poniedziałek, 11 listopada 2019

Medytacja i trening mentalny cz. 6


Racjonalnie wiem, ale emocjonalnie demotywuje
Czasem jest tak, że wiemy bardzo dobrze, że trzeba przyhamować z treningami. Przyczyną może być np. przeciążenie innymi obowiązkami życiowymi. Mało snu lub zabieganie nie sprzyja skupieniu i wysokiej intensywności ćwiczeń. Inną przyczyną może być kontuzja. W takich sytuacjach wiemy, że trzeba sobie odpuścić, ale jednocześnie wpływa to negatywnie na stan emocjonalny. Niemal czujemy jak spada siła i maleją mięśnie. Niekiedy potem trudno wrócić do treningów, gdy wiemy ile ciężkiej pracy poszło w diabły.

Bardzo trudno jest przełamać taką barierę psychiczną, jednak jeśli nie uświadomimy sobie prostej zależności, że tylko powrót do treningów może sprawić, że znowu będziemy w formie, cała praca faktycznie pójdzie w diabły. Nie wolno się porównywać z sobą z przed kontuzji - o czym już wspominałem. Teraz jesteś w innym czasie, może w gorszej formie, ale bogatszy o nowe doświadczenia. Zwróć uwagę na nabytą wiedzę, na to czego nauczyłeś się o treningach i o swoim organizmie. Uświadom sobie, że zdobywanie formy w jakimkolwiek sporcie nie jest prostą wzrastającą funkcją liniową. Raczej przebiega w formie wznoszącej się sinusoidy. Nikt nie jest cały rok w najwyższej formie i ciągle mogąc tę formę rozwijać. Podlegamy wielu różnym czynnikom, także z poza siłowni, które czasem mogą być męczące i bolesne, ale jednocześnie wzbogacają nasze życie.


Wizualizacja bólu
Wizualizacja bólu jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Każdy normalny człowiek boi się bólu i raczej stara się go unikać. W normalnych warunkach lekki ból np. po skaleczeniu nie robi większego wrażenia na osobie dorosłej. Jednak poważne urazy są czymś co znosimy już znacznie gorzej. Tolerancja na ból to sprawa dość indywidualna i w dużej mierze zależna tak od charakteru danej osoby, jak i konstrukcji fizycznej. Ciągle pokutuje przekonanie jakoby kobiety były bardziej odporne na ból. Argumentacją na rzecz takiej tezy są bóle porodowe. Nie umniejszając nic z cierpień jakie ponoszą panie w czasie porodu, trzeba powiedzieć, że trudno jest wyrokować na tej podstawie cokolwiek skoro mężczyźni nie mogą się sprawdzić w tej dziedzinie. Kiedy pojawia się ból, zwłaszcza bardzo poważny, jak choćby właśnie przy porodzie, nie ma możliwości go uniknąć. Trzeba znosić. Jeśli ulegnie się poważnemu wypadkowi - także. Obecnie coraz mocniej ucieka się od przeżywania bólu tak fizycznego, jak i psychicznego. Nie zawsze wychodzi nam to na dobre. Poważny ból na pewno warto złagodzić środkami przeciwbólowymi, ale uzależnianie się od nich i uciekanie w tabletki w sytuacji, gdy cierpienie jest w miarę do zniesienie, jest poważnym błędem i często prowadzi do uzależnień. Żyjemy w społeczeństwie przekonanym, że na każdy problem jest jakaś tabletka. Wystarczy połknąć i po sprawie.
Ból jest nieodzowną częścią naszego życia. Nie da się go uniknąć. Zawsze warto racjonalnie rozważyć, czy dany ból da się jeszcze spokojnie wytrzymać, czy też należy ponieść koszty zdrowotne związane ze środkami przeciwbólowymi i jednak coś zażyć. Odnosząc się bezpośrednio do treningu - spotkałem się z artykułami, których autorzy zalecali przyjmowanie aspiryny w celu zmniejszenia DOMS-ów. Uważam, że jest to podejście - najdelikatniej rzecz ujmując - głupie. Jeśli ktoś nie może znieść opóźnionej bolesności mięśni, to nie tylko nie powinien trenować, lecz jest coś nie tak z jego psychiką. Zaś sama aspiryna wcale nie jest tak obojętna dla zdrowia, jak się poważnie sądzi.


