wtorek, 25 sierpnia 2020

Nie do końca o odchudzaniu cz. 3

 Wpływ środowiska

Rozwijająca się obecnie dość gwałtownie genetyka (która i tak pozostaje ciągle nauką raczkującą) sprawiła, że zaczęto lekceważyć inne czynniki - poza genami - mające wpływ na rozwój i życie człowieka. Klasyczna dychotomia obecna w wielu dziedzinach nauki - wrodzone predyspozycje czy środowisko - poszła niemal zupełnie w kąt. Tymczasem na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Przykładowo, co ma większy wpływ na charakter dziecka i później dorosłej osoby - geny czy środowisko? Oczywiście jest to wypadkowa obu tych czynników, a zapewne i jeszcze innych, o których póki co nie mamy dużego pojęcia. Jak choćby wyłaniająca się koncepcja pól morfogenetycznych. Rzecz jasna w pewnym momencie nawet genetycy zdali sobie sprawę, że popadają w nadmierną jednostronność i tak pojawiła się nowa dziedzina - epigenetyka, zajmująca się badaniem działania poszczególnych genów pod wpływem czynników środowiskowych.

Teraz powróćmy do tematu żywienia i treningów siłowych. W diecie paleo zakłada się, że jesteśmy dokładnie tacy sami, jak nasi przodkowie sprzed wielu tysięcy lat. To prawda, ale tylko częściowa - o czym pisałem w poprzedniej części. Dalej lepiej odżywiać się mięsem, a ograniczać zboża, jednak sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Nasze środowisko jest zupełnie inne. Mięso, jakie jemy też jest inne. Nasz tryb życia od dzieciństwa jest inny niż naszych przodków. Wprawdzie Dawid Dobropolski sugeruje wprowadzenie pewnych modyfikacji do swojego trybu życia czy organizacji miejsc, w których przebywamy, ale tak naprawdę nie jest to do końca realne. Nie jest też zawsze wskazane. Wprawdzie cywilizacja przyniosła nam wiele zjawisk niekorzystnych, ale ma też swoje plusy. Sam osobiście jakoś nie mam ochoty siedzieć w nieogrzewanych pomieszczeniach zimą. Należałoby też zrezygnować z korzystania z komputera, czytania książek czy oglądania telewizji, czego raczej sam Dobropolski nie robi. Może w tym miejscu przesadzam z krytyką, ale chodzi mi o uwypuklenie faktu, że nasze środowisko nie jest i nie będzie takie samo, jak ludzi pierwotnych.

 

Jesteśmy pod wpływem wielu chemikaliów - o niektórych będzie jeszcze szerzej za jakiś czas - które nie pozostają obojętne dla naszego zdrowia, a nawet poziomu tkanki tłuszczowej. Tych chemikaliów zawartych w pożywieniu, środkach czyszczących, czy nawet powietrzu - nasi przodkowie nie znali. Pozostaje problemem otwartym, jak na nas działają wszechobecne sieci telefoniczne czy wi-fi i podobne. Operatorzy zapewniają, że są bezpiecznie. Co to jednak znaczy i dlaczego mamy im wierzyć? Czy ktoś prowadzić badania obejmujące szerszą populację w przedziale kilkudziesięciu lat? Na pewno nie, bo sieci takie i w tym natężeniu jeszcze tyle nie działają. Trudno też oddzielić ich wpływ od innych czynników. No i na koniec - czy operator będzie ogłaszał wszem i wobec, że jego usługi stanowią zagrożenie dla zdrowia?

Sprawa pozostaje nierozstrzygnięta, ale na tyle na ile możemy warto wyłączać telefon na noc. Nie trzymać go zbyt blisko głowy. To samo dotyczy routera wi-fi. Gdy nie jest używany dobrze jest go wyłączyć. Ma to jeszcze ten dodatkowy plus, że można się spokojnie wyspać. Wielu już razy poruszany był temat związku pomiędzy niedoborami snu a niemożliwością utraty nadmiaru tkanki tłuszczowej. Warto pamiętać, że taki niedobór to poważny stresor, który powoduje dominację kortyzolu. Podobnie będzie z opisanymi powyżej innymi czynnikami. Każdy z nich stając się na pewnym etapie dodatkowym stresorem, będzie utrudniał utratę tkanki tłuszczowej, jak i budowanie masy mięśniowej powodując już choćby niekorzystną relację między kortyzolem a testosteronem, choć to tylko szczyt góry lodowej? Jak telefony komórkowe oddziałują na wydzielanie poszczególnych neuroprzekaźników? Tego nie wie jeszcze nikt.


