Co
to właściwie jest mind-muscle, czyli inaczej mówiąc czucie
mięśniowe? Takie pytanie ostatnio się pojawiło w komentarzach. Na
pewnym etapie staje się ono dość istotne, bo prowadzi do wejścia
na drogę zaawansowania. Spróbujmy więc to lepiej zrozumieć.
Nie
dziwi mnie, że w zasadzie trudno cokolwiek znaleźć na ten temat.
Przyczyn jest kilka. Po pierwsze większość trenerów siłą
rzeczy musi się skupiać na podstawach i na nieustannym powrocie do
tłumaczenia tego czym są ćwiczenia złożone, jak je wykonywać i
dlaczego budują podstawy siły. Jest to reakcja na nadmiar źle
wykonywanych izolacji na siłowniach. Po drugie nie do końca wiadomo
o czym pisać, bo tego typu zjawiska wymykają się prostemu opisowi
słownemu. Wreszcie trzecia przyczyna jest taka, że ci, którzy
obecnie coś wnoszą wartościowego do treningów siłowych
zajmują się zwykle dwubojem lub trójbojem, a nie
kulturystyką jako taką. Brak nam dziś fenomenu na miarę Girondy.
Komunikacja miedzy dwoma punktami
Spróbujmy
więc ugryźć sprawę od takiej oto strony. Mamy dwa punkty. Jeden
to interesujący nas mięsień, a drugi to mózg. Połączenie
między nimi zawsze istnieje. Przynajmniej u każdego przeciętnego
człowieka. Pomijamy uszkodzenia nerwów czy inne choroby,
które mogą zniekształcać to połączenie.
Jednak
większość ludzi, która nie uprawia żadnego sportu nie ma
zbyt mocno rozwiniętej świadomości swojego ciała. Nie wie, czy
dany ból pochodzi z mięśnia czy z kości, czy jeszcze czego
innego. Nie zna i nie rozumie podstawowych funkcji biomechanicznych.
Chciałoby się powiedzieć, że u ćwiczących jest inaczej, ale
sami wiecie, że z tym bywa różnie.
Praca mięśni
Najpierw
mięśnie. Tak czy inaczej korzystamy z tego połączenia w każdej
chwili, gdy się ruszamy. Chcę podnieść kubek, więc wyciągam
ramię, łapię go itd. To samo, gdy będę podnosił coś ciężkiego.
Jednak w tym wypadku impuls z mózgu dotyczy nie mięśnia, a
czynności. Celu. Nie zastanawiam się, jaki mięsień teraz pracuje
tylko łapię kubek. Co ważniejsze ciało tak się dostosowuje, że
zazwyczaj do pracy włączają się bardziej te mięśnie, które
są silniejsze i lepiej unerwione, co w praktyce oznacza to samo.
Jeśli jesteś praworęczny to po kupek sięgniesz najprawdopodobniej
prawą ręką. Jest silniejsza i lepiej skoordynowana. To razem
sprawia, że słabsza ręka, czy w ogólności słabsze mięśnie
zawsze pracują mniej, a więc i słabej się rozwijają. Zamknięte
koło.
Ogólna poprawa pracy neuro-muskularnej
Na
początku wprowadzenie ćwiczeń złotych już samo przez się
wzmocni połączenia nerwowe. Wszystko przez czas jakiś powinno być
dobrze. Na tym etapie i tak nie dojdzie do mind muscle. Szkoda na to
czasu. Najpierw poprawiamy wydolność całego układu
nerwowo-mięśniowego. Po pewnym czasie zauważymy, że ten czy inny
mięsień rozwija się słabiej. No chyba, że jesteśmy w gronie
tych kilku procent szczęśliwców. Wtedy nawet szkoda myśleć
o izolacjach. Jednak większość z nas nie jest. No właśnie.
Przedwczoraj na portalu rekompozycja pokazal sie tekst w ktorym jest cytat z Lyle'a MCDonalda, ktory temu zaprzecza. Jak sie Stefan zapatrujesz na to co pisze McDonald ogolnie jako trener?
