jednak ostatnio zaczyna się zapominać o tak prostych i oczywistych rzeczach szukając w każdej sytuacji rozwiązania w tabletkach. Sporo różnych badań wykazało, że aktywne zaangażowanie pacjenta w proces leczenia, to że ma wpływ na to jaka metoda zostanie zastosowana - a więc jest podmiotem, a nie przedmiotem - znacznie zwiększa skuteczność leczenia. Jak więc widać działa to w dwie strony. Choroba może pogorszyć stan psychiczny, ale poprawa stanu psychicznego i świadomość, że jednak ma się wpływ na swoje życie, może pomóc w wyjściu z choroby.

Zachowanie zmienia postawę

Nie wiem czy do końca zdajecie sobie z tego sprawę, ale każdy z nas odgrywa w życiu jakieś role. Dzieje się tak niemal automatycznie. Zwykle jest tych ról kilka a czasem nawet kilkanaście. Spróbujcie w ramach prostej retrospekcji zastanowić się przez chwilę, jak zachowujecie się w pracy czy w szkole, a jak w domu. Pełnimy rolę szefa lub pracownika, w domu męża/żony czy też ojca/matki albo dziecka. Bynajmniej z roli dziecka tak łatwo nie wyrastamy jak się powszechnie wydaje. Wystarczy, że dorosła osoba odwiedzi rodziców i szybko nieświadomie wchodzi w rolę dziecka. Czasem dochodzi też do sytuacji patologicznych, gdy kobieta odgrywa rolę dziecka w stosunku do swojego partnera lub odwrotnie mężczyzna do partnerki. To jednak osobny temat i nie będę go tu rozwijał.
Dla omawianego tematu istotne jest co innego. Każda rola jaką odgrywamy wiąże się z wachlarzem często odmiennych zachowań. Kochający ojciec może być surowym, czy nawet apodyktycznym szefem. Skrajny przykład, jaki często podaje się w tym kontekście dotyczy esesmanów i ich stosunku do więźniów w obozach, a do własnej rodziny. Kochających mąż i ojciec był często jednocześnie katem i mordercą.
Rola jaką przyjmujemy ma wpływ także na naszą wewnętrzną postawę. Nie jest bynajmniej tak, że odgrywane w życiu role są czymś powierzchownym. Mają wpływ na naszą psychikę. Można jednak skorzystać z tej plastyczności psychiki i odwrócić ten schemat. Postawy, jakie przyjmujemy w życiu w sposób świadomy, mogą zmienić nasze nastawienie do życia, świata i samych siebie. Wiele badań wskazuje na to, że nawet sztuczne zmuszanie się do uśmiechu sprawia, że człowiek robi się bardziej pogodny.
Swego czasu sam przeprowadzałem pewien eksperyment. Na początku zdarzało się mi się idąc do jakiegoś biura czy urzędu zakładać najgorsze. Spotkam się tam zapewne z niegrzeczną obsługą i będę musiał wręcz wymuszać załatwienie sprawy. Wiadomo, nasza zwykła polska rzeczywistość. Tak też zwykle było. W pewnym monecie zdałem sobie pytanie - co by było gdybym zmienił swoje nastawienie. Jeśli pójdę z przekonaniem, że na miejscu zastanę grzeczną panią, które chętnie mi pomoże! Przemogłem więc raz i drugi swoją wcześniejszą postawę wynikającą z nieprzyjemnych dotychczasowych doświadczeń... Stał się cud! Prawie zawsze było tak, jak założyłem. Oto nagle urzędniczki stały się grzeczniejsze i chętnie pomagały w załatwieniu sprawy. Wystarczyło zmienić swoje nastawienie, być bardziej przyjaznym i świat się zmienił.
Gdy więcej rzeczy udaje się łatwo załatwić, zmniejsza się poziom stresu. Tym samym niejako stajemy się zdrowsi psychicznie. Bardziej radośni i pozytywnie nastawieni do życia i do ludzi. Wtedy też zwykle inni odpłacają nam tym samym i tak nakręca się spirala pozytywnych relacji. Może być też odwrotnie. Im bardziej jesteśmy nastawieni źle do innych, tym częściej odpłacają nam tym samym.
Nie jestem jednak tak naiwny, by uważać, że to zawsze działa. Wystarczy się uśmiechnąć i wszystko będzie dobrze. Nie! Tak na pewno nie jest. Niekiedy nie da się uniknąć konfliktów - o czym więcej napiszę w kolejnej części. Jednak nasza postawa ma niebagatelny wpływ na jakość naszego życia, na relacje z ludźmi, a więc także na nasze zdrowie psychiczne. Czyż jeśli jesteś osobą powszechnie lubianą, będziesz miał tak samo silne skłonności do popadania w depresję jak ktoś wiecznie skłócony z całym światem?