Kobiety mają trudniej

Jednym z wielu nagminnych błędów współczesnej dietetyki jest traktowanie organizmu kobiety dokładnie tak samo jak mężczyzny. Tymczasem zarówno rozkład poszczególnych hormonów i budowa fizyczna, znacznie nas od siebie różnią. To zaś sprawia, że i zalecenia dietetyczne powinny przynajmniej częściowo się różnić. Wielu zwolenników paleo szuka ich w dalekiej przeszłości. Jak jest naprawdę?

Tak naprawdę nic nie wiemy o społecznej roli kobiety w pierwotnej społeczności. Znany dziś obraz jest wynikiem późniejszych ekstrapolacji sugerujących, że mężczyźni dostarczali żywności, a kobiety trzymały się blisko domu (jaskini) i tę żywność obrabiały. Na podstawie tego obrazka powstało mnóstwo teorii tak z zakresu fizjologii jak i np. socjologii, jak i wielu innych dziedzin. Trudno je do końca zweryfikować. Badanie współczesnych społeczności łowiecko-zbierackich jest z natury obciążone wieloma błędami. Często obserwator widzi to co chce widzieć, czego przykładem są zupełnie błędne tezy Ruth Benedict. Będąc pod głębokim wpływem freudyzmu, badaczka naciągnęła ile się dało wnioski ze swoich badań, tak by pasowały do teorii. Nie ona jedna!

Innym problemem jest fakt, że badane ludy już od dawna stykają się z przedstawicielami cywilizacji białych co zawsze ma jakiś wpływ na ich zachowania i zwyczaje. Wreszcie nie bez znaczenia jest wpływ obserwowanego na obiekt obserwowany, co ostatecznie uświadomiła nam dopiero mechanika kwantowa.

 

Na pewno zbyt pochopnie wyciąga się wnioski na temat roli płci i tego co jest "naturalne" a co nie. Najczęściej formułuje się teorie w oparciu o aktualną rzeczywistość społeczną. Kilkadziesiąt lat temu pewnikiem było, że mężczyzna polował i wojował a kobieta trzymała się blisko domu tudzież jaskini i wychowywała dzieci. Dziś role społeczne uległy pewnym przemianom, dlatego zaczęto dopuszczać, że model życia społecznego w paleolicie był bardziej złożony. Nie musimy od razu zakładać matriarchatu, ale możemy spokojnie przyjąć, że dominacja mężczyzn nie była aż tak oczywista. Ze względu na swoją specyficzną rolę w prokreacji i związaną z tym bardziej złożoną gospodarką hormonalną wiemy, że panie gorzej reagują na dłuższe głodówki. Już ten fakt skłania do zastanowienia nad obrazkiem pożerającego tonę mięsa jaskiniowca, który ewentualnie oddaje resztki kobiecie z głośnym beknięciem. Być może właśnie najpierw należało zapewnić byt kobiecie, by potem ewentualnie zjeść resztę? Czy nie jest to w zgodzie z późniejszą zasadą "najpierw kobiety, dzieci i starcy"? Czy nie przemawia za tym także to, że mężczyźnie czasem dobrze robi głodówka a kobiecie nie?

U pań niedobory jedzenia czy określonych składników szybko znajdują reperkusje w zaburzeniu cyklu menstruacyjnego. Tymczasem mężczyźni umiejętnie manipulując niedoborami mogą nawet mocno podbić poziom testosteronu. To sprawia, że odchudzanie kobiet musi przebiegać inaczej i trzeba większej wiedzy, by nie zaszkodzić swojemu zdrowiu.

19 komentarzy:

  1. A jak ma się do kobiet dzień w którym nie jemy mięsa i ograniczamy się do samych warzyw? Taki dzień wypada zrobić raz do roku z tego co pamiętam i odmówić sobie treningu. Chociaż taki dzień według mnie byłby trochę dniem głodówki. Ciężko najeść się samymi warzywami, nie dostarczają btw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden taki dzień w roku to nie problem. Nawet może poprawić zdrowie. Chodzi o to, by się nie głodzić na okrągło czy nazbyt często. Jeszcze będzie więcej o kobietach w kolejnej części.