OdpowiedzUsuń"Zdradliwy (oraz głupi) pomysł, który ciągle zdaje się nawiedzać sferę kulturystyki mówi, że ćwiczący powinni koncentrować się na rzeczach kompletnie bez znaczenia: czucie mięśnia, pełen ścisk, czy też dobra pompa. To kompletne bzdury i ludzie którzy to robią, jeśli nie są na sterydach, po prostu nie rosną. Mięsień rośnie w rezultacie progresywnego przeciążenia napięcia, jeśli nie dorzucasz kilogramów na sztandze, nie rośniesz "
Myślę, że taka wypowiedź to popadanie ze skrajności w skrajność. Jedni mówią, że czucie mięśniowe i wolne negatywy są najważniejsze i potrafią ćwiczyć w ten sposób cały rok, drudzy tak jak McDonald, że czucie mięśniowe jest bez znaczenia i liczy się tylko ciężar. Po prostu są pewne ćwiczenia, czyli złote i wielostawowe, które budują ogólną siłę i sprawność, a są też izolacje, którymi wypracowujemy detal, więc nie widzę przeszkód by skupiać się i na czuciu mięśni i na dodawaniu ciężaru (czyli oba warianty), a nie popadać w którąś ze skrajności.
OdpowiedzUsuńZajrzałem do tego artykułu na rekompozycji i jak się okazało autor zaraz po wstępie pisze, że po dwóch latach prawidłowego treningu powinno się miec o wiele wyższy wynik w MC niż w przysiadzie (dla przysiadu masa ciała razy 1,6, a dla MC razy 2). Nie mówiąc już o rekomendowaniu wyciskania na płaskiej bez zająknięcia się o dipsach.
OdpowiedzUsuńA fragment o kobietach mnie już zupełnie rozbroił. Nie wiem nawet jak to skomentowac, więc po prostu zacytuję:
"Kobieta ważąca 60 kg, która ćwiczyła sumiennie przez 5-10 lat powinna [...] wykonać 4-5 powtórzeń podciągając się podchwytem lub jedno z doczepionym ciężarem 5-7 kg".
Nie żeby to się miało do samego McDonalda, który tam był tylko cytowany, ale o czymś to jednak świadczy.
O autorze nie ma co pisac, to skompromitowany ruski niedzwiedz, ktory na forum ap wstawial nie swoje fotki. Niemniej chwalipieta z niego niewaski a McDonalda uwaza chyba za wyrocznie i wzor. Zapytalem ze zwyklej ciekawosci, nie chodzi mi o zadne konfrontacje czy inne takie akcje. Wiem, ze jest sporo wyznawcow McDonalda..
OdpowiedzUsuńJest to pewna skrajność. Zaprzeczanie chociażby dorobkowi Girondy, Scotta czy Zane. Niestety, ale pewnych rzeczy na pewnym etapie samymi głównymi bojami się nie zrobi. Zwłaszcza obecnie, gdy coraz więcej jest wad postawy. Wynikałoby też z tego, że ćwiczenia rehabilitacyjne też są do bani, bo skupiają się na szczególe. Tak, jak i wiele indywidualnych przypadków osób z rożnymi problemami zdrowotnymi. Taka wypowiedź świadczy tylko o dość wąskich horyzontach. Wyznawców to teraz może mieć każdy :)
OdpowiedzUsuńStefan ja z takim pytaniem (moze tak przy okazji jezeli mozna -moze zrob jeden taki dzial typu "pytania na rozne tematy", cos w stylu jak maja pytania do pumy na mnbcc, to by nie zasmiecalo innych tematow nie na temat)
OdpowiedzUsuńWracajac do pytania - otoz cwicze tylko w domu ze wzgledow roznych, nie mam czasu na silownie, praca etc. Mam sztange, hantle, drazek etc. Nie mam stojakow do sztangi i zastanawiam sie nad kupnem.
Ale czytalem wczesniej to co pisales na hormonwzrostu o cwiczeniach na klatke i "przereklamowaniu" wyciskania na plaskiej, i teraz sie zastanawiam czy olac te stojaki a cwiczenia na klatke robic hantlami z odpowiednim ciezarem?
