czwartek, 31 grudnia 2020

Nie do końca o odchudzaniu cz. 14

Piołun na wydzielanie żółci

Piołun jest jednym z zapomnianych leków na problemy trawienne. Był czas, że niektórzy nadgorliwi fanatycy wręcz uważali go za narkotyk. Zapewne tym narwańcom chodziło tak naprawdę o absynt. Jest też faktem, że w namiarze piołun może być toksyczny (zawiera tujon), ale większość rzeczy w namiarze bywa toksyczna. Nikt nie powinien przesadzać z jego konsumpcją, jednak piołun to bardzo tanie zioło szczególnie przydatne w trawieniu tłuszczu, gdyż pobudza wydzielanie żółci i jej przeprowadzenie do dwunastnicy. Działa też bakteriobójczo i pomaga w pozbyciu się ewentualnych pasożytów. Oczywiście smak nie jest przyjemy - przynajmniej dla większości - ale czasem warto się poświęcić dla zdrowia.



Produkty fermentacji

Generalnie uważa się, że stanowią doskonałą pożywkę dla bakterii jelitowych, czy rodzaj prebiotyku. Tak jest w istocie, lecz w zależności od stanu jelit i indywidualnej flory bakteryjnej - jedne produkty fermentacyjne mogą działać dobrze, a inne nasilać dolegliwości. Trzeba też pamiętać, że to co w sklepach sprzedaje się jako "kiszone", czasem wcale nie jest efektem powolnego procesu fermentacji. Dlatego trzeba dokładnie czytać etykiety lub kisić określone warzywa samodzielnie (kapusta, buraki, ogórki).


Pod rozwagę i do przemyślenia

To nie jest gotowy plan ani prosta porada "bierz to czy tamto". Nie jest to też zalecenie w stylu modnego od pewnego czasu na Youtube "Przez 8 tygodni jedz X i zobaczysz co się stanie". Chodzi o narzędzia, które możemy umiejętnie wykorzystać dla poprawy swojego zdrowia. Trzeba to robić krytycznie. Co pomogło Twojemu kumplowi, nie musi pomóc Tobie. To również nie jest zachęta do tego, by nie korzystać z pomocy lekarzy lecz raczej propozycja, by nie być biernym obiektem leczenia lecz świadomym współautorem kuracji. Wiem, że ciągle większość lekarzy nie chce słuchać i zachowuje się jak udzielni książęta. Nawet w czasie prywatnych wizyt ma pacjenta głęboko w d... Czas to zmienić. Czas, by lekarze znowu służyli naszemu zdrowiu, a nie firmom farmaceutycznym. My także im płacimy z naszych składek! Człowiek mądry wie, że wielu rzeczy jeszcze nie wie i jest świadomy niedostatków swojej wiedzy. Tylko głupiec zawsze wszystko wie lepiej.


Trening a manipulacja makroskładnikami

Znowu muszę zacząć ten punkt od przypomnienia, że człowiek to nie piec. Proste równanie - więcej spalasz więcej musisz wrzucić - raczej rzadko się sprawdza. Tymczasem sporo zaleceń dotyczących manipulacją makroskładnikami opiera się właśnie na tej zasadzie. Jak trenujesz, to jesz więcej węglowodanów, w dni bez treningu jesz ich mniej itd. Wydaje się logiczne, ale niekoniecznie takie jest. Określone procesy np. naprawcze w organizmie przebiegają w swoim często dość indywidualnym tempie. Niekiedy większe zapotrzebowanie nastąpi w dni wolne po bardzo ciężkich treningach.

Wcale nie jest powiedziane, że jeśli jesz więcej węglowodanów w dni treningowe to się nie otłuścisz. Od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku rola ilości pożywienia w sporcie jest przeceniania. Zaleca się jeść coraz więcej i straszy katabolizmem. Tymczasem jest to wynik tego o czym już pisałem. Przekłada się zalecenia dla ludzi wspomagających się farmakologicznie na trenujących bez takiego wspomagania. Tymczasem na koksie zapotrzebowanie na jedzenie gwałtownie wzrasta. Jeśli ktoś wstrzyknie sobie insulinę to musi jednocześnie dostarczyć dużo węglowodanów, by nie skończyć w kostnicy. Dosłownie! Do tego często bierze się specjalne leki dla cukrzyków, by zapobiec insulinooporności, jaka normalnie musiałaby wyniknąć z takiej praktyki.


 

Natural nie ma takich problemów i nic też mu podobne obżarstwo nie da. Prócz tłustego brzucha. Tak samo stwierdzenie, by nie bać się otłuszczenia, gdy "robi się masę", jest mocnym przekłamaniem. Pisałem już kiedyś, że wysoki BF utrąca testosteron (aromataza) i zmniejsza możliwość budowania mięśni. Co więcej wcale potem nie jest łatwo pozbyć się nadmiaru BF. I znowu - zawodowcy robią to z pomocą farmakologii. Dlatego im jest "łatwo"!

Nie bez znaczenie jest także nachalny marketing. Musisz więcej i więcej jeść, a skoro nie da się napchać już bardziej normalnym jedzeniem to kup dużo gainerów, carbo czy białka. Gdyby efekty przekładały się na to co obiecują marketingowcy to prawie każdy kupujący takie suplementy wyglądałby jak Mr Olympia.

Prawda jest taka, że obecnie nawet czołowi zawodnicy na dużym koksie unikają nadmiernego otłuszczenia, by nie ryzykować ginekomastii i innych powikłań przy stosowaniu dużych dawek testosteron. Zawodnicy często reklamują odżywki, których tak naprawdę sami nigdy by nie użyli, ale to już inna historia...

2 komentarze:

  1. Piołun lepiej smakuje 50/50 z Wrotyczem. Prastare połączenie na trawienie i robale uładu pokarmowego.
    Inne ziółko, które nadaje się także dla dzieci na ewentualny ból brzuszka to Kobylak, zwany też Końskim Szczawiem. Kiedyś profilaktycznie dodawany do pokarmu dla zwierząt.
    Dla dzieci świetne są "kwiatuszki". Natomiast dla dorosłych lepszy (bogatszy w subst. czynne) jest odwar z korzenia.

    Dowaliłem mięcha, jaj oraz koziego mleka i brzuch nieco urusł w kilkanacie dni. Taże rzeczywiśćie warto pilnować ilości.
    Cóż, chyba mam wydajny organizm o ma swoje plusy:-D


    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dopowiedzenie pewnych rzeczy. Aż tak bardzo w ziołach nie siedzą.
    Co do brzucha, to może być dla Ciebie pomocna kolejna część :)

    OdpowiedzUsuń