      Usuń
  2. Ewa Woydyłło mówiąc o uzależnieniach porównała kiedyś kobiecy układ hormonalny do nowoczesnych komputerów, a męski do starych kalkulatorów. Dużo bardziej złożony i dużo łatwiej zepsuć. Analizując różnice warto pamiętać, że z biologicznego punktu widzenia mężczyzna to wstrzymana w rozwoju kobieta, u której rozwijają się męskie cechy płciowe. Można powiedzieć, że jesteśmy uproszczoną wersją - silniejszą i wytrzymalszą, ale z drugiej strony niezdolną do kluczowych funkcji z punktu widzenia przetrwania gatunku, czyli rodzenia i karmienia dzieci. Zdaję sobie sprawę, że to ekstrapolacja, ale na podstawie tych cech, a także czysto zoologicznych obserwacji innych gatunków zwierząt, można wnioskować o rolach przeznaczonych nam przez naturę. Podtrzymuję swoje zdanie z poprzednich dyskusji, że z biologicznego punktu widzenia samice, nie tylko człowieka, ale w ogóle u ssaków (przynajmniej tych społecznych), są znacznie ważniejsze od samców. Stąd można wnioskować o różnych rolach społecznych, przy czym niekoniecznie chodzi o to, kto poluje, a kto pilnuje młodych, ale raczej o relacje w obrębie tsgo samego gatunku. Dobrym przykładem są lwy, u których samce przeważnie siedzą i oszczędzają siły na wypadek ataku innych samców, a dostarczaniem pożywienia zajmują się lwice. Samce wykazują też znacznie większą agresję wewnątrzgatunkową i większą skłonność do ryzyka. Na koniec jeszcze jeden z moich ulubionych przykładów związany ze znanym zjawiskiem chwilowego opadnięcia z sił po męskim orgaźmie. Skąd to się bierze, a także dlaczego w świecie zwierząt seks zwykle uprawia się od tyłu? Ano stąd, że to jeden z potencjalnie najbardziej niebezpiecznych momentów, kiedy wzrasta ryzyko ataku drapieżnika. W takiej sytuacji zapłodbiona samica jak najszybciej ucieka, a chwilowo osłabiony samiec zostaje z tyłu - "na wabia" :)
    Oczywiście wszystkie takie relacje społeczne są w pewnym sensie wtórne i w dużej mierze determinowane przez środowisko, a u bardziej złożonych gatunków, na czele z ludźmi, przez kulturę. Stąd zabawa w ekstrapolację męskich i żeńskich ról społecznych ma znaczne ograniczenia. Można mówić o jakichś potencjalnych predyspozycjach, ale raczej nie o determinowaniu roli w dzisiejszym społeczeństwie. Natomiast jeśli chodzi o główny temat tej serii, czyli kwestie odżywiania i funkcjonowania organizmu, to wydaje mi się, że znacznie lepszym narzędziem od ekstrapolacji jest zwykła obserwacja co i jak na nas wpływa i jak to się rozkłada u obu płci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam dostałem paczke z 1kg henoblobiny suszonej i chce zacząć od jutra test, podobnie, jak miało to miejsce z kakao Stefanie czy mógłbyś temat henoblobimy jakos mi podpiac do tematu z Kakao ? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpiąć się raczej nie da. Możesz albo dalej pisać pod Kakao, albo mogę stworzyć nowy temat. Jak wolisz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok to będę pisał pod kakao by nie zasmiecac bloga nowymi tematami :-)
    A jeszcze mam jedno pytanie chodzi mi o ilość białka tzn, kiedys czytalem bodajże na Hormoniewzrostu Twoj artykol żeby w dni treningowe jesc przed i po treningu, po 1g/kg masy ciala Bialka i żeby tego nie wliczac do bilansu czy dalej tak uwazasz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie do końca. Wtedy pisałem to trochę pod wpływem Poliquina. Obecnie, po latach eksperymentów, uważam, że nie ma sensu przeszkadzać. Oczywiście przy Twoich parametrach i jak podejrzewam dobrych predyspozycjach, możesz czasem podbić białko do 2,5-3 grama na kg masy ciała, ale więcej raczej nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak w temacie o Kakao przekroczymy 200 komentarzy, to warto i tak będzie zrobić kolejną część, bo niektóre przeglądarki nie radzą sobie przy większej ilości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak teraz tak przemyslalem że moze lepiej osobno temat założyć ponieważ za ok 1-2 miesiace wracam do kakao i wtedy bym kontynuował wątek kakao...A henoblobilne bym połączył z wątkiem osocza które zamierzam w najbliższym czasie brać w celu dostarczenia czynników wzrostu które wg teorii znajdują sie w osoczu krwi :-)

      Usuń
  8. Co do białka, niedawno przeprowadzono kilka nowych badań o rekompozycji, w streszczonej wersji ujęte są w tym filmiku: https://youtu.be/rkv1fpWLy0Q