Na pewno w stojaki warto zainwestować z powodu przysiadów. Klatkę na początku buduje się w oparciu o dipsy i push pressa. Hantlami masy za bardzo nie zrobisz. Dodatkowo łatwiej tak o kontuzję.
OdpowiedzUsuńPotem dochodzi przenoszenie czy ewentualnie gilotyna, a dopiero na końcu rozpiętki itp.
Hmm, no tak, przysiady. Klatki nie zamierzam pilowac na 100 sposobow, na masie mi tak bardzo nie zalezy, robie glownie wielostawowe czyli military, mc, wioslowanie, klatka i dodam chyba w koncu przysiady. W kazdym razie z tego co pamietam sugerowales, ze i tak lepiej jest robic na skosie niz na plaskiej?
OdpowiedzUsuńLepiej lekki skos głową w dół.
OdpowiedzUsuńStefan, Jak ty odnosisz się do diety w sportach wytrzymałościowych ? chodzi mi głównie o Piłkę nożną. Czy uważasz że taka osoba cięzko trenująca i na siłowni i na boisku powinna też jeść te skromne 70g węgli ? I jak do tego mają się płyny izotoniczne, które wiadomo są bardzo ważne w takich dyscyplinach ponieważ nawadniają podczas wysiłku, ale przeciesz mają sporo węgli...
OdpowiedzUsuńTo ja w takim razie dołączę się do offtopicu i proszę dodatkowo o odpowiedź jak wygląda sprawa z węglami w czasie regularnego, wzmożonego wysiłku, tym razem umysłowego.
OdpowiedzUsuńNo właśnie tu jest ciekawostka. Przy wysokim poziomie treningu fizycznego myślę, że większości te 70-80 węgli wystarczy. Jeśli trzeba to dać więcej tłuszczu i już. Ostatecznie, jak ktoś się z tym źle czuje to może być trochę więcej.
OdpowiedzUsuńCo do pracy umysłowej to rzecz nie jest taka prosta, bowiem ciągle do końca nie wiadomo, jak się żywi mózg. Stara teoria mówi o glukozie, ale są też głosy na temat ketonów. Tu trzeba podejść indywidualnie. Być może przy naprawdę intensywnej pracy intelektualnej potrzeba będzie więcej - ok. 100 gram. Ile dokładnie to już najlepiej sprawdzić na sobie.
Napoje izotoniczne to dla mnie syf. Lepiej już pić wodę. Ich wartość wyznacza marketing nic więcej. Dostałem kiedyś takie w ramach jakieś promocji. Po pierwszym miałem mdłości.
OdpowiedzUsuńWiara w nadprzyrodzoną moc nawadniającą napojów izotonicznych oznacza stanie się ofiarą marketingu.
OdpowiedzUsuńA co z napojami izotonicznymi domowej produkcji? Mam na myśli wodę np. z sokiem z cytryny i ewentualnie jakimiś innymi dodatkami. W sumie sam nie wiem co by tam można było dac.
OdpowiedzUsuńMo więc właśnie, zależy co tam będzie. Ogólnie soki owocowe nawet domowej produkcji to tylko cukier. Czym innym jest owoc jako taki, a czym innym sok. Z sokiem z cytryny, jak ktoś lubi może w sumie być.
OdpowiedzUsuńWitam i z góry przepraszam za kolejny offtop. Chciałbym prosić o polecenie jakiś w miarę łatwo dostępnych książek w języku polskim o tematyce szeroko pojętej kulturystyki i żywienia niskowęglowodanowego. Obecnie czytam Kwaśniewskiego i planuje zaopatrzyć się w Taubesa. Generalnie chodzi mi o coś napisanego prostym językiem, żeby również osoby żywiące się "tradycyjnie" mogły uchwycić ich sens i przekonać się do tłuszczy.
