Wyciskanie
leżąc - zastrzeżenia
Nie
muszę zapewne przypominać, że zawsze bardziej wydajne pozostają
dipsy czy też pompki. Zarówno jeśli chodzi o rozwój mięśni
klatki piersiowej, jak i ogólnej siły. Jedyny problem w tych
ćwiczeniach pojawia się z czasem, gdy trzeba doczepiać sobie coraz
większe dodatkowe obciążenia. Szczególnie problematyczne może to
być w pompkach. Drugim zastrzeżeniem - nim przejdę do omawiania
wyciskania leżąc - jakie muszę podnieść, jest to, iż klasyczne
wyciskanie leżąc nie jest ćwiczeniem na rozwój mięśni klatki
piersiowej. Fakt, faktem, niektórym je wystarczająco rozbuduje,
ale... Dla wielu osób z małą klatką będzie ślepą uliczką.
Istnieje sporo lepszych sposób na pobudzenie klatki. Jeśli już mam
uściślać, to takie wyciskanie rozbudowuje przede wszystkim
tricepsy i przód naramiennych.
Trzecie
ważne zastrzeżenie. Jeśli chcesz dużo wyciskać leżąc musisz
zadbać o rotatory. W tej kwestii nie ma odstępstw. Nacisk na
wyciskanie na ławie bez jednoczesnego trenowania rotatorów to jedna
z najczęściej występujących przyczyn problemów z barkami i z
rotatorami, czyli tzw. uszkodzenia stożka rotatorów. O ile w
przypadku wyciskania stojąc rotatory pracują bardziej równomiernie
z innymi większymi mięśniami i niebezpieczeństwo jest znacznie
mniejsze, o tyle przy wyciskaniu w leżeniu ryzyko jest kolosalne.
Zapewne nie stanie się nic po tygodniu czy miesiącu, ale już w
skali lat kontuzja jest pewna. Już zupełnym katem rotatorów jest
wyciskanie z pomocą suwnicy Smitha. Taka asysta jest dopuszczalna
jedynie przy krótkich bardzo ciężkich dociskach. Pełne wyciskanie
z suwnicą Smitha musi skończyć się źle. Dochodzi do usztywnienia
toru ruchu, wymuszonego napięcia w obszarze rotatorów i w końcu...
trach.
Pomysł
Poliquina
Powyższe
skłoniło Poliquina do zaproponowania schematu treningu, w którym
przeplata się wyciskanie leżąc z ćwiczeniami na rotatory. Nie
neguję wielkiego pozytywnego wkładu tego trenera w sporty siłowe,
ale trzeba też przyznać, że miał sporo niezbyt rozsądnych
pomysłów. Ten należy właśnie do tej kategorii. Nie wydaje mi się
zbyt mądry. Takie połączenie nie pozwala dobrze przećwiczyć ani
wyciskania ani rotatorów.
Możliwe
wariacje
Samo
wyciskanie nie jest, jak już wspomniałem, ćwiczeniem na klatkę.
Niewątpliwie angażuje w jakimś stopniu mięśnie klatki
piersiowej, ale o wiele bardziej barki i tricpesy. O tym już
wspominałem. Natomiast mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, iż
tak naprawdę wraz ze wzrostem ciężaru i intensywności, ćwiczenie
to staje się w pewnej mierze treningiem całego ciała. Wymusza
coraz większe napięcie mięśni brzucha, a nawet niektórych mięśni
nóg. Nie, na pewno nie zastąpi przysiadów, ale też nie można
traktować go jako izolacji.
Jednak
i w tym wypadku nie trzeba trzymać się tylko i wyłącznie
klasycznej wersji. Nawet jeśli trenuje się specyficznie pod trójbój
siłowy. Różnicowanie form może urozmaicić trening, jak również
przyspieszyć rozwój siły i masy. Oto pewne wariacje:
-
Wyciskanie z łańcuchami lub gumami. Znane każdemu kto ma już
pewien staż w trójboju. Pozwala zwiększać stopniowo ciężar w
miarę, jak wyciska się go coraz wyżej. Tym samym wykorzystuje się
fakt, iż w górnej części ruchu mamy więcej siły.