Nie znaczy to wcale, że pewne obawy przed takim bólem nie mogą się pojawić. Sama obawa to jeszcze w miarę zdrowy odruch. Nikt normalny nie lubi, by go bolało, choć jeśli ból mówi o dobrze przeprowadzonym treningu i daje nadzieję na przyrosty, to poniekąd może być satysfakcjonujący. Rzecz jasna, same DOMSy wcale nie świadczą o tym, że na pewno coś urośnie. Prócz lęku przed bólem istnieje coś takiego - wielokrotnie już opisywane zjawisko - jak lęk przed ciężarem. Na pewnym etapie zaczynamy się bać własnych wyników. Oto świadomość tego, ile znowu trzeba będzie podnieść niektórych wprost paraliżuje. Na pewno dużą pomocą jest rampa, która pozwala stopniowo wchodzić na coraz większe obroty. Tak fizycznie, jak i psychicznie.
Wcześniejsza wizualizacja treningu może pomóc i znacznie ograniczyć stres. To samo paradoksalnie dotyczy bólu i możliwych kontuzji. Warto czasem usiąść i wyobrazić sobie takie nieprzyjemne sytuacje. Starać się w tym czasie mocno odczuć ból w danych rejonie, którego uszkodzenie sobie wyobrażamy. Takie ćwiczenie ma dwa uzasadnienia. Po pierwsze zwiększa naszą uwagę na samym treningu, a tym samym zmniejsza zagrożenie kontuzją. Po drugie, tym co nas ogranicza jest zwykle nie sam ból, ale właśnie lęk przed nim. Po przeżyciu ból już nie wydaje się taki straszny. Są wprawdzie sytuacje traumatyczne, bardzo silnego bólu czy fizycznego czy psychicznego, które potrafią wywrzeć ogromny wpływ na długie lata, ale to już inny temat i problem wymagający konsultacji ze specjalistą.
Oczywiście warto także wizualizować sobie pozytywne rzeczy, jak choćby wspomnianą już ciężką serię. Wyobrażać sobie jak pracują mięśnie i jak wszystko się udaje. Jednak tu tylko o tym napomykam, bo ten temat był już szeroko omawiany przez wielu autorów.



Jak to jest z afirmacjami?
Wielu współczesnych autorów posługuje się słowem "mantra", jednak pojęcie to ma konotacje religijne, więc sam wolę pisać i mówić o afirmacjach. Problem afirmacji został już poruszony w komentarzach pod jedną z wcześniejszych części tego cyklu. Faktycznie sprawa jest złożona. Na pewno Marek ma rację pisząc o zafałszowaniu rzeczywistości. Jednak nie musimy do afirmacji podchodzić w taki sposób. Niektóre wymyślone przez nas frazy, mające często oparcie w osobistych skojarzeniach, mogą być przydatne. Np. mnie bardzo pomaga powtarzanie przed ciężkimi seriami frazy: "Grawitacja to tylko stan umysłu". Nie chodzi tu o prawdę, ani o logikę. Chodzi o aktywizację psychiki i ciała. W domyśle - nie jest to takie ciężkie jak sądzisz! Wnosi też nutkę humorystyczną.

3 komentarze:

  1. A "ból to tylko kwestia siły woli" :)
    Mnie bardzo pomaga wyobrażanie sobie ciała, jako swoistej sprężyny. Mechanizmu, który ma zadziałać w konkretny sposób. Dlatego w czasie ćwiczeń bardzo mocno staram się odczuwać w działanie aktywnych taśm mięśniowych w różnych ćwiczeniach, wyobrażać sobie na przykład, jak spięcie mięśni rdzenia "sciaga" i napina powięzi w pozostałych częściach ciała. Co ciekawe bardzo przekłada się to na coś, co okresliłbym jako "czucie powięziowe" na podobieństwo czucia mięśniowego. Ćwiczenia dużo lepiej wchodzą i bardzo poprawia się koncentracja. Łatwiej też wychwycić, kiedy coś idzie nie tak, jak powinno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrym przykładem jest podciąganie:
    skupienie się w tym cwiczeniu na napięciu mięśni posladkowych i wyobrażanie sobie jak, za ich sprawą, napina się powięź lędźwiowo-biodrowa (która łączy pośladkowe z najszerszymi grzbietu w całość funkcjonalną) bardzo zmienia odczucia w tym cwiczeniu. Przy odrobinie wprawy dosłownie można poczuć, że najszersze są mocniej napięte i pracują zdecydowanie mocniej i wydajniej. Nogi przestają być tylko zwisającym balastem, a wręcz stają się istotnym elementem aparatu ruchu w tym ćwiczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja afirmacja: "Podnoszę coraz większe ciężary z coraz lepszą techniką"

    jak mnie nauczył Wodyn - "Myślenie w kategorii faktu dokonanego i teraźniejszości" itd...

    https://www.youtube.com/watch?v=QQEQaecwwwc

    OdpowiedzUsuń