OdpowiedzUsuńNa pewno "Zycie bez pieczywa" Allen/Lutz, mozna tez sprobowac "Nowa dieta Atkinsa" autorstwa Westmana, Phinneya i Voleka, trzech naukowcow zajmujacych sie zagadnieniami lc w sporcie. Nie patrzec na tytul, to rozwiniecie idei Atkinsa ale tworcze. Pod ich kuratela facet wygral 100milowy bieg w USA. Poza tym w miare ciekawe podejscie prezentuje Robb Wolff w "Paleo Dieta" , mozna tez przerobic Lorena Cordaina i jego "Diete Paleo" i "PaleoDiete dla Sportowcow".
OdpowiedzUsuńJednak i tak najlepszy z tego wszystkiego bedzie Taubes, bo on niejako "przestawia" myslenie na inne tory, dzieki niemu mozna zrozumiec, ze bilans kaloryczny to bezsens a to bolaczka wspolczesnej kulturystyki. Mozna tyc na ujemnym bilansie czego wiele osob nie pojmuje.
Cordeina akurat bym nie polecał. Pseudopaleo. Pod szyldem paleo prezentuje stare oklepane bzdury. Jako źródło tłuszczu oliwa, broń Boże tłuste mięso itd.
OdpowiedzUsuńNatomiast o kulturystyce nic po poklsku sensownego nie ma. Może z pewnymi oporami stara książka Mizielińskiego, ale też czytana z pewnym dystansem.
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałem, że ciężko będzie znaleźć coś z tematyką sportów siłowych. Sam zauważyłem, że pozycje dietetyczne dotyczą przede wszystkim redukcji i zdrowia, a niewiele jest o kwestii nabierania masy itp. Co do paleo, to o ile wiem w znacznym stopniu odnosi się ta dieta do surowizny, a coś takiego mnie nie interesuje :)
OdpowiedzUsuńNie do końca. Paleo to termin dość szeroki, w który dziś różni ludzie pchają różne treści. Dlatego sam wolę unikać terminu paleo. Poczytaj sobie starsze artykuły na nowejdebacie.
OdpowiedzUsuńNajprostszy przepis na masę, to jeść dużo mięsa :)
Cordaina napisalem, ze "mozna" :D Jezeli sie tanio zwinie, owszem jego paleo to zadne paleo poza tym chude mieso i oliwa to owszem bezsens ale jezeli ktos lubi czytac? ja prze czytalem jak kupilem po 3-5zl w antykwariacie, w tej drugiej "dla sportowcow" cos tam mozna zawsze wydlubac ciekawego. Oprocz teog jest jeszcze ksiazka Mercoli 'dieta bez zboz" bodajze ale ogolnie nic nowego.
OdpowiedzUsuńPaleo troche sie wypaczylo przez ta mode, Wolf, Cordain czy Sisson niby sa od paleo a kazdy ma inna wizje, ktora nijak nie pasuje do tej z forum rawpaleo :D Ale ogolnie samo przystosowanie sie do paleo daje duzo, tutaj ciekawa strona o paleo, pare przydatnych informacji i artykulow mozna znalezc a, ze nie ma tego duzo warto sobie poczytac http://www.zyjwpaleolicie.pl/
Oczywiście, że czytać warto różne rzeczy i zapoznawać się z odmiennymi stanowiskami. Wołałem tylko zaznaczyć swoje zastrzeżenia, by było jasne, że z tą opcją się do końca nie zgadzam.
OdpowiedzUsuńFakt, co do paleo, to w sumie można powiedzieć, że sam w pewnym stopniu staram się odżywiać jak pierwotny myśliwy. Orzechy, mięso, sery to u mnie podstawa. Tylko ja bym to bardziej określił żywieniem opartym o żywność bardziej naturalną/nieprzetworzoną. Moje wyobrażenie o paleo zostało właśnie ukształtowane przez stwierdzenia, że paleo=m.in. surowe mięso. Mój błąd. Co do masy to właśnie pojawia się problem, bo mięso jednak trochę drogo wychodzi, a każdy stara się jeść jak najlepiej. Z mięs to u mnie w sumie najtaniej wychodzi cyc z kurczaka, taniej wychodzi twaróg i ser żółty. Jeszcze taniej wątróbka, tylko nie jestem pewien, czy mógłbym oprzeć się na wątróbce robiąc masę (a do tego to jeszcze trochę brakuje :)) Inna kwestia, to czy ser żółty nadaje się w okołotreningowychc (kazeina?). Kiedy węglowodany? Generalnie około 50-70 gram węgli jem z rana i nie wiem czy nie lepiej je będzie dać w któryś około treningowy.