-
Dociski na racku lub docisk do desek.
-
Wyciskanie z podłogi (floor press).
-
Wyciskanie sztangielek leżąc. Daje mocniejszą aktywację klatki
pod warunkiem, że ruch sztangielek jest równoległy względem
siebie, a nie jak to często widać - zbieżny. Przy ruchu zbieżnym
ćwiczenie traci większość swojej wartości.
-
Wyciskanie sztangielki jednorącz leżąc.
Prawie
każdy z tych wariantów (prócz docisku i floor press) można
jeszcze bardziej zróżnicować poprzez różne ustawienia kąta
ławki. Tak w formie skosu dolnego, czyli leżenia głową w dół
(kąt nie powinien być zbyt duży), jak i w skosach górnych. To
jednak nie wszystko. W każdym z tych wyciskań (tym razem prócz
wycisków sztangielek) można regulować szerokość chwytu, od dość
wąskich - raczej nigdy nie mniejszych niż szerokość barków z
powodu ryzyka kontuzji nadgarstków - jak i bardzo szerokich.
Wyciskanie
gilotynowe
Jeśli
już jesteśmy przy szerokich chwytach, to trzeba też wspomnieć o
wyciskaniu gilotynowym. Niewątpliwie jest to ćwiczenie
kontrowersyjne i owiane złą sprawą. Stało się tak z powodu tego,
iż wielu ludzi traktowało je jak typowe ćwiczenie siłowe. Czyli
nie dbając o specyficzną dla niego technikę i trenując zbyt dużym
ciężarem. Tymczasem wyciskanie gilotynowe jest ćwiczeniem wybitnie
izolacyjnym mającym na celu wymodelowanie klatki piersiowej. Jest
tak mimo tego, że angażuje więcej niż jeden staw. Przy tej okazji
warto napomknąć, że definicja określająca ćwiczenia izolacyjne
jako wszystkie te, które angażują tylko jeden staw - jest
całkowicie błędna. Dokładne wyjaśnienie techniki wykonania
wyciskań gilotynowych wymaga osobnego artykułu.
Jak
widać możliwości jest sporo. Można wyciskanie leżąc, podobnie
jak stojąc, różnicować na wiele sposobów. Można też wybrać
te, które z określonych powodów - sprzętowych, zdrowotnych czy
innych - będą dla danej osoby najkorzystniejsze. Podobnie można
podejść do wielu innych ćwiczeń, co być może opiszę za czas
jakiś w osobnych artykułach.
https://www.t-nation.com/training/inside-the-muscles-best-chest-and-triceps-exercises
OdpowiedzUsuńEmg I czucie najlepszym doradcą?
Nie i jeszcze raz nie! Wiele badań z użyciem EMG to zwykła bzdura. Pseudonauka. Wyznacznikiem zawsze pozostaje rozwój danego mięśnia i wzrost siły. Rozwój niekoniecznie zależy od największej aktywacji mięśnia pokazanej na aparaturze pomiarowej, ale ogólnej aktywacji jak największej ilości jednostek motorycznych - nie tylko w danym mięśniu - jak i od pobudzenia hormonalnego oraz mnóstwa innych czynników.
OdpowiedzUsuńStefanie a czy są jakieś metody aby to zbadać/zmierzyć¿ Jak dokonywać wyboru konkretnych ćwiczeń? Czy zostaje obserwacja przyrostów i kombinowania indywidualnie? Czy domsy są jakims pożądanym wskaźnikiem? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, jak pisałem - najlepszym wskaźnikiem jest przyrost siły. Drugi to doświadczenie pokoleń trenujących, ale raczej tych z przed ery sterydów. DOMSy częściowo dają jakiś wgląd, bo oznaczają, że dany mięsień mocno oberwał, ale różnie z tym bywa. Czasem rośnie się dobrze i bez DOMSów, a czasem ma się non stop DOMSy i efektów nie widać. Tak więc masz rację z tym indywidualnym kombinowaniem. Jednak warto kombinować w oparciu o te doświadczenia, o których pisałem, czyli np. lepsze zawsze będą wolne ciężary i ćwiczenia złote niż maszyny i cały ten współczesny balast.
OdpowiedzUsuń