poniedziałek, 7 grudnia 2020

Nie do końca o odchudzaniu cz. 12

 Zastrzeżenia do kuracji układu trawienia

Nim przejdę dalej muszę jeszcze dodać, że nie zawsze chodzi o tłuszcz jako taki. Czasem mogą wystąpić problemy z trawieniem określonych tłuszczy, a inne toleruje się dobrze. Rzecz rozbija się tak o poszczególne enzymy, jak i o florę bakteryjną jelit. W grę może też wchodzić zbyt mało żółci, problemy z wątrobą czy woreczkiem żółciowym.

Niebawem spróbuję odnieść się do kilku sposobów mogących poprawić pracę układu trawienia. Są to substancje, które albo sprawdziłem sam, albo miałem bezpośredni kontakt z ludźmi którym pomogły. Sytuacje, gdy cały internet i wielkie autorytety donoszą, że coś jest super, świetnie i najlepsze, a nie byłem w stanie tego zweryfikować - mnie nie interesują. Jeśli jakiś autorytet twierdzi, że coś pomaga i jest zdrowe, a mnie szkodzi - wolę zaufać swojemu organizmowi. Zbyt dużo już było takich odkryć i porad, które tylko prowadziły na manowce. Nie twierdzę, że inne rzeczy nie działają, a tylko, że nie miałem okazji ich przetestować. I tak jak już nadmieniłem w poprzedniej części - uważam, że lepiej wprowadzać jeden środek i jakiś czas sprawdzać jak zadziała niż od razu kilka. W ten sposób będzie wiadomo co nam naprawdę pomaga, a co szkodzi. Odniosę się też krytycznie do sposobów, które ewidentnie uważam za złe i oparte na błędnych przekonaniach.


Błonnik w diecie

Jednym z tych, którzy wprowadzili wielkie zamieszanie wokół błonnika był Dan Kellogg fanatyczny pastor i zagorzały orędownik diety roślinnej. Swoje przekonania opierał na autorytecie boskim, jak i specyficznych odczuciach estetycznych. Jak widać w powoływaniu się na Biblię nie przeszkadzało mu to, że to Kain (uprawiający rolę) zabił Abla (hodowcę zwierząt), a nie odwrotnie. "Czyste jedzenie" czyli roślinne to mniej cuchnących odchodów, o tym więcej za chwilę. Owe cuchnące odchody bardzo pastorowi przeszkadzały. No cóż, jakoś nie kojarzyły się z uduchowieniem. Jak to wcześniej stwierdził Nietzsche "... brzuch przekonuje nas, że nie jesteśmy bogami". Do tego doszło wsparcie różnych szarlatanów uważających się za naukowców, dowodzących, że odchody zbyt długo zalegające w jelitach powodują samozatrucie się organizmu. Spowodowało to modę na lewatywy i dopiero rzetelne badania dowiodły, że idea samozatrucia jest całkowicie błędna. Jednak do dziś żyje wiele osób przekonanych o jej słuszności. Tak jak o tym, że należy zwiększać ilość błonnika, by nie mieć zaparć - choć często działa to odwrotnie. Tymczasem człowiek to nie krowa i więcej błonnika to większa szansa na raka. Mimo tego idee Kellogga podchwycili producenci żywności. Podobnie jak to miało miejsce z soją - po co wyrzucać odpady, jeśli można przekonać ludzi, że są zdrowe. Obecnie ciągle można spotkać i usłyszeć dietetyków krytykujących taką czy inną dietę, za to, że ma zbyt mało błonnika. Muuu!


 

Natomiast lewatyw też nie wolno nadużywać. Są konieczne przed pewnymi zabiegami medycznymi i w przypadku długo utrzymujących się zaparć, choć w tym drugim przypadku nie jest to też dobre rozwiązanie na dłuższą metę. Może tylko do końca zniszczyć florę jelitową.

Gdybyśmy byli wolno trawiącymi roślinożercami musielibyśmy większość czasu spędzać na wolnym przeżuwaniu i trawieniu opartym na fermentacji. Nie mielibyśmy już ani sił ani czasu na działanie. Człowiek opanował świat właśnie dlatego, że nie był wege! Nie chcę wcale nikogo przekonywać, że nie należy jeść warzyw czy owoców lub orzechów i pestek. Wiele z nich zawiera cenne dla naszego zdrowia substancje. Chodzi tylko o to, by nie przesadzać z roślinnymi pokarmami, a już w żadnym wypadku nie pchać w siebie specjalnie spreparowanego błonnika.

Wprawdzie rozróżnia się "dobry" i "zły" błonnik, czyli rozpuszczalny i nierozpuszczalny, jednak do trawienia tego pierwszego i tak potrzebna jest bardzo sprawna flora bakteryjna. Do tego i tak zawsze większość roślin zawiera głównie błonnik nierozpuszczalny.