OdpowiedzUsuńTaniej od filetu wychodzą udka. Czemu wątróbka ma być zła na masę? Trochę to dziwne założenia, że takie mięso jest na masę, a inne nie.
OdpowiedzUsuńDo tego masz cała gamę róznych innych podrobów, czy potem wieprzowiny, podgardle itd.
Ogólnie jedz mięsa na tyle na ile Cię stać. Lepiej jeść nieco mniej, ale porządnie niż zapychać się ryżem i z czasem być tłustym impotentem :) Najwyżej masa pójdzie trochę wolniej, ale cały rok będzie miał porządną sylwetkę.
Ser żółty lepiej dodać do innych posiłków. Węglowodany lepiej też jeść w ciągu dnia, a w okolicach treningu na dłuższą metę lepiej sprawdza się tłuszcz.
Węglowodany jem również w innych posiłkach, ale to już raczej w postaci warzyw. Ostatnio też się spotykam z teorią o spożywaniu żywności zgodną z uwarunkowaniami kulturowymi, czy jakoś tak. Ma to sens? Bo nie ukrywam, że zamiast ziemniaków to zdecydowanie bardziej preferuję ryż brązowy.
OdpowiedzUsuńPo nieudanych masach to sam stwierdziłem, że nigdy więcej ton węgli. Tylko się na nich spasłem, a nie osiągałem nawet mitycznej granicy 4 gram na kilogram. A że dowiaduję się o kwestiach zdrowotnych wynikających z ograniczeń węglowodanów to tylko dodatkowa zaleta. Ogólnie z wątróbką chodziło mi czy są jakieś przeciwwskazania zdrowotne, oczywiście nie chodzi o tłuszcz i cholesterol.
Zależy co rozumiesz przez uwarunkowania kulturowe? Chodzi o tzw. żywność lokalną?
OdpowiedzUsuńJeśli je się węglowodanowy w małych ilościach to nie trzeba od razu popadać w jakiś fanatyzm, że np. ryż nie itd. Choć akurat ryż do najzdrowszych nie należy. Lepiej już brązowy niż biały. Osobiście wolę ziemniaki, choć też się naczytałem o ich szkodliwości. W tym całym zamęcie przyjmuję na ostateczny wyznacznik reakcje własnego organizmu. Ziemniaki lubię, więc trochę ich jem. OD ryżu zawsze mnie odrzucał, a zmuszanie się do niego źle się skończyło.
Nie ma przeciwwskazań zdrowotnych odnośnie wątróbki. Poza tymi zmyślanymi przez wege :)
Ryż brązowy jest o tyle zdrowszy od białego, że dostarcza trochę mikroskładników, które "wypłukuje" potem z organizmu. Podobnie ze zbożami.
OdpowiedzUsuńCo do ziemniaków, to ja przynajmniej jestem zdania, że człowiek powinien na dobrą sprawę jeśc to, co da się spożyc na surowo i bez przetwarzania. Ziemniaki jako takie da się zjeśc na surowo, więc te wymogi spełniają. Co prawda przy takim spojrzeniu należałoby nie jeśc produktów mlecznych i miodu (wszak przetwarzany - co z tego, że przez pszczoły!), ale daleko mi do fanatyzmu. Po prostu uważam, że dieta idealna powinna się składac z surowego mięsa, warzyw, jaj i orzechów. A że ją trochę urozmaicamy to inna sprawa. Grunt, żeby nie przekroczyc pewnej granicy.
Właśnie to jest podstawowy, choć nie jedyny problem ze zbożami, że zabierają z organizmu więcej niż dają. Potem trzeba suplementów, by uzupełniać itd.
OdpowiedzUsuń