    Generalnie, mimo wcześniejszych ustaleń, tzn. brak różnicy w przyroście masy mięśniowej dla ćwiczących na suwnicy [nogi] w grupie spożywającej 1.6 g białka na kgmc a tymi, co jedli 2.2 g, wychodzi na to, że synteza białek mięsniowych nasila się, gdy spożywamy więcej białka i spożywamy je regularnie, tj. grupa badanych, która spożywała 3x40 g białka w trakcie dnia miała również większy przyrost masy mięśniowej (i spadek tłuszczowej) niż ci, którzy spożywali rano 10 g, potem 40 i na koniec 70 g.
    Co ciekawe, stare podejście jedzenia białka przed i po treningu jest również potwierdzone - synteza nasila się, jeśli zjemy białko okołotreningowo, aniżeli po kilku godzinach. Czyli jednak mądrość ludowa ma swoje podstawy w nauce.
    Fakt faktem, zapewne dla naturala przekraczanie 3 g B/kgmc jest pozbawione sensu, ale znowu bawienie się 1.6 g B/kgmc to też spore nieporozumienie. Słodkiewicz jest jednym z tych trenerów, który podopiecznym zaleca jeść właśnie ok 2.5 - 3.5 g B/kgmc, nawet, jeśli są naturalni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko mam pytanie, czy nadmiar białka kończy się zamianą w glukozę a to w tworzenie tkanki tłuszczowej?

      Usuń
    2. Kto by pomyślał że na tym.blogu ktoś będzie brał Slodkiewicza za autorytet, i to ćwiczenia na suwnicy ;)

      Usuń
    3. Z ćwiczeniem na suwnicy chyba za bardzo nie zrozumiałeś istoty przekazu, przeczytaj raz jeszcze.

      Ze Słodkiewiczem to nie myślałem, że jakakolwiek osoba ćwicząca na siłowni nie docenia jego osiągnięć tylko dlatego, że tak jak 100% profesjonalistów, Słodkiewicz leci na koksie.

      Usuń
    4. Odkąd tu zaglądam nie spotkałem osoby która uznawałaby zasługi starego koksiarza, takich ludzi się tutaj raczej piętnuje, że robią wodę z mózgu młodym adeptom kulturystyki ;)

      Usuń
    5. Prawda jak zawsze jest pośrodku :) Faktycznie niejako piętnuję koksowanie i absolutnie nie polecam. Jednak powszechnie przyjęta opcja, że na koksie nie trzeba się starać, a i tak się urośnie bez ciężkiej pracy - również jest błędne. Ogólnie nie popieram też koncepcji treningowych Słodkiewicza, choć czasem ma dobre pomysły i zdarzało mi się polecać niektóre ćwiczenia w jego wykonaniu.

      Usuń
  9. Ja jem ponad 3g/kg masy ciala bialka i sie bardzo dobrze czuje prubowalem jeść mniej ale samopoczucie ulegalo pogorszeniu:-)
    Wg mnie każdy musi poeksperymetowac i dojsc do wniosku jaka ilość Białka u niego sie najlepiej sprawdzi

    OdpowiedzUsuń
  10. Stefanie, tak nie do końca o odchudzaniu, amerykańskie bożyszcze ketogeników zaleca ciekawe podejście do masowania na keto/LCHF, posiłkując się badaniami: https://www.youtube.com/watch?v=mk9lFY20aWY

    1. Jeść bardzo dużo - 75% kcal z tłuszczów, ale jednocześnie ok. 2g białka na kgmc, węgle poniżej 50 g/kgmc, czyli mamy np. w moim przypadku jakieś 160 g białka, 250 g tłuszczów i 50 g.
    2. Robić 1-2 razy w tygodniu długiego IF, a czasami nawet post.

    Co o tym sądzisz? Niby, teoretycznie, z punktu widzenia hormonów ma to jakiś sens. Pasuje też do znanego już od dawna podejścia różnych makro w dzień treningowy i nietreningowy (chociaż tutaj zawsze się zastanawiałem, czy więcej należy jeść w DT, czy właśnie w nietreningowy, skoro wtedy najpewniej regeneracja jest największa). Jestem ciekaw twojego zdania co do takiego podejścia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Teoretycznie każdy jest taki sam, a w praktyce jeden na tym schudnie a drugi się spasie. Częściowo właśnie o tym jest kolejna część mojego artykułu. Już prawie gotowa więc będzie niebawem.

    OdpowiedzUsuń