7 komentarzy:

  1. Stefan, tak krótko- depresja a budowanie masy. Da się to pogodzić, czy lepiej dać sobie spokój. Myślę, że mam depresję i jednocześnie bezskutecznie próbuję nabrać mięśnia i nic nie idzie. Zmieniałem diety, plany, tempa itd. i efektów brak. Jak się ma w ogóle sfera psychiczna, do budowania masy mięśniowej? Czy tylko u człowieka szczęśliwego i zadowolonego mięśnie rosną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trening uczy cierpliwości, systematyczności, wytrwałości w dążeniu do celu, wyzwala endorfiny, stajemy się pewniejsi siebie, zadowoleni, spełnieni w jakimś stopniu itd. itp., więc ma ogromny wpływ na naszą psychikę, w skrócie: "W zdrowym ciele, zdrowy duch"
      Lecz depresje ciężkim treningiem, zamiast zwalać na nią brak efektów. A jak to robić? Zacznij od FAQ na temat treningu i diety.

      Usuń
  2. Nie wiem Tazi czy wiesz, czym jest depresja. Piszesz o "zwalaniu", a ja ci napiszę: DOUCZ SIĘ, a dopiero potem się WYMĄDRZAJ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle to interpretujesz. Jeżeli nie masz żadnych poważnych przeciwwskazań do treningu, to ćwicz ciężko, na pewno pomoże i nie będzie marnowaniem czasu, tak jak piszesz. Nie mówię tu o samej depresji, ale o zwyczajne lepszym samopoczuciu, bo ekspertem nie jestem. Jeżeli Ty każdy skierowany do Ciebie post odbierasz jako atak, to może faktycznie jakiś zalążek depresji? Warto się tym zająć.

      Usuń
  3. Właśnie o tym piszę, że depresja to termin obecnie bardzo niejednoznaczny. Może być różnie rozumiany i mieć różne nasilenie. Może po prostu przebiegać w formie dość silnego przygnębienia. Może jednak być i tak, że dana osoba odczuwa silne stany lękowe i całkowitą apatię. Miałem kiedyś doświadczenie z taką osobą, gdy przez kilka miesięcy jej stan był tak ciężki, że nie szło praktycznie nawiązać żadnego kontaktu. Nic prawie nie jadła, nic nie mówiła, i leżała cały czas zamknięta w pokoju najlepiej w ciemności.
    O tyle Tazi ma rację, że przy lekkie depresji trening może faktycznie pomóc, może zmobilizować psychikę. Jednak w bardziej skrajnych przypadkach nie ma co mówić czy myśleć o treningu. I tak nic z tego nie będzie. Nie ma więc sytuacji czarno-białej, tak-nie. Zależy od stanu danej osoby.
    Jest też oczywiste, że im silniejsze obciążenie psychiczne, tym mniejsze szanse na zbudowanie masy. Nawet Wodyn kiedyś o tym pisał. Nie trzeba nawet depresji, wystarczy dłużej utrzymujący się stan podenerwowania, by uciąć wszelkie przyrosty.
    Druga strona medalu jest właśnie taka, że regularne treningi siłowe wzmacniają psychikę i pomagają radzić sobie z obciążeniami psychicznymi w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Apropo Wodyna, to znalazłem tutaj jego rozpiskę- znaczy się co on je, lub jadł. Wklejam link i pozostawiam to bez komentarza.
    http://www.sfd.pl/WODYN_%2F_BLOG_2__do_przodu_po_trupach_konwencji-t441409.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Niekoniecznie muszę się ze wszystkim u Wodyna zgadzać :) To już inna sprawa.

    OdpowiedzUsuń