Gazy

Gazy to problem wieloraki. Już z samej swej natury powodują, że nie chce się pisać czy rozmawiać na ich temat. Bywają dość krępujące, szczególnie w towarzystwie a czasem także w sytuacjach intymnych. Mimo tego pozornego tabu, powstało na ich temat kilka różnych i nie zawsze właściwych przekonań. Pierwsza ważna rzecz jaką należy sobie uświadomić, to fakt, że gazy nie są niczym złym (poza zapachem i ewentualnym poczuciem zażenowania). To po prostu normalna reakcja organizmu. Składają się z wodoru i metanu. Wodór łączy się z siarką i tworzy się siarkowodór. (Im większe spożycie białka, a głównie aminokwasów siarkowych, tym więcej będzie siarkowodoru.) Te dwa pierwsze są bezwonne. Nieprzyjemny zapach pochodzi od ostatniego. Co ciekawe, podobnie jak jest odciskami palców czy florą bakteryjną jelit, woń gazów jest sprawą bardzo indywidualną. Panie zwykle bardziej starają się unikać publicznego "puszczania pary" i dlatego w wydychanym przez nich powietrzu jest więcej wodoru, gdyż część usuwa właśnie układ oddechowy. Wodór i metan to gazy palne i wybuchające, jednak jest ich w naszym organizmie zwykle za mało by mogło dojść do eksplozji. Wprawdzie na youtube można znaleźć filmiki idiotów podpalających swoje wydobywające się gazy (a czasem przez to przy okazji włosy na mosznie!), to jednak w normalnych warunkach gazy szybko się rozpraszają w powietrzu i nie stanowią zagrożenia. Siarkowodór działa przeciwzapalnie na jelita, co jeszcze raz pokazuje, że gazy nie są takie złe.


 

Dopiero nadmiar gazów, choć trudno do końca stwierdzić kiedy mamy do czynienia z nadmiarem, może świadczyć o jakichś problemach trawiennych. Silne wzdęcia mogą oznaczać niewłaściwą florę bakteryjną albo też inne problemy z trawieniem. Czasem to nic innego jak skutek nadmiaru błonnika w diecie.


Probiotyki

To kolejna marketingowa ściema. Punkt, w którym absolutnie nie zgadzam się z zaleceniami z Tłustego Życia czy innych podobnych stron. Bakterie zawarte w tych preparatach to w większości tlenowce. Bakterie beztlenowe nie przetrwałyby w tych warunkach, a właśnie takich szczepów potrzeba w naszych jelitach. Pobierane z odchodów zwierząt są już praktycznie nieaktywne. Dlatego często dodawanie probiotyków do kuracji antybiotykowej tylko pogarsza sprawę. Antybiotyk wybija "nasze" bakterie, a ich miejsce zajmują takie, których tam być nie powinno. Już bardziej sensowny wydaje się tzw. przeszczep kału, ale nie miałem z nim bezpośrednio do czynienia, więc nie będę się na ten temat wypowiadał.


Granaty

Owoce granatu, jak i pestki (mogą być suszone, ale wtedy trzeba je namoczyć, bo są dość twarde) bardzo dobrze regulują pracę jelit, o czym mogłem się przekonać na własnym przykładzie. Dzieje się tak za sprawą kwasu elagowego, który jest opisywany głównie jako przeciwutleniacz. Jednak ciekawszym jego działaniem jest pobudzanie organizmu do wydzielania określonych enzymów wspierających trawienie, jak i zapobiegającym mutagenezie komórek, a więc powstawaniu nowotworów. Prócz tego mamy kwas pinikowy działający przeciwzapalnie, a w bonusie sporo witamin i innych mikroelementów.

7 komentarzy:

  1. Pestki granatu to ciekawe a ile ich potrzeba tak z grubsza per porcja/dzień? Pytam bo tanie nie są i zastanawiam się czy w nie zainwestować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno powiedzieć. Dodam, że niestety suszone są bardzo twarde i nawet dłuższe moczenie niewiele daje. Przymierzam się do mielenia lub ubijania w moździerzu. Jednak warto się pomęczyć, bo działają całkiem dobrze. Wystarczy ze 3-4 łyżeczki a pół kilko kosztuje 20 kila zł, więc nie tak drogo.

      Usuń
    2. To chyba spróbuje maki z pestek granatu wydaje się ze to są zmielone pestki ok 3,5pln za 100g a 20pln za kg na a..gro, poza a..gro widzialem Pestki Granatu – mielone Bio 250G za 30pln

      Usuń
    3. Pestki granatu muszą być dobre, bo zawierają dimetylotryptaminę
      :-D

      Usuń
  2. Może lepiej owoc, rzeczywiście w cenie złota:-)
    Mnie przyszło testować coś takiego. Dostałem od mamy.
    https://www.youtube.com/watch?v=wfcN329SPsM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzybek tybetański różni się nieznacznie składem, a co za tym idzie - właściwościami, od innych ziaren kefirowych.4 Grzybek tybetański w większości (ponad 50 proc.) składa się z bakterii kwasu mlekowego (głównie Lactobacillus i Lactococcus), drożdży i bakterii kwasu octowego.

      Usuń
  3. Nie należy mylić priobiotyku z prebiotykiem.

    OdpowiedzUsuń